43.

W gardle rosła mi coraz większa gula, a cisza i wpatrzone we mnie kilkadziesiąt par oczu wcale nie pomagały. Jesteś silny Domen, dajesz Domen – cały czas powtarzałem to sobie w myślach.

- Zebraliśmy my się tutaj po to... - co ja gadam, pomyślałem, czując jak zaczynają trzęść mi się dłonie – właściwie po to, aby zjeść kolację, jednak muszę zakłócić tę celebrację. W ciągu ostatnich kilku tygodni mogliśmy być świadkami połączenia się kilku par, w tym Andreasa Wellingera i Stephana Leyhe, Daniela Andre Tande z Johannem Forfangiem, Kraftboecka, mojego czcigodnego brata Cene z Anze Laniskiem. Muszę przyznać iż maczałem palce w zeswataniu każdej z tych par. Jest dla mnie wielkim splendorem, że udało mi się to zrobić oraz cieszę się waszym szczęściem, gdyż od samego początku było ono dla mnie najważniejszych celem i drogowskazem. Jak widać moje pomysły okazały się udane, z czego niezmiernie się cieszę. Niestety, nie wszystko poszło zgodnie z planem. Pomimo wielokrotnych prób, kilkunastu przepłakanych godzin i walki, nie udało mi się sprawić, aby jeszcze jedna z obecnych tu nieoficjalnych par wyznała swoje uczucia. – tu popatrzyłem oskarżycielsko na Petera, który zaczął krztusić się kanapką. Niech ma za swoje. – Mam na myśli drodzy moi koledzy, mego brata Petera oraz jego wieloletniego przyjaciela Kamila Stocha. Mam już serdecznie dość patrzenia na to, jak od wielu lat krążą wokół z siebie z uczuciami wymalowanymi na twarzy, jednak obojgu brak odwagi aby wyznać swoje uczucia. Próbowałem już wielu rzeczy. Rozmawiałem, namawiałem, kombinowałem czy nawet zamknąłem – no dobra, zamknęliśmy, wraz z Richardem i Piotrkiem ich w składziku, jednak nie poskutkowało to. A na pewno nie w taki sposób jak każdy z nas by tego chciał. – Peter zaczął palić coraz gorszego buraka. – Stało się wręcz przeciwnie. Nasi drodzy przyjaciele pokłócili się o coś, o co żaden nie chce nikomu zdradzić i od tej pory ich relacja stała się bardzo napięta. Wręcz wisi na włosku. Dlatego dzisiaj, przy wszystkich, apeluję, aby ta sprawa się wyjaśniła, gdyż zarówno ja, jak i pewnie większość naszych obecnych tu przyjaciół ma dość na oglądanie tej telenoweli z wami w roli głównej. Teraz, w naszej obecności, macie powiedzieć nam, o co dokładnie poszło, co się stało, jak i dlaczego oraz proszę przeprosić się nawzajem oraz wyjaśnić między sobą co dokładnie do siebie czujecie i kim dla siebie jesteście.

Przez chwilę panowała niezmącona niczym cisza. Nie no, nie do końca, bo Peter ciągle krztusił się tą cholerną kanapką. Chociaż bardziej wyglądało jakby próbował usilnie powstrzymać się od śmiechu kryjąc się za nią. Chwila...on się serio śmiał.

Richard natomiast wlepiał we mnie zszokowane spojrzenie, którego za Chiny nie mogłem rozszyfrować. Obym się nie ośmieszył, Boże, co za najlepszego zrobiłem. Wszyscy patrzyli prosto na mnie, zaś Kamil, na początku zachowujący kamienną twarz, powoli zaczął wodzić wzrokiem ode mnie do Petera, którego w oczach zbierało się coraz więcej łez. Nic z tego nie rozumiałem. Śmiejesz się czy płaczesz baranie?

W pewnym momencie Kamil uchylił usta jakby chciał coś powiedzieć, po czym je zamknął. Znów przesunął wzrokiem ode mnie do mojego brata. Zauważyłem że w końcu nawiązali kontakt wzrokowy. Tak! Albo i nie. Peter, obserwowany przeze mnie kątem oka minimalnie skinął głową, po czym Kamil wziął głęboki oddech, po czym kolejny raz otworzył usta. Odczekał parę sekund, poprawił się na krześle, odchrząknął i ułożył łokcie na stole. No szybciej do cholery.

Miałem ochotę zapaść się pod ziemię, przez te – jak się okazało – parę sekund. Mnie jednak dłużyły się niczym godzina. I dodatkowo ciągle stałem z tą szklanką w ręce. Wreszcie jednak nadeszła ta chwila. Kamil po raz trzeci już otworzył usta, a ja automatycznie wstrzymałem oddech. Raz, dwa, trzy....

- Tak się składa Domen, że my już jesteśmy razem.

_____________________

No cóż, będziemy zbliżać się niedługo do końca.... jeszcze 7 rozdziałów do końca i epilog!

Czytam wszystkie wasze prośby o rozdział, wczoraj niestety już padłam, dlatego dzisiaj już jest!

Jeśli przeczytałeś - zostaw gwiazdkę!

Ola

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top