Współczuję jej! (II)
Notka na końcu. Przeczytaj.
Po chwili usłyszałam głos komentatora, który ogłosił złapanie znicza. Skierowałam wzrok na ścigającego, który trzymał to małe, złote ustrojstwo...
-Puchoni wygrywają dzisiejszy mecz! - wykrzyczał z radością Lee.
Kiedy został podany wynik, wszyscy jak jeden mąż zaczęli krzyczeć i klaskać, nie dowierzając że to właśnie oni wygrali.
***
Zeszłam z trybun i pobiegłam w stronę Cedrica, który z uśmiechem na ustach był podrzucany do góry przez swoją drużynę.
Kiedy mnie zauważył kazał im przestać, a kiedy już go puścili podbiegł do mnie i mocno mnie przytulił o mało nie przewracając.
-Melka tak się cieszę! Udało się, słyszysz!? Udało! - zaczął krzyczeć mi do ucha z tej całej radości
-Słyszę, nie jestem głucha panie D.
-Mel udało się, wiesz jaki jestem szczęśliwy? - rzekł spoglądając prosto w moje oczy.
-Wiem Ced, wiem. Trudno nie zauważyć twojego zacieszu na ryjku. - zaczęłam się śmiać.
-To po części twoja zasługa. Miałaś ten szalik. - wskazał na szal, który spoczywał na mojej szyi. - A więc jeśli każdy mecz będzie tak wyglądać to go zatrzymaj. Jesteś szczęściarą Mel, naszą szczęściarą. -powiedział i mocno mnie przytulił.
-Dobrze zatrzymam go, a teraz wybacz, ale pójdę do Diabełka i Draco, no wiesz...
-Tak wiem, idź pociesz panienki. - zaśmiał się
-Ced... - przymróżyłam oczy
-No już Mel, już. -cmoknął mnie w czoło. - zapraszam cię panno W. na imprezę z okazji wygranej. Dzisiaj, pokój Hufflepuffu, hasło 'Sakura'*
-Okey, na pewno się zjawię, na pewno.
Ostatni raz spojrzałam na Cedrica, uśmiechnęłam się do niego lekko i pobiegłam w stronę szatni Ślizgonów.
Po drodze napotkałam całą ich drużynę, którzy dziwnie na mnie patrzyli.
Jak zawsze.
O dziwo nie było z nimi Diabła i Smoka.
Pewnie się jeszcze przebierają.
Podchodząc do szatni, lekko zapukałam w poniszczone drzwi.
Odpowiedziała mi cisza, więc postanowiłam zajrzeć do środka.
W pomieszczeniu zastałam całą dwójkę, w nie za dobrych humorach.
Bez zastanowienia pobiegłam do Diabła i nic nie mówiąc przytuliłam go. On odwzajemnił ten gest, lecz po chwili oderwał się ode mnie i spojrzał na mnie tymi swoimi oczami, z których można było wyczytać smutek.
-Blaise przykro mi naprawdę...
-Spokojnie Mel, nic nie mów. Daliśmy ciała i tyle w temacie. Niech cieniasy się cieszą. - spojrzał na Draco po czym wzrok znowu przeniósł na moją osobę - A teraz wybacz Wolf, idę się najebać - odszedł ode mnie i skierował się w stronę wyjścia z szatni.
Po chwili już go nie było.
Zostaliśmy tylko my.
Nasza dwójka.
W pomieszczeniu panowała cisza, którą po chwili postanowiłam przerwać.
-Draco... - nim dobrze zaczęłam odezwał się Draco.
-Nie Melania. Kurwa nie! - podniósł głos, a ja się wystraszyłam.
Nigdy nie lubiłam jak ktoś podnosi głos w mojej obecności, a tym bardziej na mnie.
-Fajnie co nie? Cieszysz się że przegraliśmy? Przyszłam mi pogratulować? - rzekł zdenerwowany
-Draco nie ja...
-Nie wcale! - podszedł do, szafki i mocno walnął w nią pięścią.
-Jeśli przyszłaś mnie pocieszyć to daruj sobie, okey? - spojrzał na mnie.
Jego wzrok wbijał się moją osobę, z takim gniewem i smutkiem.
Można powiedzieć, że ta cała złość cięła każdy milimetr mojego ciała.
-Jak już tak jesteśmy na osobności... -podszedł do mnie i popchnął mnie na ścianę, swoje ręce ułożyć po obu stronach mojej głowy - To powiem ci co o tobie myślę. - rzekł z tym uśmiechem, uśmiechem którym obrzucał mnie kiedyś.
Ten sam chytry i arogancki uśmieszek zagościł dzisiaj na jego twarzy, a ja wiedziałam że to co teraz powie zaboli mnie i to bardzo.
W moich oczach zbierały się łzy. Bałam się co może mi zrobić. W tym momencie był nieobliczalny.
-Draco nie mów czegoś czego później możesz żałować - wyszeptałam i spuściłam wzrok na swoje buty.
- Zamknij się! I popatrz na mnie jak do ciebie mówię! I cholera nie rozkazuj mi! Kim ty do chuja jesteś żeby mną rządzić!? - złapał mocno moją szczękę unosząc moją głowę tak żebym patrzyła prosto w jego pozbawione uczuć oczy.
W tej chwili zaczęłam się go jeszcze bardziej bać niż kiedyś. Nie zatrzymywałam już łez, a te swobodnie płynęły po moich policzkach.
Nie odzywałam się. Nie potrafiłam wydusić słowa.
-Nie wiesz? To ci uświadomie. Jesteś małą dziewczynką która potrafi tylko wyć. Jesteś takim pechowcem i zerem, że nie zdziwiłbym się gdyby twoi starzy mieli cię dosyć. - mówił to z takim jadem w głosie.
Auć. To zabolało i to bardzo.
-Wiesz co Draco? - otarłam swoje policzki i zebrałam się żeby to z siebie wydusić. - Naprawdę współczuję twojej matce, bo nie wiem czym zawiniła, rodząc takiego potwora jakim jesteś ty.-mówiąc to patrzyłam w jego oczy.
Kiedy to powiedziałam on stracił kontrolę i uderzył mnie w policzek.
Tak, uderzył.
Nie dowierzając co zrobił, z całej siły jaką miałam, odepchnęłam go.
-Nie nawidzę cię! Rozumiesz!? Nie nawidzę! - to były ostatnie słowa skierowanie w jego stronę.
Zdjęłam jego szalik z szyi i rzuciłam mu pod nogi. Po czym wybiegłam z pomieszczenia, z bolącym policzkiem, cała we łzach. Krzyczał coś jeszcze w moją stronę, lecz ja nie zwracałam na to uwagi.
***
* kwiat wiśni
A więc macie ten długo wyczekiwany przez was rozdział;) Mam nadzieję że zostaliście zaskoczeni takim obrotem sprawy. Zauważyłam że jestem was coraz mniej i zdaję sobie sprawę że to z mojej winy. Czasami naciskajcie na mnie żebym zaczęła pisać rozdział, bo szczerze powiedziawszy to ja jestem leniem i to wielkim xD
Tylko bez gróźb mi tutaj!; D
Życzę wam miłych wakacji, w sumie to drugiej części i widzimy się niebawem!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top