24.
• Theo •
Przytomnieję i odpycham ją od siebie. Mierzę ją morderczym spojrzeniem.
- Możesz przestać zachowywać się jak zdzira? - Pytam, zdenerwowany.
- Słucham? - Odpowiada, robiąc niewinną minę.
- Wiesz, że mam żonę, dzieci i kolejne w drodze, a za wszelką cenę próbujesz mnie uwieść. Nie pójdę z tobą do łóżka, Victoria. Nie jestem tym samym Theo, co dziesięć lat temu. Kocham swoją rodzinę, wbij to sobie do tego tępego móżdżka - warczę.
Ręce zaczynają mi się trząść ze wściekłości. Patrzę na swoją obrączkę i zastanawiam się, czy tylko ja ją zauważam? Co jest z tymi kobietami, dlaczego za wszelką cenę chcą mi wskoczyć do łóżka? Jest tyle wolnych facetów.
Dlaczego ja?
- Żegnam - dodaję i wychodzę szybko z jej pokoju.
Wracam do siebie i oddycham z ulgą. Jestem silny, potrafię się przeciwstawić próbującym mnie uwieść kobietom. Uśmiecham się szeroko, jestem z siebie dumny. Kocham Shailene i nie potrafiłbym jej znowu zdradzić. Po tym, jak powiedziałem jej w Grecji o tym, że przespałem się z Ruth, odeszła ode mnie. To było najgorsze doświadczenie w moim życiu, nigdy wcześniej nie czułem się tak potwornie. Byłem pusty w środku, nie chciałem jeść, pić, spać, żyć... Bez niej nic nie miało sensu. To ona jest całym moim światem, a nie inne kobiety.
***
Następnego dnia wyjeżdżam z hotelu wcześnie rano. Nie spotkałem Victorii, z czego bardzo się cieszę, bo nie mogę na nią patrzeć... Na pewno zobaczymy się na premierze filmu, ale na szczęście nie będzie to długie spotkanie.
Przecieram oczy i po przejściu przez kontrolę do strefy bezcłowej, idę do kawiarni. Zamawiam mocną kawę, żeby się rozbudzić, bo na razie mam wrażenie, że śpię na stojąco. Czeka mnie tyle godzin lotu, że na pewno zdążę się lepiej wyspać.
Nadal nie mam żadnej wiadomości od Shai i już nie mogę się doczekać, aż się z nią zobaczę. Chcę jej wyjaśnić całą tę intrygę Victorii, nie zrobiłem nic złego. Mogę być z siebie dumny, bo mam silną wolę. Kiedyś zmieniałem kobiety jak rękawiczki, co chwilę inna gościła w moim łóżku. Ale to było dawno temu. Teraz dojrzałem, jestem mężem i ojcem. Przeszłość zostawiam za sobą i nie chcę do niej wracać.
Patrzę na zegarek i zbieram się, żeby podejść do odpowiedniego stanowiska. Wcześniej sprawdzam na tablicy, z którego odlatuje mój samolot i kieruję się w tamtą stronę.
W samolocie rozkładam się wygodnie na fotelu w pierwszej klasie i czekam na start. Kiedy już jesteśmy w powietrzu, odpinam pas i biorę od stewardesy poduszkę. Nawet nie wiem kiedy odpływam.
***
Budzi mnie ta sama stewardesa, informując, że za pięć minut samolot podejdzie do lądowania.
Już? Nie do wiary, że przespałem tyle godzin! Jestem okropnie głodny, więc mam nadzieję, że Shailene będzie miała przygotowane coś pysznego. Ale wtedy przypominam sobie, że jest na mnie wściekła i zapewne przyjdzie mi zjeść kanapkę...
Kiedy ogarnąłem już wszystko na lotnisku, wychodzę na zewnątrz i kieruję się na postój taksówek. Wsiadam do jednej i podaję taksówkarzowi adres.
Miło znów widzieć znajome ulice Oxfordu. Jak to się mówi... wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Z moimi dziewczynami... Jazda nie trwa długo i niedługo później widzę swój dom. Płacę taksówkarzowi i wysiadam, zabierając walizki.
Powoli idę w stronę domu i zaczynam się stresować. Shai myśli, że ją zdradziłem. Nie będzie łatwo jej to wszystko wytłumaczyć, zwłaszcza, że jest w ciąży i może być nieco humorzasta...
Naciskam dzwonek do drzwi i czekam. Jest wcześnie rano, może jeszcze śpią... Nie wziąłem kluczy, więc muszą mi otworzyć. Po chwili słyszę zbliżające się czyjeś kroki. Przełykam głośno ślinę, po czym drzwi się otwierają.
CDN.
Siema!
Wczoraj był taki emocjonujący dzień 😏 Najpierw el clasico Barca vs Real (sytuację jak zwykle w 90 minucie uratował Ramos, ten człowiek to specjalista od bramek w ostatnich minutach meczu 😂), a później gala KSW 💪🏿 Tak jak się spodziewałam, Pudzian górą 😏 A Bedorf... bez komentarza 😐👎🏿
Miłej niedzieli 💙
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top