24.

• Theo •

Dwa tygodnie.

Dwa tygodnie bez jakiejkolwiek wiadomości od Shailene.

Jej rodzina i przyjaciele nie mają zielonego pojęcia gdzie jest, po prostu zniknęła, rozpłynęła się w powietrzu.

Strasznie się o nią martwię, w końcu osiwieję z tych nerwów. Myślałem nawet o tym, żeby zgłosić na policję zaginięcie, ale Shai jest dorosłą, niezależną osobą, więc nawet nie przyjęliby zgłoszenia...

Wróciłem do Anglii, jednak mieszkam u rodziców, bo nie chcę wracać do pustego domu... Mieliśmy w nim w końcu zamieszkać razem, ja, Shailene i nasze maluszki. Jednak znowu wszystko zepsułem...

Za tydzień premiera pierwszej części Wiernej. Shailene musi się na niej pojawić, więc w końcu ją spotkam. Jednak mam wrażenie, że do tego czasu oszaleję. Tak strasznie za nią tęsknię, brakuje mi jej. Jest już w dziewiętnastym tygodniu ciąży, jej brzuszek pewnie jeszcze trochę urósł, może zaczyna właśnie czuć pierwsze ruchy naszych dzieci? I mnie przy tym nie ma...

Zawaliłem.

***

Schodzę do salonu, gdzie siedzą moi rodzice i Jessica. Jej dzieci są u Rhydiana, z którym moja siostra nadal się nie pogodziła, choć on robi wszystko, żeby do niego wróciła.

Mama nie odzywa się do mnie odkąd dowiedziała się o kłótni z Shailene. Wcale się jej nie dziwię... jednego dnia proszę ją o pomoc w przygotowaniach do ślubu, a drugiego mówię, że Shai oddała mi pierścionek, bo jestem kompletnym debilem i zraniłem najważniejszą osobę w moim życiu.

Siadam obok siostry i zaczynam oglądać wieczorne wiadomości razem z rodziną. Nie mogę się skupić, bo moje myśli wciąż krążą wokół Shailene...

Po chwili słyszymy dźwięk przychodzącego esemesa.

- To mój - stwierdza Jess i wyciąga telefon z kieszeni. Nagle piszczy i wstaje gwałtownie, zaczynając skakać po salonie jak dzika.

- Co jest? - Pyta mama, patrząc na nią dziwnie.

- Shai napisała - odpowiada Jessica, a ja wstaję i chcę jej wyrwać telefon, ale mnie odpycha. - Gdzie z łapami?

- Nie żartuj sobie, co napisała?! - Warczę.

- Siadaj, przeczytam na głos - uśmiecha się. Wzdycham niecierpliwie i siadam. - Kochana Jessico, chciałam ci powiedzieć, że byłam dzisiaj u lekarza i poznałam płeć bliźniaków. Zostaniesz ciocią dwóch dziewczynek, które są całkowicie zdrowe i rozwijają się prawidłowo. Ja czuję się w miarę dobrze, dokucza mi tylko ból pleców, jednak wszystko wynagradza mi myśl, że już niedługo będę mamą dwóch cudownych kruszynek. Uściskaj ode mnie rodziców, całuję, Shai.

Na chwilę zapada cisza, ale w końcu mama podrywa się z kanapy i ściska Jessicę, śmiejąc się radośnie. Tata uśmiecha się szeroko, a ja czuję się jakbym dostał czymś w głowę.

Rany.

Będę miał dwie córeczki!

Miałem rację! Czułem, że to dziewczynki!

- Dziewczynki! - Woła mama. - Będę babcią bliźniaczek!

Moje serce jest teraz przepełnione ogromną radością, mam ochotę skakać. Oczami wyobraźni już widzę jak przygotowuję pokój dla moich dwóch małych dziewczynek... Dam im wszystko, czego tylko sobie zapragną, postaram się być dobrym tatą... Mam nadzieję, że chociaż w tej roli się sprawdzę, bo jako chłopak jestem beznadziejny.

Taa... Jednak jest jeden warunek...

- Musisz przekonać Shailene, żeby do ciebie wróciła - rzuca mama ostrym tonem. - Nie wiem jak ci się to uda, ale po prostu musisz to zrobić.

Żeby to było takie proste.

CDN.

A ja mam już imiona dla bliźniaczek ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top