5.
• Theo •
Następnego dnia wieczorem jedziemy z Oxfordu na lotnisko w Londynie. Shailene przez cały dzień źle się czuła, więc zastanawiałem się, czy nie przenieść naszej podróży na inny termin. Dobre samopoczucie jej i bliźniaków jest teraz najważniejsze, ale Shai powiedziała, że da radę.
Do tej pory nie mogę uwierzyć w swoje szczęście. Jeszcze kilka dni temu byłem załamany, samotny i nie chciało mi się żyć. A teraz odzyskałem najważniejszą osobę w moim życiu, a wraz z nią dostałem w prezencie to, o czym zawsze marzyłem i to w podwójnej dawce. Będę tatą wspaniałych bliźniaków. Mam przeczucie, że to będą dwie dziewczynki. Już teraz bardzo je kocham, choć mierzą dopiero kilka centymetrów. Postaram się być najlepszym tatą, który z pewnością będzie rozpieszczał swoje dwie księżniczki. Shailene będzie chciała wprowadzić zasady, ale kto jak nie tatuś będzie je trochę naginał dla swoich ukochanych córeczek?
Jeśli jednak urodzi mi się syn lub dwóch synów, to będę równie szczęśliwy. Będę ich mógł nauczyć grania w piłkę, jak poderwać dziewczyny... Chociaż moje córki będą mogły iść na randkę dopiero jak będą pełnoletnie, a potencjalnego kandydata tak przemagluję, że odechce mu się randkowania z moją córką. Jeśli któryś złamie serce mojej dziewczynce, ja złamię mu kark.
- Jestem głodna - oświadcza Shailene, kiedy jesteśmy już na strefie bezcłowej na lotnisku.
Uśmiecham się pod nosem. Zanim wyszliśmy, zjadła sporą porcję swojej ulubionej ostatnio jajecznicy. Mimo tego, że prawie non stop coś je, nie przytyła za wiele, powiększył się jedynie trochę jej brzuszek, który już niedługo będzie przypominał uroczą piłeczkę. To, że nie przybrała dużo na wadze może mieć związek z tym, że bardzo często męczą ją mdłości. Na koniec pierwszego trymestru powinno jej przejść, więc już nie mogę się doczekać, bo nie znoszę jak Shailene cierpi.
- Mamy jeszcze trochę czasu - patrzę na zegarek, a następnie na tablicę odlotów i przylotów, sprawdzając, o której dokładnie mamy lot. - Może tutaj? - Proponuję, wchodząc z nią do środka mini baru.
Zgodnie z życzeniem, zamawiam dla Shailene frytki, dla siebie tylko herbatę. Mam ochotę na kawę, ale jej zapach znów mógłby wywołać u Shai mdłości, a tego nie chcę.
- Jak przylecimy, musimy porozmawiać z Robertem o ciąży - odzywam się, kiedy moja dziewczyna pałaszuje swoje frytki. Gdy chcę jej jedną ukraść, dostaję od niej po łapach.
- To moje! - Wytyka mi język. Wolałbym, żeby zrobiła z nim co innego... - Na pewno się wścieknie i będzie się na mnie wyżywał.
- Nie pozwolę na to - uśmiecham się do niej. Nikt nie ma prawa jej skrzywdzić.
Ciąża jej służy, bo jest jeszcze piękniejsza niż zwykle, choć myślałem, że to niemożliwe. Jej włosy już dosyć odrosły, a Shailene nie może się doczekać kiedy wróci do swojego naturalnego koloru. Dla mnie jest śliczna i w brązowych, i w blondzie. A gdy teraz uśmiecha się do mnie słodko, uczesana w niedbałego koka, pojedyncze kosmyki okalają jej twarz, na której nie ma makijażu. Uwielbiam ją w takim naturalnym wydaniu, to dobrze, że czuje się pewnie ze swoją własną skórą.
- Dlaczego tak się na mnie patrzysz? - Pyta podejrzliwie Shailene.
- Bo jesteś piękna - odpowiadam, szczerząc zęby.
- Ile razy mam ci mówić, że to kwestia Ansela? - Pyta ze śmiechem.
- To kwestia Theo, bo moja cudowna dziewczyna zasługuje na komplementy w każdym momencie - ściskam jej rękę.
- Kocham cię, Theodore - uśmiecha się do mnie.
- Ja ciebie też, Shailene.
CDN.
Jak komuś się nudzi i nie ma co czytać, to wraz z Emcix111 często piszemy w komentarzach Diverge me. Ostatnie jest pod rozdziałem 3 😏🌚
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top