Queen Of Darkness

Ruszyłam prosto za Królem Rozpaczy. Chłopak szedł kamiennym chodnikiem gwiżdżąc tą samą melodyjkę zapominając o tym, że w ogóle za nim podążam.
- To... Gdzie dokładnie mnie prowadzisz? - zapytałam lecz nie uzyskałam odpowiedzi.
Oburzona wsadziłam chłodne dłonie do kieszeni kurtki, spojrzałam w bok a później na zegarek telefonu.
21:55...
Reina pewnie siedzi sobie z Leo w pokoju nie myśląc ani trochę o mnie.
Tak jak wspominał Despair, nie minie dzień, a wszyscy o mnie i tak zapomną.
Lecz może nie do końca wszyscy...
Patrząc na ekran urządzenia, na oczy rzuciło mi się powiadomienie o połączeniu przychodzącym, a dokładniej od szefa.
Przystanęłam w miejscu, nie wiedziałam czy mam tak po prostu odebrać połączenie czy może je odrzucić.
Gdy już miałam przystawić telefon do ucha, Klaus zdążył się już rozłączyć.
Bez namysłu schowałam telefon do kieszeni i odwróciłam się w drugą stronę chcąc wrócić do Libry i przeprosić wszystkich za to, co zrobiłam.
Nagle poczułam mocny uścisk czyjeś dłoni, odwróciłam się.
-Wracaj tu - powiedział Despair trzymając mnie za rękę.

- Puszczaj! - syknęłam.
- Nigdzie nie idziesz, a to już ci nie bedzie potrzebne - Król Rozpaczy wsunął drugą dłoń do mojej kieszeni i wyciągnął z niej telefon. - Jak bedziesz grzeczna, to dostaniesz swoją zabawke z powrotem - dodał i parsknął śmiechem.
Zacisłam pięści a chłopak pociągnął mnie za sobą.
                           ×××
Kolejne 15 minut przeminęło mi bardzo szybko, idąc rozglądałam się po wyciszonych ulicach miasta których jeszcze nie zdążyłam wcześniej poznać. Czasami zerkałam też na Króla Rozpaczy który szedł przyspieszonym krokiem wzdłuż ciemnej uliczki.
I tak znaleźliśmy się na miejscu.
Stanęłam tuż obok mojego towarzysza, chciałam zapytać o to, gdzie jesteśmy, ale zdałam sobie sprawę że to bez sensu. Przecież i tak wielki księciunio mi nie odpowie.
Spojrzałam na zwykły budynek stojący tuż przed nami zbudowany z solidnej czerwonej cegły.
Despair wreszcie puścił mój obolały nadgarstek i pstryknął palcami.
Zrobiło mi się ciemno przed oczami, poczułam jak powoli tracę równowagę lecz nie trwało to długo.
Po zaledwie kilku sekundach znaleźliśmy się w kompletnie obcym miejscu, no, bynajmniej dla mnie było ono obce.
Rozejrzałam się wokół i przysiadłam na zimnej podłodze, nadal kręciło mi się w głowie.
- Kiedyś się przyzwyczaisz - powiedział blondyn i nie czekając na mnie, skierował się do dużych czerwonych wrót ozdabianych złotymi dodatkami.
To miejsce bardzo przypominało mi Librę, sprawiało to że jeszcze bardziej chciałam tam wrócić.
Wstałam szybko z podłoża nie chcąc tracić chłopaka z zasięgu wzroku i również podeszłam do wrót które otworzyły się z głośnym skrzypnięciem.
Zakryłam oczy, pomieszczenie znajdujące się wewnątrz było o wiele jaśniejsze od korytarza w którym obecnie jeszcze się znajdowaliśmy.
Gdy wreszcie dostosowałam się do innego rodzaju światła, pierwszy na oczy rzucił mi się sufit wiszący tuż nad nami, a raczej to, co było jego odpowiednikiem.
Zamiast zwykłego stropu ozdobionego żyrandolami, ujrzałam przepiękna przestrzeń kosmiczną. Czułam się tak, jakbyśmy właśnie stali pod gołymi planetami i innymi ciałami niebieskimi. To wszystko otaczały złote arkady na ktorych wisiały długie sznury z żółtymi lampkami.
Ciekawe ile ich to kosztowało?

Niżej, na wypolerowanej podłodze pokrytej różnorodnymi wzorami stał długi, drewniany stół a przy nim siedziało kilka dziwnych postaci o jednolitych kolorach, grały w ,,kamień , papier, nożyce".
Tylko dwie osoby wydały mi się dość normalne, miałam wrażenie że jedną nawet już gdzieś widziałam.
Jedna z nich, płci męskiej, siedziała najbliżej krawędzi stołu, miała blond włosy sięgające ramion a jej ubiór nie był czymś wyjątkowym. Facet miał na sobie czarne jeansy, czarną koszulę i biały fartuch oraz rękawiczki. W tym czymś wyglądał prawie jak szalony lekarz, który akurat uciekł z jakiegoś zamkniętego psychiatryka.
Druga postać, płci żeńskiej, siedziała tuż obok gościa w fartuchu. Miała różowe włosy spięte w kucyk związany również różową kokardą a jej ciało pokrywała czarna sukienka z brązową koronką i kokardką umieszczoną pod kołnierzykiem, na wysokości obojczyków. Ona również miała białe rękawiczki, ale to nie jedyna cecha wyglądu która łączyła te osoby. Oby dwie miały na swoich twarzach metalowe maski. Gdy to dostrzegłam, poczułam jak zaczęło mi ściskać żołądek.
Przecież ta dziewczyna to Królowa Monomanii... Aligura.
Na to wyglądało ze ten typek obok niej to Król Deprawacji, Femt... Jej ojciec.
- Wpakowałam się w naprawdę niezłe towarzystwo... - pomyślałam.
Król Rozpaczy widząc mój strach, ponownie mnie chwycił, tym razem za ramię i o wiele mocniej niż wcześniej.
Popatrzałam na niego z pogardą i weszliśmy w głąb pomieszczenia.
                           ×××
- No, no, cóż to za nowi goście tu przybyli? - zapytał Femt popijając i delektując się białym winem. - Co cię tu sprowadza, drogi Królu Rozpaczy?
- Nic specjalnego. Przyprowadziłem kogoś ze sobą - odpowiedział Despair poprawiając swoją czuprynę.
- Trudno nie zauważyć.
Spuściłam wzrok na dół, z niewiadomych przyczyn nie chciałam patrzeć im w twarz.
Zza pleców Femta wyjrzała Aligura, zmierzyła mnie wzrokiem i po chwili odezwała się swoim słodko wrednym głosem.
- Ojcze, a pamiętasz ten dzień w którym zniszczono mój jedyny, najukochańszy i najlepszy pod słońcem pojazd wszechczasów?
- Owszem, pamiętam.
- Ta głupia poczwara mi go wtedy zniszczyła! - Dziewczyna rykła na ojca i wskazała palcem prosto na mnie.
- Dostałaś ostatnio nowy... Czego znowu chcesz?
- Wymierzyć jej karę, nadal mogę, prawda tatusiu?
Zmarszczyłam brwi. Ta cała jej gadka była po prostu żałosna.
Na poczatku bałam się tej laski tak samo jak jej ojca a tu się okazuje że wcale tacy źli i potężni nie są. Przecież Aligura to rozpieszczony bachor, nic więcej. A może tylko taką udaje?
- Daj sobie spokój, a teraz, zabierz mi ją z oczu, nie chce jej widzieć w tych ludzkich ubraniach - Femt jeszcze raz spojrzał w moją stronę i wrócił do rozmowy z Królem Rozpaczy.
Aligura wstała posłusznie z miejsca i ruszyła ku mnie, następnie wyprowadziła mnie na korytarz zamykając z hukiem drzwi.
Zaczęłyśmy iść przed siebie.
- Więc, podjęłaś już decyzję? - zapytała po chwili dziewczyna.
- Jaką decyzję?
- No, jeśli wejdziesz do posiadłości Trzynastu Króli, nie możesz sobie tak po prostu z niej wyjść. Despair Cię nie informował?
- Nic nie mówił... Ale może ty mnie oświecisz?
- Przekraczając próg naszej siedziby, akceptujesz z nami pakt, jednym słowem, stajesz się jedną z nas.
No pięknie, po co ja w ogóle za tym idiotą szłam? Teraz nigdy nie wrócę do moich przyjaciół!
- Wracając do decyzji... Oficialnie należysz do nas i zostajesz Królową czegoś tam. I teraz to od ciebie zależy, kim podejmiesz się być.
Początkowo myślałam że to jakiś żart, lecz widząc poważną minę Aligury, wiedziałam że to jednak wszystko prawda.
Zamyślona na chwilę przestałam się odzywać. Co się stało z jej dziecinnym charakterem? Jeszcze chwilę temu w sali mówiła tym swoim idiotycznym głosikiem.
- To tylko na pokaz.
Ocknęłam się.
- Ale co?
- Czytam w myślach i właśnie odpowiadam na twoje niepewności. Mój słodki i wredny charakter jest na pokaz. Dzięki niemu mam wszystko czego tylko zapragnę. No bo przecież, czego ojciec nie zrobi dla swojej córki no nie? - Aligura zaczęła się śmiać.
Uśmiechnęłam się niepewnie.
- No ale za pojazd i tak ci nie wybaczę, możesz być tego pewna.
                          ×××
Doszłyśmy do końca korytarza.
Uświadomiłam sobie że Aligura wcale nie jest taka zła jaka wydawała mi się na początku.
Dziewczyna zaczęła otwierać metalowe drzwi znajdujące się przed nami.
- Teraz czeka Cię jeszcze jedna sprawa. Królową Ciemności nie można stać się tak od razu.
- Królową Ciemności...?
- Tak. Inaczej Queen Of Darkness, myślę że to będzie dla ciebie najodpowiedniejsze.
Gdy po otworzeniu drzwi mogłam zajrzeć do środka, ujrzałam małe laboratorium.
Było tam mnóstwo szafek, na których leżały jakieś tabletki, flakoniki, strzykawki i takie inne.  Na środku stało jedno duże krzesło.
- Siadaj, zaraz do ciebie wrócę - powiedziała Aligura i zachichotała.
Tak jak mi kazano, usiadłam na srebrnym krześle i czekałam na powrót dziewczyny która nagle zapięła zabezpieczenia na moich rękach i nogach. Nie mogłam oderwać się z miejsca.
Dziewczyna zaczęła jeszcze bardziej chichotać, spięła swoje włosy w kok i założyła na dłonie  zielone gumowe rękawice.
Odeszła w ciemny kąt pomieszczenia i po chwili wróciła z kroplówką w lewej dłoni i strzykawką z jakimś płynem w prawej.
- To tylko znieczulenie, na razie nie masz powodów do obaw - powiedziała spokojnie, wbiła mi strzykawkę w żyłę i znowu gdzieś odeszła.
Faktycznie przestałam czuć ból spowodowany przez igłę wbitą w moje ciało, lecz zaczęło wariować mi w głowie. Czułam że zaraz odpłynę i...
I tak się właśnie stało.
                          ×××
Przebudziłam się w połowie ,,operacji". Powoli otworzyłam oczy lecz oślepiło mnie mocne światło z wielkiej lampy wiszącej  nade mną. Po chwili gdy mogłam już swobodnie otworzyć oczy, nie byłam w stanie skupić się na jednym punkcie w wyniku czego moje oczy latały we wszystkie strony analizując to, co dzieje się wokół mnie. Aligura stała nadal przy mnie z wielkim uśmiechem na twarzy.


Obok niej dostrzegłam Femta i Króla Rozpaczy. Mieli na sobie liczne ślady krwi, mojej krwi...
Uniosłam lekko głowę i spojrzałam na swój tułów. Nie wyglądałam za dobrze, a do tego prawie wszystko widziałam w kolorze różowym.
Tuż obok mnie, na lśniącej tacy ujrzałam kilka chirurgicznych, zakrwawionych narzędzi, zbierało mi się na wymioty jak na to patrzyłam.
Do tego mój lek znieczulający musiał przestać działać bo poczułam jakby łamali mi moje wszystkie 206 kości. Zaczęłam się podnosić lecz silne zabezpieczenia nie pozwoliły mi na to. Jeszcze do tego Despair zaczął mnie mocniej przytrzymywać żebym nie uciekła z pod kroplówki.
- Szlag... - powiedziałam po cichu.
Femt zaczął coś mówić do Aligury lecz usłyszałam jedynie głuchy dźwięk, nic więcej.
Po chwili dostałam kolejną dawkę zastrzyku w drugie ramię.
Teraz trzymała mnie cała trójka czekając na to, aż znowu się uspokoję i zasnę a oni będą mogli wrócić do pracy.
××××××××××××××××××××××××××××
Hai hai:33
Zapewne zauważyliście że ten rozdział jest o wiele krótszy niż pozostałe, ale wątpię że dałabym radę jeszcze dziś dobić do 3000 słów. Może gdybym znowu pisała to do 1:00 w nocy to może... No ale dobra, zostawmy to tak jak jest ^^ Już jutro mam w planach brać się za ciąg dalszy, więc mogę tylko powiedzieć że będzie gorąco:ppp
××××××××××××××××××××××××××××
A tak z innej beczki, myślałam nad dwoma nowymi książkami.
Jedna była by taka podobna do tej, czyli jakieś przygody mojej oc itp. A druga to One Shoty na zamówienia:)) Będzie ciężko ale postaram się wybrać jedną i już wkrótce napisać;;

~💕

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top