23.

Dwa tygodnie później

Uznałam, że powinnam w końcu iść do lekarza poznać płeć bliźniaków i sprawdzić czy wszystko z nimi w porządku. Ostatni czas nie był dla mnie spokojny, choć bardzo staram się nie denerwować. Jestem już w dziewiętnastym tygodniu ciąży... nie do wiary jak ten czas szybko leci. Wydaje się jakbym wczoraj zobaczyła pozytywny wynik testu. Wtedy byłam sama i teraz znów jestem sama, cóż za ironia losu...

Zgodnie z tym co sobie obiecałam, nie kontaktowałam się z nikim przez te dwa tygodnie. Jednak musiałam znaleźć anglojęzycznego ginekologa w Barcelonie, więc wyciągnęłam z telefonu kartę SIM i normalnie korzystam z Internetu. Zaczęłam się też zastanawiać nad pójściem do szkoły rodzenia... Ale jak będę tam wyglądała, sama, a inne kobiety będą ze swoimi partnerami... Może mogłabym chodzić z mamą albo Tannerem? Ale wtedy muszę znów zamieszkać w Simi Valley... Sama nie wiem.

***

Podczas tych dwóch tygodni bardzo dużo spaceruję po Barcelonie. Czuję się całkiem dobrze, chociaż nieraz doskwiera mi ból pleców.

Dzisiaj w końcu idę do Parku Güell. Rano biorę szybki prysznic, ubieram czarne legginsy, białą bluzkę i beżowy dłuższy sweterek. W tym samym czasie zamawiam sobie śniadanie do pokoju, po czym zjadam je, oglądając hiszpańską telewizję i w końcu wychodzę z hotelu, kierując się na stację metra.

Wciąż mam uraz do transportu publicznego jakim jest metro, czy pociąg po tym, co się stało na King's Cross. Czasami nadal śni mi się wybuch... Nie chciałabym tego przeżyć ponownie.

Wysiadam na odpowiedniej stacji, po czym kieruję się do punktu sprzedaży biletów. Część parku jest darmowa, ale żeby wejść dalej, trzeba mieć bilet.

Jest dopiero po jedenastej rano, a już kręci się tu sporo turystów. Zakładam duże okulary przeciwsłoneczne, bo wolałabym pozostać anonimowa.

***

Kiedy przechodzę przez wejście do Parku Güell widzę niezwykłą fontannę w kształcie smoka. Smok ozdobiony jest pięknymi kolorowymi kafelkami i jest w nim coś inspirującego, fascynującego. Dalej znajduje się ładna ścieżka, wspierana przez skręcone, skaliste filary przypominające wyrastające z ziemi pnie drzew.

Na szczycie parku znajduje się wspaniały taras z pięknym widokiem na park i panoramę Barcelony. Widzę tutaj eksplozję kolorów, z pięknymi, zdobionymi kafelkową mozaiką miejscami do odpoczynku. Wibrujące kolory kafelków zapierają mi dech w piersiach. Warto było tutaj przyjść, żeby to zobaczyć.

Patrzę na zegarek i widzę, że jest już czternasta. Wypadałoby zjeść jakiś obiad... Na siedemnastą muszę być w prywatnej klinice, gdzie umówiłam się na wizytę u ginekologa.

***

- Woodley Shailene - słyszę swoje nazwisko, więc wstaję i wchodzę do gabinetu.

Jest tam facet około czterdziestki. Zaczynam się trochę stresować. Mam nadzieję, że wszystko jest dobrze z bliźniakami.

- Nazywam się doktor Juan Montez. Proszę panią o położenie się i odsłonięcie brzucha.

Robię to, co każe i czekam na badanie. Proszę, żeby wszystko było w porządku...

- Co my tu mamy... bliźniaki! Uwielbiam bliźniaki - obserwuje przez chwilę ekran. - Wszystko jest w porządku, są zdrowe. Hmm, chce pani poznać płeć?

- Tak, oczywiście - przygryzam wargę z wyczekiwaniem.

- Będzie miała pani dwie córeczki - lekarz uśmiecha się do mnie.

O Boże.
Dwie dziewczynki.
Theo miał rację.

CDN.

❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top