Akt I Rozdział 3

Kolejne dni wydawały się być coraz piękniejsze. Moja znajomość z Rozalią rozkwitała. Widywaliśmy się praktycznie codziennie. Zostaliśmy przyjaciółmi, co mnie cieszyło. Ale jednak oczekiwałem, aby nasza relacja przerodziła się w coś więcej. Nie ukrywałem swojego zainteresowania blondynką. Często można było się domyśleć, że ją podrywam, ale zdawało mi się jakby ona traktowała mnie jak zwykłego przyjaciela. Starałem się jak mogłem by wzbudzić w dziewczynie zainteresowanie moją osobą i czasem nawet mi to wychodziło.

Była sobota, oboje mieliśmy wolne od pracy. Dlatego też postanowiliśmy się spotkać, tak jak w każdą wolną chwilę. Rozalia zaprosiła mnie do siebie na domówkę. Miałem złe przeczucia, ale dziewczyna sprytnie mnie namówiła. Obiecując, że zrobi mi niespodziankę. Byłem podekscytowany i zauroczony, że ujrzę dziewczynę w nowej kreacji. Lubiłem jej styl ubierania się, dlatego ja sam postanowiłem się odwalić.

Wyjąłem z szafy najładniejszą koszulę, aby zachwycić dziewczynę swoim wyglądem. Włosy ułożyłem na żel. Na swój gust wyglądałem nieziemsko. Poprosiłem swojego kolegę z pracy, aby podwiózł mnie pod dom blondynki, gdyż wiedziałem, że będzie tam alkohol, któremu nie umiałem się oprzeć. Śmiał się ze mnie po drodze, że odwaliłem się jak książę na zwykłą domówkę. Opowiadałem mu trochę o Rozalii, jednak ten machał na to ręką, sądząc że zaraz mi przejdzie zachwyt blondwłosą.

Zapukałem do jej domu. Nie czekałem długo, a drzwi otworzyła mi Rozalia. Jej strój był nieco wyzywający, lecz nie przeszkadzało mi to. Dla mnie w każdym wydaniu wyglądała pięknie. Powitałem ją pocałunkiem w policzek. Dziewczyna zarumieniła się i spojrzała na mnie swoimi kocimi oczami. Zmierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu.

-Wyglądasz- zaczęła.- Niesamowicie!

-Dzięki- zaśmiałem się.- Ale ty wyglądasz jeszcze ładniej.

Pociągnęła mnie za rękę i zaprowadziła do środka. Jeszcze nikogo nie było. Chciałem od razu zabrać się za pomoc blondynce. Byłem przekonany, że ma jeszcze wiele niezałatwionych spraw. A ja jako dżentelmen,  chciałem pomóc kobiecie w opałach.

-Gdzie są wszyscy?- zapytałem, spoglądając na zegarek.

-Nie przyjdą...- posmutniała.- Odmówili mi w ostatniej chwili.

-Co?!- byłem zdziwiony.- Jak oni mogli?!

-Nie gniewam się- powiedziała ze smętną miną.- Każdy ma swoje powody.

-Dla mnie brzmi to jak wymówka- skrzyżowałem ręce na wysokości klatki piersiowej.-Będziemy świetnie się bawić bez nich.

-To miała być moja impreza urodzinowa...- zaczęła płakać.- Dziękuję, że tu jesteś.

-Masz urodziny? Dlaczego nie powiedziałaś wcześniej? Kupiłbym ci coś.

-Nie chciałam prezentów- przyznała.- Chciałam jedynie spędzić ten czas w gronie najbliższych.

-Więc oto jestem- przytuliłem ją.- Ja ciebie nigdy nie zostawię.

-Każdy tak mówi- odsunęła się ode mnie.

Wzrok Rozalii zmienił się na bardziej chłodny. Łzy swobodnie spływały po policzkach, a dziewczyna co chwilę je ścierała. Było mi przykro z jej powodu. Chciałem za wszelką cenę poprawić jej humor, nie mogłem bezczynnie patrzeć na smutek mojego obiektu westchnień. Tym bardziej, jeżeli to był dzień jej urodzin.

-Ja nie jestem każdy- stanowczo przerwałem ciszę.- Znasz mnie.

Dziewczyna nadal milczała.

-Co mógłbym zrobić, abyś poczuła się lepiej?

-Pocałuj mnie- wybuchła płaczem.- Po prostu mnie pocałuj.

Przybliżyłem się do blondynki i objąłem ją w talii. Czekałem na tę chwilę, lecz nie spodziewałem, że zdarzy się ona tak szybko. Delikatnie połączyłem nasze usta w pocałunku. Dziewczyna namiętnie je oddawała. Moje ręce zaczęły błądzić po jej ciele. Rozalia oparła swoje dłonie o mój tors, po czym sprytnie jedną ręką zamierzała rozpiąć mi koszulę. Zatrzymałem jej dłoń i splotłem swoje palce z jej. Świat przy niej zdawał się nie istnieć. Nie wiedziałem jednak, czy to była chwila słabości dziewczyny czy rzeczywiście coś do mnie czuła. Bałem się zadać to pytanie.

W końcu przerwaliśmy pocałunek. Spojrzeliśmy głęboko w swoje oczy i już miałem powiedzieć te dwa piękne słowa, po czym usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Nadal trzymając się za ręce otworzyliśmy je i wtedy ukazała nam się grupka znajomych z tortem.

-WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!- krzyknęli równocześnie.

-Nie wierzę- Rozalia wzruszyła się.

-To twój chłopak?- zapytała jedna z dziewczyn.

-Jesteśmy przyjaciółmi- coś zakuło mnie w sercu po tej wypowiedzi dziewczyny.

Jednak odwróciła się do mnie i puściła mi oczko. Wtedy zrozumiałem, że dziewczyna również coś do mnie czuje, a ja stałem się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Przygryzłem dolną wargę i przywitałem się ze znajomymi swojej ukochanej.

Wpuściliśmy gości do środka. Impreza rozkręciła się, lał się alkohol, a ja rozmawiałem z koleżankami Rozalii. Czułem na sobie wzrok dziewczyny, kiedy to ujrzałem Julię, która była na tej feralnej domówce u Marka. Przypomniało mi się, że całowałem się rudowłosą, kiedy pierwszy raz spotkałem Rozalię. Zdążyłem już o tym zapomnieć.

-Cześć- przywitała się ze mną.- Nie spodziewałam się tu ciebie.

-Od niedawna przyjaźnię się z Rozalią- powiedziałem.

-Tylko się przyjaźnicie?- dopytywała.

-Tak- spojrzałem w oddali na blondynkę, rozmawiającą ze swoim kolegą, delikatnie zazdrościłem mu rozmowy z dziewczyną.

-Może dokończymy, to co zaczęliśmy na tamtej imprezie?- zaproponowała.

-Wybacz, ale nie jestem zainteresowany- odsunąłem się na krok od rudowłosej.

-Dlaczego? Przecież dobrze się nam całowało- uśmiechnęła się zalotnie.- Co byś powiedział na coś więcej?

-Julian już ci odpowiedział- do naszej rozmowy dołączyła Rozalia, która była wkurzona i pijana.

-Zazdrosna?- zaśmiała się Julia.

-Możliwe- skrzyżowała ręce na wysokości piersi.

-Nie jesteście razem- Julia zrobiła przebiegłą minę.

-Jeszcze- dodała.

-Ach tak?- uniosła jedną brew do góry.- To ja pierwsza się z nim całowałam.

-Wiem- przyznała.-Nie zmienia to faktu, że ze mną jest bliżej.

-Dziewczyny- wtrąciłem się.- Nie kłóćcie się.

-Ty nie masz tu nic do gadania- warknęła Julia.

-Nie mów tak do niego!- Rozalia krzyknęła na swoją koleżankę.

-Bo co?

-Bo to- i wtedy blondynka wzięła zamach i skierowała swoją dłoń w stronę twarzy dziewczyny.

Chciałem ją powstrzymać, lecz nie zdążyłem, mleko się wylało. Julia oszołomiona uderzeniem stała jak wryta. Widać było w jej oczach łzy. Wszyscy nagle zwrócili swój wzrok w naszą stronę, a Rozalia uciekła do swojego pokoju. Pewnie było jej wstyd. Nie wiedziałam co zrobić, ani co powiedzieć.

-My chyba pójdziemy- powiedział któryś ze znajomych blondynki.

-Tak będzie najlepiej- przytaknąłem.

Goście wyszli, w tym Julia. A ja zapukałem do drzwi od pokoju Rozalii. Jednak nikt mi nie odpowiedział, uznałem to za brak sprzeciwu, jeżeli chodzi o wejście do jej pokoju. Ujrzałem płaczącą na łóżku dziewczynę. Z trudem łapała oddech, oraz cała trzęsła się ze strachu. Podszedłem do niej bliżej i starałem się ją uspokoić, jednak marnie mi to szło. Dziewczyna wydawała się być wystraszona.

-Roza?- złapałem ją za kolano.

-Przepraszam- wyjąkała.- W szufladzie mam leki, podasz mi?

Podałem blondynce leki, jakie znalazłem. Wzięła je od razu i popiła wodą, która stała na jej szafce nocnej. Po chwili uspokoiła się. Spojrzała na mnie zaczerwienionymi od łez oczami.

-Atak paniki- wyjaśniła.- Nie lubię przemocy.

-A jednak ją uderzyłaś- westchnąłem.-Co tak bardzo cię wkurzyło?

-Podrywała cię...- przygryzła dolną wargę.- Byłam zazdrosna.

-O mnie?- parsknąłem śmiechem.- Jestem wierny ci jak pies, wiesz o tym.

-Bałam się- przyznała.

-Rozalia, nigdy cię nie opuszczę- przytuliłem dziewczynę, a ta objęła mnie.- Obiecuję.

-Dziękuję, że przy mnie jesteś.

Położyliśmy się oboje na łóżku dziewczyny. Dałem jej buziaka w policzek, a ona uniosła głowę i zamknęła oczy gotowa na pocałunek w usta, który z chęcią jej podarowałem. Całowaliśmy się namiętnie i obmacywaliśmy swoje ciała nawzajem. Dziewczyna rozpięła moją koszulę i zaczęła jeździć palcem po moim torsie. Po moim ciele przeszło ciepło, a w moich spodniach zaczynało coś rosnąć. Starałem się uspokoić swoje żądze seksualne. Jednak ten fakt nie umknął blondynce.

-Pomóc?- wskazała na moje krocze.

-Nie- wydyszałem.- To dla mnie za szybko.

-Dobrze- przytuliła się do mnie.- Kocham cię.

-Ja ciebie też bardzo kocham- wyznałem.- Na zabój!

Kocie oczy skierowane były prosto na mnie. Uśmiechy nie schodziły nam z twarzy. Wtuliłem się w drobną dziewczynę i wsłuchiwałem się w jej bicie serca. Chciałem, aby ta chwila trwała wiecznie. Czułem się przy blondynce jak nowo narodzony. Przedtem byłem ślepy, a teraz jakbym przejrzał na oczy. Zapadła pomiędzy nami miła cisza. Chwilę później zasnęliśmy wtuleni w siebie.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top