*32*
Gemini i Fourth odprowadzili Tinna i Gun'a na lotnisko. Gemini teraz tak bardzo przypominał Tinn'a, że Fourth omyłkowo usiadł podczas śniadania obok Tinna zamiast obok Gemini'iego i byłby nie zauważył swojej wpadki, gdyby nie urażona mina Gemini'iego.
— Ojć! Sorry! — Powiedział i szybko wrócił na swoje miejsce zawstydzony swoją pomyłką.
Sekretne mieszkanie Tinna było naprawdę przytulne i urządzone ze smakiem i wyczuciem. Jasne ściany i jasne meble sprawiały, że wydawał się znacznie większy. Salon był duży i przestronny z wyjściem na balkon, z którego można było podziwiać okolicę. Mieszkali na trzecim piętrze i chociaż posiadali windę, Tinn poinformował ich, że on sam często wchodzi schodami w ramach dodatkowego wysiłku fizycznego, którego nigdy za dużo. Fourth zerknął na Gemini'iego, który zdawał się być w tym przypadku przeciwieństwem Tinna. Gemini lubił nie tylko naukę, uwielbiał też sport i był w tym dobry, czego nie można było powiedzieć o Tinnie. Zdecydowanie też Tinn nie potrafił tańczyć, a Gemini'iemu wychodziło to doskonale.
Zanim opuścili mieszkanie, Tinn poprosił, żeby zrobili sobie kilka wspólnych zdjęć na pamiątkę. Fourth wykorzystał jedną z okazji i cmoknął głośno Gemini'iego w policzek, gdy ten pochylił się nieco, by przybrać odpowiednią pozę do zdjęcia.
— Ej Fourth! — Gem skarcił go wzrokiem, na co ten tylko się roześmiał. Był niezwykle zadowolony z tego, że udało mu się spłatać figla Gemini'iemu.
Dotarcie na lotnisko nie zajęło im wiele czasu, w dobrym towarzystwie nawet cały dzień trwa zaledwie mgnienie oka, a oni przez całą drogę ze sobą rozmawiali. Gemini czuł się tak, jakby odprowadzał na lotnisko i żegnał kolejnego ze swoich braci.
— Aye przyjdzie dzisiaj do mojego mieszkania, żeby odebrać samochód, myślę, że nie wcześniej, niż o 15:00, więc macie trochę czasu dla siebie. Możecie w tym czasie przeczytać notatki, które dla was przygotowałem — Tinn wyjął ze swojej podręcznej czarnej torby dość gruby zeszyt, zapełniony jego zgrabnym, łatwym do odczytania pismem i wręczył go Gun'owi. Nie mogli już dłużej zwlekać. Wyraźnie słyszeli, że wywołano pasażerów lotu, którym Gun i Tinn mieli udać się do Polonii.
Gun wyciągnął rękę przed siebie, by po raz ostatni przećwiczyć z Geminim i Fourthem taneczny okrzyk bojowy, jaki był znakiem rozpoznawczym jego zespołu muzycznego. Tinn przykrył jego dłoń swoją na moment łapiąc jego spojrzenie. Gem i Fourth poszli w jego ślady.
— Chin-zil-la! — Wykrzyknęli jednocześnie, potrząsając zabawnie tyłkami. Tinn i Gun ruszyli przed siebie, a Fourth pozostał w miejscu, obejmując Gemini'iego w pasie. Ubrani w zwykłe dżinsy(Gemini miał do tego ładny zielony sweterek w romby i białą koszulę pod spodem, a Fourth postawił na ciemnoniebieską bluzę z kapturem), wyglądali jak rodzice odprowadzający swoje pociechy pierwszego dnia roku szkolnego. Fourth oparł głowę na ramieniu Gemini'iego i stał tak przez dłuższy czas patrząc rozmarzonym wzrokiem przed siebie.
Gun i Tinn ostatni raz pomachali im rękoma, po czym odwrócili się i wmieszali się w tłum pasażerów lecących do Berlina, skąd mieli złapać lot bezpośrednio do Zakopanego. Gemini chciał ucałować Fourth'a w policzek, ale Fourth, świadom tego, że od tej chwili muszą całkowicie przejąć role Tinna i Guna, odepchnął go łagodnie.
— Co? Babi... czemu?
—Gem... — Fourth położył dłonie na ramionach Gemini'iego zaglądając mu w oczy. Doskonale widział niezadowolenie malujące się na tej pięknej, przystojnej twarzy. Sam nie był tym zachwycony, ale rozumiał, że czasem trzeba podjąć trudne decyzje, aby coś osiągnąć, a w tym przypadku ceną było ich bezpieczeństwo.
— Hmmm? Jakie masz wytłumaczenie?
— Gem, od teraz nie jesteśmy już Gemini'm i Fourthem, od tej chwili ty jesteś Tinn a ja Gun, jesteśmy rywalami. Kocham cię i nie chcę tego robić, ale musimy wrócić do domów naszych tymczasowych opiekunów. Od teraz żaden Fourth i żaden Gemini nie istnieje, rozumiesz? Jest tylko Tinn, ukrywający przed wszystkimi to, że jest zakochany w swoim koledze z klasy, oraz Gun, przewodniczący szkolnego klubu muzycznego, który nie przepada za Tinnem, chociaż tak naprawdę go kocha. Rozumiesz?
—Rozumiem, ale nie chcę tego robić. Dopiero co zostaliśmy parą...
— Jak nas nazwałeś?
— Powiedziałem, że zostaliśmy parą, co w tym dziwnego?
— Nic, ale cieszę się, że tak mówisz.
— Ale ja się nie cieszę — Zaczął narzekać Gemini/Tinn robiąc obrażoną minę. — Chcę być twoim chłopakiem, chcę cię zabrać na randkę, i to nie na jedną, na wiele randek. Chcę cię trzymać za rękę, chcę, żebyśmy mogli tworzyć nasze słodkie momenty, które będziemy kiedyś wspominać, chcę być twoim chłopakiem i chcę, żeby każdy wiedział, że ty już masz kogoś, że masz mnie. Chcę być twoim chłopakiem, słyszysz?! — Wykrzyknął ostatnie zdanie Gemini/Tinn, wyrzucając ręce gwałtownie w powietrze. Kilku czekających na swój lot pasażerów spojrzało w ich kierunku z zaciekawieniem. Fourth uznał, że ta ilość świadków ich rozmowy może być niebezpieczna i splatając ze sobą palce ich dłoni zupełnie nieświadomie, wyprowadził ich na zewnątrz budynku.
— Obiecuję ci, że znajdę sposób, żebyśmy mogli to wszystko zrobić.
— Naprawdę?
— Naprawdę. A teraz dajmy z siebie wszystko, aby Tinn i Gun mogli mieć szansę na szczęśliwe zakończenie.
— Dajmy z siebie wszystko — Zgodził się Gemini, po raz ostatni całując Fourth'a w szyję, jakby chciał podkreślić: jesteś mój, a ja jestem twój już na zawsze niezależnie od wszystkiego.
A potem obaj ruszyli w przeciwnych kierunkach. Gemini musiał jeszcze zabrać kilka rzeczy z ich sekretnego domku, a Fourth jako Gun obiecał swoim kolegom z zespołu muzycznego, że spotkają się w ich ulubionym lokalu.
I tak zaczęła się ich przygoda w nowym świecie, w którym musieli nauczyć się, jak ukrywać swoje uczucia i prawdę o sobie. Czuli się trochę jak szpiedzy na wojnie. Z narzuconej im roli wywiązali się znakomicie. Gem udając Tinna wspierał Fourth'a(Gun'a) najlepiej, jak tylko potrafił. Spędzali razem każdą wolną chwilę, często szukali najmniejszego pretekstu, by się spotkać. Tinn robił wszystko, żeby pomóc Gun'owi wygrać Hot Wave, a Gun udawał, że dopiero teraz otwiera swoje serce dla Tinn'a. Bywały chwile, które zapisywały się w ich pamięci mocniej od innych, jak choćby wtedy, gdy mieli ze sobą zatańczyć podczas jednego z egzaminów. W spędzeniu razem czasu pomógł im Tiw, przyjaciel Tinna, który na czas nauki udostępnił im mieszkanie swojego rodzeństwa.
Gemini/Tinn był bardzo zestresowany tym egzaminem. Nieoczekiwanie odkrył, że bliski kontakt z Fourthem/Gunem sprawiały, że rumienił się wściekle lub myślał o rzeczach, o których nie powinien myśleć.
A Fourth to zauważył i zaproponował mu pomoc. Ukłonili się sobie. Gun poprosił, żeby Tinn zamknął oczy i pozwolił się poprowadzić. Tinn wykonał jego polecenie bez oporu. Przeważnie nie miał problemów z nauką ani ze zdawaniem egzaminów, ale już sama bliskość Guna sprawiała, że się denerwował. Tak bardzo chciał dobrze wypaść w jego oczach, nie zbłaźnić się, nie zrobić czegoś głupiego... A z drugiej strony wiedział też, że osobą, która właśnie trzyma go za rękę i prowadzi w tym tańcu, jest Fourth, jego Fourth, jego największy skarb, jego powód do uśmiechu, jego źródło energii i ktoś, kto sprawiał, że Gem nie chciał się poddawać nawet pomimo porażek. Jego Fourth, jego ukochany nieznajomy, którego tak długo szukał.
Zamknął oczy, wsłuchał się w muzykę i pozwolił, by Gun przejął całkowicie kontrolę. Był tylko trochę zaskoczony, jak świetnie im poszło. Ten egzamin zdali z doskonałym wynikiem, co koledzy Guna postanowili uczcić ucztą w pokoju ich klubu muzycznego. Gun żałował, że nie mógł otwarcie zaprosić Tinna do nich, ale domyślał się, że to mogłoby wyglądać dość podejrzanie.
Fourth za to miał wrażenie, że zakochuje się od nowa w Gemini'im, w jego nieśmiałym uśmiechu, w jego zarumienionych policzkach, w jego czerwonych uszach, gdy był zawstydzony, w jego głębokim głosie, którym czasem do niego przemawiał, gdy byli sami. Zakochiwał się coraz bardziej w dużych, brązowych oczach, które patrzyły na niego zaczepnie przez moment, by sekundę później umknąć gdzieś w bok. I zakochiwał się w tym, kim sam się stawał przy nim. Zakochiwał się w tym, że Gem jako Tinn uczył go śpiewać i pragnął, aby takich momentów, kiedy wypełniało go czyste szczęście, było jak najwięcej.
Czasem jego myśli wybiegały w przyszłość, daleko w przyszłość. Pewnego dnia zdobył się nawet na odwagę i zapytał prawdziwego Gun'a o kwestię ślubów par tej samej płci w ich kraju.
— O nie! Nie ma mowy! Pod moim nazwiskiem nie poślubisz Gemini'iego, a przynajmniej Gun nie poślubi Tinna! Nigdy! — Nakrzyczał na niego prawdziwy Gun.
Fourth zrobił nadąsaną minę, ale zaraz się uspokoił i przybrał maskę pozbawionego uczuć i emocji gracza w pokera.
— Znowu się pokłóciliście? O co tym razem?
Trafił w sedno. Prawdziwy Gun nie zamierzał tego przed nim ukrywać.
— Ten cholerny geniusz... — Powiedział sarkastycznie, — No nie uwierzysz, co zrobił!
— Co takiego? — Fourth, który znał już wystarczająco długo Gemini'iego, wiedział, że po nim i po Tinnie można się spodziewać wszystkiego, łącznie z ukrywaniem dziewczyny w ciąży w odległym mieście czy przynależnością do mafii(Fourth nie wiedział, co byłoby gorsze). Fourth poprawił poduszkę za swoimi plecami i uśmiechnął się ciepło, gotów wysłuchać każdej ilości skarg ze strony swojego sobowtóra.
— Zapisał nas na zajęcia z tańca! Nas obu! Bez mojej wiedzy! Nawet mnie nie zapytał, czy chcę! Oczywiście lubię występować publicznie, lubię śpiewać i tańczyć, ale chodzi o to, że nawet mnie nie zapytał, czy tego chcę! Ugh, jak ja tego nie lubię! — Relacjonował mu bardzo zawzięcie przez kamerkę w telefonie Gun.
Fourth z trudem powstrzymał wybuch śmiechu, z powodzeniem udając, że złapał go nagły atak kaszlu.
— Fourth? Ale ty nie śmiejesz się ze mnie, prawda?
Fourth wolał nie mówić mu całej prawdy.
— Nie, ale myślę, że zachowujecie się jak stare, dobre małżeństwo. I wiesz co? Może to wcale nie taki zły pomysł z poślubieniem Tinnpoba?
— Prędzej piekło zamarznie, koty będą znosić złote jajka, a na prezydenta Polonii wybiorą geja niż ja poślubię Tinna. Jest wkurzający.
— Przecież go kochasz.
— Pfffff — Prychnął tylko Gun, nie zamierzając komentować tego w żaden inny sposób.
Wieczorem, gdy Fourth znajdował się już bezpiecznie w domu należącym do Guna, zjadł przygotowaną przez mamę chłopaka kolację, mógł zasiąść przy biurku i zacząć spisywać to, co czuł. Wyjął z dna szafy szary karton, w którym ukrywał swój dziennik, postawił go na podłodze i zajrzał do środka. Zastanawiał się, czy Zee pozwoliłby im zabrać kilka pamiątek z tej planety i z tego wszechświata, kiedy będą już wracać. Z kartonu wyjął czarną koszulkę z nadrukiem Chinzilla. Nie potrafił nie uśmiechnąć się na wspomnienie o tym, jak wpadł na pomysł stworzenia takiego projektu. Zamierzał pokazać go kolegom, gdy nadejdzie odpowiednia chwila. W pudełku był też plik zdjęć z dnia, w którym odprowadzili prawdziwego Tinna i prawdziwego Gun'a na lotnisko. Fourth postanowił, że zacznie pisanie od tego.
Wybrał swój ulubiony długopis(był zabawny, na samym szczycie miał miniaturową figurkę jednorożca z tęczową grzywą) i po wpisaniu dzisiejszej daty, dał się porwać myślom.
Drogi Pamiętniku!
To mój dopiero drugi wpis, ale cieszę się, że Zee pozwolił nam wziąć ze sobą oprócz steli także nasze dzienniki, przynajmniej mogę kontynuować pisanie chronologicznie.
A skoro tak, to muszę zacząć od początku.
Poznaliśmy Tinna i Gun'a. To zabawne, niby są do nas podobni, ale jednak to zupełnie inni ludzie. Byłem w autentycznym szoku, gdy zobaczyłem, że Gun pali papierosy! Mało brakowało, a uderzyłbym go w twarz za taką głupotę. Czy on nie wie, że niszczy sobie tym zdrowie?
Ale wiecie? To ekscytujące poznać siebie samego z innego, równoległego wszechświata i zobaczyć, że mimo iż mój los tutaj potoczył się zupełnie inaczej, nadal mój sobowtór zakochał się w tym, kto jest sobowtórem mojego Gemini'iego. To zabawne. To tak, jakbyśmy od zawsze i na zawsze byli sobie przeznaczeni.
Soulmates.
Słowo „soulmates" Gun napisał zupełnie innym długopisem, fioletowym i podkreślił je na żółto. Te kolory od razu skojarzyły mu się z Lewisem Hamiltonem, o którym często opowiadali First i Khaotung. To mu podpowiedziało kolejną rzecz, którą powinien zanotować.
Tęsknię już za moim bratem. Wiem, że sobie świetnie radzi i że Khao cały czas jest przy nim i nie pozwoli, by ktoś znowu go skrzywdził, ale teraz, kiedy jesteśmy tak daleko od siebie, czuję się tak, jakby mi czegoś brakowało. I to czegoś bardzo istotnego. Najgorsze jest to, że Zee zabronił nam kontaktować się z kimkolwiek z planety Ziemia, żeby nie ujawnić nawet przypadkiem, gdzie jesteśmy. Mówi, że dopóki osoba, która na nas poluje, jest na wolności, my musimy się ukrywać. Nie kupuję tego. Przeszliśmy niemal pełne szkolenie, mamy już nieco doświadczenia, dlaczego nie wolno nam zmierzyć się z tym kimś lub czymś, co na nas poluje? Czyżby Zee uważał, że sobie nie poradzimy? Głupota!
Ale z drugiej strony...
Spoglądam na zdjęcie Gem'a w moim telefonie, a raczej w telefonie należącym do Gun'a, którego ja tylko używam na czas naszej zamiany i już wiem, że może tak jest lepiej. Nawet jeśli okazało się, że Gemini jest Hybrydą, tą znacznie potężniejszą od wszystkich dotąd i że kimś podobnym do niego, nazwanym Władcą Śmierci, jest też Harry Potter, to jednak nie zamierzam ryzykować, że Gem znów będzie cierpiał. Pal licho mnie, ja i First jesteśmy przyzwyczajeni do cierpienia, jesteśmy w stanie znieść naprawdę wiele, ale po co Gemi miałby niepotrzebnie cierpieć? Nie chcę tego. Chcę go chronić. Jest moim światełkiem w tunelu, moim drogowskazem, moim największym skarbem i najpiękniejszą radością. Nie potrafię znieść myśli o tym, że jakieś wydarzenia mogłyby zmazać jego cudowny, szczery, szeroki uśmiech i odebrać mi szansę na słuchanie jego radosnego trajkotania o wszystkim, co ważne i nieważne. Gemi to gaduła. Jest głośny i wszędzie go pełno. Czasem, gdy go szukam, wystarczy, że wytężę słuch, aby usłyszeć jego charakterystyczny śmiech. Jeszcze nigdy go nie pomyliłem. Nawet pierwszego dnia, gdy był u Zee razem z Phuwinem. Wyglądali niemal jak bliźnięta, ale już wtedy moje serce podpowiedziało mi, który z nich to Gemini.
Kocham go.
Teraz już nie boję się do tego przyznać. Wcześniej przed tym uciekałem, ale teraz wiem, że nie wolno nam uciekać przed uczuciami. Gdy uciekasz przed tym, co sam czujesz, ranisz nie tylko siebie. W dodatku Gem udowodnił mi, że miłość to taki słodki rodzaj strachu, a niepewność jest tylko jednym z etapów jej poznawania.
Cieszę się, że jesteśmy tu razem. Nawet jeśli teraz on jest w swoim domu, a raczej w domu Tinna. Zastanawiam się, czy Gem lub Tinn tęsknią za swoimi mamami? Ja swoją prawdziwą matkę dopiero co poznałem, nie miałem jeszcze okazji spędzić z nią zbyt wiele czasu, ale czuję, że to dobra kobieta w przeciwieństwie do tej, która nas wychowywała. Chciałbym jej wybaczyć, ale nie potrafię. Czy to robi ze mnie złego człowieka? A może synowie aniołów(bo tak się o nas mówi, o mnie i Firscie, chociaż mama nic nam na ten temat nie powiedziała) nie powinni trzymać w sobie urazy? Tylko że ja próbowałem jej wybaczyć, nawet mi się to udało. Dopóki nie wciągnęła w swoje chore bagno też Gemini'iego i Iris, osoby, które są jej przypadkowymi ofiarami. Nadal zresztą nie wiemy, dlaczego nas porwała(mnie dwukrotnie, raz jak byłem noworodkiem, drugi raz niedawno). Jaki miała powód? Czyżby wiedziała o naszych zdolnościach? To całkiem możliwe. Wiemy, że to ona stoi za atakami na nas, ale nie jesteśmy pewni, czy działa sama. Może Zee miał rację, wysyłając nas tutaj? Może po prostu jesteśmy bezpieczniejsi tutaj?
Ach, mniejsza o to! Na razie i tak nie mogę nic na to poradzić, więc lepiej zająć się czymś przyjemniejszym. A co jest przyjemniejsze?
Oczywiście Gemini.
Ale nie tylko on.
Poznałem kolegów Gun'a z klasy i klubu muzycznego. Są przezabawni i łatwo złapałem z nimi kontakt. Chyba nic nie zauważyli, w każdym razie przyjęli mnie bardzo gościnnie. Gemini codziennie ćwiczy ze mną śpiewanie tak, jak radził nam Gun, chyba powoli zaczynam łapać, o co w tym chodzi, Gem jest znacznie lepszym nauczycielem niż NuNew.
A, właśnie, NuNew... Ciekawe, czy już go odnaleźli? Chcę wierzyć, że tak. Prawdziwy NuNew, którego znałem, był miły, lubił się mną opiekować i tylko czasami był zbyt zaborczy, ale nigdy nie był chamski, nigdy nie zrobiłby nic, co zraniłoby kogoś, kto był dla niego ważny. No i przede wszystkim sprawił, że ja i Gem dostaliśmy szansę, by zbudować coś pięknego i trwałego. NuNew zasługuje na szczęśliwe zakończenie, a mam bardzo złe przeczucie co do niego... Boję się, że jest gdzieś zamknięty w lochach, dostaje niewiele picia i jedzenia, jest torturowany i cierpi... Jeśli porwała go ta wariatka, to nie mogę wykluczyć niczego. Czasem zaczynam żałować, że tamtego dnia powstrzymałem Firsta przed zabiciem jej... Ciągle mam tą scenę przed oczami: płaczący i krzyczący mój starszy brat i ta kobieta, udająca naszą matkę, patrząca na nas pełnym nienawiści i zła wzrokiem. Mój brat chwycił wtedy za nóż i to wcale nie jakiś mały, i jestem pewien, że był o krok od utraty kontroli nad sobą. Długo go torturowała, ale początkowo tego nie rozumiałem, byłem tylko małym dzieciakiem, który musiał dorosnąć znacznie szybciej od moich rówieśników. To ja w wieku zaledwie 14 lat musiałem ratować mu życie po próbie samobójczej, to ja byłem tym, który opatrywał mu rany, gdy ta kobieta go biła. Mnie z jakiegoś powodu oszczędzała. Nie wiem, dlaczego, ale to rodzi we mnie jeszcze większe poczucie winy i odpowiedzialności za Firsta, w końcu to on przyjmował na siebie całe to cierpienie. Mam nadzieję, że od teraz będzie już tylko szczęśliwy. Mój kochany starszy braciszek!
Tęsknię za nim. Co u niego? Czy Khao pilnuje, żeby jadł wszystkie posiłki? Czy wychodzi do ludzi? A może znowu zamknął się w swoim pokoju jak w skorupie, która miała go chronić przed złem? Nie, chyba nie, nie teraz, kiedy trenuje by stać się pełnoprawnym Rycerzem Światła.
Tyle mam jeszcze do napisania, ale ręka mnie już boli.
Fourth przerwał pisanie. Zachciało mu się pić. Ostrożnie i po cichu wyszedł na palcach z pokoju, by nie obudzić swojej tymczasowej opiekunki, i zajrzał do kuchni. Na szafce nieopodal zlewu pod oknem zobaczył duży dzbanek pełen herbaty, a na nim przyklejoną żółtą karteczkę samoprzylepną. Podszedł bliżej i odczytał zgrabne kobiece pismo:
Zrobiłam ci herbatę, synku. Weź sobie do pokoju, wiem, że będzie ci się chciało pić, mój Gun też często wstaje w nocy i idzie po coś do picia, pomyślałam, że tobie też się to przyda.
Fourth uśmiechnął się. Nazwała go synkiem. Zupełnie, jakby był dla niej tak samo ważny jak Gun. Uwielbiał tą kobietę od pierwszej chwili, gdy tylko się spotkali i nie dziwił się ani trochę Gun'owi, że dla niego była jego najważniejszą osobą. Zgodnie z poleceniem zabrał dzbanek oraz swój ulubiony, niebieski kubek i pomaszerował do pokoju. Zanim usiadł na powrót przy biurku, przeciągnął się, rozporostowując zmęczone mięśnie i kości, a potem podszedł do lustra, by przyjrzeć się sobie. Gun poradził mu, żeby na co dzień maskował tatuaż z nutką za pomocą makijażu, ale teraz, gdy już był po kąpieli, tatuaż był wyraźnie widoczny. Fourth nalał sobie herbaty do kubka, wypił kilka dużych łyków i zasiadł na swoim miejscu, by pisać dalej.
Przed chwilą spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Zobaczyłem mój mały tatuaż i pomyślałem o tym, że chciałbym, żebyśmy ja i Gem mieli taki tatuaż dla par, coś, co zostałoby z nami już na zawsze, ten nieścieralny odcisk na naszych skórach. Mogą to być nawet nasze pseudonimy. Coś, co łączy nas ze sobą. Obojętnie. I tak pewnego dnia pojawią się runy... Czy dodatkowy tatuaż coś zmienia? Myślałem o tym, że mogłoby to być na nadgarstku, żebyśmy zawsze mogli na to spojrzeć i żeby przypominało nam o tym, co naprawdę ważne: nasze uczucia względem siebie. Dzięki temu byłoby nam łatwiej pokonać wszelkie przeszkody, bo wiedzielibyśmy, że mamy dla kogo walczyć, że ta druga osoba nas kocha i rozumie, że nas akceptuje takimi, jakimi jesteśmy.
Muszę zmienić temat, inaczej nigdy nie opiszę tego, co się wydarzyło ostatnio.
Tinn i Gun powiedzieli, że poznali szefa zespołu Nocnych Łowców w Polonii i że to całkiem w porządku człowiek. Podobno ma 37 lat i w świecie Niemagicznych jest skoczkiem narciarskim. Brzmi ciekawie. Gun mówił, że Tinn oczywiście już zdążył wyciągnąć ich na jakieś zawody Pucharu Świata w skokach narciarskich. Mówił, że skocznia narciarska, na której odbywał się konkurs, była ogromna i zrobiła na nim piorunujące wrażenie.
* * *
W międzyczasie dużo rozmawiali z prawdziwym Tinnem i Gunem i mogli stwierdzić, że nawiązała się pomiędzy nimi zupełnie braterska więź. Byli przeszczęśliwi, gdy pewnego pięknego, słonecznego dnia Tinn i Gun rozmawiali z nimi(z Geminim i Fourthem) i przekazali im radosną wiadomość o tym, że wyjaśnili sobie wszystko i teraz są parą. Gemini trochę im zazdrościł tego, że Tinn i Gun mogą bez obaw pójść razem na randkę, trzymać się za ręce czy nawet całować, a oni musieli wciąż się ukrywać. W dodatku denerwowało go jeszcze coś: to, że Fourth tak bardzo wczuł się w swoją rolę Gun'a, że ani razu nie pozwolił mu jeszcze, aby pocałowali się naprawdę. Gemini tylko krzywił się, gdy Fourth znajdował wymówki lub sposoby ucieczki przed nim, ale postanowił być cierpliwy, za co Fourth odpłacał mu, przytulając go, gotując dla niego swoje ulubione dania, pozwalając mu leżeć na kanapie z głową na jego kolanach czy grając z nim w piłkę nożną. Nigdy też nie przegapił okazji, by bić się z nim na żarty, by biegać za nim po całym domu Gun'a lub Tinna czy nawet łaskotać go tak długo i wytrwale, aż Gemini błagał go o litość.
Gemini'iego cieszyła każda wspólnie spędzona minuta.
Najtrudniejszym momentem dla obu był dzień, w którym Gemini był świadkiem pogorszenia się stanu zdrowia mamy Gun'a. Chciał od razu powiedzieć o tym Gun'owi i Fourth'owi, ale kobieta mu na to nie pozwoliła. Mimo to zdecydował, że powie o tym Fourth'owi, a ten nie zamierzał ukrywać tego przed prawdziwym synem tej kobiety. Uważał, że to byłoby nie fair wobec niego. Gun, gdy się o tym dowiedział, ubłagał Tinn'a, żeby mogli wrócić do Tajlandii. Bardzo tęsknił za mamą i za swoimi kolegami, chciał ich zobaczyć choćby z daleka. Gem i Fourth codziennie zdawali im raporty, więc ze wszystkim byli na bieżąco, ale nic nie mogło zastąpić nawet króciutkiego spotkania twarzą w twarz.
Wiedział, że jego przyjaciele właśnie szykują się do występu na konkursie Hot Wave i chciał tam wpaść chociaż na chwilę, by popatrzyć na nich z daleka, zanim znowu zostanie skazany na powrót do Polonii, w której nadal pomimo upływu czasu czuł się obco. Dla prawdziwego Guna Polonia to był zupełnie inny kraj, z którym nic go nie wiązało. Powoli uczył się języka i poznawał ich kulturę, lecz miał też okazję być świadkiem i ofiarą przerażających wydarzeń, o których nawet nie chciał myśleć. Pewnego wieczoru, gdy wracali z Tinnem z kina jak zwykle trzymając się za ręce, zostali oblani białą farbą i zwyzywani. Tinn chciał wezwać policję, ale Gun przypomniał mu, że nie mogą tego zrobić, ponieważ w ten sposób zdradziliby swoją tożsamość i narobiliby problemów nie tylko sobie i tym homofobom, którzy ich zaatakowali, ale także Gemini'iemu i Fourth'owi. Wiedzieli, że nie mogą tego zrobić i czuli się beznadziejnie bezradni. Chcieli to zmienić. O wszystkim poinformowali Kamila Wiktora Stocha, szefa polonijnego oddziału Nocnych Łowców o nazwie Anioły Prawdy. Kamil, na co dzień ukrywający swoją prawdziwą tożsamość pod postacią utalentowanego skoczka narciarskiego i trzykrotnego mistrza olimpijskiego, natychmiast skontaktował się z Magnusem Bane i Alexandrem Lightwoodem, by rozwiązać ten problem. Do pomocy ruszyli również Draco i Harry Potterowie.
Gun i Tinn pod postaciami Timmy'iego i Gabriela mieli wrócić do Polonii, gdy tylko stan zdrowia matki Guna poprawi się na tyle, by chłopak mógł przestać się o nią martwić. Bardzo chciał zabrać ją ze sobą, ale ona się na to nie zgodziła.
Gun zastanawiał się, jak powiedzieć swojej mamie o swoim związku z Tinn'em, Gem i Fourth zdradzili mu, że zrobili wiele, aby ich zrozumiała.
— Twoja mama wie o nas i przyjęła nas bardzo ciepło. Nie martw się, nie sądzę, by miała coś przeciwko tobie i Tinnowi — Gemini pocieszył Gun'a.
— Ale i tak się boję — Przyznał otwarcie Gun, co Gemini uznał za przejaw ogromnej odwagi. Nie każdy był w stanie przyznać się do tego, że się boi. Chłopcom często odmawiało się prawa do bycia sobą, do okazywania uczuć i emocji, a już gdy okazywali strach, byli uznawani za słabych. W tym przypadku Gaja II bardzo różniła się od ojczystej Ziemi, skąd pochodzili Gemini i Fourth. Tinn i Gun musieli dopiero nauczyć się tego, że okazywanie swoich prawdziwych emocji nie było niczym złym, dla Gemini'iego i Fourth'a bycie sobą było całkowicie normalne i chociaż teraz musieli wcielać się w role kogoś innego, nadal wieczorami, gdy byli już sami, stawali się na powrót Fourth'em i Gem'em, dwójką zakochanych w sobie do szaleństwa chłopaków, którzy uwielbiali ze sobą flirtować i nie przegapili żadnej okazji.
Gemini jako Tinn czasem łapał dyskretnie Fourth'a za łokieć, wyprowadzał na tyły szkoły, by mogli tam posiedzieć razem na ławce opierając się o siebie ramionami i dyskutując na każdy możliwy temat. Gemini często poświęcał czas na udzielanie korepetycji Fourth'owi.
Sound, najnowszy członek ich zespołu muzycznego, który dawniej był zaciekłym wrogiem Tinn'a, od razu zorientował się, że Tinn to nie Tinn, zbyt dobrze go znał. Któregoś dnia wykorzystał chwilę nieuwagi Gemini'iego i osaczył go w łazience, żądając wyjaśnień.
— Ty nie jesteś Tinnem — Powiedział ostrym tonem, lustrując go od stóp do głów. Popchnął go na ścianę. — Gadaj, kim jesteś?!
— A-ale to j-ja — Wyjąkał Gem i w tej samej chwili wiedział, że popełnił błąd. Prawdziwy Tinn się nie jąkał i prawdziwy Tinn nie dałby się zastraszyć Sound'owi.
— Nie ściemniaj! Nie wiem, jak to zrobiłeś, że wyglądasz jak on, ale nie zachowujesz się jak on — Sound uniósł zaciśniętą pięść na wysokość twarzy Gemini'iego. — Mów prawdę!
— Mówię prawdę! Sound, uspokój się!
Ale Sound nie chciał się uspokoić. Zamachnął się i uderzył Gemini'iego prosto w twarz, sprawiając, że chłopak aż syknął z bólu. Czuł w sobie złość. Zawsze nienawidził Tinn'a, głównie dlatego, że musiał z nim rywalizować, ale teraz jeszcze bardziej nienawidził siebie samego za to, co zaczynał czuć w obecności tego Tinna. Wmawiał sobie, że musi być jakiś powód, ale nie wiedział jaki. Gdy Gemini spojrzał na niego szklącymi się od łez oczami, nie wytrzymał i brutalnie przyciągnął go do siebie, całując go z dzikim pragnieniem. Gemini stał jak sparaliżowany. Ogarnęła go rozpacz i żal.
Jego pierwszy pocałunek, coś, co miał zarezerwowane tylko i wyłącznie dla Fourth'a, został mu tak nikczemnie odebrany!
Nie był w stanie myśleć o niczym innym. Poczuł się brudny i sponiewierany. Nagle zrozumiał, dlaczego Tinn nie lubił Sound'a. Saran był po prostu dupkiem bez serca.
W tym momencie do łazienki wszedł Gun. Widząc płaczącego Tinn'a i całującego go Sound'a, poczuł, że zawrzała w nim krew. Ogarnęła go taka złość, jakiej jeszcze nigdy nie czuł. Za nim weszli jego koledzy z zespołu muzycznego, Pat, Por, Yo i Win. Gun szarpnął Sound'a za ubranie i gwałtownie odepchnął go od swojego ukochanego, po czym zaczął go bić, nie zważając na krzyki Pora i Pata. Win i Yo podeszli i odciągnęli szarpiącego się Gun'a.
— Ty kawałku gówna, Tinn miał rację, kiedy ostrzegał nas przed tobą. Jesteś tylko nic nie wartym śmieciem — Krzyczał Fourth, całkowicie wypadając z roli Gun'a i stając się na powrót Fourth'em. Nawet nie zauważył, że zdradził zbyt dużo szczegółów na ich temat. — Kogo chciałeś skrzywdzić? Mnie? Gemini'iego? Tinna?
— Kim jest Gemini? — Zapytał Por, a Pat pokręcił przecząco głową na znak niewiedzy.
— O, a więc przyznajesz, że ty i ten chłopak to nie Tinn i Gun? — Sound, wciąż siedząc na podłodze i rozmasowując bolący policzek skierował to pytanie wprost do Guna.
— Co? — Fourth zamarł w bezruchu i dopiero wtedy dotarło do niego to co, zrobił. Co powiedział. Dał się zapędzić w ślepy zaułek jak amator.
— Widzisz? Właśnie dlatego musiałem to zrobić. Wiedziałem, że nie jesteście tymi, za których się podajecie. Musiałem znaleźć sposób, żeby zmusić was do mówienia prawdy.
— Yhm, tak sobie myślę, że wszyscy to zauważyliśmy — Nieoczekiwanie z Soundem zgodził się Win. — Nie zachowujecie się tak jak oni. Tinn nienawidzi Gun'a, chociaż Gun go kocha, a wy zachowujecie się jak jacyś nowożeńcy.
— Wiecie o tym?! — Zapytał zdziwiony Fourth.
— O czym?
— O tym, że Gun kocha Tinna.
— No jasne, że tak. Jesteśmy jego przyjaciółmi, byłoby dziwne, gdybyśmy nie wiedzieli.
— I pozwoliliście mi wierzyć, że nic nie wiecie?
— Cóż... Można powiedzieć, że wyczuwaliśmy, że wy to nie Tinn i Gun, ale czy nie sądzicie, że należą się nam jakieś wyjaśnienia? Kim naprawdę jesteście? I gdzie są prawdziwi Tinn i Gun? Czy oni w ogóle żyją? Może ich zabiliście i zajęliście ich miejsca? — Win wbijał w nich wzrok tak, jakby chciał ich prześwietlić promieniami rentgenowskimi.
— Tak, zdecydowanie wszyscy potrzebujemy wyjaśnień — Zgodził się Yo. — Ale może trzeba was najpierw opatrzyć. Chodźcie do siedziby naszego klubu, musimy was opatrzeć.
Yo pomógł wstać Sound'owi, ale Win szybko go odepchnął i zajął jego miejsce, pozwalając, aby Sound objął go ramieniem i pomagając mu iść. Fourth wyprowadził Gemini'iego. Na szkolnym korytarzu wciąż znajdowało się mnóstwo innych uczniów, którzy przyglądali im się z zaciekawieniem, zapewne zastanawiając się, co się wydarzyło. W pomieszczeniu klubu muzycznego zajęli się opatrywaniem rannych. Fourth nawet na chwilę nie puścił ręki wciąż zapłakanego Gemini'iego. Jeszcze nigdy nie widział go tak roztrzęsionego. Zawiadomiony przez Pora Tiw przybiegł najszybciej, jak się dało. Pat zajął się przygotowywaniem zimnej herbaty z lodem dla wszystkich. Wiedzieli, że czeka ich długa rozmowa.
— Dla twojej informacji: nie lecę na twojego chłopaka, mam swojego. Zrobiłem to tylko po to, by zmusić was do powiedzenia prawdy. Widziałem, że idziecie w stronę łazienek, postanowiłem tylko wykorzystać okazję.
— Ty idioto, mogłem cię zabić.
— Nie sądzę, ktoś taki jak ty nie potrafi zabijać.
— Owszem, potrafi. I to całkiem nieźle zabija demony.
— HUH?! JAKIE DEMONY?! — Wykrzyknęli wszyscy zgodnym chórem.
Fourth spojrzał na Gemini'iego, a ten kiwnął głową, kolejny raz odczytując jego myśli. Fourth wyjął z kieszeni spodni stelę i narysował nią na dłoni doskonale znany mu symbol. Wokół jego całej postaci natychmiast pojawiło się ciepłe, żółte światło, a potem oczom wszystkich ukazały się obrazy z życia Gemini'iego i Fourth'a. Przyjaciele Tinna i Guna zobaczyli rozmowę Fourth'a i Gemini'iego z Tinnem i Gun'em, słyszeli każde słowo, dowiedzieli się, że Gem i Fourth musieli uciekać ze swojego wszechświata, ponieważ groziło im tam śmiertelne niebezpieczeństwo.
Sound początkowo nie chciał w to uwierzyć, więc Gemini musiał zadzwonić do Tinna i poprosić go, żeby dyskretnie udał się do ich sekretnego mieszkania i czekał tam na wszystkich wraz z Gunem. Chłopcy spakowali swoje rzeczy i wyruszyli w drogę na spotkanie swoich prawdziwych przyjaciół. Od tej pory Por, Pat, Yo, Sound, Win i Tiw zaczęli współpracować z pozostałymi w celu ich ochrony. Bright Vachirawit, szef tajskiego oddziału Nocnych Łowców na planecie Gaja II nie był zachwycony, a Zee wręcz załamywał ręce, gdy dowiedzieli się, że kilka kolejnych osób poznało ich sekret. Magnus Bane zaproponował, że usunie wspomnienia o tym z ich głów, ale Gemini się na to nie zgodził. Szybko stał się bezsprzecznym liderem ich grupy. Zaproponował nawet, aby w drodze wyjątku przyjąć chłopaków do oddziału Rycerzy Siódmego Ognia. Rozpoczęły się wielogodzinne, męczące treningi, podczas których Tinn, Gun, Gemini i Fourth uczyli swoich przyjaciół tego, co sami już umieli. Gemini czuł się dziwnie, kiedy patrzył, jak na ciele jego sobowtóra, Tinna, pojawiają się czarne runy, gdy przeszedł pomyślnie wszystkie próby i został zaakceptowany jako Rycerz Ognia. Wiedział, że pewnego dnia i on sam dostanie podobne znaki.
Tego wieczoru odprowadził swojego nowego przyjaciela do jego pokoju, chcąc z nim trochę pogadać. Brakowało mu jego własnych braci, ale wiedział, że nie może ryzykować próby nawiązania kontaktu z nimi. Kontaktował się tylko z Zee i tylko jemu składał raporty.
— Dobra robota — Pochwalił Tinna Gemini. — Jestem z ciebie dumny.
— Dzięki braciszku — Uśmiechnął się Tinn, z zachwytem oglądając siebie samego z każdej strony w lustrze w swoim pokoju. — Ej, a to prawda, że masz braci?
— Tak, mam dwóch braci, obaj są starsi ode mnie. To Dunk i Phuwin. Dunk jest najstarszy. I każdy z nich ma chłopaka.
— Serio? Ale super! Masz ich zdjęcia?
— Niestety nie. Kiedy tu przybyliśmy, nie pozwolono nam zabrać ze sobą nic oprócz ubrań, pamiętników i steli. Nie chciano, żeby ktoś nas znalazł.
Tinn wydawał się naprawdę zasmucony, ale szybko przybrał na twarz swój standardowy pogodny uśmiech, który topił serca wielu, a szczególnie działał na Gun'a.
— Nic nie szkodzi. Opowiedz mi coś o nich. Wiesz, że ja jestem jedynakiem, zawsze się zastanawiałem, jak to jest mieć rodzeństwo.
— Ja mogę być twoim bratem. A co do Dunka i Phuwina... Phu jest nieznośny, zawsze chodzi swoimi ścieżkami i trudno za nim nadążyć. Lubi mnie drażnić. Jesteśmy tego samego wzrostu, więc często zabieramy sobie wzajemnie ciuchy. Phu zawsze jest duszą towarzystwa. Jego chłopak nazywa się Pond, jest bardzo wysoki i umięśniony, a do tego przystojny, Phu lubi się nim chwalić. Dunk jest zupełnie inny, cichy, spokojny, wycofany. Kocha książki i muzykę klasyczną. Phu świetnie gra na fortepianie. Dunk potrafi grać tylko na gitarze basowej, ale dobre i to. Phu potrafi świetnie tańczyć, Dunk to łamaga. Chłopak Dunka to Joong, taki cwaniaczek. Nie lubię go i on nie lubi mnie, ale mniejsza o to. Kiedy tak się nad tym zastanowić, to fajnie jest mieć braci.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top