10.


Otrząsam się i zaczynam biec w kierunku tunelu, aby przejść do miejsca, gdzie ostatni raz widziałem Shailene.

To moja wina... Zostawiłam ją tam samą. Dlaczego nie zabrałem jej ze sobą? Jak coś jej się stanie to nigdy sobie tego nie wybaczę. Serce wali mi jak szalone, a w głowie zaczyna huczeć. Shailene nic nie jest, żyje... Musi żyć. Dopiero niedawno uświadomiłem sobie jak bardzo jest dla mnie ważna, że jest dla mnie całym światem i teraz mam ją stracić? To byłoby największe świństwo, najgorszy cios od życia.

Służby porządkowe zatrzymują mnie, gdy chcę wejść do tunelu.

- Nie możemy tam pana wpuścić - mówi mężczyzna.

- Chyba jest pan śmieszny, tam była moja dziewczyna! - Krzyczę, próbując go odepchnąć.

- Proszę nie przeszkadzać nam w pracy! To najprawdopodobniej atak terrorystyczny, więc proszę ewakuować się z resztą ludzi - warczy na mnie, ale ja nie zamierzam się stąd ruszyć.

Atak terrorystyczny? Ładunek wybuchowy... Shailene może już nie żyć. Ignoruję łzy, które zbierają się w moich oczach. W gardle czuję gulę, nie mogę normalnie oddychać.

- Tam jest moja dziewczyna - powtarzam z rozpaczą w głosie. Policjant patrzy na mnie ze współczuciem.

- Proszę stąd wyjść, musimy zabezpieczyć teren i pomóc poszkodowanym.

Jacyś inni strażnicy chwytają mnie za ramiona i wyprowadzają na zewnątrz, gdzie panuje nie mniejsza histeria niż wewnątrz dworca.

Rozglądam się wokół siebie, ale zdaję sobie sprawę, że nie będzie tam Shai... Ona była niedaleko miejsca wybuchu... A jeśli jej dusza już odchodzi z tego miejsca? Nie mogę znieść tej myśli, dlatego siadam przy ścianie i ukrywam twarz w dłoniach. Nie zdążyłem jej pokazać jak bardzo ją kocham. Nie udowodniłem jej tego... A jeśli już nigdy jej nie zobaczę?

***

Po drugiej stronie dworca wciąż słychać przejeżdzające karetki, policję, wojsko, antyterrorystów... Próbuję się tam dostać, ale z marnym skutkiem. Jestem tym wszystkim wykończony... Chcę tylko zobaczyć moją Shai, upewnić się, że żyje...

Słyszę, że dzwoni mój telefon. Serce podchodzi mi do gardła, ale widzę na wyświetlaczu napis "mama".

- Theodore, zdążycie na kolacje? - Pyta od razu, gdy szepczę ciche "hej". - Słyszałeś co się stało?! Był atak terrorystyczny na King's Cross!

Nie jestem w stanie jej odpowiedzieć, bo wszystkie emocje się we mnie kumulują i wybucham płaczem jak małe dziecko. Nie potrafię się uspokoić, w moich myślach wciąż widzę martwe i zimne ciało Shailene...

- Synu, co się stało? - Głos mojej mamy zaczyna drżeć. - Nie mów, że tam byliście, proszę cię!

- Poszedłem kupić bilety... Zostawiłem ją na moment... A w następnej chwili... - przełykam głośno ślinę i próbuję opanować trzęsące się ciało. - Mamo, boję się, że ją straciłem... Nie wpuszczają nikogo, a ja nie mam pojęcia, czy moja Shai żyje...

- O mój Boże. Synku, ona musi żyć, nie mogła umrzeć, musisz w to mocno wierzyć. Zaraz będziemy z tatą na King's Cross. Objedziemy wszystkie szpitale i ją znajdziemy. Weź się w garść i czekaj na nas!

Rozłącza się, a ja ruszam w stronę parkingu. Wokół jest mnóstwo ludzi, dziennikarze relacjonują wydarzenia na żywo. Zakładam kaptur, żeby przypadkiem mnie nie rozpoznali i nie zaczęli zadawać pytań.

***

Gdy widzę znajome, czarne Audi mojego ojca, czuję ulgę. Mama wysiada z auta i przytula mnie mocno do siebie. Widzę, że jest podenerwowana i smutna, tak jak ojciec.

- Jedźmy znaleźć Shailene - mówi i wsiadamy do auta.

CDN.

🌚👌🏿👈🏿

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top