17.


Wieczorem siedzimy u Theo i oglądamy jakieś głupkowate programy na MTV, typu Ekipa z New Jersey. To jest ekstremalnie głupie i służy jedynie do odmóżdżenia, ale przy okazji można się trochę pośmiać. Mój chłopak namiętnie zajada się serowymi cheetosami, co chwilę wkładając mi jednego do buzi znienacka. Nigdy nie udaje mi się odtrącić w porę jego ręki.

Odrywam się na chwilę od Theo i idę do łazienki. Słyszę dźwięk przychodzącej wiadomości, ale postanawiam, że odczytam ją później. Zmuszam się teraz do tego, żeby nosić ze sobą telefon, po ostatniej awanturze z Robertem.

Kiedy wracam, siadam ponownie obok Theo i chcę się do niego przytulić, ale odsuwa się z dziwną miną.

- O co chodzi? - Pytam, zdziwiona.

- O nic - burczy.

Wpatruję się w niego ze zmarszczonym czołem, zastanawiając się, co mu się stało. Ale jeszcze przed chwilą wszystko było w porządku! Przypomina mi się, że dostałam wiadomość, więc sięgam po telefon. Patrzę na wyświetlacz i widzę, że napisał do mnie Nahko. Odblokowuję ekran i czytam wiadomość, w której Nahko proponuje, żebyśmy poszli na kolację, bo jest niedaleko Atlanty.

- Przeczytałeś mojego smsa - stwierdzam.

- Zerknąłem i chcąc, nie chcąc, zobaczyłem część na zablokowanym ekranie - nagle jego wyraz twarzy się zmienia. - Dalej utrzymujesz z nim kontakt? A może masz zamiar urządzać sobie potajemne schadzki i myślałaś, że się o tym nie dowiem! Nie mogę uwierzyć, że okazałaś się taką osobą, Shailene! - Krzyczy, a ja powoli wstaję z kanapy. Patrzę na niego przez załzawione oczy.

- Jeśli zależało ci na tym, żeby mnie zranić, to brawo, udało ci się - mówię cicho i wychodzę z jego pokoju.

Nie rozmawiałam z Nahko od czasu, kiedy ze mną zerwał. Nie wiem dlaczego napisał akurat teraz, ale miałam zamiar mu odpowiedzieć, że nie mogę się spotkać, choć chętnie dowiedziałabym się, co nowego u niego. Jednak chciałam zrezygnować ze względu na Theo, żeby nie wzbudzać w nim zazdrości, bo sama nie chciałabym, żeby spotykał się z Ruth. Ale on zobaczył tylko kawałek smsa i od razu posądził mnie o planowanie zdrady! Jestem na niego tak wściekła, że mam ochotę wyć ze złości.

***

Następnego dnia słyszę, że ktoś usiłuje dostać się do mojego pokoju, ale zamknęłam drzwi tak, że nikt z zewnątrz się nie dostanie. Te balkonowe również, wiedząc do czego zdolny jest mój sąsiad.

- Shai, otwórz! - Krzyczy Theo, pukając natrętnie.

Chwytam kartę i telefon, patrzę na zegarek. Na planie muszę być za pół godziny, więc tym razem się nie spóźnię i reżyser nie będzie miał o co na mnie wrzeszczeć.

Otwieram drzwi w momencie, gdy Theo ponownie chce zapukać, więc tym razem uderza w powietrze. Popycham go biodrem, żeby móc przejść. Zamykam drzwi i kieruję się w stronę wind.

- Aha, czyli teraz nie masz zamiaru się do mnie odzywać? - Pyta, krzywiąc się. Wzruszam ramionami i wkładam słuchawki, żeby nie musieć słuchać jego sapów i żali. Widzę, że porusza ustami, gestykulując, ale ja słyszę tylko Michaela Jacksona. Wychodzę z windy i ruszam do tylnego wyjścia tanecznym krokiem. Naszego auta jeszcze nie ma, więc staję z boku i mruczę pod nosem słowa piosenki.

- Just beat it, beat it, beat it, beat it! No one wants to be defeated. Showin' how funky and strong is your fight, it doesn't matter who's wrong or right... - nagle Theo wyciąga mi słuchawki z uszu, kabelek odczepia się od telefonu. Patrzę na niego złym wzrokiem.

- Oddaj - warczę, wyciągając rękę.

- Nie, bo mnie ignorujesz - odpowiada i chce podejść bliżej, ale ja się odsuwam. - To niegrzeczne, jeśli chcesz znać moje zdanie.

- Nie, nie chcę. Jaki ty czasami jesteś irytujący - stwierdzam i ruszam w kierunku białego vana, który zatrzymał się przed nami.

CDN.

Pozdrawiam 👌🏿👈🏿🌚😏

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top