40.

• Theo •

Czekam na Shailene, która nieco się spóźnia. Po siłowni miała iść jeszcze na zakupy i do kina z Jessicą, taki babski dzień...

Jestem strasznie nerwowy, bo dokładnie wiem, jakie typki chodzą na siłownię. Nie chcę, żeby patrzyli na moją żonę, ona jest moja i tylko moja.

Zrobiłem dzieciom kolację, umyłem je i położyłem spać. Sam też wziąłem szybki prysznic, ubrałem bokserki, w których zwykle śpię i siadam w salonie, czekając na Shai.

W końcu słyszę dźwięk otwieranych drzwi. Wstaję i do nich podchodzę, po czym widzę Shailene, obładowaną torbami. Marszczę brwi, moja żona nie znosi zakupów...

- Hej - odstawia torby na stół w jadalni i całuje mnie lekko.

- Hej - odpowiadam. - I jak było?

- Na siłowni super, mam swojego trenera personalnego, nazywa się George...

- George? - Powtarzam. To imię jest już zarezerwowane dla kogoś innego...

- No tak, też mnie to rozśmieszyło - opowiada dalej. - Jest naprawdę miły i zna się na rzeczy...

- Podoba ci się? - Pytam chłodno.

Uśmiech Shailene gaśnie.

- Jest przystojnym mężczyzną, ale mam już męża, jeśli o tym nie pamiętasz - warczy, wymachując mi obrączką przed nosem.

- Okej, mów dalej.

Shailene zerka na mnie z krzywą miną.

- Zaczęliśmy trening wzmacniający mięśnie brzucha, wiesz, chcę go trochę ujędrnić po tych ciążach...

- Dla mnie jesteś piękna taka jaka jesteś - wtrącam natychmiast.

To prawda. Jest najpiękniejszą kobietą na świecie, a to, że jej brzuch nie wygląda tak jak przedtem, świadczy tylko o tym, jakie dała nam szczęście, nosząc pod sercem nasze dzieci i wydając je na świat. Zresztą, nie ma tragedii, na jej brzuchu nie pojawiły się rozstępy.

- Och, jesteś słodki - uśmiecha się do mnie i całuje mnie. - Wezmę prysznic i zaraz do ciebie wracam.

- Co ty tyle tego kupiłaś? - Pytam, zaglądając do toreb.

- A to kilka sportowych rzeczy, George mówił, że powinnam je kupić, będzie mi się lepiej ćwiczyło...

- To też dla Georga? - Pytam, krzywiąc się. Wyciągam seksowną, czerwoną bieliznę, która prawie nic nie zasłania.

- To dla ciebie, ty głupku - śmieje się Shai.

- Mam ją założyć? - Puszczam jej oczko.

- Masz mnie w niej oglądać - odpowiada znacząco i przygryza wargę. - Za chwilę wracam, więc lepiej czekaj na mnie w sypialni... nagi - dodaje i wychodzi, zabierając ze sobą nową bieliznę.

Chcę iść do sypialni, ale zauważam wizytówkę, na której widnieje imię George, jego numer i strona internetowa. Zaciskam usta i chwytam telefon, żeby to sprawdzić.

Wchodzę na jego stronę i przybliżam jego zdjęcia. Jest przystojny i dobrze zbudowany... Zazdrość rozpływa się po moim ciele jak trucizna. Wygląda na takiego, co w łatwy sposób mami kobiety i ma ich na pęczki. Niech lepiej trzyma się z daleka od mojej żony, bo za siebie nie ręczę. Chociaż... Shai mnie kocha, wiem to. Nie zdradziłaby mnie... Chyba nie mam się czym przejmować.

Odkładam wizytówkę i kieruję się w stronę sypialni. Ściągam bokserki i kładę się na łóżku, podpierając głowę ręką.

Czekam na Shai kilka minut, po czym wchodzi do sypialni w nowej bieliźnie. Od razu czuję sensację między nogami, moja żona wygląda strasznie seksownie.

Podchodzi do mnie powoli i patrzy prosto na moją twardniejącą męskość. Siada na mnie okrakiem i zaczyna mnie namiętnie całować. Kładę ręce na jej zgrabnym tyłku i zaczynam go ściskać.

W takiej chwili jak ta, nie jestem w stanie myśleć o tym gogusiu jako realnym zagrożeniu dla mojej osoby.

CDN.

10 rozdziałów do końca! 🙈

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top