Rozdział 6
Samael spojrzał na mnie zdziwiony i wskazał na bordowe drzwi w rogu sali. Aro podbiegł do mnie, gdy zmierzałam w ich stronę.
- Wracasz?- zapytał rozczarowany. Skinęłam głową.
- Coś ci grozi? - zapytał, a ja wzruszyłam ramionami.
- Nie ważne- odparłam.
- Dla mnie ważne- powiedział i złapał mnie za rękę.
- Dobra, ktoś na mnie poluje- powiedziałam szczerze, a Aro przyjrzał mi się uważnie.
- Kto?- zapytał zaskoczony.
- Niszczyciel- powiedziałam i na sali nastała cisza. Aro odsunął się ode mnie i patrzył z przerażeniem.
- Wybacz, ale nie mogę ryzykować, nie zatrzymuję cię- powiedział i szybkim krokiem wrócił do baru. Otworzyłam drzwi i zapukałam w portal sześć razy. Zobaczyłam Lilith.
- Tak skarbie?- odparła widząc mnie ponownie.
- Do mojego domu- powiedziałam i wskoczyłam do portalu.
Chwilę później stałam w salonie. Rozejrzałam się wokół. Nigdzie nie było Lucyfera. Wbiegłam na górę, ale tam też go nie znalazłam. Zbiegłam na dół i wyszłam przed dom. Przy drzwiach od garażu siedział Lucjan ze strzałą o czarnym grocie wbitą głęboko w ramię. Zauważył mnie i wyszarpnął ostrze z rany. Podbiegłam do niego i bez słowa pomogłam wstać. Zaprowadziłam do środka i otworzyłam sypialnię na parterze. Ostrożnie pomogłam mu się położyć i pobiegłam do portalu. Zapukałam i zaczekałam, aż zobaczę Lilith.
- Kochanie ty się chyba nudzisz co?- zapytała.
- Sprowadź pomoc, Lucyfer jest ranny- powiedziałam, a ona spojrzała na mnie poważnie.
- Co konkretnie się stało?- zapytała coś notując.
- Został postrzelony tym czymś- odparłam i pokazałam jej strzałę, którą zabrałam sprzed domu.
- Zaraz będzie u ciebie medyk i ja - odparła i zniknęła.
Wróciłam do Lucjana. Był cały mokry. Leżał praktycznie w bezruchu. Spojrzał na mnie, a ja zdjęłam z niego koszulkę i zobaczyłam głęboką ranę blisko szyi. Wokół niej robiła się czarna obręcz, która powiększała się z każdą chwilą. Pobiegłam do łazienki. Przyniosłam apteczkę, ręczniki i zaczęłam przemywać ranę. Złapał mnie za dłoń.
- To nie ma sensu- powiedział, a ja dalej robiłam wszystko, by zatamować krwotok.
W drzwiach w jednej chwili stanął jakiś mężczyzna i Lilith. Podbiegli do Lucjana i kazali mi opuścić pokój. Kiedy tak czekałam przed drzwiami pokoju czułam się winna. Zlekceważyłam Lucyfera i teraz przeze mnie może umrzeć. Lilith wyszła z pokoju i posłała mi uspokajający uśmiech.
- Co z nim?- zapytałam.
- Będzie żył, jeśli to chcesz wiedzieć, ale jest jeszcze zmęczony, zajmiesz się nim, a do jutra powinno być wszystko dobrze. Miałaś szczęście, że to nie ty oberwałaś tą strzałą. Była nasączona łzami Maryi, to najgorsza trucizna jaką zna piekło- wyjaśniła, a ja usiadłam przerażona.
Ktoś na sto procent chce mnie unicestwić, a ja nie wiem dlaczego.
- Spokojnie, Lucek jest nieśmiertelny, więc nic mu nie będzie, ale chyba ściągnę do ciebie Asmodeusza, ktoś musi cię pilnować i chronić- powiedziała, a ja pokręciłam głową.
- Nie możesz narażać syna- odparłam, a Lilith przechyliła lekko głowę.
- Daruj sobie kochana, Asmodeusz jest wykwalifikowanym wojownikiem, z bronią to on się wręcz urodził, da sobie radę- odparła- Poza tym, jest wiekowym mieszkańcem czystej krwi, on się tu urodził, więc jest po części niezniszczalny- dodała i ruszyła do portalu znikając w nim bez pukania.
Niesamowita kobieta- pomyślałam patrząc za jej śladem. Sekundę po niej z pokoju wyszedł medyk i pożegnał się ze mną podając rękę.
-Mogę o coś zapytać?-odparłam nim ruszył do portalu.
-Pytaj, byle mądrze-odparł i popatrzył na mnie wyczekująco.
-Skoro Lucyfer jest nieśmiertelny to jak to możliwe, że został ranny. Przecież to nie logiczne- odparłam.
-To prawda, jest nieśmiertelny, ale nie jest bogiem i można go zranić, tylko żadna rana nie wywoła jego śmierci, ale za to tobie już tak.
-Przecież ja już nie żyję, nic nie rozumiem.
-Umarłaś ciałem i stałaś wolną duszą. Wybrałaś piekło i stałaś się jego mieszkanką. Jednak ostrze Michała, łzy Maryi bądź inne niebiańskie artefakty użyte przeciw tobie mogą Cię unicestwić.
-Jak został Pan medykiem?-zapytałam, a on nieco się skrzywił.
-Niegdyś byłem wśród aniołów. Jednym z patronów zdrowia i szczęścia. Potem aniołem stróżem. Popełniłem błąd. Pokochałem ludzką kobietę do tego stopnia, że wkradłem się w jej życie. Pobraliśmy się. Myślałem, że Bóg mi to wybaczy. Jednak po narodzinach naszej córki spotkała mnie kara. Już nigdy nie zobaczę mojej ukochanej ani córeczki. Piekło wchłonęło mnie paląc skrzydła.
-Tak mi przykro- odparłam wysłuchawszy tej opowieści.
Mężczyzna ruszył do portalu bez słowa i zniknął w lustrze tak samo jak rudowłosa. Weszłam do Lucjana nieco przygnębiona i zobaczyłam, że jest z nim lepiej niż przed wizytą medyka.
- Przepraszam- powiedziałam, a on wzruszył ramionami.
- Muszę przyznać, że jak na młodą duszyczkę, przyprawiasz mi więcej kłopotów niż stado diablątek- odparł zmęczony.
Zachichotałam i spojrzałam mu w oczy. Były takie błękitne i śliczne i dziś patrzyły na mnie nieco łagodniej. Weszłam na łóżko obok niego i oparłam plecami o ścianę. Nie było mi za wesoło.
- Czemu ktoś chce mnie zniszczyć?- zapytałam cicho.
- Bo jesteś bardzo wyjątkowa- szepnął.
Zero wyjaśnienia. Czemu jestem taka wyjątkowa? Zaczynam się bać tego wszystkiego. Może źle zrobiłam wybierając piekło? -zaczęłam bić się z myślami.
-Nie zrobiłaś niczego złego- powiedział znów czytając mi w myślach.
Zaczęłam się przyzwyczajać, że przy nim nic się nie da ukryć. Nawet wątpliwości.
- To co mam robić? Lilith powiedziała, że da tu Asmodeusza, ty jesteś ranny, a Niszczyciel krąży w pobliżu. Ja niczego nie rozumiem. Nie wiem nawet skąd się wziął sztylet w mojej dłoni wtedy pod lasem, zaczynam popadać w panikę- mówiłam coraz szybciej, aż położył palec na moich ustach.
Patrzyłam mu w oczy opierając się o poduszkę jednym łokciem. W końcu pierwsza odwróciłam wzrok. Kiedy znów na niego spojrzałam spał. Wstałam i wyszłam do kuchni. Mój grafik lśnił na złoto. Dotknęłam terminu, który miał być wykonany jako pierwszy. Zostało mi do niego tylko pięć minut. Złoty kolor otoczył mnie i znalazłam się w szkole. Pod klasą od architektury piekła. Stali tam też inni.
Czerwonowłosa dziewczyna, zielonowłosy chłopak, okropnie brzydki karzeł. W tej grupie jako jedyna wyglądałam atrakcyjnie. Sami skini, punki i emo. Masakra jednym słowem. Trochę bałam się o Lucjana, ale nie mogłam przecież opuścić pierwszych lekcji. Nauczyciel był atrakcyjny mimo, że na oko stuknęła mu trzydziestka. Przywitał się ze wszystkimi i zaprosił do klasy. Usiadłam sama. Nie lubiłam przedstawiania się innym i wolałam samotność. Lekcja była nudna i nikt nie słuchał nauczyciela. Poza mną. Chciałam dowiedzieć się jak najwięcej o piekle. Nauczyciel pokazywał jak powstaje budowla w piekle i kto je projektuje.
Belzebub był najlepszym architektem i tworzył coraz lepsze wynalazki. Wychodząc z zajęć byłam zadowolona z tego co zapamiętałam. Poszłam za klasą na następne zajęcia. Mroczne istoty. Nie wiedziałam o co chodzi z tym przedmiotem. Weszłam do klasy i usiadłam w ławce pod oknem. Poznacie dzisiaj dokładnie kim są smoki. Tu w piekle jest ich wiele, ale żyją daleko za Limbo. To wielkie gady zionące ogniem, mrozem lub plazmą, istnieją też takie, które zioną wrzącą wodą, ale żyją w głębinach mórz i nie zagrażają upadłym. Pierwszy raz usłyszałam jak nazywa się mieszkańców piekieł.
- Ogniste smoki żyją blisko Los Diablos.
- Przepraszam, gdzie jest to miasto?- zapytał ktoś z grupy.
Spojrzałam w stronę skąd dobiegł jego głos i zamarłam. W jednej z ławek siedział znudzony lekcją Armaros. Nie widział mnie. Pytanie zadał niebieskowłosy chłopak. Odwróciłam się na powrót do nauczyciela
- Los Diablos jest kolejnym miastem na północ od Centrum Hella- wyjaśnił i zaczął mówić dalej.
Kiedy minęła ostatnia lekcja ruszyłam korytarzem do portali uczniowskich. Ktoś złapał mnie za rękę, gdy chciałam już wskoczyć do portalu. Spojrzałam wystraszona, ale widząc Aro uśmiechnęłam się.
- Cześć, nie wiedziałam, że mamy razem zajęcia- odparłam, a on westchnął.
- Bo nie mamy, Asmodeusz wysłał mnie, żebym cię chronił- odparł, a ja spojrzałam na niego gniewnie.
- Ty? Przecież ostatnio...
- Tak, wiem, zachowałem się jak tchórz, ale teraz to naprawię- odparł.
- Dobra, choć- powiedziałam i wciągnęłam go w portal.
Znaleźliśmy się w moim domu. Zajrzałam do Lucyfera, ale wciąż spał. Biedny- pomyślałam jednak tak to jest jak się ignoruje kobietę. Pokazałam Armaro pokój i zaprosiłam do kuchni na kawę. Nie wiedziałam co mam zrobić z tym, że tak mi się przygląda. Peszyło mnie to. Nigdy nie miałam partnera i nie wiedziałam jak reagować na takie zachowanie. Będę musiała się tego nauczyć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top