45.

• Shailene •

Po miesiącu udaje mi się w miarę ogarnąć swoje życie. Wynajęłam trzypokojowe mieszkanie w centrum Londynu i powoli się tam urządzam. Najważniejsze było dla mnie jak najszybsze przygotowanie pokoju dla dzieci. Dziewczynki śpią w jednej sypialni, a ja z Willem w drugiej.

Theo codziennie dzwonił do mnie przez ostatni miesiąc, zawsze kompletnie pijany. Płakał, że nic nie zrobił i że za nami tęskni. Nie wierzę w jego ani jedno słowo, już nigdy więcej nie dam się nabrać, choćby nie wiem co zrobił.

Nadal go kocham i cierpię.

Jednak nie potrafię już z nim być.

***

- Hej, Shai, wpadniesz dziś na trening? - Pyta George, który właśnie do mnie dzwoni.

- Hej, przepraszam, ale dzisiaj nie mogę - odpowiadam. - Obiecałam już dziewczynkom, że będę z nimi dzisiaj malować.

- Och. To wiesz co... Może wpadnę do was, co? Przyniosę coś do jedzenia, a wtedy będziemy malować - proponuje.

- Czemu nie - odpowiadam. - To czekam na ciebie.

- Okej, do zobaczenia, Shai.

- Do zobaczenia, George!

***

George bardzo mi pomógł w tym trudnym dla mnie czasie. Pokazał mi jak wyładować swoją złość i frustrację za pomocą ćwiczeń, co naprawdę działało. George stał się moim przyjacielem, na którego zawsze mogłam liczyć.

Rodzina Theo odwróciła się od niego, gdy dowiedzieli się, że znowu mnie zdradził. Na nich również zawsze mogę liczyć, zawsze jak jeżdżę na trening, to zostawiam dzieci u Jane i odwiedzają mnie często.

Theo nie widział dzieci od miesiąca. Błagał mnie o spotkanie, ale zawsze mu odmawiam. Nie dlatego, że chce mu zrobić na złość, czy się zemścić, tylko dlatego, że ciągle jest pijany, a ja nie chcę, żeby dzieci oglądały w takim stanie swojego ojca.

***

- Cześć Shai - Wita się George i całuje mnie w policzek.

- Hej, George, wejdź - przepuszczam go w drzwiach.

Ma w rękach siatki z pudełkami ze zdrową żywnością. Podaje mi je, a ja wyciągam talerze.

- Co nam tu kupiłeś? - Pytam, obdarzając go szerokim uśmiechem.

- Same zdrowe pyszności - odpowiada.

Do kuchni wchodzą bliźniaczki.

- Cześć, George - wita się śmiało Hazel i podchodzi do niego. Mężczyzna przytula ją.

- Hej, Hazel. Cześć, Astrid - mówi do mojej drugiej córki, która jest bardziej nieśmiała.

- Cześć - odpowiada cicho Astrid.

- George przyniósł nam jedzenie, zjemy, a potem będziemy razem rysować, okej? - Proponuję.

Siadamy przy stoliku i zaczynamy jeść. Rozmawiamy o wszystkim i o niczym. Cieszę się, że chociaż trochę mogę zająć swoje myśli.

***

- Co tam narysowałaś? - Pytam, zaglądając Astrid przez ramię.

- To ja, Hazel, mamusia i tatuś - pokazuje mi rysunek, a ja mam ochotę się rozpłakać.

- Ja też tak narysowałam - dodaje Hazel.

Nagle słyszymy dzwonek do drzwi.

- Otworzę - proponuje George i podchodzi do drzwi.

Słyszymy uniesione głosy, marszczę czoło.

- Chcę zobaczyć swoją żonę i dzieci!

- Jesteś pijany!

- Co cię to interesuje?! Kim ty w ogóle jesteś, żeby mnie zatrzymywać? Wypieprzaj!

Po chwili w salonie pojawia się Theo. Wygląda jak nie on, ledwo trzyma się na nogach.

- Tatuś!  - Wołają dziewczynki i rzucają się na niego.

Od razu wstaję i podchodzę do nich.

- Theo, wyjdź, jesteś pijany - mówię stanowczo.

- To też moje dzieci, mam prawo je odwiedzić - odpowiada.

- To prawda, ale możesz to zrobić jak wytrzeźwiejesz. One nie powinny cię widzieć w takim stanie.

Z oczu Theo zaczynają płynąc łzy. Klęka na kolanach i przytula bliźniaczki, które też zaczynają płakać.

- Tata musi już iść, ale niedługo was odwiedzi, obiecuję. Kocham was bardzo - mówi.

Po chwili wstaje i odwraca się, żeby odejść.

- Tatusiu, poczekaj - wołają dziewczynki i chwytają swoje rysunki. Wręczają je Theo. - To dla ciebie.

Theo bierze kartki i ogląda je z uśmiechem.

- Są piękne, dziękuję wam moje serduszka - głaszcze je po głowach i wychodzi.

CDN.

Co tam? 😏

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top