*26*
Poranek zaczął się od kłótni w gabinecie P'Zee, do którego zostali wezwani. Zee był wściekły i nawet nie pozwolił im usiąść. Na próżno Gun i pozostali starali się załagodzić konflikt. Gemini, słuchając tego całkiem stracił apetyt. Fourth bawił się nerwowo swoimi dłońmi, wykręcając palce i skubiąc skórę na wierzchu. Gem dostrzegł to i dyskretnie położył swoją rękę na jego plecach, jakby mówił mu w ten sposób, że jest tuż obok i żeby Fourth się nie martwił.
— Daj spokój, Zee. Jesteśmy Rycerzami Światła, oni też niedługo się nimi staną. Muszą być przygotowani na wszystko, na każde zagrożenie i każdą ewentualność — Gun podszedł do Zee i tłumaczył mu, co się wydarzyło przez dwie ostatnie doby, kiedy to szef ich oddziału był nieobecny.
— Wiem o tym. Fourth, możesz mi powiedzieć, gdzie spędziłeś ostatnie dwie noce?
Fourth był tak zaskoczony tym nieoczekiwanym pytaniem, że aż zaniemówił. Był w stanie tylko patrzeć na Zee bezmyślnie i mrugać oczami.
— Przydzieliłem każdemu z was bardziej doświadczonego partnera, prawda?
Odpowiedziały mu pojedyncze mruknięcia i skinienia głowami. — To dlaczego zmieniacie pokoje, jak wam się podoba? Myślałem, że mój rozkaz jest zrozumiały dla wszystkich. Naprawdę tak trudno wam wykonać tak proste zadanie? Przydzieliłem wam bardziej doświadczonych Rycerzy Światła, abyście mogli się od nich uczyć, ale także abyście byli całkowicie bezpieczni. Pytam jeszcze raz, gdzie byłeś przez ostatnie dwie noce?
Fourth nie był w stanie odpowiedzieć. Gemini rzucił mu zmartwione spojrzenie, po czym sam odpowiedział.
— Fourth był u mnie. Miał koszmary. Mieliśmy iść do szefa i poprosić, żeby szef nam pozwolił zamieszkać we dwójkę, ale P'Zee, nie było cię tutaj, jak mieliśmy cię zapytać?
— Więc uznaliście, że Fourth może tak po prostu zniknąć ze swojego apartamentu? Gdyby Tay nie powiedział mi i Gun'owi, że widział was razem, a Gun zastał puste łóżko, jak myślisz, co by się stało?
Fourth pokręcił przecząco głową.
— Nie wiesz, prawda?
Zee wiercił mu spojrzeniem dziurę w brzuchu. Po raz pierwszy Fourth naprawdę przestraszył się P'Zee.
— Szefie, przestań, przecież chłopcy nie zrobili niczego złego, dlaczego tak bardzo się denerwujesz? — Do rozmowy wtrącił się NuNew, mając nadzieję, że jeśli on się odezwie, Zee da im spokój, w końcu ich relacje ostatnio stały się znacznie bliższe i cieplejsze. Przeliczył się. Zee pozostawał chłodny niczym sopel lodu na Arktyce. A oni wiedzieli, że musi taki być. Rozumieli go i dlatego czuli się jeszcze bardziej winni. Nosił na swoich barkach odpowiedzialność za cały Instytut, za każdego Rycerza Światła, za wszystkich studentów. Nic dziwnego, że wkurzyła go ich wieczorna eskapada z poprzedniego dnia, nawet jeśli obie misje zakończyły się powodzeniem i nie niosły większego ryzyka.
— New, na tobie także bardzo się zawiodłem. Jak mogłeś pozwolić, by niedoświadczeni i nie w pełni wyszkoleni kandydaci wzięli udział w tak niebezpiecznym zadaniu?
— Nie było aż tak niebezpieczne, a my mieliśmy plan.
— Nie było, bo walczyliście z demonami najniższego rzędu! Z tymi najmniej groźnymi!
— O nie, Zee, teraz to już posunąłeś się za daleko.
— Wtrącił się Max, kładąc rękę na barku Zee. — Poradzili sobie świetnie, musisz to przyznać. Czyżbyś nie pamiętał, jaki byłeś w ich wieku? Nie pamiętasz, jak my dwaj samotnie walczyliśmy z mocami ciemności? A byliśmy wtedy równie niedoświadczeni jak oni.
— Nie o to chodzi. Ja tu jestem szefem, ja za wszystko odpowiadam.
— Nie, Zee, serio, daj im już spokój. Zrobili wszystko idealnie. Mieli plan, byli przygotowani, Tay, Gun i Mix o wszystkim wiedzieli i gdyby cokolwiek ich zaniepokoiło, nie pozwoliliby na to.
Zee westchnął ciężko opierając ciężką od natłoku myśli głowę na rękach. Czuł się wyczerpany fizycznie i psychicznie. Miał dosyć. Chciał chociaż na jeden dzień przestać być szefem. To, przed czym ostrzegł go Alexander, ciągle dudniło w jego uszach. Jedna wypowiedź utkwiła w nim na dobre: „Nie trzymaj ich w Instytucie jak w klatkach, bo wtedy zbuntują się przeciwko tobie i zamiast zdobyć utalentowanych i wyszkolonych Nocnych Łowców, zyskasz kolejnych wrogów. Pozwól im wrócić do ich świata chociaż na moment. Już teraz ciąży na nich ogromna presja. Jeśli mają pozostać silni i niezwyciężeni, musisz im zaufać” .
Zaufać...
Zaufać niedoświadczonym nastolatkom, którzy tylko przypadkowo mieli dość szczęścia by trafić na stosunkowo niegroźne demony? Ale nie miał innego wyjścia.
— Dobrze, dam wam tydzień wolnego. I prawdę mówiąc, rozmawialiśmy o tym, że Fourth i jego opiekun powinni zamieszkać w jednym apartamencie z Tay'em i Gemini'im. Chłopcy...
— Przyznaj w końcu, że się o nich martwiłeś. To nic złego martwić się o swoich podopiecznych.
— Dobrze! Niech wam będzie. Tak, martwiłem się. Nie zaprzeczysz, Max, że nasza praca jest niebezpieczna, nawet jeśli walczymy czasem tylko z najsłabszymi demonami.
— Oj, Zee... Daj im trochę swobody. Udowodnili już, że potrafią sobie poradzić. Nie musisz być aż tak nadopiekuńczy.
— Nie jestem nadopiekuńczy.
— Jesteś.
— Nie?
— Tak.
— Nie. Po prostu jestem szefem, muszę dbać o ich bezpieczeństwo.
— Przypomnę ci jeszcze raz — Znów przemówił Gun. — Jesteśmy Rycerzami Światła, nasze zadanie właśnie na tym polega. Chłopcy muszą się uczyć, muszą stawiać czoła coraz trudniejszym wyzwaniom. Treningi i szkolenia są przydatne, ale nic nie zastąpi prawdziwej walki. Jeśli mają być w pełni przygotowani na to, co ich czeka, muszą sami się z tym zmierzyć.
— Wiem o tym.
— W takim razie odpuść.
— Dobrze. Przecież nic już nie mówię. Jednak następnym razem wolałbym wiedzieć, co planujecie, wtedy ja sam mógłbym jakoś pomóc. Na razie od jutra macie walne. Dzisiaj jeszcze czeka was ostatni egzamin. Ci, którzy już go zdali, mogą się spakować i odwiedzić swoich bliskich w świecie Niemagicznych. Pozostali mogą to zrobić dopiero po zaliczeniu egzaminu. Do widzenia.
Max i Gun uśmiechnęli się do siebie. To starcie wygrali. Zee się poddał. Dawniej nie poszłoby im tak łatwo, a Zee na pewno nie zrezygnowałby z kolejnych treningów i szkoleń. Jednak tym razem Zee wiedział, że ma przed sobą prawdopodobnie najbardziej utalentowanych i posiadających największą magiczną moc młodych adeptów tej trudnej sztuki bycia Rycerzami Światła. A jeśli dołożyć do tego fakt, iż między nimi na pewno znajdowała się Hybryda, która miała moc, jakiej oni dotąd nie widzieli, zapewne nie powinien się aż tak bardzo martwić. Problem polegał na tym, że pomimo swojego całkowice magicznego pochodzenia, Zee wciąż nie pozbył się całkowicie zupełnie ludzkich odruchów takich jak chęć chronienia tych, którzy byli mu bliscy, a za takich uważał Fourth'a, Gemini'iego i oczywiście NuNew'a, o którego martwił się znacznie bardziej niż o pozostałych.
* * *
Kilka godzin później...
First zazwyczaj jadał posiłki samotnie, czasem tylko w towarzystwie braciszka i to przyzwyczajenie nie zniknęło nawet w Instytucie, mimo że tutaj rozmawiał ze wszystkimi kandydatami na Rycerzy Światła i każdy z nich wydawał się na tyle sympatyczny, by zjeść z nim obiad. Firstowi trudno było pozbyć się starych nawyków i dlatego tym razem także zabrał tacę z jedzeniem do swojego pokoju, który różnił się diametralnie od pokoju Fourth'a. Fourth wiedział, że właśnie tam go znajdzie, a to sprzyjało jego planom. Zajrzał przez uchylone lekko drzwi i zobaczył, że First siedzi że skrzyżowanymi w kostkach nogami na podłodze przy niskim, ale dość szerokim prostokątnym stoliku. Przed nim stały w kilku naczyniach potrawy, na sam widok których Fourth'owi ciekła ślinka.
— O, nong Fourth! Chodź braciszku, zjedz ze mną — First zaprosił brata i gdy ten usiadł, wyczarował mu pusty talerz oraz sztućce.
— Wooow! To teraz umiesz już wyczarować rzeczy?! — Wykrzyknął ze szczerym zachwytem Fourth, podziwiając nową umiejętność, której nauczył się jego starszy brat.
— Nie tyle wyczarować, co raczej przywołać, jeśli jest gdzieś w pobliżu — Odparł skromnie First. Jego czarodziejskie umiejętności wciąż go czasem zaskakiwały.
W ten sposób ich rozmowa wkroczyła na temat szkoleń i treningów. Obaj ponarzekali trochę na Zee, który przydzielił im pary do najbliższych treningów ( First dostał Maxa, z czego był umiarkowanie zadowolony, a Fourth Nata, z którym jakoś nie umiał się dogadać nawet pomimo tego, że Nat wyglądał na bardzo zżytego z New i Zee) i wyśmiali zadanie, jakie dostali(obejrzeć seriale BL, które Max na polecenie Zee wypisał na liście, którą każdy z nich otrzymał i przygotować w parach krótką scenkę z danego serialu, podobno Zee twierdził, że aktorstwo też może im się przydać, w jaki sposób? Tego ani First ani Fourth nie wiedzieli, ale woleli nie sprzeciwiać się szefowi). Seriale pochodziły z planety Ziemia I, a zagrali w nich ich odpowiednicy z równoległej rzeczywistości. Było to całkiem interesujące doznanie zobaczyć siebie samego w takiej roli na ekranie laptopa, telefonu lub telewizora. A jeszcze dziwniej stało się, gdy Gun poinformował ich, że pewnego dnia być może będą mieli okazję spotkać bohaterów tych seriali.
— Spotkać? Jakim cudem?! — Zapytał nieco zbyt głośno First. Siedzieli akurat wtedy w sali wykładowej, w której Gun uczył ich trudnego fachu, jakim było aktorstwo. Khaotunga z nimi nie było, musiał wrócić do świata Niemagicznych, gdzie poinformował swoich fanów o nieuniknionym rozwiązaniu kontraktu z ekipą Scuderia Ferrari. First nawet nie próbował go przekonywać, żeby pozostał w tym zespole, wiedział, ile go to kosztowało i nie podobało mu się to, jak go tam traktowano. W zamian Khaotung podpisał bardzo korzystną dla siebie umowę z Alpine, gdzie od tej pory miał jeździć u boku Nocnego Łowcy z Francji, Pierre'a Gasly'iego, z czego obaj byli ogromnie zadowoleni. Tylko Alex Albon żałował, że Khaotung nie trafił razem z nim do Williamsa.
— Byłoby zabawnie mieć dwóch Tajów w jednym zespole, nie sądzisz? To tak, jakbyśmy mieli całą drużynę narodową w Formule 1! — Żartował wtedy Alex.
Kiedy First pomyślał o tym, o czym opowiadał mu Khaotung, uśmiech sam wypływał na jego usta. Cieszył się, że jego partner był szczęśliwy, a patrzenie na to, jak znów czerpie radość z treningów i chętnie wstaje nawet wcześnie rano, byle tylko znów pobiec do symulatora lub na tor wyścigowy, cieszyło go podwójnie. Tym bardziej, że Tung cały czas powtarzał, że to jego zasługa.
First wyjął listę z zeszytu leżącego na łóżku za jego plecami i przebiegł szybko wzorkiem wypisane tytuły:
„2gether“
„A Boss And A Babe“
„A Tale of a 1000 Stars“
„Bad Buddy“
„Cupid's Last Wish“
„Cutie Pie“
— Tamci aktorzy wyglądają kropka w kropkę jak nasi Zee, New, Nat i Max, nie uważasz, że to dość niespotykany zbieg okoliczności? — Zainteresował się First, przerywając czytanie listy tytułów.
— Och, bo to oni. New mi o tym coś wspominał, że to był pomysł Guna, a Zee chyba nie chciał mu odmawiać czy coś. Podobno chodziło o Offa, ale o co dokładnie, to nie wiem, więc ci nie odpowiem.
— Aha, to oni. To wiele wyjaśnia. Dobra, lećmy dalej. — First był zdziwiony tym, że Fourth znał zupełnie inną wersję wydarzeń niż to, co powiedział im Gun, ale szybko przypomniał sobie, że Fourth i Gemini tamtego popołudnia byli nieobecni na zajęciach, ponieważ Zee wezwał ich do siebie. Gdy próbował ich o to wypytać, odpowiadali, że to nic takiego. Tylko dlaczego Gun powiedział coś innego Fourth'owi, a coś zupełnie innego reszcie studentów? To wydawało się podejrzane. Na wszelki wypadek odnotował w pamięci, by powiedzieć o tym Zee. Coś mu nie pasowało w zachowaniu Gun'a.
— A co ty właściwie robisz?
— Szukam czegoś dla mnie i Maxa, to musi być coś łatwego, bo nie sądzę, żebym był dobrym aktorem.
— Skąd wiesz? Próbowałeś?
— Eeee...?
— No właśnie. To może warto spróbować? Teraz jestem w stanie uwierzyć już we wszystko.
Fourth znów zajął się jedzeniem, a First wrócił do szukania na liście serialu dla siebie. Znał pobierz nie fabułę każdego z nich, ale jakoś trudno mu było wyobrazić sobie siebie odgrywającego uroczą scenkę z Maxem jako partnerem. Uznał, że w tym przypadku obaj mają przekichane, zarówno on jak i jego młodszy brat i nie rozumiał, po co w ogóle mieliby odgrywać takie scenki? Czego niby miało go to nauczyć?
„Dear Doctor I'm Coming For Soul“
„He's Coming To Me“
„Love Mechanics“
„Love Stage!!“
„My Engineer“
„Not Me“
„Secret Crush On You“
„Sotus“
„Theory Of Love“
„Until We Meet Again“
— Myślisz, że zdążymy obejrzeć wszystkie?
— Mamy sporo czasu, a poza tym będziemy to robić w grupie. Dzisiaj wieczorem obejrzymy pierwszy z nich, New już nas zaprosił do siebie, mamy tylko wziąć jakieś przekąski — Przypomniał sobie Fourth.
— O, to super!
— Też tak myślę.
Znów zabrali się do jedzenia w ciszy. Fourth spojrzał za okno. Pogoda dopisywała, nie było ani za gorąco, ani zbyt wilgotno lub parno, świeciło słońce, ale wiał też delikatny, orzeźwiający wiaterek, który poruszał gałęziami posadzonego nieopodal dawno temu wielkiego, rozłożystego drzewa, w którym Fourth rozpoznał jakiś gatunek klonu, a to sprawiało, że po ścianach pokoju i podłodze tańczyły cienie, rzucane przez liście. Zebrał się na odwagę i zadał pytanie, które nurtowało go już od jakiegoś czasu.
— Zakochałeś się kiedyś tak na poważnie?
First przestał jeść i spojrzał na swojego brata zaskoczony tak bezpośrednim i nieoczekiwanym pytaniem.
— Mhm. Myślę, że tak, a co?
— Pytam, bo wydaje mi się, że nic nie wiem na temat miłości.
— Ty nic nie wiesz na ten temat? A NuNew?
— Mogę być całkowicie szczery?
— Przecież wiesz, że tak. Mi możesz powiedzieć wszystko, jestem twoim bratem.
— Cóż... Nigdy tak naprawdę nie czułem, żebym był zakochany w New. To uroczy chłopak, bardzo miły, grzeczny, zawsze dobrze się mną opiekował, ale... Nie wiem, chyba czegoś mi brakowało między nami.
— Rozumiem. Czyli teraz pojawił się ktoś, kto sprawił, że czujesz się inaczej?
Fourth zamyślił się. Jak miał to powiedzieć, jak wyjaśnić, że za każdym razem, kiedy przyglądał się Gemini'iemu, miał wrażenie, że to najzabawniejszy chłopak na świecie, a jednocześnie bywały też momenty, kiedy choćby przypadkowo się dotknęli albo kiedy spoglądali sobie w oczy i wtedy jego serce zaczynało szybciej bić, a on myślał o tym, że chce więcej, że przelotny dotyk dłoni lub nawet przyjemne ciepło uda Gemini'iego, gdy siedzieli blisko siebie, to za mało, że chciał znacznie więcej, chciał odgarnąć dłonią opadającą na czoło grzywkę Norawita, chciał przyciągnąć go do siebie tak blisko, że jedyną dzielącą ich granicą byłyby ubrania, chciał go pocałować, a jednocześnie też chciał się nim opiekować, chciał zawsze widzieć jego uśmiech i słyszeć jego śmiech, podobał mu się ton, jakim Gem wołał jego pseudonim, podobało mu się to, że Gem, chociaż szukał go od lat i nie ukrywał faktu, że od tamtej pory Fourth mu się podobał, nigdy nie usiłował przekroczyć granicy, nigdy się nie narzucał, zawsze szanował jego prywatną przestrzeń i dawał mu tyle luzu, ile tylko potrzebował. Gemini różnił się w tym fakcie bardzo od NuNew'a, który posunął się nawet do tego, by błagać Fourth'a o danie im szansy, który często przytulał go i całował w policzki, kiedy tylko miał na to ochotę. Fourth pomyślał, że Gemini znacznie bardziej boi się odrzucenia, boi się do tego stopnia, że nie chciał zaryzykować.
Wreszcie znalazł sposób, żeby o tym opowiedzieć Firstowi. Starszy brat uśmiechnął się, zamyślił na chwilę, po czym odpowiedział.
— To, że Gemini niczego nie inicjuje, wcale nie musi wynikać z tego, że boi się odrzucenia.
— Nie? To z czego?
— Z tego, co mówisz i co on sam mi i NuNew'owi powiedział, wynika, że on cię bardzo kocha i cieszy go nawet krótka chwila spędzona z tobą. Nie sądziłem, że taki rodzaj miłości może istnieć naprawdę, znasz mnie, nikt dotąd nie kochał mnie naprawdę i szczerze, trudno mi rozpoznać miłość i nie możesz brać mnie za eksperta, ale akurat w tej sprawie raczej się nie mylę. Gemini cię kocha, rozumiesz? To nie jest tylko jakieś szczenięce zauroczenie ani chwilowa zachcianka, jak to było z tobą i New. On poświęciłby dla ciebie wszystko, gdybyś go poprosił, poszedłby za tobą na koniec świata, a gdyby od tego zależało twoje szczęście, oddałby za ciebie życie. Wiem, że bardzo mocno to przeżył, kiedy się dowiedział, że New jest twoim chłopakiem. Phuwin mówił, że dużo płakał, siedział godzinami w swoim pokoju, oglądając wszystkie możliwe smutne filmy i seriale o nieszczęśliwej miłości, słuchał podobnych piosenek, prawie nie jadł i z nikim nie chciał rozmawiać, ale później wyszedł do ludzi odmieniony. Rozmawiał z New i powiedział mu, że jeśli New naprawdę cię kocha, a ty jego, to on nie ma nic przeciwko, chciał tylko, żebyś był szczęśliwy. Każdy miałby złamane serce na jego miejscu i wcale mu się nie dziwię, ale on podchodzi do tego inaczej. Twoje szczęście i twoje dobro stawia ponad sobą, ponad własnymi marzeniami. Ciebie nie bolałoby, gdybyś musiał patrzyć, jak osoba, którą kochasz, przytula kogoś innego? Jego też boli, ale nie mówi o tym. Myślę, że to nie ja powinienem to mówić a on sam, ale i ja i New obawiamy się, że on nigdy tego nie powie. Chociaż nie wygląda na takiego, jest nieśmiały. Chyba uważa, że to przez niego zerwałeś z New, czuje się winny i dlatego się wycofał. Idź do niego i to z nim porozmawiaj nie ze mną.
Fourth nie dał się dłużej namawiać.
Nareszcie dotarł do niego sens zachowania Gemini'iego. Gemini nigdy nie unikał żadnego zbliżenia pomiędzy nimi, czasem rzucił jakimś flirtciarskim tekstem, zdarzało się, że się zapominał i Fourth przyłapywał go na tym, że patrzył na niego rozmarzonym wzrokiem, lecz kiedy o to pytał, Gemini się wycofywał, znajdował wymówki. Fourth nie był pewien, czy może się cieszyć z tego, że ktoś taki jak Gem go kocha(w końcu Gemini Norawit był wyjątkowy pod wieloma względami), czy być smutnym, ponieważ nie mówił mu prawdy. Jednak dzięki rozmowie z Firstem zrozumiał powody jego zachowania.
— Głupek! — Krzyknął, wybiegając z pokoju Firsta. Czuł się tak, jakby nagle przeniósł się do akcji jakiegoś kiepsko napisanego romansidła, w którym główny bohater biega jak szalony w poszukiwaniu swojej ukochanej osoby. Bał się, że go nie znajdzie, że się miną. W jednej z seryjek BL, które oglądał z New, główni bohaterowie pobiegli, by wyznać sobie wzajemnie uczucia, ale pobiegli w przeciwnych kierunkach i się nie odnaleźli, nigdy nie wyznali sobie, co czują, nigdy nie pokonali bariery, która ich dzieliła. Kiedy się spotkali następnego dnia, udawali, że nic się nie stało, ponieważ wydawało im się, że ten drugi wcale nie odwzajemnił uczuć tego pierwszego, a potem zaczęli siebie unikać i chociaż łączyło ich coś wspaniałego, obaj mieli złamane serca. Wtedy Fourth tego nie rozumiał, krytykował obu bohaterów za to, że nie wyjaśnili sobie tego przy innej okazji. Lecz teraz doskonale rozumiał ich wątpliwości, ich niepewność, ich strach, czy może wręcz paniczny lęk. On też się bał.
Bał się, że wszystko źle zrozumiał. Bał się, że jego znajomi i brat wyciągnęli niewłaściwe wnioski, bał się, że to wszystko jest tylko w jego głowie, że wymyślił sobie to, że pragnął szczerej miłości tak bardzo, iż ubzdurał sobie, iż Gemini go kocha. Bał się, że jeśli mu powie, to straci przyjaciela, jedyną osobę poza bratem, na której mógł całkowicie polegać. I bał się też, że może być już za późno, że być może Gemini wycofywał się powoli i wreszcie sobie go odpuścił. Jeśli tak było, będzie musiał pozwolić mu odejść ze swojego życia, a ta myśl bolała okropnie. Fourth nie mógł już tego znieść. Chciał wiedzieć. Chciał poznać prawdę i samemu zrzucić z siebie ciężar ukrywanej prawdy o sobie. Chciał zobaczyć reakcję Gemini'iego, kiedy mu powie. Chciał wiedzieć, mieć potwierdzenie tego wszystkiego. Nawet gdyby to miało boleć, chociaż teraz pojawiła się nadzieja, której tak bardzo potrzebował.
Biegł długim korytarzem Instytutu, pamiętając, że Gem miał trenować na hali sportowej razem z pozostałymi Rycerzami Światła. Fourth i First już mieli wolne, ponieważ już zaliczyli ten test, podobnie jak Joong i Book.
Fourth odetchnął z ulgą, gdy przez wielkie przeszklone drzwi dostrzegł, że Gemini właśnie w tym momencie jednym skutecznym i celnym uderzeniem powalił Kaownah na materac. Postał chwilę w miejscu, żeby uspokoić oddech. Przygładził włosy, jakby to od jego idealnego wyglądu zależało powodzenie jego misji. Bał się, ale tego właśnie chciał. Czekanie i niepewność go męczyły.
„Jak dobrze, że tu jesteś“ — Pomyślał i pchnął drzwi, na których napisane było „ciągnąć do siebie“. Zaśmiał się zdenerwowany, gdy się nie otworzyły i dopiero wtedy zobaczył napis. Rozejrzał się, czy nikt nie widział jego żenującej wpadki, ale na szczęście wszyscy byli czymś zajęci. Wziął głęboki oddech.
— Dasz radę, Fourth — Powiedział sam do siebie, chcąc dodać sobie odwagi. Czekała go trudna, ale bardzo ważna rozmowa. Wszedł na salę powoli, jakby zrobił to przypadkowo. Nie chciał zwracać na siebie uwagi innych, więc tylko usiadł w pobliżu i zaczął przyglądać się temu, co działo się dookoła niego. Fluke Natouch rozcierał dłonią obolały policzek, patrząc z wyrzutem na swojego sparingpartnera Turbo, który uśmiechał się do niego niewinnie.
— Nie musiałeś uderzać tak mocno — Ofuknął go.
— Musiałem, jeśli mamy zaliczyć ten egzamin — Odpowiedział mu radosnym tonem Turbo. — Ale ok, przepraszam za to. Może faktycznie trochę mnie poniosło.
Kawałek dalej Cooheart, Earth Katsamonnat próbował zaskoczyć Ponda, ale z powodu ogromnej różnicy w budowie ciała(Pond był wysoki, dobrze zbudowany, podczas gdy Earth drobniutki i szczuplutki) nie miał większych szans nawet pomimo tego, że wykorzystał moment, gdy Pond odwrócił się do niego plecami, by spojrzeć, kto wszedł do sali.
— Jesteś za wielki, nong Pond — Earth zrobił urażoną minę, gdy Pond kolejny raz zupełnie instynktownie zablokował jego cios.
— Czyżbyś mówił, że nie dasz rady?
— Dam radę! Za kogo mnie masz, nong Pond?
Fourth zaśmiał się cichutko, widząc to.
Tego dnia ich egzaminatorem był nie kto inny jak sam szef wydziału, Zee Pruk, ale wyglądał zupełnie inaczej. Nie miał na sobie idealnie dopasowanego garnituru tylko niebiesko-różowy podkoszulek i niebieskie krótkie spodenki, a do tego białe podkolanówki. Dziwnie było widzieć tak odmienionego szefa. Zee krążył pomiędzy wszystkimi parami i udzielał im fachowych porad. Od czasu do czasu pokazywał prawidłową technikę ataku lub zadania ciosu.
— Nie musisz się martwić, P'Earth, to ja mam zdać egzamin nie ty — Pocieszył go Pond. Fourth pomyślał, że to niezbyt sprawiedliwe, bo z góry było wiadomo, że w tej parze to Pond był silniejszy mimo tego, że Earth był już wykwalifikowanym Rycerzem Światła. Nie rozumiał też, dlaczego Gemini dostał w parze Kaownah, skoro obaj byli dopiero studentami, skoro Gemini mieszkał w apartamencie razem z Tay'em a Kaownah z Off'em, ale to akurat szybko się wyjaśniło, kiedy zobaczył, że Tay siedzi na drewnianej niskiej ławeczce po drugiej stronie sali z obandażowaną prowizorycznie lewą ręką. Najwyraźniej Gemini był dla niego zbyt silnym przeciwnikiem.
Zee podszedł do Gemini'iego i Kaownah, przyjrzał się krytycznym okiem temu, jak dla odmiany Kaownah wyprowadził celny cios prosto w szczękę Norawita(Fourth aż syknął z bólu, którego wcale nie czuł, ale który mógł sobie wyobrazić, gdy Gem odchylił się niebezpiecznie do tyłu i byłby upadł, gdyby Kaownah w porę go nie złapał w pasie i nie poddtrzymał).
— Gemini, Kaownah obaj zdaliście. Możecie iść się przebrać i wrócić do swoich pokoi. Macie teraz wolne.
— Yeeeeey! — Gemini i Kaownah przybili sobie piątki.
— Gratulacje braciszku! — Phuwin zmierzwił włosy Gemini'iego, na co ten odpowiedział, zaczynając go łaskotać. — Auć! Nie rób tego! Nie! Przestań! Poddaję się!
Fourth rozbawiony pokręcił głową i roześmiał się na tyle głośno, że jego śmiech dotarł do uszu Gem'a, który natychmiast przestał atakować brata. Phuwin wykorzystał jego chwilę nieuwagi i oddał atak, łaskocząc Gemini'iego do tego stopnia, że ten wił się i piszczał, starając się uciec bratu.
— Jeszcze chwila, a zmienię zdanie i uznam, że nie zdaliście, jeśli nie przestaniecie — Ostrzegł surowym tonem Zee. — Gemini zmykaj do siebie i nie przeszkadzaj innym.
— Tak jest, szefie, przepraszam.
Gemini wycofał się. Dojrzał Fourth'a i podszedł do niego.
— Mam nadzieję, że nie widziałeś mojej totalnej i całkowitej porażki? — Zapytał, sięgając po leżący obok Fourth'a niebieski ręcznik, którym zaczął wycierać ściekający kropelkami pot z twarzy i klatki piersiowej.
— Porażki? Przecież zaliczyłeś ten egzamin?
— Prawda, zaliczyłem, więc mam teraz spokój. A to oznacza, że... Że wracam do siebie!!! Och, nawet nie wiesz, jak bardzo tęsknię za Rose i pozostałymi głupkami z mojej klasy! Obiecałem Rose, że wpadnę do niej i o wszystkim jej opowiem.
— Rose? Mówisz o swojej Niemagicznej przyjaciółce? — Z jakiegoś powodu Fourth na samo wspomnienie tej dziewczyny poczuł się nieswojo.
Gemini zauważył jego naburmuszoną minę i odpowiedział, jakby czytał mu w myślach.
— Czyżbyś był zazdrosny, Fotfot?
— Ja? Zazdrosny? Niby o co?
— O Rose. Ale nie martw się, w moim sercu jesteś tylko ty — Gemini znów powiedział coś takiego, co spowodowało, że w brzuchu Fourth'a zatańczyło stado wściekłych motyli, szczególnie wtedy, gdy pochylił się i uroczym gestem odgarnął grzywkę z jego czoła. — Jesteś bardzo przystojny, nong Fourth. Rose w życiu z tobą nie wygra, choćby nawet była najpiękniejszą dziewczyną w całym wszechświecie. To musisz być ty.
Jego oddech łaskotał go w szyję, przez co Fourth mimowolnie odwrócił twarz, zupełnie przypadkowo sprawiając, że jego usta wylądowały na brodzie Gemini'iego. Obaj zastygli w bezruchu na dobrą minutę, zanim odskoczyli od siebie jak poparzeni prądem. Fourth całkowicie zapomniał o swoim planie wyznania uczuć, teraz to zeszło na drugi plan, jedyne, o czym był w stanie myśleć, to to, że gdyby tylko uniósł głowę lekko w górę, gdyby odrobinę wyciągnął szyję, z pewnością mógłby pocałować te cholernie kuszące, wielkie usta, które zawsze przykuwały jego uwagę podobnie jak niezwykle piękne oczy Gemini'iego. Zanim Fourth cokolwiek powiedział, Gem zerwał się do szalonego biegu i uciekł, ukrywając się w pokoju.
To musisz być ty.
— Co to miało być? — Zapytał samego siebie Fourth i dopiero po dłuższej chwili również udał się do swojego apartamentu. Szybko przypomniał sobie, że w świecie Niemagicznych nie miał do kogo wracać. Ludzie, którzy udawali jego rodziców, nigdy nimi nie byli, byli porywaczami, którzy zrobili to z nieznanych Fourth'owi przyczyn. Z przyjaciółmi dawno stracił kontakt, a NuNew był tak naprawdę bardziej częścią Magicznego świata. Wzruszył ramionami i postanowił, że spędzi te kilka dni w sekretnym domku, który dzielił przedtem z NuNew'em. Wiedział, że powinien dać czas Gemini'iemu i sobie.
Jedno zdanie nie dawało mu spokoju. Bardzo krótkie zdanie wypowiedziane głębokim, cichym głosem wprost do jego ucha.
To musisz być ty.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top