Nowi wrogowie, czyli Aligura i Femt

Gdy byłyśmy w pokoju, miałyśmy wreszcie czas dla siebie. Po tym całym dniu chciałam tylko położyć się do łóżka i zasnąć. Siedząc na łóżku cały czas myślałam o Williamie. Zaimponował mi. Ale... Powinnam być ostrożna, nie wiem o nim za dużo. W ogóle to co ja o nim wiem? Ile ma lat, jak wygląda, o jego rodzinie słyszałam niewiele. Ehh... Może kiedyś bedziemy na tyle blisko siebie, że już nie będę musiała się zamartwiać. Może...Kiedyś....
Rozmyślając tak, postanowiłam posłuchać muzyki, nie zwracałam najmniejszej uwagi na to, co dzieje się wokół mnie. Nawet Reina przestała dla mnie istnieć.
Po godzine wreszcie odłożyłam telefon na bok.
-Co ci jest? W ogóle się nie odzywasz. Nie masz humoru? - zapytała Reina patrząc w ekran telewizora.
-Nie, wszystko w porzadku- odpowiedziałam. Widocznie musiało to trochę ironicznie zabrzmieć bo Reina nagle skierowała wzrok na mnie.
Cholera, nie będę z nią dzisiaj o tym dyskutować.
-Ta... Jasne. Jak zwykle wszystko jest w porządku- wymamrotała i przewróciła oczami.
Czy to moja wina ze mam huśtawki nastroju? No raczej nie, a ona o tym dobrze wie.
Nie chcąc prowadzić dalszej konwersacji, wstałam i wyszłam z pokoju.
Stanęłam w oświetlonym korytarzu. Chwilę pozniej postanowiłam pójść do Leo.
Przystanęłam przy jego drzwiach i zapukałam. Odpowiedziała mi tylko cisza.
-Leo? Mogę wejść? - zapytałam nadal stojąc pod drzwiami. Nadal nic.
Powoli chwyciłam klamkę i ją przekręciłam, drzwi otworzyły się. Następnie wsunęłam głowę do środka.
-Ah to ty...- zza łóżka wstał Leo z poduszką w rękach. -Myślałem że to Zapp, bitywy na poduszki mu się zachciało- dodał śmiejąc się.
-Widzę, że dobrze sie dogadujecie - powiedziałam.
-No powiedzmy, czasami zachowuje się jak ostatni dupek, ale da się go znieść- Leo usiadł na łóżku odkładając poduszkę. -Ale dobra, koniec gadania o Zappie, w jakiej sprawie przyszłaś?
-Chciałabym, abyś mi trochę opowiedział o pewnej osobie...-zaczęłam mówić trochę niechętnie. Bałam się jego reakcji.
-O Williamie, prawda? - zapytał i o dziwo, trafił.
-Tak, właśnie o nim.
-Niewiem czy to dobry pomysł, może lepiej zaczekaj, przyjdzie czas kiedy wszystkiego się dowiesz - odpowiedział Leo wpatrując się w drewnianą podłogę.
Byłam zawiedziona, myślałam że chociaż troche uda mi sie od niego dowiedzieć. Zrezygnowana chciałam odpowiedzieć lecz w ułamku sekundy dostałam poduszką w głowę i wylądowałam na ziemi.
-Headshot! - Zapp krzyknął i skoczył na łóżko. - 1-0 dla mnie żółtodzioby!
-Idiota- powiedziałam rzucając poduszkę w jego stronę.
-Co? Nie umiecie znieść gorzkiego smaku porażki? - białowłosy zarechotał i zapozował jakby do zdjęcia.
Szczerze? Brzydki nie był, mięśnie jakieś tam miał, chudy, teraz juz wiem dlaczego laski tak na niego lecą, no, z wyjątkiem mnie.
-Widzę że wam przeszkadzam - Zapp uśmiechnął się szeroko. -Nie ładnie tak, znacie się dopiero kilka dni.
-Rozmawiamy. Masz problem? A może zazdrościsz bo ty nie masz do kogo gęby otworzyć tylko do swoich panienek które zaliczasz i zmieniasz jak rękawiczki- powiedziałam w nerwach a Zapp otworzył szeroko oczy.
-Dobra młodzi, już sobie idę, tylko Leo pamietaj o... - chłopak nie dokończył bo w jego stronę poleciała kolejna poduszka, wybiegł z pokoju śmiejąc się.
-I widzisz? Właśnie o tym mówiłem- powiedział Leo i pozbierał resztki pierza z podłogi.
Nie miałam ochoty wracać do Reiny więc postanowiłam że potowarzyszę Leonardowi. Siedzieliśmy i oglądaliśmy telewizje, potem dołączył do nas nawet Sonic ktorego wcześniej nie dostrzegłam.
Około północy obudziłam się cała przykryta kołdrą, od stóp do głowy. Widocznie zasnęliśmy w połowie filmu. Widząc śpiacego Leo i Sonic'a powoli wstałam i wyłączyłam TV. Po tym powędrowałam do swojego pokoju. Reina też już spała. Wsunęłam się pod swoją kołdrę i ponownie zasnęłam.
Godzina 3:20
Znowu zostałam zmuszona do przebudzenia się. Tym razem do naszego pokoju wbiegł Sonic a zaraz po nim Leo.
-Musicie wstawać! Szybko obudź Reinę! Mamy natychmiast zjawić się u Pana Klausa - powiedział stojąc w korytarzu i pobiegł do kolejnego pokoju budzić Zapp'a.
Gdy podeszłam do łóżka Reiny, dziewczyna wstała i bez słowa wybiegła z pokoju.
Teraz totalnie mnie zatkało. Nie tracąc czasu również zbiegłam na dół.
Po 3 minutach wszyscy na pół przytomni stali już w salonie.
-Zapewne dziwi was dlaczego zebrałem was tutaj, o tej godzinie - zaczął Klaus po czym włączył TV. -Patrzcie.
,,[...] Killa nieznanych istot ktorym towarzyszy wielki pojazd, wędruje po mieście budząc mieszkańców licznymi wybuchami obiektów. Palą samochody,drzewa, wszystko co stanie im na drodze. Prawdopodobnie na ich czele stoi istota, płci żeńskiej, o różowych włosach i dziecięcym śmiechu. Wszystkich obywatelów prosimy o ukrycie sie w bezpiecznym miejscu oraz o zachowanie spokoju [...]"
Tylko tyle udało mi się zrozumieć.
-Aligura i Femt... - wyszeptał Leo.
Musiał już mieć z nimi styczność.
-Dobra ludzie, ogarnijcie się i za chwilę spotykamy się przed wejściem.
W tym momencie chciałam wrócić do pokoju razem z Reiną ale jej już przy mnie nie bylo.
W pokoju również.
Pewnie czeka juz na dole. Chwyciłam ciepłą bluzę i otworzyłam okno. Stanęłam na parapecie,zmienilam formę i tak w kilka chwil znalazlam sie na dole. Tam Reiny również nie było.Gdzie ona poszła? Czekając na Klausa, Leo, Zappa i resztę starałam znaleźć przyjaciółkę wzrokiem lecz bezskutecznie.
Nagle podszedł do mnie Klaus z żelazną walizką. Otworzył ją i powiedział:
-Słyszałem że dobrze posługujesz się bronią. Wybierz sobie jedną lub dwie i ruszaj.
Moim oczom ukazały się różnego rodzaje bronie. Wszystkie aż łśniły nowością.
Nie zastanawiając się wzięłam 2x XD.45. Więcej nie potrzebowałam ponieważ zawsze przy sobie dodatkowo nosiłam sztylet, ostrożności nigdy za wiele. Przeładowałam sobie magazynki i razem z Leo zaczęliśmy biec w kierunku centrum miasta.
Na pierwszy ogien poszła Aligura, laska o której jeszcze nie słyszałam. Resztą powinna zająć się druga część grupy.
W trakcie biegu nie mogłam się skupić. Moja przyjaciółka gdzieś przepadła, nadal myślę o Williamie, chcę wrócić już do swojego pokoju...
Biegnąc, omijaliśmy kupy gruzu,spalone drzewa,budynki,niekiedy martwych ludzi i kilka potworów.
-No to przerąbane- powiedziałam do siebie i starałam patrzeć cały czas przed siebie.
Gdy znaleźliśmy się na 23 Street Station, Leo zaproponował abyśmy się na chwilę zatrzymali. Ciągły bieg bardzo męczył i chcieliśmy odpocząć.
Zza kołnierza bluzy od Leo nagle zauważyłam Sonic'a.
-Bierzesz go na misję? Nie boisz się o niego? - zapytałam dysząc.
-Nie koniecznie. Sonic może poruszać się nawet z prędkością dźwięku więc jest w stanie się uchronić - odpowiedział Leo głaszcząc małpkę po głowie.
W tym momencie tuż przy nas na rondo wjechał wielki pojazd. Z konstrukcji wyglądał na czołg z dalekiej przyszłości ale był 10 razy większy i potężniejszy. Po jego boku stała dziewczyna, prawdopodobnie Aligura. Mimo że nie jest człowiekiem, wygląda całkiem nieźle. Miała różowe włosy na ktorych spoczywała duża, również różowa kokarda, czarną sukienkę z koronką i białe rękawiczki.
Najbardziej zdziwiła mnie jej twarz. Miała metalową maskę która przysłaniała oczy jednak na jej środku był jeden otwór z którego wystawało jej trzecie oko, oko Cyklopa.
Aligura i jej ojciec Femt należą do ,,Trynastu Króli", w każdym razie jest to niebiezpieczna zgraja i lepiej nie wchodzić im w drogę. No ale musieliśmy ratować miasto.
Gdy te ,,coś" przejeżdżało obok nas, w jednej sekundzie na pojeździe dostrzegłam związaną Reinę, trzymał ją jakiś chłopak.
To by wyjaśniało gdzie była przez ten cały czas.
-Tam jest Reina! Trzeba się dostać na czołg- powiedziałam i zaczęłam ciągnąć za sobą Leo.
-A skąd wiesz ze to faktycznie ona? - zapytał próbując mnie dogonić.
-Wzrok mam jeszcze dobry, nie mogłam się przewidzieć!
Gdy pojazd trochę zwolnił, mieliśmy okazję wskoczyć na jego tylny próg i tak weszliśmy do środka, było tam zadziwiająco przestrzennie. Leo otworzył oczy w celu znalezienia Reiny.
-Nic nie widze. Coś zakłóca moje pole widzenia - powiedział chłopak załamanym głosem.
Musieliśmy sobie radzić bez żadnej pomocy.
Kilka kroków od nas znajdowały się duże miedziane drzwi z małym otworem na dole. Szybko chwyciłam za klamkę, zamknięte. Zaczęłam szukać jakiegoś sposobu na otwarcie tych drzwi. Wtedy zdziwił mnie jeden fakt, Reina może się teleportować więc dlaczego tego nie zrobi i nie ucieknie?
O, już wiem! Zmienię formę i spróbuję wejść do pomieszczenia przez ten mały otwór w drzwiach.
Ten plan też nie wypalił, nie mogłam się przemienić.
I wszystko jasne. To dlatego Reina nie mogla się teleportować a Leo nic nie widział patrząc Boskimi Oczami.
-I co teraz robimy? Musi być chociaż jeden sposób żeby tam wejść- powiedział chłopak. Wtedy Sonic zeskoczył z ramienia Leo i przecisnął się przez dziurę i wszedł do wnętrza pomieszczenia.
Niby małe zwierzę, a jednak jest bardzo pojętne.
Czekając na jakiś znak, zaczęłam rozglądać się po ścianach, i znalazłam, duży, zardzewiały klucz wisiał kilka metrów od nas.
-Leo, stań na czatach a ja idę do Reiny - powiedziałam wkładając klucz do zamka. Działa! Wyciągłam jeden z pistoletów, otworzyłam drzwi i również weszłam do środka. Sonic momentalnie skoczył mi do kieszeni bluzy. Reina zaczęła krzyczeć że mamy uciekać.
Nie na takie podziękowanie liczyłam. Niewiedząc o co chodzi stanęłam w bezruchu. Kątem oka zauważyłam coś grantowego w kącie lochów. Nim zdążyłam się obrócić, zostałam zepchnięta na podłogę. Tuż nade mną przykucnęła jakaś osoba, zaczęła mocno przytrzymywać moje obie ręce.
-Wiedziałem że tu przyjdziecie, ludzie są naprawdę naiwni - Blondyn odezwał się po chwili.
Przygnieciona do ziemi zaczęłam mu się przyglądać, czyżbym go już przypadkiem nie widziała? Nie... To niemożliwe. To nie może być William.
Jego oczy nie miały już koloru błękitnego nieba, lecz krwistoczerwone. Tak samo włosy, nie byly ładnie ułożone lecz niechlujnie zaczesane do tyłu.
-Co proszę? - zapytałam poirytowana, usiłując uwolnić się z rąk chłopaka.
-Głupcy, nadal nic nie rozumiecie- odpowiedział wyluzowanym głosem.
Nagle jego oczy przybrały rażącego,niebieskiego koloru a ja poczułam ból w okolicach skroni i całej głowy. Czy tak właśnie będzie wyglądać mój koniec?
W nieoczekiwanym momencie Leo wbiegł do pomieszczenia i rzucił się na chłopaka.
-Strasznie! - powiedział blondyn wstając z podłogi. -Tylko na tyle Cię stać, Leonardzie Watch?
-Szybko! Uciekajmy! - krzyknął Leo i wybiegliśmy zamykając za sobą drzwi, zostawiając tego kogoś wewnątrz lochów. Miejmy nadzieję że szybko stamtąd nie wyjdzie.
W całym tym pośpiechu zmieniliśmy kierunek ucieczki.
- A któż to? Nie zapraszałam tu gości - usłyszeliśmy dziewczęcy głos tuż za nami. -Oh Leo, dawno się nie widzieliśmy- dodała chichocząc i wyciągnęła swoją broń przed siebie.
-Nienawidzę nieproszonych gości! - warknęła i wycelowała pociski w naszą stronę. Znowu skierowaliśmy się do ucieczki, ominęliśmy Aligurę prawie ją przewracając i dalej biegliśmy przed siebie.
Znaleźliśmy się w punkcie sterowniczym, kierownice, mnóstwo guzików i przycisków i takie tam.
-Spróbujmy zatrzymać pojazd, bedziemy mogli wtedy bezpiecznie uciec- powiedziała Reina.
To nie bedzie takie łatwe. Sterowanie jest ustawione na automatyczne więc trudno będzie to coś zatrzymać.
- Oddajcie mi faceta a nic wam się nie stanie - powiedziała Aligura stojąc w drzwiach tuż za nami.
Jaki znowu chłopak? Chodzi jej o Leo?
Nikt nic nie powiedział.
- A więc tak chcecie się bawić? No nic, musimy się teraz pożegnać - powiedziała dziewczyna otwierając ogień.
Na jej nieszczęście kula trafiła prosto w system sterowniczy, wtedy on momentalnie zaczął się palić i przegrzewać a pojazd wariować.
Wszyscy upadliśmy na podłogę. Spanikowana wstałam i wybiłam boczne okno. Chwyciłam Reinę i Leo i zeskoczyliśmy prosto na asfalt. Urwał mi się chwilowo film. Sonic powoli wyszedł z kieszeni mojej bluzy i zaczął biegać wokół nas wszystkich.
Otworzyłam lekko oczy, ujrzałam tylko szare, zachmurzone niebo.
Rozległ się huk, i to nie chichy.
Cały pojazd Aligury w wyniku przepalenia się systemu, wjechał w pobliski budynek, rójnując jego część.
Zaraz...co sie stało z tamtym blondynem? Jesli jest on tą osobą, którą mam na myśli, nie mogę go tak zostawić. Wstałam nie zwracając uwagi na moje rany. Musiałam go odnaleźć.
Chwiejnym krokiem udałam się na miejsce wypadku, zaczęłam się rozglądać i... Ujrzałam go.
Siedział podparty o kamień.
Zaczęłam iść w jego stronę, wiedziałam że to głupie, pomagać wrogowi którego właśnie przed chwilą pokonaliśmy. Usiadłam przy rannym a on roześmiał się.
-Jesteście fałszywi, najpierw wbijacie komuś nóż w plecy a później skruszeni idziecie tej osobie na ratunek.
Niewiedząc co odpowiedzieć, zaczęłam się na niego głupio patrzeć.
-No co jest? Gra się już zaczęła, powodzenia... Bohaterko- dodał a po chwili otoczyła nas gęsta mgła, a gdy ustąpiła, jego już nie było.
Użył mgły, by zdobyć nade mną przewagę? Szlag by to.
Analizując wszystkie fakty, stwierdziłam że to nie mógł być Will. Na pewno nie on. Rozejrzałam się po pobliskich budynkach i wróciłam do jeszcze nieprzytomnych przyjaciół. Sonic i ja zaczęliśmy ich wybudzać. Pierwsza wstała Reina.
-Przepraszam... Nie chciałam żeby tak wyszło... - powiedziała powoli dochodząc do siebie.
-To nie twoja wina - zrobiło mi się strasznie przykro, po tych słowach przytuliłam Reinę i Leo który też jeszcze nie wiedział, co dokladnie się stało. -Najważniejsze jest to, że żyjemy- dodałam.
-Ale... Jak to się stało? Że znalazłaś się w ich rękach? - zapytał Leo biorąc na dłoń Sonic'a.
Reina wzięła głęboki wdech.
-Po tym jak Pan Klaus powiedział nam, co mamy robić, pobiegłam do pokoju by się przebrać. Potem chciałam się teleportować pod budynek lecz coś zakłóciło wymiary którymi mogę się przemieszczać i znalazłam się tuż przed nimi, następnie dowiedziałam się że to sprawka Aligury.
-To nie za ciekawie. Ale po co to w ogóle zrobili? - zapytałam.
-Wiedzieli że przyjdziecie na ratunek, chcą zniszczyć Librę i wszystkich jej członków. Będą do tego dążyć aż do skutku - odpowiedziała Reina. -Wracajmy już, musimy opatrzeć nasze rany - dodała próbując stworzyć nowy portal, lecz nic się nie wydarzyło.
-O nie... Jestem zbyt słaba... Przepraszam ale będziemy musieli iść na piechotę.
-Nie ma sprawy - odrzekł Leo, wstał i wziął Reinę na ręce. Dziewczyna od razu się
zarumieniła i popatrzyła na mnie zdziwionym ale i także podekscytowanym wzrokiem. Widocznie jej wszystko się powoli układa. Co innego jest ze mną. Nie no, przecież moje życie jest pełne sukcesów i osiągnięć. Wyczujcie ten słodki sarkazm.
Ehh... Zazdroszczę Reinie.
-Dasz radę iść sama? - zapytal pełen troski Leo.
-Dzieki, poradzę sobie - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
Dopiero teraz poczułam jak moje rany zaczęły piec.
W drodze powrotnej złapał nas deszcz. Zimne krople wody powoli spływały po mojej twarzy.
Mimo że była godzinna poranna, a ja spałam nie dużo, to wszystko wybudziło mnie tak że czułam się jak po dobrze przespanej nocy.
Popatrzałam na Reinę, spoczywała w rękach Leo, śmiejąc się z jego żartów.
-Jeszcze trochę i powinniśmy być na miejscu- powiedział Leo. -Tequilla, zadzwoń do Pana Klausa i dowiedz się, co u nich.
Kiwnęłam głową i wyciągnęłam swój telefon z tylnej kieszeni spodni. Cholera.
Kiedy upadłam na asfalt musiałam nie niego spaść i go połamać. No pięknie. Dobrze że czujnik ruchu jeszcze w miarę działał. Delikatnie wybrałam numer do szefa i przystawiłam telefon do ucha.
Pierwszy sygnał...Drugi sygnał...Trzeci... Co jest?
*Pip* Połączenie zostało przerwane.
-Nie odbiera - powiedziałam.
-Dziwne...Szef ma zawsze telefon przy sobie. Miejmy nadzieję że nic im się nie stało - Leo również się przestraszył na słuch o tym.
Gdy już miałam chować telefon z powrotem do kieszeni, rozległ się krótki dźwięk powiadomienia, to Klaus.
,,Przejdzcie do budynku Libry, tam czeka na was Gilbert, zajmie sie wami"
Niby zwykły SMS ale wywołał we mnie niepokój. Zrobiliśmy tak, jak kazał nam szef. Tuż przed wejściem, z parasolem w ręku, czekał już na nas Gilbert z suchymi ręcznikami i apteczką.
Przeszliśmy prosto do salonu.
-Rozumiem że Aligura została pokonana, prawda? - zapytał mężczyzna.
-Tak... Znaczy, można tak powiedzieć- odpowiedziałam otulając się ręcznikiem.
-Przynajmniej znowu będzie spokój na jakiś czas - Gilbert wyciągnął z apteczki dwie rolki bandażów i podał je nam. Reina odebrała opatrunek chcąc zabandażować sobie zwichniętą rękę.
-Daj pomogę ci - powiedział Leo owijając materiałem rękę Reiny.
Uroczy są.
Ja na szczęście nie mialam zbyt poważnych obrażeń. Wzięłam dwa plastry i zakleiłam nimi swoje rany na twarzy.
Bolała mnie głowa, musiałam nią nieźle uderzyć o asfalt...
Gilbert zalecił nam iść do pokoi, odpocząć i poczekać na resztę grupy. Wzięłam swój ręcznik i przeszłam do windy, tym razem sama.
Czułam się tu tak bezpiecznie... Miałam wrażenie jak bym była tu już od lat, a każdego powoli traktowałam jak własnego członka rodziny.
Wchodząc do pokoju, rzuciłam ręcznik na pobliskie krzesło i zamknęłam okno które wcześniej otworzyłam.
Położyłam się na łóżku, wypadałoby się trochę zdrzemnąć.
Leżąc i patrząc w biały sufit usłyszałam kroki dochodzące z korytarza. To pewnie Reina i Leo.
Podeszłam po cichu do drzwi i je uchyliłam. Faktycznie to oni. Rozmawiali. Byłam strasznie ciekawa więc postanowiłam ich podsłuchać.
-Wiesz...Dziękuję ci za to że sie o mnie martwiłeś, opiekowałeś - Reina zaczęła mówić nieśmiale.
-To nic takiego, muszę dbać o swoich przyjaciół- odpowiedział Leo również nieśmiale.
-Leoś... Niewiem czy wiesz, ale ja Cię lubię, tak bardzo,bardzo - Reina popatrzała na podłogę, później na chłopaka.
-Oh... Naprawdę? - Leo zarumienił się, a potem stało się coś nieoczekiwanego.
Dziewczyna przysunęła się do Leo, nadal na niego patrząc, chwyciła jego dłonie i delikatnie złożyła pocałunek na jego ustach.
Zakryłam szybko twarz i wróciłam na łóżko niedowierzając w to, co przed chwilą zobaczyłam.
Zaraz po tym do pokoju weszła Reina z wielkim uśmiechem i rumieńcami na twarzy. Zakręciła się na środku pokoju i padła na łóżko.
-Co ty taka szczęśliwa? - zapytałam jak gdyby nic.
-Miałaś kiedyś taki moment w życiu, kiedy spełniło się coś, o czym marzyłas? Kiedy wreszcie cos poszło po twojej myśli? - zapytała Reina rozciągając się na łóżku.
-Nie, jakoś nie miałam takiej okazji - powiedziałam i skrzyżowałam ręce.
-Nie chciałam Cię urazić.
Może mogłabyś spróbować z...Williamem? Przecież widać że ci się podoba.
Nagle wbrew mojej woli, kąciki moich ust uniosły się do góry.
-No i proszę, od razu poprawił ci się humor - powiedziała Reina z uśmiechem.
-No...Może. Ale ja nie umiem tego tak okazywać. Wiesz jaka ja jestem- przewróciłam oczami.
Już od najmłodszych lat towarzyszyła mi nieśmiałość, to strasznie irytuje...
-Dasz radę, najważniejsze jest to, że musisz uwierzyć w siebie, i w to, że uda ci się przełamać, naprawdę- Reina wstała i poczochrała mnie po włosach. -A teraz odpoczywajmy, jestem wyczerpana - dodała wracając na łóżko.
Teraz tylko poczekamy na Klausa,Zappa,Chain i innych.
Zerknęłam na mój popękany telefon, jest godzina 8:30.
O tej godzinie to ja wczoraj jeszcze spałam, ale szczerze... Ta cała akcja nawet szybko nam zleciała.
Ułożyłam sie na łóżku i zamknęłam oczy, lecz nawet i teraz nie udalo mi się spać długo. Jakieś dwie godziny później, mnie i Reinę wybudził trzask drzwi. Zanim zdążyłam się się zorientować co to było, tyłek Zappa spoczywał już na moim karku.
-O kur... - powstrzymałam się od wypowiedzenia wulgaryzmu i zaczęłam próbować uciec spod zadka Zappa.
-Wygodne masz plecy, wiesz? - białowłosy zaśmiał się.
Kątem oka zauważyłam że przy swoim policzku trzyma zieloną zakrwawioną szmatkę. Widocznie też nie mieli lekko.
-Szefuńcio woła nas wszystkich do siebie - dodał i wreszcie wstał z łóżka, a razej ze mnie i wyszedł z pokoju.
Leżałam tak jescze przez moment z głową wtopioną w poduszkę.
-Nieźle umie zmiażdżyć, co nie? -Reina usiadła tuż przy mnie i zaczęła ciągnąć za bluzę.
-Taa...nawet bardzo - powiedziałam i również usiadłam na łóżku.
-No chodź już, czekają na nas.

Będąc na dole, zauważyłam że była z nami dodatkowa osoba. Kolejny blondyn, o opalonej skórze, ubrany w białą luźną bluzke.
-A więc, jak wam poszło? - Pan Klaus zwrócił się do naszej trójki.
-Aligura została pokonana,znaczy
... Tak sądzę. Jej pojazd razem z nią uderzył w budynek więc niewiemy co się z nią stało - Leo wszystko po kolei opowiedział.
-Rozumiem, dobrze się spisaliście, mam nadzieję że nikomu nic poważnego się nie stało- powiedział Klaus. -My niestety nie mieliśmy tak łatwo. Femt gdzieś zniknął i nie daliśmy rady go odnaleźć...
-Szefie, jest sprawa. Król Rozpaczy...on... -Leo zawachał się.
-Możemy mieć kłopoty, i to nie małe, a szczególnie wy, Leo Tequilla i Reina. Uważajcie na siebie, proszę- Klaus odpowiedział doskonale wiedząc o co chodzi, lecz ja nie za bardzo.
Król Rozpaczy? Kto to jest? Czyżby chodziło o tamtego...
-Jak już zauważyliście, jest z nami pewna osoba. Chciałaby wam podziękować- Steven wyrwał mnie z zamyślenia. Wskazał na faceta stojącego tuż przy Klausie.
- Brody&Hummer, miło mi was poznać. Tak jak wspomniał Steven, chcę wam podziękować, dzięki waszej pomocy jestem wolny od Aligury - odezwał się po chwili.
Czyli to o nim Aligura wtedy mówiła.
A w ogóle to czemu ten cały gościu ma dwa imiona?
Znowu byłam w swoim świecie i zbytnio nie słuchałam co on tam jeszcze opowiada.
Pod koniec Klaus odeslał nas do siebie i jeszcze raz poprosił abyśmy byli ostrożni.
Wracając na górę zaprosiłam Leo do nas aby przyszedł ponieważ chcialam mu zadac jedno pytanie.
Będąc już w pokoju, usiadł na krześle i zamienił się w słuch.
-Kim tak szczerze jest Brody&Hummer? -zapytałam.
Leo patrzał na Reinę z lekkim uśmieszkiem ale po chwili się ocknął.
-Może zacznę od poczatku.
Aligura miala jednego faceta, Deldrego Brodego, niegrzecznego,zimnokrwistego i bezwzględnego. Nigdy nie czuł się winny. Po czasie oznajmiła że Brody nie należy do najładniejszych i wtedy znalazła go, Dog'a Hummera, przystojniaka jej marzeń.
I tak oto miala jednego z idealnym charakterem a drugiego z idealnym wyglądem.
Później doświadczyła dylematu, ktorego z nich wybrać. Nie chcąc rezygnować z żadnego, postanowiła że ich połączy. Teraz Deldro Brody i Dog Hummer są jednym.Okropne co nie?
-I dlatego nazywa się Brody&Hummer? -zapytałam.
-Właśnie tak - odpowiedział Leo który nagle zerwał się z miejsca
-Zapomniałem o spotkaniu!
-Jakim spotkaniu? -Reina posmutniała.
-Miałem spotkać się z Blackiem! - powiedział brunet biegnąc w stronę drzwi. Stojąc na krawędzi pokoju spojrzał na smutną Reinę.
-Albo...Black może poczekać. Spotkam się z nim kiedy indziej- dodał wracając na krzesło.
Wtedy wpadłam na genialny pomysł. Zamiast Leo, mogłabym ja iść na spotkanie.
Uderzyłam ręką w stół a Reina i Leo popatrzyli na mnie ze zdziwieniem.
-Gdzie się spotkacie? - zapytałam.
-W tutejszym parku przy fontannie, o 12:00, a o co chodzi? - Leo jeszcze bardziej się zdziwił.
Nie odpowiedziałam.
Ubrałam kaptur na głowę i wyszłam z pokoju.
Tutejszy park? Dziś juz jakiś omijaliśmy więc może o niego chodzi.

Będąc na miejscu znalazlam fontannę o której wspominał Leo, usiadłam na ławce. Zostało mi jeszcze trochę czasu, więc poczekam. Siedząc uświadomiłam sobie ze ja i Reina miałyśmy spotkanie z Leo i Zappem również o 12. Przypadek? A moze zwykly zbieg okoliczności? Ehh... Znowu rozmyślam nad drobiazgami.
Zrobiłam duży wdech i wydech. Nadal pulsowała mi głowa, mogłam wziąść sobie jakieś tabletki czy coś...

Park był wyjątkowo pusty, nie bylo w nim żadnej żywej duszy, oprócz mnie. A moze nie tylko mnie? W oddali ujrzałam idącą postać. Też miała kaptur na głowie więc z daleka nie moglam jej rozpoznać, lecz czułam że to on, William.
Jest 12:05, serce bije mi coraz mocniej, mam wrażenie że lada chwila wyskoczy mi z klatki piersiowej. Nim się obejrzałam, ten ktoś stał już przy mnie. Powoli ściągnął kaptur, odsłaniając przy tym swoje blond włosy. Po chwili zrobiłam podobnie.
-Cześć Leo, przepraszam za małe... -Black nie dokończył widząc moją twarz. Zamarłam.
--------------------------
No i wreszcie 3 rozdzialik skończony ^^ miał pojawić się w poprzedni weekend ale plany trochę mi się pokrzyżowały:')
Za to ma większą objętość niż wcześniejsze rozdziały. Dokładnie aż 3700 słów ;;
Ale spokojnie, mam już zabójcze pomysły na 4 rozdział 💞
Miłego wieczorku ~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top