~2~

Obudziło  mnie delikatne szturchnięcie w ramię.
Otworzyłam  oczy i ujrzałam przed sobą Zoe.

-Wstawaj Cora już  jesteśmy- budzi mnie Zoe.

-Dzięki. Ominęło  mnie coś? -pytam  ziewając.

-Nic takiego tylko Alice i Taylor się  wygłupiały- Zoe tylko się zaśmiała.

-Jak zwykle- powiedziałam, a na mojej twarzy zagościł uśmiech.
Po tej krótkiej wymianie zdań wyszłyśmy z doroszki i razem z dziewczynami  udałyśmy, się  w stronę  szkoły.
Było  tutaj owiele cieplej niż,  w naszych rejonach, dlatego zdjełyśmy nasze płaszcze.
W po chwili naszym oczą ukazał się ogromny zamek.
Wyglądał ja z legend o tych wszystkich sztucznych księżniczkach.
Gdy dotarłyśmy pod bramę ostatni raz spojrzałyśmy na naszą  doroszkę i weszłyśmy do środka.
Na szym oczą  ukazał  się  korytarz z mnóstwem  obrazów  na ścianach i wielkim ruchomymi schodami.
Czyli, w sumie jak w każdej  magicznej szkole   obrazy potrafiły gadać,  a schody  się  poruszały.
Po chwili podeszła do nas starsza kobieta w czarnej szacie i z kapeluszem na głowie.

-Witam was moje  drogie nazywam się  profesor McGonagall i jestem zastępca  dyrektora-przywitała się  z nami kobieta.

-Witamy my przyjechałyśmy na wymianę z Akademi Magi i Skrzydeł- powiedziałam i jak na zawołanie na naszych plecach pojawiły się  skrzydła.

-Bardzo mi miło  was poznać- powiedziała  zdumiona pani profesor patrząc  na nasze  skrzydła.

-Gdzie  możemy  się  udać z naszymi bagażami?-spytała zdegustowana Alice.

-Udajcie się   za mną wskaże  wam komnaty- powiedziała McG.

-Oczywiście- powiedziałam  uśmiechając  się  sztucznie.
Ona nawet nie jest świadoma  tego piekła, które  tu wyrządzimy.
Ruszyłyśmy za nią  w schodami w dół jak się  zdaje  do lochów.
Dotarłyśmy pod jakieś  drzwi z obrazem.

-Podaj hasło- zarządał obraz.

-Czarny nietoperz*- odpowiedziała McG.
Po wypowiedzeniu tych słów obraz się  odsunął, a my weszłyśmy do środka.
Profesor zaprowadziła nas pod 3 komnaty.

-Są  to jedne z naszych najlepsych komnat i pamiętajcie  czujcie się  jak u siebie w domu- powiedziała z uśmiechem McGonagall.

Alice, Taylor i Zoe weszły  do jednej, z komnat i zajęły  ją  dla nas.
Komnata była  w kolorach zieleni i srebra.
Czarna podłoga  idealnie z nimi współgrała.
Po prawej stronie znajdowały się  łóżka, a na ścianie wisiały jakieś  obrazy.
Pościele na łóżkach  były w zielonych kolorach ze srebrnymi wężykami.
Za to po lewej było  jak się  okazało wejście  do łazienki, ogromna szafa i biurka.
Wszystko w ciemnych kolorach, a na wprost  było  ogromne  lustro w ciemnej oprawie.
Każda  z nas wybrała  sobie łóżko  wedle swoich  potrzeb.
Ja wybrałam najbliżej ściany ze względu  na najciemniejszy  kąt,  w pokoju i też  ze względu  na widok na pozostałe łóżka.
Za pomocą  magi uporzadkowałyśmy ciuchy w szafie i odświeżyłyśmy się.
Wszystkie ubrałyśmy czarne spódniczki  do połowy ud, czarne koszulę, zielono-srebrne krawaty, podkolanówki, także  czarne z 2 srebrnymi  paskami i czarne buty.
Nie chowałyśmy narazie skrzydeł  ze względu  na to, że  jesteśmy  w nowej szkole i trzeba się  dobrze zaprezentować.
Ja jako jedyna miałam czarne skrzydła, moje przyjaciółki  szare, a reszta białe.
Można  powiedzieć, że  jest to taka hierarchia w naszym świecie.
Jak byłyśmy  gotowe  wyszłyśmy  na korytarz i razem z przyjaciółkami  i resztą  dziewczyn  udałyśmy się  za McG.
Mówiła, że  idziemy teraz na kolację  do wielkiej sali i wszyscy już  tam są.
Po chwili doszłyśmy z nią  do wielkiej sali i drzwi się  otworzyły ukazując  nas.
Wszyscy momentalnie umilkli, a my ruszyłyśmy za McGonagall do Dyrektora tej szkoły.
Wielka sala była  podzielona  na 4  części i przy każdej  z nich siedzieli inaczej ubrani uczniowie.
Po lewej siedzieli ci ubrani na zielono-srebrno, obok niech na czarno-żółto, potem na czerwono-złoto i na końcu  na niebiesko-czarno.
Wszyscy  jakby zamarli i wgapiali się  w nas w osłupieniu.
Męska  część sali oczarowana naszym wyglądam  prawie spadała z ławek.
Gdy doszłyśmy do dyrektora on wstał i podszedł do mównicy.

-Drodzy uczniowie  mam zaszczyt przedstawiać  wam uczennice z Akademi Magi i Skrzydeł.
Ze względu  na ilość  wolnych komnat i życzliwości  profesora Snepa będę  one mieszkały  w lochach razem ze Slytherinem- przedstawił  nas Dyrektor i ze stołu Slytherinu dobiegły głośne  oklaski.

-Będę one uczęszczały na 6 rok nauki w naszej szkole.
Ich opiekunką jest Cora Moon i wrazie jakiś  problemów z nowymi uczennicami proszę  zgłosić się  właśnie  do niej - powiedział Dyrektor i jak tylko padło moje imię  stanęłam jeszcze  bardziej z przodu i pomachałam uczniom tej szkoły.

-I to by było  na tyle.
Niech zacznie się  biesiada- krzyknął Dyrektor i na stole pojawiło się mnóstwo  jedzenia.
Razem z dziewczynami powędrowałyśmy w stronę stołu Slytherinu.
Schowałyśmy nasze skrzydła i przysiadłyśmy się do nich.
Oczywiście,  każdy  chciał  siedzieć  jak najbliżej  nas, ale wypadło, że  usiadłyśmy kolo  elity tej szkoły.

-Witam piękne  panie.
Jestem Draco Malfoy-przedstawił się srebrnooki blondyn z arystokratycznymi rysami twarzy.

-Cora Moon, a to jest Alice Argent, Taylor Sky i Zoe White- przedstawiłam siebie i swoje przyjaciółki.

-A więc  jesteście  z Akademi Magii i Skrzydeł? -spytał Draco.

-Tak - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.

-Może być  z wami nie zła zabawa- mówi  arystokrata lustrując mnie wzrokiem.

-Tak to napewno będzie  nie zapomniany  rok - powiedziałam uśmiechając  się  złośliwie  pod nosem i kierując wzrok w stronę  stołu nauczycieli.
Widzę,  że  Dyrektor się  na mnie patrzy więc  puszczam mu oczko i przez chwilę  moje oczy lśnią na swój  prawdziwy czerwony kolor...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top