Teraz albo nigdy

* Reina pov *

O 10:05 wszyscy już byli gotowi i mogliśmy wyruszać. Ze zdziwieniem zauważyłam że nasza grupa liczy większą liczbę osób niż zazwyczaj.
Standartowo był Pan Klaus, Zapp, Leo, Steven, Chain i Brody&Hummer.

- Reszta to Blitz T. Abrams, K.K i Zed O'Brien. Nasi dawni towarzysze, nadal należą do Libry ale są do nas wzywani tylko w poważniejszych przypadkach - szepnął Leo.

- Będą z nami walczyć przeciwko Aligurze? - zapytałam z nadzieją w głosie.

Leo tylko kiwnął głową.
- Tak - powiedział wreszcie.

- Dziś stoczymy najważniejszą i najniebezpieczniejszą walkę, nasz cel to pokonać Aligurę, Femt'a oraz odzyskać Tequillę z rąk Króla Rozpaczy - powiedział Klaus takim poważnym głosem jakiego jeszcze nigdy nie słyszałam.

Wiedziałam że dziś musimy dać z siebie wszystko.
Po tych słowach Steven otworzył 4 ogromne, srebrne walizy.

- Tu macie wszystko czego potrzebujecie - mężczyzna wskazał ręką na przeróżne bronie. Były tam pistolety, karabiny, jakieś granaty a nawet maczety.

Każdy mógł sobie wybrać to, co chciał.
Nagle Zapp wydał z siebie jęk podziwu. Chwycił w swoje ręce jeden z karabinów i zaczął mu się przyglądać z każdej możliwej strony.

- Nigdy nie sądziłem że kiedyś ten dzień nadejdzie! - krzyknął a w oczach błsynęły mu łzy wzruszenia.

- Zapp ma katygoryczny zakaz używania a nawet dotykania broni tego typu. Ale widzę że dziś szef mu odpuścił - powiedział Leonardo uśmiechając się.

Klaus westchnął po czym powiedział :
- I jeszcze jedno. Macie wrócić żywi.

* Aligura pov *

Dawno nie słyszałam tego słodkiego dźwięku wycia alarmów.
Nareszcie się zabawimy i pokonamy Librę raz na zawsze.
Nie zwlekając szybko zeskoczyłam ze skórzanej kanapy i zaczęłam pędzić w stronę mojego pokoju oraz własnego laboratorium.
Mam tam mnóstwo najnowszych broni oraz eksperymentów które specjalnie przygotowałam na ten dzień.
Oczywiście nie mogę zapomnieć o najważniejszym.
Wiem, że Tequilla zaczyna coś podejrzewać a gdy dojdzie do spotkania z członkami Libry to odzyska całą pamięć.
Dlatego muszę zabrać ze sobą strzykawkę z roztworem, który w razie potrzeby utrzyma efekt amnezji.
Mam tylko nadzieję że Despair nie zrobi niczego głupiego.

* Tequilla pov *

Despair chwycił mnie za prawy nadgarstek.
- Czas na nas - powiedział i zaczął biec w stronę wyjścia.
- Zaczekaj! Co się dzieje?
- Teraz masz jedyną okazję żeby pokazać to, że do nas pasujesz - mruknął chłopak i poprowadził mnie przez korytarz.
Mimo iż cały budynek trząsł się już od dobrej chwili, jego wnętrze zostało nienaruszone.
Zatrzymaliśmy się przy szerokiej ścianie która była pokryta elegancką tapetą i nieoczekiwanie zrobiło mi się ciemno przed oczami.
Król Rozpaczy najwidoczniej znowu użył swojej techniki teleportu za którą nie przepadałam.

Gdy doszłam do siebie oślepił mnie blask południowego słońca. Staliśmy na skrawku jakiegoś trawnika a przed nami stała jakaś grupa ludzi.
Kilka sekund później koło nas pojawiła się Aligura wraz z Femt'em.

- Klaus, jak miło że znowu się spotykamy - powiedział Femt z uśmiechem na twarzy. - Co was do nas sprowadza? - zapytał.

- Nie będę wdawać się z wami w zbędne konwersacje. Oddajcie nam Tequillę i sprawa będzie załatwiona - odrzekł mężczyzna o potężnej budowie a samym wyglądem przypominał przerośniętego wilkołaka. To zapewne szef tej grupy... I prawdopodobnie jest też to mój szef.

- Może zaczniemy negocjować? Wiesz, że to bardzo lubię - powiedział Femt.

Klaus w odpowiedzi założył na swoją pięść kastet w kształcie krzyża który momentalnie zaczął lśnić czerwonym światłem.

- Nie zostawiasz mi żadnego wyboru - powiedział Klaus. - Zatem, walczmy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top