6.
• Shailene •
Lądujemy na lotnisku w Chicago po kilkunastu godzinach lotu. Czuję się tak tragicznie, że najchętniej położyłbym się na łóżku i leżała przez tydzień. Choć lecieliśmy w pierwszej klasie, boli mnie dosłownie całe ciało, a żołądek zbuntował się kilkukrotnie podczas lotu. Jestem ledwo żywa, idę powoli i z całej siły powstrzymuję się, żeby nie zwymiotować.
Theo odbiera nasze bagaże, po czym kierujemy się do wyjścia. Nagle oślepia mnie błysk fleszy, przed sobą mam tłum paparazzi. Zasłaniam ręką oczy i próbuję się przez nich przedrzeć. Theo odsuwa się na większą odległość, żeby nie pokazać, że łączy nas coś więcej niż przyjaźń. Robi mi się tak okropnie przykro, że czuję jak moje oczy wypełniają się łzami. Szybko zakładam okulary przeciwsłoneczne, żeby te gnidy nie zrobiły mi zdjeć, jak jestem cała zaryczana.
Potrzebuję wsparcia Theo i chcę, żeby świat o nas wiedział. Jestem z nim w ciąży, do cholery! To już nie jest szczenięcy związek, czy niewinny flirt. Czy on się mnie wstydzi? Dlatego się ode mnie odsunął, gdy tylko zauważył paparazzi? Gdy był z Ruth, zawsze trzymał ją blisko siebie, nie odsuwał się na kilka metrów, gdy robili im zdjęcia.
- Kiedy potwierdzicie swój związek?! - Krzyczy paparazzi.
- A może to tylko seks?! - Dorzuca drugi.
Oto, co będzie myślał o nas świat. Że to co jest między nami to jedynie seks, że jestem puszczalska. Bo Theo nie chce przyznać się, że jestem jego dziewczyną. Bez wyraźnej informacji od nas samych, gazety będą wypisywały o nas najgorsze bzdury.
Kieruję się do pierwszej lepszej taksówki, przepychając się przez paparazzi. Chciałabym położyć dłoń na brzuchu, żeby chronić moje dzieciątka, ale natychmiast wywołałoby to następną burzę, a Theo pewnie nie chce, żeby świat się dowiedział, że jestem z nim w ciąży. Udaje mi się przejść przez tłum bez pomocy Theo, choć mam wygniecione ubranie i pewnie mam kilka siniaków przez ich przepychanie się.
Theo wkłada walizki do bagażnika i siada obok mnie. Podaje adres kierowcy i odjeżdżamy.
Nie patrzę na niego, kiedy łzy spływają mi jak głupie po policzkach. W tej chwili ogarnął mnie taki smutek, że straciłam wszelkie chęci do życia. Chcę się tylko położyć i płakać. Nie znoszę tego idioty! Tylko na siebie mogę liczyć. Kładę dłoń na brzuchu i próbuję się uspokoić, ale jest mi jeszcze bardziej przykro.
- Shai, co ci jest? - Pyta zdziwiony Theo.
- Nic - odpowiadam, nie patrząc na niego.
- Hej, spójrz na mnie - próbuje odwrocić moją twarz w swoją stronę, ale wyrywam mu się.
- Zostaw mnie - warczę.
- No nie, co znowu zrobiłem nie tak?
Domyśl się, ty kretynie.
- Nie mów do mnie teraz - daję mu do zrozumienia, że nie będziemy się kłócić w taksówce.
Wkrótce wysiadamy przy hotelu, w którym zamieszka cała obsada. Okazuje się, że mamy wspólny pokój.
Nadal płaczę, gdy do niego idziemy, nie mogę się powstrzymać. Wyrywam Theo kartę i otwieram drzwi, natychmiast idąc do sypialni i zamykając drzwi.
- Shai, możemy w końcu normalnie porozmawiać? - Pyta Theo, wchodząc do środka. Ściągam okulary, a on wytrzeszcza oczy. - Ty płaczesz?
- Dam ci medal za spostrzegawczość - mówię ironicznie.
- Co się stało?
- Ty się jeszcze pytasz?! - Staję przed nim, zaciskając dłonie w pięści. Smutek zostaje zastąpiony przez czystą wsciekłość. Czy on naprawdę jest taki głupi, czy tylko udaje?! - Zostawiłeś mnie samą! Nigdy cię nie ma, kiedy cię najbardziej potrzebuję!
- Przecież mieliśmy poczekać z ogłoszeniem prawdy o nas - odpowiada zniecierpliwiony Theo.
- Plany się zmieniły! Jestem w ciąży! Czuję się jak gówno! A ty zamiast mnie wspierać, to się ode mnie odsunąłeś! Wstydzisz się mnie?!
- Co? O czym ty mówisz?!
- Z Ruth nie wstydziłeś się pokazywać publicznie, a ode mnie zawsze się odsuwasz - stwierdzam, nadal płacząc. - Wróć do niej, jeśli jestem aż taka okropna! I nie martw się, zajmę się bliźniakami. Sama też dam radę, więc nie musisz czuć się zobowiązany - i wychodzę z apartamentu.
CDN.
Na nowym opowiadaniu pojawił się już pierwszy rozdział!
Zapraszam 😘
Miłego weekendu! 💖
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top