*1*
«Miłość nie jest czymś, co znajdujesz. Miłość jest czymś, co znajduje ciebie»
~Loretta Young
«Możesz przeżyć całe swoje życie, nie zdając sobie sprawy z tego, że to, czego szukasz, jest tuż przed tobą»
~David Nicholls
Tę historię dedykuję tym, dzięki którym wiem, że warto walczyć
~Annie
Dla F, bo czynisz mnie silniejszą
Dla D i K, bo bez Was byłabym nikim i nigdzie
*1*
He didn't know
Yes, he didn't know
Where his life will take him
Going slowly was not for him
With bright eyes looking into the future
Maybe he would find you there
He didn't know
Yes, he didn't know
But willing to try he did everything
Putting smile on their faces
He was like a sunshine
Sweet and calm little baby with dreams
But now he shines
He shines, shines so bright
In the spotlight
People know him
Falling for his smile
Girls and boys are falling for his smile
Oh this little world
So little
He didn't know
Yes, he couldn't know
Just singing songs
And dancing around as if the world was ending
Beautiful smile, beautiful boy
Became hot, so hot
He didn't know
Yes, he couldn't know
His fate waiting for him
He was lovely, he was cute
Didn't had to try so hard
But the world was cruel
And washed his smile away
But now he shines
He shines, shines so bright
In the spotlight
People know him
Falling for his smile
Girls and boys are falling for his smile
Now his world is big
So big
But you watch him grow up
You see his smile fading away
Come to save him
Come to help your boy
So he will know
Yes, he will know
And make his world full
Full of your love
*#*#*#*#*#*#*#*#*#*#*#*#*#*#*#*#
Fourth Nattawat wiedział jedno: nie zamierzał siedzieć w domu w tak piękny dzień. Ubrany w ciuchy po starszym bracie(dżinsowe krótkie spodenki i pomarańczowa, nieco za duża na niego koszulka), zabrał z podłogi granatową torbę, z którą zazwyczaj chodził do szkoły, przyjrzał się swojemu odbiciu w lustrze, przygładził kilka niesfornych kosmyków swoich gładkich, prostych, lśniących, czarnych włosów i wyślizgnął się z domu, nie mówiąc ani słowa swojej matce, z którą ani on ani jego starszy brat nie mieli zbyt dobrego kontaktu.
Dopiero przy budynku swojej szkoły poczuł się bezpiecznie, choć na wszelki wypadek rozejrzał się wokół, czy nikt za nim nie idzie. Odetchnął z wyraźną ulgą, nie dostrzegając niczego niepokojącego. To był zwyczajny dzień, chociaż nie dla niego. Dookoła niego każdy był zajęty swoimi sprawami. Gdzieś w pobliżu płakało niemowlę, a jego matka bezskutecznie starała się je uspokoić, podając maleństwu butelkę z mlekiem. Drogą przejeżdżały samochody, taksówki, tuktuki i motory. Jak na wczesne przedpołudnie było naprawdę ciepło, chociaż Fourth wiedział, że zanosi się na burzę. Z zachodu nadciągały ciemne, granatowe, ciężkie chmury, zwiastujące ulewę.
Telefon, który trzymał w dłoni, zawibrował, a gdy spojrzał na wyświetlacz, zobaczył powiadomienie o wiadomości od kogoś o nicku: „My Own Singer". Fourth uśmiechnął się.
My Own Singer: Czekam na ciebie tam, gdzie zawsze, całuski ^3^
Odpisał mu szybko, że już jest w drodze. Nie minęło nawet piętnaście minut, a on już dotarł na miejsce, do ich ulubionej pizzerii, ukrytej nieco na uboczu, lecz bardzo przytulnej i klimatycznej. Dojrzał swojego gościa i pomachał mu ręką, na co ten odpowiedział tym samym.
– Hej Nu! Długo czekałeś? – Zapytał, podchodząc bliżej i zajmując miejsce przy jasnym, prostokątnym stoliku naprzeciwko NuNew'a.
New tego dnia jak zwykle wyglądał olśniewająco. Do czarnych, obcisłych spodni idealnie eksponujących jego zgrabne nogi dopasował czerwoną koszulę i jasną, dżinsową katanę pokrytą napisami przypominającymi graffiti. Kiedy Fourth bliżej się im przyjrzał, odczytał takie słowa jak: love, NuNew, treasure, beauty, life, smile, pray for love, a na lewym rękawie odczytał własny pseudonim i imię, Fourth Nattawat. Od razu wiedział, że napisy zostały wykonane na specjalne zamówienie piosenkarza. Nu w lewym uchu miał kolczyk uformowany w klucz wiolinowy, a w prawym nutkę. Na szyi Fourth dostrzegł tatuaż z motylem. On sam za lewym uchem miał małą czarną nutkę. Ciągle pamiętał deszczowy wieczór, podczas którego New zaciągnął go do studia tatuażu i namówił na wykonanie tego arcydzieła.
– Hej nong Fourth. Nie, nie tak długo. Wiesz, że na ciebie mógłbym czekać choćby i wieczność.
Fourth tylko uniósł brwi w górę. Doskonale wiedział, co NuNew próbował zrobić i co chciał przez to powiedzieć. Przykrył swoją dłonią leżącą na blacie dłoń starszego od siebie chłopaka. Wciąż nie mógł w to wszystko uwierzyć.
NuNew Chawarin był znanym i lubianym nie tylko w Tajlandii, ale wręcz na całym świecie wokalistą, który aktualnie pracował nad kolejnym albumem i tak się jakoś przypadkowo złożyło, że był również chłopakiem Fourth'a, a chociaż Fourth nie był pewien, co do swoich uczuć do starszego o trzy lata piosenkarza, tamten nalegał, by pozwolił im chociaż spróbować. Poznali się w dość nieoczekiwany sposób, kiedy Fourth zwiał z lekcji i ukrył się w teatrze, w którym dokładnie w tym samym czasie New ćwiczył przed niewielkim koncertem, który miał się niedługo odbyć. Fourth sobie tylko znanym sposobem ominął ochronę i zasiadł wygodnie na jednym z wolnych krzeseł. Wokół niego kręciło się mnóstwo ludzi, lecz nikt nie zwracał na niego uwagi, a przynajmniej tak mu się zdawało. Szybko okazało się, że ktoś go jednak dostrzegł. Bystre oczy NuNew'a śledziły ze sceny każdy ruch i gest nieoczekiwanego intruza, który śmiał się wedrzeć do jego własnej twierdzy, w której przygotowywał się do tak ważnego wydarzenia.
Fourth tymczasem pograł trochę w jakąś grę na telefonie, lecz znudziło go to, więc zaczął z ciekawością rozglądać się wokół siebie. Wtedy napotkał spojrzenie chłopaka, który do pleców przyczepione miał duże, białe skrzydła wyglądające na ciężkie i opierał obie dłonie na stojącym przed nim mikrofonie.
– Źle, źle, źle! Chawarin, skup się do cholery! – Krzyknął na niego ktoś siedzący w pierwszym rzędzie. Fourth pomyślał, że to pewnie ktoś w rodzaju dyrektora lub reżysera tego przedstawienia.
– Przepraszam Zee, postaram się lepiej – Powiedział ze skruchą New, czując się winny temu, że nic nie wychodziło tak, jak powinno, mimo iż się starał. Otarł wierzchem dłoni pot z czoła i westchnął głośno. Czuł zmęczenie i głód, oczy same mu się zamykały, ale gdy pojawił się nieoczekiwany gość, nagle się ożywił. Zyskał nową energię, ale za cenę mylenia kolejnych wersów. Fourth wywoływał w nim sprzeczne emocje.
– No ja myślę, że się postarasz. Jeśli chcesz coś osiągnąć, musisz ciężko pracować, musisz ćwiczyć, ćwiczyć i ćwiczyć – Zee Pruk nie był zadowolony z tego, jak brzmiał głos jego podopiecznego, zdawało się, że w jego piosenkach brakowało czegoś, jakiejś iskry, a chociaż Zee nie wiedział dokładnie, czego brakuje, wiedział, że mają niewiele czasu, by to naprawić. Za dwa dni mieli wystąpić przed bardzo ważną osobą i to od tego występu zależało, czy Zee dostanie stanowisko, o którym od dawna marzył i na którego zdobycie poświęcił całą swoją energię. Nagle podążył spojrzeniem za wzrokiem NuNew'a i ujrzał Fourth'a. – Ach, więc to on cię rozprasza. Znowu to samo.
Zee wstał, dostojnym, pełnym gracji krokiem kogoś, kto doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że wygląda doskonale, minął kilka pustych rzędów czerwonych, miękkich foteli, by dotrzeć do siedzącego pośrodku chłopaka.
– Jak się nazywasz? Chyba nie jesteś częścią naszej ekipy? Nigdy wcześniej cię nie widziałem – Zapytał podejrzliwie Zee, lustrując wzrokiem nieznajomego. Zrobił niezadowoloną minę, widząc, co tamten miał na sobie.
– Och, to nic takiego proszę pana, ja tylko...
Nie wiedział, czy może to powiedzieć, obawiał się, że w ogóle nie powinien się odzywać, ale Zee nie czekał na żadną odpowiedź, wydawało się, że go to w ogóle nie obchodziło.
– Umiesz śpiewać? – Zapytał tylko, szokując tym samym Fourth'a, który odpowiedział lekko drżącym głosem.
– T-trochę, chociaż nie jestem w tym najlepszy.
– Nie szkodzi. Mój artysta ma problem, trenujemy już od kilku dni, a on wciąż zapomina tekstu. Czy mógłbyś mu pomóc? Nikt z nas nie potrafi tego zrobić i powiem szczerze, że nawet nie mamy na to czasu. Zapłacimy ci.
– O-oczywiście – Fourth zgodził się, a Zee wskazał mu drogę na scenę. Gdy stał już obok NuNew'a, ktoś podał mu kartki z tekstami piosenek.
– To jak się nazywasz? – Zapytał New, przyglądając mu się z zaciekawieniem.
– Fourth Nattawat, możesz mówić mi też C.
– Oj, lepiej nie, bo cię pomylę z Zee Prukiem, z moim szefem. To ten, co tak cały czas się złości – Wyjaśnił mu piosenkarz. – Ja jestem New Chawarin i możesz mi mówić NuNew lub nawet Nu. Przepraszam za szefa, to ważny koncert, a nic nie idzie tak, jak powinno, chyba dlatego jest trochę... – Zastanowił się przez chwilę, szukając odpowiedniego słowa na opisanie tego. – Trochę zdesperowany.
– Nic nie szkodzi, rozumiem. Chętnie pomogę, jeśli tylko będę potrafił.
I tym właśnie, tą wrodzoną dobrocią i chęcią pomocy każdemu, ujął NuNew'a już od pierwszego spotkania, co sprawiło, że New zapragnął, aby Fourth stał się jego chłopakiem. Wiedział, że musiałoby to pozostać tajemnicą i tylko pomiędzy nimi, ale nie powstrzymało to go od zapraszania Nattawata do kina, kawiarni lub pizzerii. Zazwyczaj New musiał bardzo dbać o linię i przestrzegać diety, dlatego z tym większą ochotą znajdował w swoim upchanym po brzegi grafiku wolną chwilę i pędził na spotkanie z uroczym i jednocześnie przystojnym chłopcem, przy którym mógł jeść, co chciał i w jakich tylko ilościach chciał. Fourth nigdy nie robił mu wyrzutów z tego powodu i czasem nawet ścigali się, kto zje szybciej lub więcej. Dla obu to była przyjemna odskocznia od ich prawdziwego życia.
Fourth'owi wydawało się to tak dziwne i nierealistyczne, że mogłoby się wydarzyć tylko w jego śnie, ale przecież to nie był sen, przecież właśnie trzymał NuNew'a za rękę, czuł jego ciepło, słyszał jego pogodny głos, opowiadający o tym, jak mu minął dzień i jak bardzo za nim tęsknił.
„Jesteś bardzo miły, może kiedyś cię pokocham" – Pomyślał Fourth, słuchając melodyjnego głosu piosenkarza. Przyniesiono im zamówione przez nich pizze: nawet w tym się różnili, Fourth wolał wszystko o mocniejszym smaku, podczas gdy New wybierał nieco łagodniejsze warianty każdej potrawy. Różniło ich tak wiele, że Fourth prawie od początku był pewien, że to nie wypali. I jeśli zdecydował się mino to spróbować, to raczej dlatego, że było mu ich obu trochę żal. Kiedy już poznał New bliżej, Chawarin okazał się bardzo miłym, skromnym chłopakiem, który uwielbiał flirtować i wykorzystywał do tego każdą okazję, a był przy tym tak pewny swego, że Fourth nie miał serca mu odmówić. New był uznawany za najgorętszą partię w całym Bangkoku, miał miliony obserwatorów na Instagramie, Twitterze, YouTube i TikToku, czy można odmówić komuś takiemu, kto w dodatku patrzy na ciebie wzrokiem słodkiego psiaka?
Fourth wiedział, że nie znajdzie nikogo lepszego, dlatego uznał, że nie zaszkodzi spróbować.
Natomiast New był oczarowany Fourth'em od pierwszej chwili, od momentu, gdy po raz pierwszy razem zaśpiewali. I był to pierwszy raz, kiedy New mylił się już nie tylko w jednej linijce, ale przekręcał każdy wers. Zee miał ochotę przerwać to i podziękować Fourth'owi, lecz jego podopieczny uparł się, że poćwiczy jeszcze właśnie z nim.
– Ugh, dobra, zrób cokolwiek, żeby to wyszło – Machnął ręką zniechęcony Zee. – I tak nasz czas wynajęcia teatru na dziś się skończył. Przebierz się, zmyj makijaż, wróć do hotelu i prześpij się. Zostały nam tylko dwa dni, nie spieprz tego.
Fourth nie polubił Zee ani trochę. Wydawał mu się zbyt lodowaty, zbyt pewny siebie i zbyt wymagający oraz surowy. W drodze do hotelu, w którym zatrzymał się New, muzyk opowiedział mu o tym, że właściwie od zawsze taki był, chłodny, zdystansowany, skupiony na pracy i dążeniu do celu, dbający o swój wygląd i twierdzący, że wygląd jest pierwszą wizytówką człowieka, którego spotykamy po raz pierwszy, dlatego musi być perfekcyjny. Zee zazwyczaj nosił modne, skrojone specjalnie dla niego garnitury i dopasowane do tego krawaty, starając się być najlepszym menadżerem w całej Tajlandii.
– Poćwicz ze mną, proszę – Nalegał wtedy New, szarpiąc Fourth'a za ramię. – Tak bardzo, bardzo cię proszę. Nie lubię, gdy mój menadżer się na mnie drze.
– A kto lubi, gdy jego szef jest wkurzony? Ach, dobra, niech będzie. I tak nie chcę wracać do domu.
I w ten sposób następne dwa dni Fourth spędził w luksusowym apartamencie wynajętym dla artysty, jedząc rarytasy, o jakich dotąd mógł tylko pomarzyć i nosząc ciuchy z markowej kolekcji, należące do New'a. Czuł się tak, jakby trafił do bajki i chociaż nie umiał zmusić samego siebie do zakochania się w New pomimo jego usilnych starań, nie odmawiał mu nigdy, wiedząc, że powinien być wdzięczny, był przecież szczęściarzem, jego miejsce z pocałowaniem ręki zajęłyby tysiące osób, a New wybrał akurat jego.
Fourth nie należał do biedoty, jego rodzice byli dość bogaci, ojciec był bankierem, matka nauczycielką na uniwersytecie, który znajdował się nieopodal ich domu. Pieniędzy nigdy im nie brakowało, lecz rodzice od zawsze uczyli swoich synów, by byli samowystarczalni, by starali się sami sobie poradzić w życiu. Fourth nie miał z tym problemów, lecz jego starszy brat to była zupełnie inna historia. Cały ten czas młodzieńcy poświęcili na śpiewanie i taniec.
– Naprawdę nie chcesz wystąpić razem ze mną? – Zapytał wtedy New.
– Nie, to nie dla mnie, nie lubię być w świetle reflektorów. Ale przyjdę ci kibicować, wiem, że sobie poradzisz, już się nie mylisz, teraz możesz śpiewać – Powiedział mu Fourth, poklepując go pocieszająco po plecach.
Właśnie ta jego wrodzona dobroć i życzliwość zdobyły serce NuNew'a, którego dotąd nikt jeszcze nie traktował tak sprawiedliwie, zazwyczaj ludzie przymilali się do niego, usiłowali wejść mu na głowę, aby tylko zyskać coś dla siebie lub krytykowali każdą jego decyzję, wyśmiewając go przy tym i obrażając. Fourth był inny. Od początku traktował go jak równego sobie, gdy New popełnił błąd, wskazywał mu go, lecz nie krzyczał na niego przy tym, tylko uśmiechał się i mówił, że następnym razem będzie lepiej.
A teraz, choć znali się zaledwie od dwóch miesięcy, New nie miał oporów przed tym, by poprosić go o to, aby zostali parą. Fourth'owi od początku nie podobał się ten pomysł, chociaż lubił wokalistę, zdawał sobie sprawę z tego, że z jego własnej strony brakowało czegoś istotnego. Jego serce nie biło szybciej na widok muzyka, nie czuł po prostu tego czegoś, chociaż nie umiał tego wytłumaczyć.
Mimo to siedzieli naprzeciwko siebie i rozmawiali ze sobą wesoło, jak dwójka najlepszych przyjaciół. Właśnie. Przyjaciół. Fourth nie miał pojęcia, jak zamienić przyjaciół w kochanków, o czym zdawał się marzyć New, jednocześnie wiedział, że jednostronna miłość boli okropnie i nie chciał go w ten sposób ranić. Powiedział mu o tym szczerze, na co usłyszał spokojną i pełną entuzjazmu odpowiedź, że New chce dostać szansę nawet pomimo tego.
– Nawet jeśli teraz nic do mnie nie czujesz, skąd możesz wiedzieć, co będzie w przyszłości? – Zapytał i to przekonało Fourth'a.
W końcu się najedli i wyszli z pizzerii. Na zewnątrz rozstali się, obiecując sobie, że spotkają się następnego dnia. New pobiegł do studia nagrań, a Fourth wrócił do domu, gdzie kolejny raz musiał być mediatorem pomiędzy swoim bratem a ich rodzicami.
First Kanaphan był starszym o sześć lat bratem Fourth'a, a rodzice nazywali go wyrzutkiem i czarną owcą rodziny. Może dlatego, że First zawsze był sobą, nigdy nie starał się za wszelką cenę dopasować do otoczenia. A tego popołudnia powodem kłótni było nagranie, jakie od swoich studentów otrzymała ich matka i na którym wyraźnie było widać, jak First całuje jakiegoś chłopaka na ławce w parku.
– Przynosisz nam tylko wstyd! – Krzyknęła matka, uderzając Firsta gołą ręką w twarz. Zapiekło. First dotknął dłonią bolącego miejsca.
– Ale m-mamo... – Wyszeptał, próbując się bronić.
– Nie, nie jesteś moim synem. Pakuj się i wynoś, ojciec wynajmie ci mieszanie, ja nie chcę cię widzieć nawet na oczy.
– Ale mamo – Tym razem próbował się wtrącić Fourth, ale First uciszył go.
– Zostaw, widzisz, że to nie jest mój dom, nigdy nie był – Odpowiedział bratu, po czym zwrócił się do matki. – Dobrze, spakuję się. Przenocuję w jakimś hotelu, dajcie mi kasę, a zniknę z waszego życia.
Kobieta uśmiechnęła się drwiąco.
Jakże ona nienawidziła swojego syna! Był nie tylko głupi i bezużyteczny, ale też przynosił wstyd ich rodzinie. W dodatku wystarczyło na niego spojrzeć, by zauważyć, że nie jest normalny, ten kolczyk w uchu, te ufarbowane na blond włosy, oczy podkreślone czarnym eyelinerem, dżinsy z dziurami, no i jeszcze te ohydne, odstraszające ludzi blizny na przedramionach, pamiątki po jego walkach z samym sobą – to było dla niej obrzydliwe do tego stopnia, że skrzywiła się, spoglądając na niego. Obrzydliwy, brzydki, przynoszący hańbę ich rodzinie dzieciak ukryty w ciele dorosłego, to nie było coś, czego potrzebowała. Nienawidziła go i nigdy nie przepuściła okazji, by mu to okazać.
– Jak dla mnie możesz się nawet zabić, nie będę po tobie płakała – Powiedziała szyderczo, mając świadomość tego, jak jej słowa podziałają na dwudziestopięciolatka.
First odwrócił wzrok, wbijając go w ścianę. Tak bardzo pragnął nic z tego nie słyszeć, żałował, że nie jest głuchy, bo słuchanie słów własnej matki wydawało mu się bardziej bolesne niż gdyby miał nie słyszeć zupełnie nic. Chciało mu się wyć z rozpaczy. Niczego nie pragnął bardziej niż tego, by już nic nie czuć, nie słyszeć i nie wiedzieć, jak bardzo nienawidzi go ktoś, kto powinien go kochać. Czyż matki nie powinny kochać swoich dzieci bezwarunkowo? Nie powinny ich akceptować? Dlaczego w jego przypadku wszystko potoczyło się tak źle?
First uderzył pięścią w ścianę w poczuciu bezradności i frustracji. Tak niewiele mógł zrobić. Marzył o tym, by uciec na zawsze z tego świata.
– Fourth, odsuń się od niego, bo jeszcze się zarazisz tym pedalstwem – Rozkazała młodszemu synowi. – Nie bądź takim śmieciem jak twój, pożal się boże, brat. Tfu! Że też mi się trafiło takie gówno!
Fourth wkurzył się na ich matkę nie na żarty, uważając, że teraz posunęła się zdecydowanie zbyt daleko. Zacisnął zęby, by nic nie powiedzieć, chociaż chciał jej to powiedzieć, chciał jej rzucić te słowa w twarz: „Ale mamo, ja już jestem gejem, zawsze nim byłem, taki się urodziłem, First też i nie możesz nic z tym zrobić", lecz First mu na to nie pozwolił, chwycił go za rękę i wyprowadził z kuchni, prowadząc do pomieszczenia, które przez ostatnie dziewiętnaście lat służyło jako jego sypialnia. Dopiero gdy zamknął za nimi drzwi i wyjął spod łóżka walizkę, zaczął mówić.
– Nong Fourth, proszę, nie kłóć się z rodzicami, nie denerwuj ich. Doskonale wiem, że to moja wina. Jestem nieudacznikiem. Może i przymknęliby oko na to, że jestem gejem, gdybym cokolwiek osiągnął, a spójrz na mnie, jestem taką porażką, nie skończyłem studiów, nie mam pracy ani prawa jazdy, jestem w zasadzie nikim.
– Ale... Przecież nie mogę jej okłamywać i nie mogę pozwolić, by traktowała cię tak niesprawiedliwie.
– Dlaczego tak uważasz? Ty nie zrobiłeś nic, by zasłużyć na ich niechęć i nienawiść, kochają cię.
– Bo nie wiedzą, że ja... Że ja...
Fourth zaciął się. Wcześniej nie wyobrażał sobie, że powiedzenie tego będzie tak trudne. Słowa uwięzły mu w gardle, choć miał je na końcu języka. Nerwowo ściskał i miętosił w rękach fragment pościeli na której siedział.
– Że ty co? – First przykucnął przed nim, kładąc ręce na jego kolanach i zaglądając mu w oczy. – Nie bój się, mi możesz powiedzieć. Jestem twoim bratem i będę cię wspierać niezależnie od wszystkiego. Ty jesteś dla mnie zawsze wsparciem, jeśli mogę coś zrobić dla ciebie, tylko mi powiedz, a się postaram. No więc? Co chciałeś mi powiedzieć?
– Że ja też mam chłopaka... – Wykrztusił w końcu bardzo cichutko.
– Ouć! No to obaj mamy przechlapane w tym domu – Starał się rozładować ciężką atmosferę First. – Posłuchaj mnie uważnie: kogokolwiek lubisz, z kimkolwiek chcesz być, to tylko twoja sprawa. To, kim jesteś, powinno należeć tylko i wyłącznie do ciebie. Nie robisz nic złego, nie myśl o sobie źle, jeśli podobają ci się mężczyźni, widocznie nasza dwójka ma to w genach.
– Mówisz tak do mnie, dlaczego więc nie możesz odnieść tego samego do siebie? Przecież ty też nie zrobiłeś nic złego.
– Teoretycznie wiem, ale... Zresztą, to nieważne. Po prostu obiecaj mi, że nie będziesz się kłócił z rodzicami. Są z ciebie dumni, nie zaprzepaść tego.
Fourth nie do końca rozumiał, dlaczego jego brat tak mówi, obaj wiedzieli, że młodszy z nich poradziłby sobie niezależnie od sytuacji. First westchnął ciężko, odszedł od brata i zajął się pakowaniem swoich ulubionych ubrań. Do torby pożyczonej od Fourth'a spakował laptop i aparat fotograficzny, dwie książki o Formule 1. Zielone, duże słuchawki, na których tak często słuchał muzyki, przewiesił przez szyję.
Jego pokój, chociaż duży, był zapełniony nie tylko jego rzeczami, ale też przedmiotami należącymi do ich rodziców, książkami z różnych kategorii, modelami samochodów sportowych, w tym tych z wyścigów takich jak 24h LeMans czy Formuła 1. Parapet okna zastawiono kwiatami, które zaczęły już usychać, ponieważ First nie potrafił o nie odpowiednio zadbać. Ciemna podłoga przykryta została szarym, szorstkim dywanem. A drewniane, wysokie łóżko zasłano pościelą w czerwone róże.
First nigdy nie czuł się tu jak w domu i dlatego z poczuciem pewnej ulgi opuścił to miejsce.
เขาไม่รู้
ใช่ เขาไม่รู้
ชีวิตของเขาจะพาเขาไปที่ไหน
การไปช้าๆไม่ใช่สำหรับเขา
ด้วยดวงตาที่สดใสมองไปในอนาคต
บางทีเขาอาจจะพบคุณที่นั่น
เขาไม่รู้
ใช่ เขาไม่รู้
แต่ก็พยายามทำทุกอย่าง
รอยยิ้มบนใบหน้าของพวกเขา
เขาเป็นเหมือนแสงตะวัน
เด็กน้อยผู้น่ารักและสงบกับความฝัน
แต่ตอนนี้เขาเปล่งประกาย
เขาส่องแสงส่องแสงมาก
ในสปอตไลต์
ผู้คนรู้จักเขา
ตกหลุมรักรอยยิ้มของเขา
เด็กหญิงและเด็กชายตกหลุมรักรอยยิ้มของเขา
โอ้ โลกใบน้อยใบนี้
น้อยมาก
เขาไม่รู้
ใช่ เขาไม่รู้
แค่ร้องเพลง
และเต้นรำไปรอบๆ ราวกับว่าโลกกำลังจะแตกสลาย
รอยยิ้มที่สวยงาม เด็กชายที่สวยงาม
กลายเป็นร้อนร้อนมาก
เขาไม่รู้
ใช่ เขาไม่รู้
ชะตากรรมของเขารอเขาอยู่
เขาน่ารัก เขาน่ารัก
ไม่ได้พยายามอย่างหนัก
แต่โลกก็โหดร้าย
และล้างรอยยิ้มของเขาออกไป
แต่ตอนนี้เขาเปล่งประกาย
เขาส่องแสงส่องแสงมาก
ในสปอตไลต์
ผู้คนรู้จักเขา
ตกหลุมรักรอยยิ้มของเขา
เด็กหญิงและเด็กชายตกหลุมรักรอยยิ้มของเขา
ตอนนี้โลกของเขากว้างใหญ่
ใหญ่มาก
แต่คุณเฝ้าดูเขาเติบโต
คุณเห็นรอยยิ้มของเขาจางหายไป
มาเพื่อช่วยเขา
มาช่วยลูกชายของคุณ
เขาจึงจะทราบ
ใช่ เขาจะรู้
และทำให้โลกของเขาเต็ม
เต็มไปด้วยความรักของคุณ
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top