36.
Podjeżdżamy na miejsce. Zaczynam drżeć, kolana mi się trzęsą. A jeśli się potknę i zrobię z siebie błazna?
Wysiadamy z auta. Pogoda jest idealna, świeci słońce i jest ciepło, ale nie ma upału. Rozglądam się i widzę, że w naszą stronę zmierza Tanner, który poprowadzi mnie do ołtarza. Nie utrzymuję kontaktu z ojcem, więc nie miałam jak zaprosić go na swój ślub. Nawet bym tego nie chciała, bo dla mnie już nie istnieje, od czasu, gdy nas zostawił jak byłam mała.
- Gotowa? - Pyta Tanner.
Kiwam głową. Druhny ustawiają się koło nas, a ja biorę kilka głębokich oddechów. Denerwuję się, chcę już zobaczyć Theo...
- Nie pozwól mi upaść - mówię do Tannera.
- Nigdy - uśmiecha się do mnie i bierze mnie pod ramię. Ustawiamy się i czekamy na znak. Córki rodzeństwa Theo będą sypać przed nami kwiatki, a mały Brad poda nam obrączki.
W końcu zaczyna grać delikatna muzyka. Wsłuchuję się w nią i stwierdzam, że to Beating heart, piosenka z Niezgodnej w wersji granej na pianinie. Wzrusza mnie ten akcent... w końcu poznaliśmy się dzięki temu filmowi, połączył nas...
- Idziemy - szepcze Tanner.
Drzwi na taras otwierają się i widzę mnóstwo gości, których głowy odwracają się w moją stronę, ale mój wzrok pada na osobę stojącą przy pięknie ozdobionym ołtarzu.
Theo.
Czeka na mnie, uśmiechając się nieśmiało. Mam ochotę puścić się biegiem i wtulić się w niego z całej siły, ale opanowuję się i idę spokojnie, w rytm melodii. Trzymam się kurczowo swojego brata, aż w końcu dochodzimy do Theo. Tanner szepcze mu coś do ucha, a Theo kiwa głową. Chwyta mnie za rękę i uśmiecha się szeroko.
- Jesteś piękna - mówi i całuje mnie w policzek. Podchodzimy razem do pastora. Ustawiamy się na przeciwko siebie.
- Kocham cię - szepczę, ale Theo i tak to słyszy.
- Ja ciebie bardziej - odpowiada bezgłośnie.
Uśmiecham się, jestem taka szczęśliwa...
- Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego,
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieje,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje,
nie jest jak proroctwa,
które się skończą
albo jak dar języków,
który zniknie,
lub jak wiedza,
której zabraknie.
Wzruszam się. Nasza miłość nie jest łatwa, ale warta wszelkich starań. Nie widzę już siebie bez Theo. Jest częścią mnie, równie ważną jak serce, czy mózg... Nie potrafię bez niego normalnie funkcjonować. Jest całym moim światem i tak już będzie do końca. Jesteśmy sobie przeznaczeni.
Sheo...
Jestem wdzięczna opatrzności, że zdecydowałam się przyjąć rolę w Niezgodnej. Gdybym tego nie zrobiła, nie poznałabym Theo, miłości mojego życia. Od razu mnie oczarował, walczyłam ze sobą, żeby się w nim nie zakochiwać, ale przegrałam. Pokochałam go całym sercem i długo cierpiałam, widząc go szczęśliwego w związku z Ruth.
Ale teraz to ja wychodzę za niego za mąż, nie ona. Założę z nim rodzinę, ja, Theo, Hazel i Astrid. W przyszłości pewnie przyjdą na świat nasze kolejne dzieci... Theo jest przyzwyczajony do dużej rodziny i pewnie sam chce mieć taką... Postaram się dać mu tyle dzieci, ile zdołam...
Nadchodzi czas na przysięgę małżeńską.
- Ja Theodore, biorę Ciebie Shailene za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci - Theo uśmiecha się do mnie szeroko, a ja czuję napływające do oczu łzy. Nie potrafię ich powstrzymać i słyszę także od strony gości, że niektórzy z nich się wzruszają. Najgłośniejsze są nasze mamy.
- Ja Shailene, biorę Ciebie Theodore za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Wpatruję się w szklane oczy Theo, nie mogąc się od nich oderwać. Widzę w nich ogrom miłości jaką mnie darzy, on także jest wzruszony.
Brad podchodzi do nas z obrączkami.
- Shailene, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego - zakłada platynową obrączkę na mój palec serdeczny. Usiłuję się nieco uspokoić, bo ręce mi się trzęsą.
- Theodore, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego - wkładam obrączkę na jego palec. Theo uśmiecha się szeroko, a po moim policzku spływa łza, którą natychmiast ściera.
- Ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować Pannę Młodą - pastor uśmiecha się do nas. Theo przybliża się do mnie i składa na moich ustach delikatny, czuły pocałunek.
- Kocham cię - szepcze.
- Ja ciebie bardziej - rozpromieniam się.
- Panie i panowie, oto państwo Taptiklis!
CDN.
❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top