II


Czerwone iskry unosiły się nad płomieniami, po kilku chwilach gasnąc w swojej wędrówce ku niebu. Wszyscy znajdowaliśmy się przy ognisku, jedynym źródle światła, w otaczającym nas leśnym mroku.

- I wtedy pchnąłem Swensona a on jeb! I leży... i ciągnę dalej sprint... z lewej wyskakuje mi nagle jego brat bliźniak, ich ostatni obrońca. Uśmiechnąłem się tylko pogardliwie i przywaliłem z dystansu, wbijając zaskoczonemu bramkarzowi piękną bramę! - Miki z wypiekami na twarzy i wytrzeszczonymi oczami, żywiołowo opowiadał o finałowym meczu. Ściśnięta w dłoni puszka z piwem co chwilę przecinała powietrze na różne sposoby, skrapiając swoją zawartością ziemię. Z każdym łykiem złotego trunku jego głos stawał się coraz bardziej doniosły. Słuchał go w sumie tylko Yuki, kiwając bezustannie głową i wpatrując w jeden ślepy punkt. Wolał to niż uczestniczenie w durnej konwersacji trójki znajomych obok. Suzi postanowiła wpakować się między Sarę i Toda, przerywając im miłostki. Twierdząc, że rozmowa na temat nowego wyglądu strojów drużyny kobiecej nie może czekać, próbowała przebić się swoim piskliwym głosikiem przez krzyki Mikiego. Co rusz rzucała mu nienawistne spojrzenie, nadając jak oszalała. Spojrzałam na zegarek, dopijając ostatni łyk piwa. Dochodziła północ, mimo to połowa towarzystwa rozkręcona była na maksa. Czułam się już senna, nie chciałam jednak sama iść spać do domku. Szkoda mi było opuszczać towarzystwo. Odchyliłam głowę do tyłu, wspierając ją na twardej korze drzewa. Moją uwagę przykuło nagle dziwne zachowanie Yukiego. Zaczął podejrzliwie rozglądać się na boki, marszcząc w skupieniu swoje gęste, czarne brwi.

- Czekaj, idę się odlać - Rzucił trzeźwym głosem w stronę Mikiego, podnosząc się z miejsca.

Gaduła tracąc jedynego słuchacza, obrócił się w moją stronę, kontynuując wywód. Zupełnie nie przejmował się tym, że go totalnie ignoruję, nie tracąc z oka odchodzącego od ogniska kolegi. Znałam go za dobrze. Nie miało znaczenia czy będę reagowała na jego słowa czy nie, wystarczy że byłam obok i nie spałam, a to mu w zupełności wystarczało aby nawijać dalej. Uśmiechnęłam się lekko, przypominając sobie jak ostatnio dziękował mi za to. Chwiejąc się na boki w swoim odurzeniu alkoholowym, mamrotał coś o mojej cierpliwości i byciu towarzyskim. Wystarczało tylko nie spławiać go, ani nie uciszać, jak inni. Skoro miał potrzebę gadania to pozwalałam mu ją spełnić, niezależnie od tego, czy chciało mi się go słuchać czy nie.

- Kto mi dodał czegoś do piwa? A może jakieś przeterminowane jest czy coś? - Poddenerwowany Yuki wracał pospiesznie w stronę ogniska.

- A ty co masz minę jakbyś ducha zobaczył - Skomentowała krótko i zadziornie Suzi, wybuchając na koniec śmiechem.

- Ja nie żartuję, przed chwilą słyszałem jakieś głosy z lasu.

- Yuki, ty i te twoje żarty! Tym razem nas nie nabierzesz - Miki zawinął rękę na karku kolegi, przyciągając jego głowę do klaty i czochrając mu krucze włosy.

- Ja serio mówię, nie żartuję, idźcie tam i posłuchajcie! - Wyrywając się z uścisku, wyciągnął palec w stronę nieprzeniknionego mroku.

- Numer z żyłką czy coś sztucznego znowu podrzuciłeś? - Tod badawczo przyjrzał mu się, szczerząc zęby.

- A walcie się, jak nie wierzycie to nie, najwyżej coś was w nocy zeżre - Spuszczając głowę w dół, usiadł na swoim miejscu. Chwile jeszcze siedział w zadumie, jakby nasłuchując, w ostateczności sięgnął w końcu po piwo, zapominając o całym zajściu.

Nie minęło pół godziny, a Miki zaczynał już powoli nie radzić sobie z grawitacją. Coraz ciężej przychodziło mu dobieranie słów, które w ostateczności zastępował przekleństwami. Rzucając ostatnią pustą puszką w ognisko, niebezpiecznie zachwiał się w stronę ognia. Nie umknęło to uwadze siedzącemu od kilku minut obok mnie Yukiemu. Westchnął ciężko na widok stanu upojenia przyjaciela. Bez słowa poklepał mnie po ramieniu, podnosząc się na równe nogi.

- Na nas już chyba pora. Chodź Tod zaprowadzimy go do domku, zanim nam upiecze się w tym ogniu.

Tod kiwnął porozumiewawczo głową, wyciągając z kieszeni latarkę. Cała trójka po chwili zniknęła w mroku, zostawiając nas, dziewczyny, same. W milczeniu słuchałyśmy oddalających się kroków, wpatrzone w powoli gasnący płomień. Kiedy po lesie rozległ się odgłos trzaśnięcia drzwiami, pierwsza z hipnotycznego stanu wyrwała się Suzi.

- Vera, ja nie rozumiem czemu nie jesteście razem z Yukim. Przecież widzę że ciągnie was do siebie. - Wypaliła energicznie.

- Sama nie wiem.

- No ale spójrz... na każdej z ostatnich imprez, ze wszystkich dziewczyn, woli najbardziej twoje towarzystwo. Widzę przecież jak na ciebie patrzy i się uśmiecha.

- No ale nic nie robi więcej - Odpowiedziałam obojętnie, grzebiąc patykiem w żarzącym się ognisku.

- Bo dziwna jesteś i może nie wie jak zareagujesz.

Sara, przysłuchując się naszej rozmowie, cicho zachichotała, wtulając się w ramię Suzi. Spojrzałyśmy po sobie zdziwione, milknąc. Pierwszy raz zdarza nam się widzieć koleżankę w takim stanie. Była kompletnie pijana. Mrugała w zwolnionym tempie, oblizując, rozciągnięte w błogim uśmiechu,usta. Suzi trąciła ją lekko ramieniem, po chwili gorączkowo łapiąc bezwładnie lecące do tyłu ciało. Znów usłyszałyśmy chichot, przerwany tym razem czknięciem.

- Czy ona naprawdę aż tak się upiła? Nie wierzę! - Skomentowałam krótko, tłumiąc w sobie śmiech. Późna pora i huczący w skroniach alkohol wprawiał mnie w dobry humor. - Idź ją zaprowadzić do domku a ja ugaszę czymś ognisko i zaraz do was dołączę.

- Tak będzie chyba najlepiej - Wysapała Suzi, dźwigając koleżankę do góry. Jej rękę zarzuciła sobie na kark i uginając się delikatnie pod ciężarem, oddaliła w stronę miejsca noclegu.

Dałam sobie jeszcze kilka minut w samotności, przed dołączeniem do nich. Siedząc na grubym, ciepłym kocu, pośród kompletnej ciszy, delektowałam się ostatnimi dniami wakacji. Mimo że uwielbiałam swoich przyjaciół i nie zamieniłabym ich na nikogo innego, zazwyczaj wolałam pozostawać tylko w swoim towarzystwie. Nikt wtedy nie zakłócał mi rozmyślań i nie wnikał w moje miny, jakie podczas tego robiłam. Czułam jak z każdą sekundą powieki stają się ciężkie a mięśnie rozluźniają. Przez chwilę marzyłam o kimś, kto zaniósłby mnie do łóżka, samej nie mając siły ani ochoty ruszyć się z miejsca. Ostatecznie rozpłynęłam się w tej w tej myśli, zasypiając.

Obudziłam się w kompletnej ciemności i totalnej dezorientacji. Po chwili oślepił mnie blask latarki.

- Vera, czy ty oszalałaś? Co ty tu robisz? - Głos Yukiego skutecznie mnie rozbudził. Uświadamiając sobie swoje położenie, poczułam strach. Położyłam dłoń na piersi, jakby to niby miało faktycznie uspokoić walące jak oszalałe serce. Drugą zacisnęłam na rękojeści latarki, podrywając się do góry.

- Przysnęłam cholera.

- Czemu nie poszłaś z dziewczynami? Zostawiły cię tu? - Wypytywał dalej przejętym głosem.

- Miałam zgasić ognisko, zresztą... nieważne. Co ty tu robisz?

- Nie mogę spać, mam chore sny, ktoś mnie woła i czegoś chce. Wszystko to zdaje się być tak realistyczne. To ten sam głos który słyszałem wcześniej, kiedy siedzieliśmy przy ognisku. Naprawdę nic nie słyszycie? - Mówił z przejęciem i strachem. W bladym, sztucznym świetle, na jego twarzy rysowało się zmęczenie.

- Nie wiem. Chyba nie, raczej nie. - Wymamrotałam, rękawem bluzy przecierając zaspane oczy.

- Muszę się tu trochę rozejrzeć, uspokoić.

- Yuki... jesteśmy w środku lasu. Kto w nocy łaziłby tu i gadał? To pewnie szum wiatru czy może jakieś leśne zwierzę wydaje odgłosy, a dziwne sny masz z przemęczenia i nerwów - postawiłam mu diagnozę. Zrobiłam nawet mały obchód, świecąc po okolicy, żeby go nieco uspokoić. Widząc moje przekonanie o bezpieczeństwie oraz stoicki spokój, rozluźnił się nieco.

- Może i masz racje, coś sobie ubzdurałem, a te sny to zwykłe koszmary, wyolbrzymione wyobrażenia.

- Ta - Mruknęłam obojętnie, wspierając się na jego ramieniu. Cały czas na wpół spałam, zatapiając się w wyobrażeniu o miękkim, wygodnym łóżku.

- zaciągnij mnie lepiej do domku i sam idź spać.

Bez słowa zaczął mnie prowadzić. Jak przez mgłę pamiętam moment wejścia do środka i padnięcie z marszu na posłanie.

Nie jestem pewna czy zdążyłam zasnąć czy jeszcze nie, kiedy rozległ się donośny krzyk Suzi. Nie było jej w pomieszczeniu, a odgłos zdawał się dochodzić z daleka. Yuki się nie mylił, coś tu faktycznie nie gra... i to bardzo.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top