21.

Shailene •

Wracam do hotelu koło 23. Byliśmy z Shilohem w jednym z naszych ulubionych restauracji typu fast food - KFC. Choć na codzień preferuję organiczne jedzenie, to raz na jakiś czas pozwalam sobie na mały urlop.

Shiloh jest moim dobrym przyjacielem, z którym fajnie mi się rozmawia i spędza czas. Zresztą z wszystkimi moimi partnerami filmowymi mam dobry kontakt - może dlatego, że zawsze trafiałam na fajnych facetów.

Kiedy zbliżam się do swojego pokoju, widzę, że przy drzwiach Theo stoi Zoë z wieżą z kartonów pizzy obok siebie.

- Czekasz na coś? - Pytam, starając się nie parsknąć śmiechem.

- Żebyś wiedziała - prycha. - Twój chłopak idiota zamówił na moje nazwisko te wszystkie pizze!

- Serio? - Nie mogę wytrzymać i zaczynam się śmiać.

Theo sam z siebie nie wymyśliłby takiego czegoś... Albo ktoś mu pomógł, albo jest pijany.

- Rozumiem, że chcesz się zemścić?

- Oczywiście, dlatego tu na niego czekam.

- A nie ma go w środku? - Marszczę brwi.

- Nie wiem, drzwi są zamknięte.

Wyciągam z portfela kartę do pokoju Theo. Wkładam ją i wchodzę do środka. Już przy wejściu słyszę donośne chrapanie, ale takie podwójne, jedno się kończy, a drugie zaczyna.

Macham do Zoë, żeby weszła ze mną. W sypialni znajdujemy Theo i Milesa, którzy leżą na łóżku. Śpią jak zabici, a między nimi leży pusta butelka po whisky. W powietrzu czuć parujący z ich ciał alkohol.

- Co za przykry widok - komentuje Zoë. - Idę po pizzę.

Podchodzę do Theo i poprawiam mu poduszkę pod głową. Mruczy coś pod nosem, gdy ściągam jego jeansy, żeby było mu wygodniej.

Wraca Zoë, taszcząc kartonową wieżę. Przygląda się, jak składam w kostkę spodnie Theo i robi triumfalną minę.

- Mam pomysł! Rozbierzmy ich!

- Co?

- Do naga! Jak się obudzą rano, będą przerażeni - Zoë parska śmiechem.

Nie jestem pewna, co do tego pomysłu, ale wzruszam ramionami.

- Ty rozbierz Milesa, nie Man ochoty na oglądanie jego fallusa - mówię i zaczynam ściągać koszulkę Theo. Obydwoje są nieprzytomni, więc nawet nie mają pojęcia, że ich rozbieramy.

Bokserki Theo ściągam pod kołdrą, bo nie chcę, żeby Zoë widziała mojego chłopaka nago.

- Okej - mówi Zoë. - Nie składaj tego, Shai! Rozrzuć je tak, żeby wyglądało jakby sami się rozebrali!

Rzucamy byle jak ich ubrania na podłogę. Zoë rozgląda się i zauważa majtki, które wciąż kręcą się na wiatraku na suficie.

- Shai? - Parska śmiechem.

- Nie pytaj - odpowiadam, rumieniąc się. Ten głupek miał je ściągnąć, ale widocznie lubi ten widok, skoro jeszcze tego nie zrobił.

Zoë zaczyna otwierać pudełka z pizzą. Rozdziela trójkąty i zaczyna je układać na łóżku, naokoło i pomiędzy Milesem i Theo. Pomagam jej, aż w końcu całe łóżko wyścielone jest kawałkami pizzy. Zoë kładzie jeden z nich przed twarzą Milesa i przytyka ją do jego ust. Miles otwiera je i zaczyna ssać pizzę, przez co parskamy śmiechem.

- To trzeba uwiecznić! - Mówi Zoë i wyciąga telefon. Najpierw robi kilka zdjeć, a później nagrywa filmik. - Shai, macie tu gdzieś może gumki?

- Nie wiem, biorę tabletki - zaczynam szukać w szufladzie w szafce nocnej i w końcu ją znajduję. - Po co ci?

- Załóż ją na penisa Theo.

- Po co?

- No dawaj, rano padną, jak będą sobie usiłowali przypomnieć ostatnią noc - śmieje się.

Kręcę głową i wyciągam prezerwatywę. Wkładam rękę pod kołdrę, uważając na kawałki pizzy i przez chwilę masuję męskość Theo, żeby stanął mu na tyle, żebym mogła założyć gumkę.

- Okej, założona - mówię i podchodzę do Zoë. - Zadowolona z zemsty?

- I to jak - szczerzy zęby. - Warto było wydać 230 zielonych.

CDN.

Dobranoc 🌚

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top