Siedem
Budzę się jeszcze przed wschodem słońca. Zerkam na zegarek, stojący na szafce nocnej. Wskazuje 4:02. Odwracam się na drugi bok i, ze zdziwieniem spostrzegam, że Adama nie ma. Podpieram się na łokciu i rozglądam po sypialni.
-Adam?- szepczę, ale odpowiada mi cisza.
Wstaję z łóżka i zaglądam do łazienki, ale tam także go nie ma. Znowu, rozglądam się po pokoju, choć wiem, że to głupie, bo przecież chłopak nie mógł, nagle, wyrosnąć spod ziemi.
Czuję, jak w głębi mojego serca, pojawia się strach. Boję się, że postanowił dzielić pokój, z którymś z swoich braci. Zaraz potem, pojawia się panika, że mógł wyjechać i wrócić do Polski.
Nie wiem, czemu to czuję, przecież sam umie o siebie zadbać. Nic mu się, przecież, nie stanie. Po prostu, tak sobie, zniknął. Nic wielkiego.
Korzystając z okazji, że już nie śpię i pewnie nie zasnę, postanawiam przebrać się w jakieś ciuchy i pójść na plażę. Ubieram spodnie do jogi, bluzkę na ramiączkach i bluzę, gdyby nad morzem było zimno.
Najciszej, jak tylko umiem, schodzę po schodach, po czym wymykam się drzwiami, prowadzącymi na patio.
Tak jak się spodziewałam, o tej porze jest zimno, więc zapinam bluzę i ruszam przed siebie.
Gdy docieram nad wodę, podchodzę do brzegu, zamykam oczy i wdycham zapach słonej wody. Zaczynam przypominać sobie, chwile, gdy babcia zabierała, mnie i Tośkę, nad morze. Chwile, gdy biegałyśmy po plaży, śmiałyśmy się, stałyśmy na brzegu, czekając na uderzenie fali.
Myśląc o tym, automatycznie porównuję młodą Tośkę, z tą, którą znam teraz. Dochodzę do wniosku, że nie są do siebie podobne. Wręcz przeciwnie, są kompletnie różne.
Mała Tośka, o wszystkim mi mówiła. Nie było rzeczy, jakiejś tajemnicy czy wielkiego sekretu, którego by mi nie wyjawiła. Nie musiałam, nawet, o nie pytać- sama mówiła. Byłyśmy nierozłączne, może czasami się kłóciłyśmy, ale jeszcze szybciej się godziłyśmy. A teraz?
Teraz, nie powiedziała mi o tym, że spodziewa się drugiego dziecka. Myślała, że zdążę wyjechać i się nie dowiem? Bała się, że będę chciała, z tego powodu, zostać?
A Franek? Też nie jest lepszy. To nic złego, że się żeni. Nawet cieszę się, że w końcu chce wziąć ślub, ale czemu mi nie powiedział?
Czemu oboje mi nie powiedzieli? Czemu ukryli, przede mną prawdę? Przecież jestem ich siostrą.
Z rozmyślań wyrywa mnie, przeczucie, że ktoś się, do mnie, zbliża. Otwieram oczy i dostrzegam Adama, biegnącego w moją stronę.
Ubrany jest w dres, na nogach ma adidasy. Oddech ma przyśpieszony.
-Cześć-wita się, a ton ma obojętny.
-Cześć.
Patrzy na mnie dość długo, co powoduje, że pierwsza odwracam wzrok. Nic nie mówiąc , siada na piasku i zaczyna nucić "Closing Time".
Czy to możliwe, że zna tą piosenkę?, myślę. W chwili, gdy znowu powtarza tą samą sekwencję, dochodzę do wniosku, że nie. To fragment, który nuciłam wczoraj, wychodząc z łazienki.
-Semisonic, "Closing Time"- mówię.- Piosenka z filmu, który kiedyś oglądałam. Spodobała mi się...
-Kim jest Alex?-przerywa mi.
-Nie...
-Odpowiedz- znowu mi przerywa.- Zadaję ci to pytanie, już drugi raz, a ty znowu chcesz mnie zbyć. Dlaczego?
-Bo nie chcę, o tym, rozmawiać- tłumaczę.- Nie jesteśmy na takim etapie znajomości, żeby zwierzać Ci się z życia osobistego. Zrozum to!
-Czyli, nie znamy się wystarczająco, żeby mówić o rzeczach, dzięki którym się poznamy?- pyta i parska śmiechem.- Iga, na tym to własnie polega, że...
-Wiem, na czym polega poznawanie ludzi- teraz, to ja, mu przerywam.- Nie jestem głupia.
-Na prawdę?- wstaje i robi krok w moją stronę.- Czasami mam wrażenie, że jesteś.
Odwraca się i rusza w stronę domu, ale idę za nim i go powstrzymuję.
-Ja, jestem głupia?!-podnoszę głos.- Ja?! A kto przyszedł, do mnie, do domu i zadawał durne pytania?! Kto chciał wiedzieć, rzeczy, o które nie powinien pytać?! No, kto?!
-Chciałem się czegoś o Tobie dowiedzieć!- dopasowuje brzmienie swojego głosu, do mojego.- Nie mogłem przyjechać tutaj, z kimś, kogo nie znałem!
-Zazwyczaj, kiedy chce się kogoś, bliżej, poznać, pyta się o ulubiony kolor, ulubioną potrawę, drużynę piłkarską- tłumaczę.- A nie, czy mieszkanie, w którym mieszka jest jej własnością albo czy jest na kredyt!
-Dlaczego wydaje Ci się, że wszystko wiesz?-warczy.- Ludzie mówią sobie różne rzeczy!
-Na przykład to, że gwałcą dziewczyny w nocnym klubie?- krzyczę.
Wybałusza na mnie oczy, ale po chwili przypomina sobie, że przecież szukałam o nim informacji, w internecie.
-Wiesz, że tego nie zrobiłem- mówi.
-Nie, nie wiem!-mówię to tak głośno, że musi to słyszeć cała okolica.- Nie było mnie tam! Nie mam pewności. Kto wie, co wtedy się stało.
Gdyby spojrzenia zabijały, już leżałabym martwa na piasku. Adam, cały gotuje się ze złości, ale powiedziałam prawdę i on o tym wie. Inaczej nie byłby wściekły.
-Swoją drogą, dlaczego tak cię wzięło na Alexa?- pytam, choć to poważny błąd. Przecież, nie chcę o tym rozmawiać.
-Na twoim telefonie, było siedem nieodebranych połączeń- syczy.- Od niego.
-Sprawdzasz mój telefon?- obruszam się.
Czy jest do tego zdolny?, myślę, choć znam odpowiedź. Chyba wszyscy ją znają.
-To MÓJ telefon!- akcentuję "MÓJ".- To moje prywatnie sprawy. Jezu, Adam!
-Dzwonił- już trzeci raz mi przerywa.- Twój telefon. W środku nocy, więc wstałem i zobaczyłem, że dzwoni. Nie zrobiłem tego specjalnie.
-Ale jednak zrobiłeś!-znowu krzyczę.- Zrobiłeś rzecz, której nie powinieneś zrobić, Adam. Jak teraz mogę wierzyć, że nie zgwałciłeś tej dziewczyny?
Kręci głową, jakby nie mógł uwierzyć, że znowu poruszam ten temat. Że zmieniam temat, żeby nie powiedzieć mu, kim jest Alexander.
Nie mogę mu powiedzieć, a on nie ma prawa nalegać, na to, żebym mu to powiedziała.
-Gdybyś nie była pewna, że nic jej nie zrobiłem, nie spałabyś ze mną w jednym łóżku- rzuca, po czym odwraca się i rusza w stronę domu.
Sama idę w przeciwną stronę. Chodzę po brzegu, próbując poradzić sobie z dopadającymi mnie wyrzutami sumienia.
Kłótnie z Adamem nie mają sensu, tylko zatruwają cały mój pobyt tutaj. Nie potrafię zrozumieć, czemu cały czas się kłócimy. Przecież... Cholera, różnimy się charakterami i poglądem na życie, ale czy to powód do kłótni?
Myślę nad tym dość długo, co sprawia, że tracę orientację w terenie. Zatrzymuję się, więc i rozglądam dookoła. Znajduję się w okolicy lokalnych hoteli oraz restauracji. W oddali, dostrzegam schody, prowadzące na promenadę. Ruszam w ich stronę i kilka chwil później, stoję na ulicy, której nie znam, wśród ludzi, których nie znam, nie znając języka, którym władają.
Zatrzymuję, jednak, jakaś kobietę i pytam, płynną angielszczyzną, jak daleko stąd jest Rue D'Alleray, na której mieści się dom Woźniaków. Dziewczyna odpowiada, że przez miasto zajmie mi to jakieś 30 minut, zważając na to, że pójdę pieszo. Pokazuje mi, gdzie znajdę taksówkę i odchodzi. Rzucam za nią, pogodne merci i ruszam w stronę, którą pokazała Francuska.
Uświadamiam sobie, ze nie mam też przy sobie pieniędzy i klnę na siebie w duchu, przypominając sobie, że miałam wybrać się tylko na mały spacer.
I nagle mnie olśniewa. Przecież przyszłam plażą, to i nią mogę wrócić.
Czy kłótnia z Adamem sprawiła, że przestałam rozumować?, myślę i mam ochotę sama, siebie walnąć.
Droga powrotna nie zajmuje mi dużo czasu, ponieważ przyśpieszam, widząc nadciągające ciemne chmury. Nie wiem, czy w październiku na Lazurowym Wybrzeżu pada. Zawsze byłam kiepska z geografii, jeśli chodzi o charakterystykę stref klimatycznych.
Wspominając moje lekcje geografii z gimnazjum, docieram do willi i jeszcze szybszym krokiem, niż przedtem, wchodzę do środka. Przez chwilę stoję, z ręką na klamce drzwi tarasowych, zastanawiając się, jak zareaguje Adam, gdy wejdę na górę do "naszego" pokoju. Zaczynam się zastanawiać, co zrobić dalej...
Najciszej jak, tylko umiem, wchodzę po schodach i układam sobie w głowie, co mu powiem. Wyobrażam sobie jego reakcję, ale to mnie nie zraża, hardo brnę w układanie mojej przemowy. Bez cienia wątpliwość, chcę to skończyć. Skończyć tą walkę.
Otwieram drzwi od sypialni i zamieram.
Od czasu jak wyszłam, coś się zmieniło. Coś tu nie pasuje. Czegoś... brakuje...
Tym razem, naprawdę go nie ma. I nie muszę sprawdzać, żadnego innego pomieszczenia w domu, po prostu wiem. Wiem, że wyjechał. Z mojej winy.
Adam: 3
Iga: 0
Cześć, Dobry Wieczór!
Wiem, że macie ochotę mnie zabić. I wiem, też dlaczego. I wy, też wiecie. Następnym razem, poinformuję was o przerwie w dodawaniu rozdziałów, ale teraz, szkoła mi nie pozwoliła. Przepraszam, z całego serca. Mam nadzieję, że mi wybaczycie :)
A teraz na temat: Pod kilkoma rozdziałami, zapisuję punkty (chyba zdążyliście zauważyć :) ), jak na razie w wyścigu wygrywa Adam. Ale jak sądzicie, kto wygra? :D (nie podpowiem :))
Macie teorie na temat Alexandra? Jest kimś znaczącym, czy to tylko zmyłka, którą wam podsuwam, hm? :) (Myślcie :P) Kim jest dla Igi? (Jakie macie propozycje?)
No i jak myślicie, co dalej?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top