Rozdział 27

        Każda moja rozmowa z facetami w piekle ostatnio jak na złość kończyła się kłótnią. Nawet Asmodeusz się na mnie obraził i kazał przekazać, że nie będzie mnie pilnować dopóki go nie przeproszę. Nie zamierzałam nikogo przepraszać, bo on też nie planował mnie przeprosić za to jak na mnie naskoczył i obraził.
   Siedziałam w kuchni i piłam w zamyśleniu swoją kawę. Czułam się dziwnie po tym jak wczoraj całowałam się z Lucjanem. Głupio też wyszło z Armaro i najprawdopodobniej nie zobaczę go już więcej. W sumie po tym jak nazwał mnie dziwką jakoś nie będę tęsknić. Portal zafalował i do mojego domu wszedł Lucyfer. Usiadł przy stole i ruchem ręki przyciągnął do siebie kubek z szafki. Serio? Nawet mu się nie chce tyłka podnieść? Nalał kawy z dzbanka i patrzył się we mnie jakbym była rzadkim okazem robaka.
- Masz mi coś do powiedzenia?-zapytał w końcu przerywając niezręczne milczenie.
- Niewiele- odparłam krótko.
- Oczywiście, jakże by inaczej-powiedział uśmiechając się sam do siebie.
- Dobra uznajmy tę sprawę za nie byłą-powiedział, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.
- Ty na poważnie tak?- zapytałam, a on skinął głową.
- Ok, to ja lecę do szkoły, widzimy się za cztery godziny?- odparłam patrząc na niego pytająco.
- Zaczekam tu na Ciebie- odparł, a ja skinęłam tylko głową i wstając pocałowałam go w policzek.
To było jak odruch. Nie zastanawiałam się nad tym.
           
   Wybiegłam do portalu i pukając sześć razy ujrzałam Lilith
- O proszę...nasza mała oszustka- powiedziała na mój widok, a ja skrzywiłam się nieznacznie
- Chociaż ty zejdź ze mnie- odparłam, a ona uniosła dłonie w geście poddania
- Przeprosisz Deusia?- zapytała, a ja powstrzymałam się od śmiechu i pokręciłam przecząco głową.
- Jak sobie chcesz- odparła
- Ale Asmodeusz nie lubi jak ktoś nie robi tego co on chce- dodała
- To już nie mój problem- odgryzłam się
.- Do szkoły proszę- dodałam, a ona uruchomiła portal.
W szkole wciąż myślałam o tym dlaczego Luck tak po prostu mi odpuścił. Lekcje przeleciały powiewem ciężkiej nudy. Wróciłam do domu przekonana, że Lucyfer poszedł do siebie, bo w końcu sam u mnie pewnie się nudził. Kiedy weszłam do domu Lucjan spał na łóżku w sypialni na parterze. Stanęłam w drzwiach i patrzyłam na niego z lekko przyśpieszonym biciem serca. Kiedy spał był taki uroczy. Jego czarne włosy rozsypały się delikatnie po jego czole, a twarz była spokojna i niewinna. Ktoś obcy mógłby powiedzieć, że to taki typ aniołka, ale ja wiedziałam, że charakter miał totalnie przeciwny. Usiadłam na łóżku obok niego i delikatnie, by go nie obudzić, a potem opadłam na poduszkę i sama pozwoliłam sobie zasnąć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top