26.
- Shailene! - Przytula mnie, mój ciążowy brzuszek trochę nam przeszkadza. Theo odsuwa się lekko, przyglądając się mojej twarzy, po czym całuje mnie po niej, policzki, czoło, jego usta nie opuszczają żadnego jej milimetra. - Boże, tak strasznie się o was martwiłem - kładzie ręce na moim brzuchu, po czym schyla się i przytula do mojego brzucha.
- Theo, ja nie... - zaczynam, a Theo przyciska do niego usta. W tym momencie dzieje się coś niespodziewanego. Czuję kopnięcie, a potem drugie... Wciągam głośno powietrze.
- Co jest?! - Pyta Theo, patrząc na mnie z niepokojem. - Źle się poczułaś?
- Nie... Kopnęły! Dziewczynki pierwszy raz kopnęły! - Mówię podekscytowana i chwytam dłonie Theo, przyciskając je do odpowiednich miejsc. Po chwili jego twarz rozjaśnia szeroki uśmiech.
- Czuję to - szepcze wzruszony. Moje oczy wypełniają się łzami, ta chwila jest piękna. - Moje cudowne córeczki, tatuś bardzo was kocha i nie może się doczekać, kiedy w końcu przyjdziecie na świat i będę mógł trzymać was w swoich ramionach.
Jak to możliwe, że w jednej chwili Theo jest taki czuły i słodki, a innym razem potrafi mnie tak zranić? Kocham go i bardzo za nim tęsknię...
- Przepraszam, kochanie - mówi Theo, wstając. Patrzy na mnie z miną zbitego psa. - Wiem, że powtarzam to słowo bardzo często, ale jestem kompletnym kretynem. Nie zasługuję na ciebie, ale mam nadzieję, że przyjmiesz mnie z powrotem. Na swoją obronę mam tylko to, że moja miłość do ciebie jest tak wielka jak odległość Ziemi do Słońca i cholernie boję się, że cię stracę, że stwierdzisz, że nie jestem ciebie wart i mnie zostawisz... Popełniam mnóstwo błędów, ale przysięgam, że nigdy nie chciałem cię zranić.
Zaczynam płakać i wtulam się w Theo.
- Kocham cię - mówię, a łzy spływają po moich policzkach prosto na koszulkę Theo. - Nie mów mi więcej takich rzeczy. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby wrabiać kogoś w ojcostwo...
- Przepraszam, nie wiem dlaczego to powiedziałem... przecież wiem, że to moje dzieci - patrzy na mnie przez chwilę. - To znaczy, że mi wybaczasz?
- Tak - odpowiadam i zaczynam go całować. Theo odwzajemnia gest. Nasze wargi pracują w idealnej synchronizacji, jakby były dla siebie stworzone. Może i tak jest...
- Kocham cię - Theo wyciąga coś z kieszeni. - Chyba coś zgubiłaś - stwierdza, nakładając pierścionek zaręczynowy na mój serdeczny palec.
- Ja ciebie też - uśmiecham się w końcu.
Tak to już z nami jest. Kłócimy się, walczymy ze sobą, ale przede wszystkim bardzo się kochamy i zawsze potrafimy odnaleźć w sobie powód, żeby nie rezygnować z naszego uczucia.
Ktoś zaczyna pukać do drzwi.
- To pewnie stylistka - mówię, idąc do drzwi.
***
Po dwóch godzinach jedziemy czarną limuzyną na premierę. Są z nami również Zoë, Miles i Ansel ze swoją dziewczyną Violettą. Zaczynam się denerwować... Jak zareagują fani na moją ciążę? Czy zauważą pierścionek zaręczynowy? I dziennikarze... Będą się wypytywać o wszystko, a ja nie lubię się dzielić swoim życiem prywatnym.
- Nie denerwuj się - mruczy do mnie Theo. - Nie masz czym. Cały czas będę przy was - kładzie rękę na moim brzuchu, masując go delikatnie.
- Jesteście tacy słodcy - stwierdza Miles z krzywym uśmiechem. - Do porzygu.
- Oj, zazdrość przez ciebie przemawia - śmieje się Theo.
- Może trochę - odpowiada Miles.
Po kilku minutach docieramy na miejsce. Słychać już krzyki i piski fanów, marszczę brwi, usiłuję zrozumieć, co skandują. Theo wychodzi pierwszy i podaje mi rękę, pomagając wysiąść.
- SHEO! SHEO! - Teraz wyraźniej słyszę krzyk.
- Ojej - uśmiecham się do Theo.
- Widzisz? Będzie dobrze, zaufaj mi - całuje mnie w policzek.
Wchodzimy do środka i szukamy organizatorów. Musimy chwilę poczekać, zanim wyjdziemy do fanów...
***
Gdy pojawiamy się na czerwonym dywanie, pomieszczenie dosłownie eksploduje. Theo kładzie rękę na moim brzuchu, przykrywam ją swoją dłonią, na której mam pierścionek zaręczynowy. Gdy fani go zauważają, krzyczą i piszczą jeszcze głośniej przez dobre kilkanaście minut. To takie miłe, że nam kibicują i cieszą się z naszego szczęścia. Uśmiechamy się do siebie z Theo, po czym składa na moich ustach krótki pocałunek. Nie mógł bardziej zadowolić fanów...
- Okej, chyba musimy rozdać autografy i udzielić kilka wywiadów - szepcze mi na ucho Theo.
To prawda. Mam tylko nadzieję, że będzie dobrze i nie palnę jakiejś gafy.
CDN.
Nowa godzina dodawania rozdziału... 2:30 😂😂😂
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top