46.
• Theo •
Nie potrafię się pozbierać, po tym co się stało. Kompletnie nie radzę sobie z życiem, mam wrażenie, że to wszystko jest jakimś snem, niekończącym się koszmarem...
Nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Siedzę w pustym domu, gdzie nie ma Shailene i moich dzieci. Żeby o tym nie myśleć, non stop piję, gdy już zaczynam trzeźwieć, znowu piję, aż wszystko znowu robi się obojętne i nie czuję już bólu.
***
Siedzę w salonie i oglądam nasz film ze ślubu, pijąc drugą butelkę wódki.
Przede mną na stole leży otwarta koperta i pismo z pozwem rozwodowym.
Już od sześciu tygodni nie mogę wytrzeźwieć. Jestem tak załamany, że najchętniej bym ze sobą skończył. Nie mam już po co żyć, Shai mnie nienawidzi...
Nie potrafię przestać o niej myśleć... O niej i o dzieciach.
Najgorsze jest to, że jestem niewinny. Nie zrobiłem zupełnie nic, przecież obiecałem jej, że już nigdy jej nie zdradzę, nie popełnię drugi raz tego samego błędu. Nie potrafiłabym jej znowu tak zranić, kiedy odeszła wtedy w Grecji, przeżyłem najgorszy okres w swoim życiu.
A teraz znów jej nie ma. Odeszła, tym razem na zawsze i nie mogę nic z tym zrobić.
Widziała, co widziała. Ruth odwaliła niezłą szopkę, co mogło wyglądać na zdradę... Ale nią nie była! Nie umiem wytłumaczyć Shai, ona mi nie wierzy... Ale nie dziwie się jej, przecież już raz ją zdradziłem, więc jej zaufanie było mocno ograniczone... Potem ta sytuacja z Victorią...
Jestem na dnie i nie potrafię się podnieść.
***
Wieczorem słyszę pukanie do drzwi. Próbuję wstać, ale kręci mi się w głowie, Kopernik miał rację, kręci się jebana...
W końcu udaje mi się wstać i idę do drzwi, zataczając się. Otwieram i widzę swoją siostrę.
- O Boże - mówi, gdy mnie widzi.
- Cześć Jess - mówię i przepuszczam ją w drzwiach. Przechodzi, a ja idę za nią, ale nogi mi się plączą i ląduję na podłodze.
- Rany, Theo, jak tu wygląda. Jak ty wyglądasz! - Pomaga mi wstać i prowadzi na kanapę w salonie.
Chwytam kolejną butelkę wódki i wlewam do swojego gardła alkohol. Już nawet się nie krzywię.
- Oddaj to, nie możesz tyle pić! Theo, czy ty w ogóle trzeźwiejesz? - Pyta Jessica i zaczyna sprzątać ze stołu.
- A co was to interesuje? Odwróciliście się ode mnie, wszyscy mnie nienawidzą - odpowiadam i czuję, że po moich policzkach spływają łzy.
- Nadal jesteś moim bratem i się o ciebie martwię - jej wzrok pada na list z sądu. - Pozew rozwodowy?
Kiwam głową i ukrywam twarz w dłoniach. Nie chcę się rozwieść z Shailene, obiecałem jej miłość i wierność do końca życia. Tyle miało trwać nasze małżeństwo.
- Ja nic nie zrobiłem, nie zdradziłem jej, to Ruth - mówię.
- Theo, Shai cię złapała na gorącym uczynku - stwierdza Jess.
- Nic nie zrobiłem! - Krzyczę. - Czekałem na Shai, kiedy ta szmata weszła do sypialni i zaczęła się rozbierać! Rzuciła się na mnie i wtedy weszła Shai, oto prawda!
Jess patrzy na mnie z powątpiewaniem.
- Jess, nie okłamuję cię, mówię prawdę, przecież mnie znasz. Obiecałem, że już nie skrzywdzę Shai i jej nie zdradziłem! Wiesz jaka jest Ruth, sama przez nią cierpiałaś. Niech mi ktoś uwierzy!
Błagam.
CDN.
💚
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top