1.

• Shailene •

Czuję ogromny przypływ pozytywnej energii. Krąży w moich żyłach, sprawiając, że nie mogę przestać się uśmiechać.

- Wracamy? - Pyta Theo i wstaje.

- Wracamy - odpowiadam, szczerząc się jak idiotka.

Wchodzimy do salonu, trzymając się za ręce. Po drodze patrzę w lustro i widzę, że moja twarz promienieje, a oczy błyszczą się jakby stało się coś niesamowitego. W sumie to prawda.

- Nie! - Krzyczy Jessica, która pierwsza nas zauważa. Zakrywa usta ręką, a drugą pokazuje na nasze splecione dłonie.

- Tak - odpowiada z uśmiechem Theo.

Jessica piszczy i zrywa się ze swojego miejsca, by podbiec do nas i ściskać nas tak mocno, że o mało co nie urywa nam głów.

- Tak się cieszę! W końcu! Już myślałam, że będę musiała cię wysłać do okulisty!

- Albo do psychiatry - rechocze James. - Tylko ktoś chory psychicznie wytrzymałby tyle czasu z Ruth.

Jane podchodzi do mnie i ściska mnie mocno.

- Już wcześniej byłaś dla mnie jak córka. Mam nadzieję, że Theo będzie cię dobrze traktował.

- Dziękuję - odpowiadam, robi mi się ciepło na sercu.

Wszyscy po kolei nas przytulają i gratulują. Widzę, że się cieszą naszym szczęściem, co napawa mnie dużą radością. To miłe, że mnie tak polubili i od razu przyjęli do swojej licznej rodziny.

- Czy to znaczy, że będziecie mieć teraz dzidziusia? - Pyta Lilian, a my wybuchamy śmiechem.

- Nie kochanie, z tym jeszcze poczekamy - odpowiadam, rozbawiona.

- Przygotuj się na wzmożoną produkcję - odzywa się Harry. - U nas w rodzinie trzeba mieć minimum czwórkę.

Nie wiem, czy będę w stanie dać Theo tyle dzieci. Przeraża mnie sama myśl o tym.

- Dobra, zacznijmy oglądać ten film, bo inaczej będziemy siedzieć do północy - mówi Philip.

- A co oglądamy? - Pyta Theo i siada ze mną na kanapie. Obejmuje mnie czule ramieniem i całuje we włosy.

- Postanowiliśmy, że na waszą cześć obejrzymy Niezgodną - odpowiada Jane.

Nieeeeeeee, dlaczego? Tłumię jęk, ale myślę sobie, że może jednak fajnie będzie obejrzeć nasze początki?

***

- No bracie, jak tam twój lęk wysokości? - Pyta kpiąco James.

- Dobrze - odpowiada Theo i uśmiecha się do mnie. Akurat leci fragment, gdzie wspinamy się na diabelski młyn. - Pamiętasz? - Pyta ze znaczącą miną.

Marszczę czoło, zastanawiając się, o co mu chodzi.

- Ściągnąłeś mi spodnie!

- I to razem z majtkami - wszyscy wybuchają śmiechem, a ja czuję, że robię się czerwona.

- Jak mogłeś, Theo? - Pyta Maria.

- To miał być żart - odpowiada rozbawiony Theo. - Nie sądziłem, że uda mi się je sciągnąć tak nisko. I że razem z bielizną.

- Obok nas był operator kamery - dorzucam. - Chyba jeszcze nigdy w życiu nie byłam tak zażenowana.

- Do usług - Theo kłania się, za co dostaje z pieści w udo.

- Ała! Mogłaś mi złamać kość! - Piszczy, masując nogę.

- Udową? To niemożliwe, istnieje niskie prawdopodobieństwo, że kiedykolwiek ją w życiu złamiesz.

- Moja mądralińska - Theo całuje mnie czule w usta.

- Obrzydlistwo - Harry udaje, że się wzdryga, na co reagujemy śmiechem.

***

Biorę relaksującą kąpiel, po czym smaruję się ulubionym kwiatowym balsamem. Ubieram piżamę i wracam do pokoju. W moim łożku leży Theo w samych bokserkach, podpierając rękami głowę.

- A kto tu pana zapraszał? - Pytam, uśmiechając się.

- Shailene Woodley, nie znasz - odpowiada, a ja sadowię obok niego. Zmienia pozycję na siedzącą i kładzie rękę na moim policzku. Nie mija dużo czasu i zaczyna mnie łapczywie całować. Nasze usta poruszają się w idealnej synchronizacji, czuję język Theo na dolnej wardze, więc otwieram je szerzej, pozwalając mu wejść.

Theo powoli kładzie się na mnie, a jego ręce wślizgują się pod moją koszulkę, gładząc mój brzuch. Przechodzą mnie przyjemne dreszcze, jego dotyk jest czuły i zmysłowy. Jednak gdy chce ściągnąć moją koszulkę, odsuwam się z uśmiechem i grożę mu palcem.

- A gdzie się panu tak spieszy? - Pytam, przekornie.

- Shai - jęczy i próbuje mnie dalej całować.

- Jeszcze nie - znowu go lekko odpycham.

- Niby dlaczego?

- Bo jesteśmy ze sobą jakieś cztery godziny - parskam śmiechem.

- Ale znamy się prawie trzy lata! - Mówi desperacko Theo.

- Dobranoc - całuję go delikatnie w usta i kładę się na poduszce.

- Dobranoc, skarbie - odpowiada i sadowi się przy mnie, obejmując mocno.

CDN.

I mamy pierwszy rozdział! 🌚🌑

Podzielę się z wami taką informacją, że mam na suficie istny zwierzyniec - dwa komary, które czekają aż zasnę, żeby wypić całą moją krew i wielką muchę, która bzyczy jak nienormalna, odbijając się od ścian. To będzie miła noc. 🌚🌑

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top