29.
- Możesz mi powiedzieć po co to wszystko? - Freitag wtoczył się do mnie do pokoju obładowany siatami. - Szampan okej, rozumiem. Truskawki i czekolada - no dobra. Świece? Proszę bardzo. Ale róże? W zimie? Wiesz ile się za nimi nalatałem?
- Ktoś musi myśleć, a ktoś musi robić. - stwierdziłem. - Robimy tak: ja idę do Cene i wyciągam go do restauracji, ty robisz do samo z Anze i idziemy tam dwiema innymi drogami, zostawiamy ich tam, wracamy do ich pokoju, ja zabiorę jakoś ich klucze i zamienię im współlokatorów i dekorujemy ich pokój. Tadam. Jesteś dumny?
- Bardziej przytłoczony twoim sposobem myślenia. Ale w porządku nich będzie. O czym mam rozmawiać z Anze?
- Nie wiem. - wzruszyłem ramionami. - Improwizuj.
Freitag przejechał dłonią po twarzy.
- O której zaczynamy?
- O 19.
- Tak wcześnie?
- Jutro o 11 jest odprawa techniczna, a pasowałoby aby dotarli na nią w miarę przytomni. Nie mówiąc że potem jest konkurs.
- To o 18 się spotykamy?
- Tak. Naszykuj wszystko u siebie w pokoju. Z kim masz pokój?
- Ze Stephanem, więc i tak on cały czas siedzi u Andreasa.
- No i super. - wstałem i podszedłem do lustra. - Czas się przyszykować.
____________
Po skończonym krótkim treningu i pogadance motywacyjnej z trenerem udałem się do mojego - a właściwie mojego i Petera pokoju - aby się umyć i przebrać. Nie mogłem się specjalnie wystroić, ale musiałem wyglądać na tyle dobrze, aby Cene dał wiarę w rzekomą imprezę urodzinową Tepesa. Dlatego postawiłem na czarne dżinsy i niebieską koszulę. Uczesałem się i wyszedłem z łazienki.
- A co ty się tak odstrzeliłeś Domen? Idziesz na jakąś randkę?
- Idę zobaczyć jak wygląda ceremonia wręczania kwiatów w biegach narciarskich.
Peter popatrzył na mnie jakby zobaczył ducha.
- Jeszcze ciebie tam brakuje.
- Ja podkreślam wagę wydarzenia swoją obecnością. - odparłem z godnością.
Po paru minutach dotarłem do pokoju Freitaga.
- Masz wszystko?
- Przygotowane. - pokazał mi na stojące przy drzwiach rzeczy.
- Super. To co? Zaczynamy?
- Jasne.
_____________
Wziąłem głęboki oddech przed wejściem do pokoju Cene. Na szczęście był sam, bo jego współlokator, czyli Timi Zajc był jak zwykle u Tilena.
- Gotowy? - popatrzyłem czujnie na mojego brata. No, wyglądał całkiem przyzwoicie, nawet rzekłbym elegancko.
- W sumie tak. - Cene wzruszył ramionami. - Tylko nie wiem gdzie zostawić klucz, bo Timi jeszcze nie wrócił od Tilena..
Tu muszę wspomnieć, że dzień wcześniej udało mi się przekupić Zajca, żeby udawał że wie o imprezie dla Jurija. To samo zrobiłem z Tilenem. Chcąc nie chcąc, nieco wtajemniczyłem ich w plan, dlatego pod naszą nieobecność mają zamienić się pokojami. Nie żeby im to specjalnie przeszkadzało, bo i tak cały czas grają razem w Fifę.
- Timi się spóźni, gada z mamą przez telefon. Zanim wróci i się przebierze minie godzina. Zostaw mu klucz pod wycieraczką.
Cene bardzo łatwo łyknął moje niewinne kłamstewko i już po paru chwilach byliśmy w drodze. Rozmawialiśmy o wszystkich i o niczym, więc nawet się nie obejrzałem jak doszliśmy do restauracji.
- No to cóż, Cene. - przemówiłem. - Czas nadszedł. Z racji tego że są Walentynki pozwoliłem sobie zadecydować, że spędzisz je z kimś z kim chciałbyś to zrobić. Także zapraszam.
Ledwo skończyłem mówić, wepchnąłem Cene do nikle oświetlonej sali. Na całe szczęście od drugiej strony Freitag zrobił to samo z Laniskiem.
Punkt pierwszy gotowy.
________________
Raw Air to.... kocham ten turniej i go nienawidzę. Jestem zła o drugi skok Petera, ale z drugiej strony... dopiero co pisaliśmy żeby udało mu się chociaż zakwalifikować do konkursu, a teraz każdy jest zły o 122 m, które kiedyś były marzeniem.
Jeśli przeczytałeś - zostaw gwiazdkę!
I komentarze są także bardzo mile widziane! :)
Ola
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top