Rozdział 1

- Przepraszam, jak Pan się wgl nazywa?!

- Stanisław Elizabeth Karolina Euzjebiusz Korybut Góral. Dla uczniów: Pan Stanisław Góral. - wyciągnął w moją stronę rękę, ale była tak pomarszczona od wody, że nie miałem ochoty jej dotknąć.

Cofnąrzszy rękę powiedział:

- Może kiedyś będziesz mógł do mnie mówić Sławek... ale z tego co widzę to raczej do tego nie dojdzie. Dobra. Czas zapoznać Cię z regulaminem. - wstał.

O matko, moje oczy! Jego niepowiem-co wisiało jak zdechła, pomarszczona glizda. Wtedy uznałem, że bycie zakonnicą nie musi być takie złe, a życie towarzyskie dyrka nie idzie zbyt dobrze po jego myśli.

Wyprowadził mnie z pseudo Japońskich gorących źródeł i przez bambusowe drzwi weszliśmy do ogromnego czarnego pomieszczenie. Szykowałem się na najgorsze.

Na środku sali stało tylko jedno krzesło.
- Spocznij na tym siedzeniu bogów - powiedział poważnym głosem.

Czy wspominałem już, że nadal jest nagi? Nie? To już wiecie dlaczego nie mogłem powstrzymać łez.

I nie wiem co widział "boskiego" w tym rozpadającym się taborecie.

Mimo wszystko usiadłem. Lekkie skrzypnięcie sugerowało, że taboret był z przeceny.

Chwila nieuwagi i już go przy mnie nie było.

Nagle przed oczami miałem wielką, kwadratową, białą plamę. Wrzasnąłem myśląc, że do reszty oszalałem.

Niewiadomo skąd usłyszałem jak ktoś krzyczy:

- Zamknij ryj!!!

Nagle na ekranie pojawił się obraz pół-nagiej kobiety w stroju króliczka.

- O rzesz Karol! Pomyłka!

Wtedy zobaczyłem swój pierwszy w życiu film. Jak wszystkie mają tak wyglądać to ja nie chcę więcej widzieć jakiegokolwiek filmu.

Jedyną rzeczą jaką wyniosłem z tej sali była świadomość, że to nie jest normalne miejsce.

Z tamtej sali przeszliśmy kolejnymi drzwiami do jakiegoś biura.

- Większość papierów została już wypełniona więc wystarczy tylko twój podpis. - powiedział rozsiadają się na fotelu przy biurku kładąc na nim nogi.

Jezu moje oczy #2.

Walnąłem autografa na tym jego świstku papieru. Byłem świadomy, że mogłem właśnie nieświadomie podpisać cyrograf z szatanem, dlatego pamiętajcie dzieciaczki: nigdy nie podpisujcie się pod dokumentami przed ich dokładnym przeczytaniem.

Gdy skończyłem pisać, atrament zaczął świecić na tęczowo.

-Czy to jakieś czary?!- pomyślałem na głos

-Debilu, jesteś w szkole magierdolu! Oczywiście, że to są czary! - zbulwersował się nagi grubas. - Teraz czas na ceremonię przydziału. Pamiętaj aby się rozebrać przed wejściem na salę.

Czy ja trafiłem do jakiegoś burdelu?

//FLASHBACK
"-Jestem dyrkiem tego burdelyyy... znaczy szkoły."//

END OF FLASHBACK

Ty stary pierniku (dziadku), gdzie ty mnie wysłałeś?!

Zgodnie z poleceniem rozebrałem się do naga. Nie jestem fanem sado-maso więc wolę wykonywać polecenia.

W tym biurze było tylko dwoje drzwi. Jedne prowadziły od tamtej ciemnej sali, więc nie mając większego wyboru przeszedłem przez te drugie.

O nie... kolejne ciemne pomieszczenie.
O, a co to. Duże... czerwone... i się świeci.. mMm! Nacisnę!

No i kurwa wziąłem i nacisnąłem.

Jakby z sufitu promień światła zaczął oświetlać środek sali gdzie stał wysoki, złoty taboret na trzech nogach. Gdzieś naprzeciwko taboretu drugie światło oświetlało długi stół przy, którym siedziało  5 osób.

-Usiądź.- Odezwał się donośny głos, rozchodzący się echem po sali.

Usiadłem. Mimo wyglądu tego krzesła, wolałem siedzieć na tamtym drewnianym. Przynajmniej tamten miał miękkie drewno od wilgoci.

Czułem się niedyskomfortowo. Wyobraźcie sobie, że siedzicie totalnie nadzy przed podejrzanymi typami w wieku około 17 lat i w dodatku w jakimś do granic możliwości podejrzanym miejscu.

Widzę jak między sobą szeptają przeszywając mnie wzrokiem. Czy mam być jakąś dziwką?! Może to na prawdę jest burdel?

Zaczynając od mojej prawej wyglądali tak:

Pierwszy był jakiś szatyn. Miał długie, tłuste włosy z grzywką zasłaniającą całą twarz. Siedział jakoś dziwnie, wyglądał jakby był naćpany.

Drugi był jakimś narcyzowatym blondaskiem o fioletowych oczach. Już wiem, że go nie lubię. (To nie tak, że kogokolwiek lubię z zebranego tu grona).

Trzeci był trzy razy większy od pozostałych osób. Nie, że grubszy tylko większy. Pewnie jakiś bezmózgi mięśniak. Jego stara wpierdalała testosteron gdy była w ciąży.

Czwartego ledwo widziałem za stołu. O czyżby stał na krześle? Wywnioskowałem, że jest napakowanym konusowatym chinolem. Jego twarz mówiła sama za siebie.

Piąty był kobietą. Nareszcie! Lecz zawiodłem się. Najbrzydsza kobieta na świecie. Rude włosy zaplecione w dwa warkocze. Kurwa pipilangsztrum + brzydota razy 100. Nerdowska grzywką zasłaniającą jej obleśne syfy na czole, cały ryj w piegach i okularki po prababci. Patologia.

Nagle wszyscy ucichli i wlepili we mnie wzrok. Ughr... odrażające.

Z nikąd pojawił się dyrektor. Cóż za niespodzianka - ubrał się!

W ręku trzymał poduszkę a na niej leżał termometr.

Myślałem, że zmierzą mi temperaturę, spoko loko i wychodzę, a tu BUM! nie, wyskakuje mi z takim tekstem:

- Wystawiaj tyłeczek, jak rozluźnisz poślady to będzie mniej bolało.

Mamo! Tato! Przepraszam, mój pierwszy raz miałem z termometrem.

Już czułem chłód termometra, po czym TRACH! poczułem jakąś ciecz na moich pośladkach. Czy tak miało być?

Pomieszczenie ogarnął chaos. Szepty pojebów były coraz głośniejsze.

Spierdoliłem?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top