2.

Budzą mnie delikatne pocałunki, które Theo składa na mojej twarzy. Uśmiecham się z zamkniętymi oczami i zaczynam śpiewać:

- Dzień dobry, dzień dobry!

Theo, widząc że się obudziłam, przenosi się na moje usta. Przyciągam go bliżej i przejeżdżam palcami po jego umięśnionym torsie. Pogłębiamy pocałunek i nagle drzwi otwierają się hukiem.

- Wiedziałam! - Woła wesoło Jessica i rzuca się między nas na łóżko. - Bracie, dlaczego jesteś taki roznegliżowany? Ubrałabyś się, bezwstydniku!

- Idź stąd - jęczy Theo. - Mieliśmy tutaj z Shai intymne sam na sam!

- To teraz będzie intymne sam na sam plus Jessica - dziewczyna śmieje się złośliwie.

Theo turla się tak, że przechodzi przez Jessicę i ląduje na mnie. Wraca do całowania moich ust, jak gdyby nigdy nic. Nie mogę się przestać śmiać, więc język Theo, zamiast między wargi trafia na mój policzek.

- Polizałeś mnie! - Wołam oburzona.

- No bo się trzęsiesz!

Dostaję jeszcze większego ataku śmiechu i ścieram ręką mokry policzek.

- Jesteście uroczy - komentuje Jessica.

***

- Co robimy? - Marudzi Jessica.

Jej dzieci pojechały do Jamesa na kilka dni, Philip jest w pracy, a Jane załatwia jakieś sprawy.

Na dworze leje jak z cebra. Bardzo lubię Anglię i podoba mi się tutaj, ale pogoda to jeden wielki koszmar. Nic nie można zrobić, zaplanować, bo wiecznie pada deszcz.

- Może zagramy w Eurobiznes? - Proponuje Theo z cwanym uśmiechem.

- Taaaa, to gra dla takich oszustów jak ty - prycha Jess.

- Wcale nie jestem oszustem! - Obrusza się Theo.

- Taa, jasne - brunetka nachyla się do mnie i zaczyna mi szeptać na ucho. - Zobaczysz, zaraz powie, że jest bankierem. A potem dziwnym trafem będzie miał zawsze dużo kasy i wygra.

- Jestem bankierem - oświadcza Theo, a ja parskam śmiechem. - Z czego beka?

- Nic, nic, rozdawaj pieniążki.

***

- PŁACISZ MI! - Krzyczy Jessica i bierze do ręki kartę. - Malmo z hotelem! 2300$!

- Co?! - Oburza się Theo i wyrywa jej kartę. - Ja pierdole! Weźmiesz mi całą kasę!

- Dawaj mamonę! - Kpi Jessica.

Theo z wściekłością odlicza kwotę i rzuca ją siostrze. Widzę, że ta gra wzbudza w nich ogromne emocje... Dla mnie to tylko zabawa. Przegram czy wygram - jakie to ma znaczenie?

- Stań na moim Wiedniu, stań na moim Wiedniu - mruczy do siebie Theo, kiedy Jessica sięga po kostki.

Rzuca, a Theo pospiesznie liczy kropki. Jego twarz rozjaśnia triumfalny uśmiech.

- TAAAAAAAAAAAK! WIEDEŃ! No, zapraszam, zapraszam - sięga po kartę z Wiedniem. - 4000$ i to już - wyciąga rękę.

- A w dupę sobie wsadź ten hotel w Wiedniu! - Krzyczy Jessica. - Ja już nie gram!

W przeciwieństwie do nich, wykupiłam sobie te tańsze państwa i postawiłam na nich hotele. Zawsze na nich stają, a mi udaje się ominąć ich drogie pułapki.

- No dobra, kończymy, ale oddawaj kasę! - Woła Theo.

- I tak wiem, że już przegrałam! - Jessica odwraca się do nas plecami.

Theo bierze od niej swoje pieniądze i zaczynamy liczyć. Mój chłopak jest bardzo pewny siebie i tego, że wygrał, więc jego mina jest niezwykle zabawna, kiedy okazuje się, że to ja jestem zwycięzcą.

- Co?! Przecież miałaś hotele w Grecji!

- I we Włoszech i Hiszpanii - wzruszam ramionami. - Nie stawałam u was, a wy u mnie tak. Nie musiałam płacić dużo za państwa i hotele. Co oznacza, że... WYGRAŁAM! - Zaczynam tańczyć coś, co ma przypominać taniec szczęścia.

Rodzeństwo siedzi z naburmuszoną miną i nie odzywają się przez dłuższą chwilę.

Słyszymy dźwięk otwieranych drzwi i widzimy Jane. Patrzy najpierw na mnie, a potem na swoje dzieci.

- Graliście w Eurobiznes? - Pyta, rozbawiona.

- Tak i wygrałam! - Chwalę się.

- Naprawdę? Co się stało, Theodore? Nie byłeś bankierem?

- Byłem! - Theo wstaje i odnosi grę na półkę.

- Dobra, idę przygotowywać kolację - mówi Jane.

- Mnie i Shai nie licz, bo idziemy do kina, a potem skoczymy do jakiejś knajpki.

- Zabierasz mnie na randkę? - Pytam z uśmiechem.

- Tak - odpowiada, całując mnie krótko w usta.

CDN.

Witam! 🌚

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top