19.
• Theo •
Spacerujemy z Shailene w parku, który mimo wiecznych upałów jest utrzymany w bardzo dobrym stanie. Jest już późne popołudnie, więc temperatura się nieco uspokoiła. Delikatny wiatr kołysze liście na drzewie I słońce chyli się ku zachodowi. Choć bardzo chciałbym wziąć swoją dziewczynę za rękę, to nie mogę ze względu na to, że mogą obserwować nas jacyś paparazzi. Shailene jest radosna jak skowronek i ciągle podziwia różne rośliny i ogólnie naturę, którą tak bardzo uwielbia.
- Nie wierzę - słyszymy męski głos za sobą.
Odwracamy się i mam ochotę przewrócić oczami. Przed nami stoi Shiloh, szczerząc się jak idiota do Shailene. Ona, jak to ma w zwyczaju, podchodzi do niego i go przytula. Bierz te brudne łapska od mojej dziewczyny...
- Znowu się spotykamy! - Woła ten kretyn. - Teraz już musimy się umówić na kawę, moja droga.
Po moim trupie.
- Och, chyba masz rację - odpowiada Shailene, śmiejąc się. - Może dzisiaj? Powspominamy stare czasy!
Ona chyba żartuje. Jakie czasy? Ich sceny łóżkowe z filmu? Złość rozchodzi się po moim ciele, sprawiając, że robi mi się gorąco. Chciałbym objąć Shailene, żeby zaznaczyć swoje terytorium i pokazać, że jest moja, ale to miejsce publiczne. Kurwa.
- Och, cześć Theo - odzywa się wspaniałomyślnie Shiloh i podaje mi rękę.
Najchętniej bym ci ją zmiażdżył, gnojku.
- Shiloh - kiwam nieznacznie głową.
- Okej, Shai, możemy iść dzisiaj. Podejdę po ciebie za jakieś pół godzinki. Och. Chyba, że ty też idziesz - patrzy na mnie.
Zaraz ci jebnę w ten głupi uśmieszek.
- Nie, nie będę wam przeszkadzał - odpowiadam, ściągając usta.
- Słusznie - Stwierdza Shiloh.
Że co proszę?
- Mieszkam w tym hotelu za parkiem, więc poczekaj przy wejściu - mówi Shailene. - Do zobaczenia!
***
Shai idzie do siebie, a ja na balkon, żeby zapalić. Zrobiłem jej już jedną scenę zazdrości i nie chcę tego powtarzać, żeby się znowu nie kłócić. To nie jest tak, że jej nie ufam. On jest dla mnie podejrzany i nie chcę, żeby się z nim spotykała. Jest moją dziewczyną.
Obserwuję z góry, jak ten głupkowaty typ stoi przy wejściu, czekając na Shailene. W końcu wychodzi i widzę, że przebrała leginsy na białe szorty, a zamiast zwykłej koszulki ma taką czarną, odsłaniającą ramiona. Spróbuj ją tknąć, a cię uduszę.
Kończę palić i wychodzę z pokoju. Co mam robić? Chyba zejdę na dół, do baru i strzelę sobie jakieś piwo. Jednak po drodze spotykam Milesa.
- A gdzie zgubiłeś Shai? - Pyta.
- Poszła na spotkanie ze swoim znajomym, Shilohem.
- Shilohem Fernandezem? - Dopytuje Miles.
- Tak. Co, znasz go?
- Shai mi go raz przestawiła na jakiejś imprezie. Miły gość.
- Bardzo miły - burczę. - Ewidentnie na nią leci.
- Przyzwyczaj się, Shailene jest piękną kobietą i to normalne, że podoba się mężczyznom - stwierdza Miles, uśmiechając się do mnie złośliwie.
- Dostałeś kiedyś z buta w twarz?
- Przynajmniej raz na tydzień. To co, Theo? Może przyjdziesz do mnie i się napijemy?
I tak nie mam nic lepszego do roboty, więc idę za nim. Darmowy alkohol, kto by nie skorzystał?
Wchodzimy do jego pokoju i od razu rzuca mi się w oczy plakat z Niezgodnej z moim wizerunkiem. Ma pełno dziur, w niektórych wciąż tkwią lotki do darta.
- Aż tak mnie nienawidzisz? - Marszczę brwi.
- Co? A, nie. Raz Shai była na ciebie bardzo zła, więc zaproponowałem zabawę na ochłonięcie. Tak mi się spodobała twoja nowa twarz, że zostawiłem sobie ten plakat.
Kręcę głową i siadam na kanapie. Miles wyciąga z lodówki butelki z piwem i kładzie je na stole przede mną.
- Powiedz mi, jak to było z tobą i Shai? - Pytam nagle.
Miles uśmiecha się smutno.
- Udawaliśmy parę, żeby wzbudzić w tobie zazdrość.
Marszczę brwi. Nie byli razem? A ja myślałem... Ale byłem głupi.
- Dziecinne zagrywki - komentuję.
- Może i tak, ale chyba podziałały, skoro teraz jesteście razem.
Trudno się z nim nie zgodzić.
- Jeszcze ci nie darowałem tego, co zrobiłeś Shai - informuję go.
- Naprawdę mi wtedy odjebało i nie byłem sobą. Naćpałem się i upiłem... Nie chciałem skrzywdzić Shai.
- Teraz też dążysz do bycia pijanym - zauważam. - Może do mnie też będziesz się dobierał?
- Nie mów, że byś nie chciał - Miles parska śmiechem.
- No jasne, że tak. Kto by nie chciał, żeby zaliczył go Miles Teller?
Znowu się śmiejemy i pociągam duży łyk piwa. Ciekawe jak bawi się Shailene...
CDN.
Miłego wieczoru! 💚💚💚👌🏿👈🏿
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top