45.


- Theo, to ja, Shailene, twoja żona - odpowiadam przerażona. On sobie żartuje tak? To jest jakiś idiotyczny kawał, nieszczególnie śmieszny.

Theo jednak wciąż patrzy na mnie ze zmarszczonym czołem.

- Kochanie, powiedz, że mnie poznajesz, że wiesz kim jestem - mówię błagalnym tonem.

- Przykro mi, ale nie wiem kim jesteś.

- Theo, jestem twoją siostrą, poznajesz mnie? - Wtrąca się Jessica, ale Theo kręci głową. - Doktorze, co się stało?!

- Nie wiem, to może być chwilowa amnezja...

- Chwilowa amnezja?! - Powtarzam.

- Albo trwała... Musimy zrobić badania, ale nie obiecuję, że dowiemy się jak długo pan Taptiklis pozostanie w takim stanie.

Dlaczego moje życie to jedno wielkie pasmo nieszczęść? Dlaczego choć raz moje szczęście nie może potrwać trochę dłużej? Dlaczego los jest dla mnie taki okrutny? Gdzie popełniłam błąd, co zrobiłam nie tak? Czy jestem aż tak złym człowiekiem, że spotyka mnie taka kara?

Theo mnie nie pamięta. Nie pamięta, że jest moim mężem. Że już niedługo zostanie ojcem...

Nie pamięta, że mnie kocha...

***

Po kilku dniach, Theo zostaje wypisany do domu. Przyjeżdżam po niego, czuję się dziwnie. Theo wciąż jest zagubiony i trzyma mnie na dystans... A ja tak bardzo za nim tęskniłam, chciałabym go przytulić i pocałować... Jednak teraz to byłoby dziwne. Theo nic do mnie nie czuje, co strasznie mnie boli.

- Cześć Theo - witam się. - Masz już wypis? Możemy jechać?

- Tak - odpowiada tylko.

Idziemy razem do samochodu, po czym wracamy do domu. Theo się nie odzywa, a ja chciałabym poznać jego myśli... To wszystko musi być dla niego dziwne, wybudzić się ze śpiączki i zupełnie nic nie pamiętać...

- Mieszkamy we dwójkę? - Pyta nagle.

- Tak, już niedługo zwiększy nam się liczba mieszkańców - odpowiadam z uśmiechem i wskazuję na swój brzuch.

Theo tylko patrzy na niego i nic nie mówi. Odwraca twarz do okna, nie patrząc na mnie. Mam ochotę się rozpłakać, ale trzymam się dzielnie. Muszę być silna.

***

- Jeśli chcesz, to mogę cię oprowadzić - proponuję, a Theo obojętnie wzrusza ramionami.

Wchodzimy po kolei do wszystkich pomieszczeń, aż docieramy do pokoju dziewczynek.

- Dwa łóżeczka? - Pyta Theo.

- To bliźniaczki - odpowiadam z uśmiechem. - Hazel Grace i Astrid Melanie.

- Aha. A za ile rodzisz?

- Za jakieś dwa miesiące.

Theo kiwa głową i idziemy dalej. Wchodzimy do sypialni.

- Ty tutaj śpisz? - Pyta Theo.

- To nasza sypialnia...

- Śpimy razem?

- Jesteśmy małżeństwem - odpowiadam łamiącym się głosem. Chcę się w niego wtulić, w końcu zasnąć, czując się bezpiecznie w jego ramionach.

- Shailene, ja... - zaczyna Theo.

- Możesz spać w innym pokoju, jeśli chcesz - przerywam mu.

- Dziękuję. Pokażesz mi, w którym mogę zostać?

W moim. Chcę, żebyś był przy mnie...

- Może tutaj? - Proponuję, otwierając drzwi do pokoju gościnnego.

- Dziękuję. Muszę się położyć, jestem zmęczony - odpowiada Theo.

- Jesteś głodny? Zrobię obiad, może twój ulubiony makaron z serem?

- Może później - zamyka drzwi i zostaję sama.

Wracam do swojego pokoju i wyciągam album ślubny, który przysłali nam dwa tygodnie temu. Dostaliśmy też kilkugodzinny film, ale nie mam odwagi go obejrzeć. Gdy oglądam zdjęcia, z moich oczu zaczynają płynąć łzy. Po chwili nie mogę się już powstrzymać i wybucham głośnym płaczem.

Jak mam na nowo sprawić, żeby Theo mnie pokochał? A jeśli mi się nie uda?

Jeśli pokocha kogoś innego?

CDN.

❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top