Dwadzieścia Sześć

Kochani! Mamy 1,6K wyświetleń! :) 

Dziękuję :*


Marta patrzy na mnie wyczekująco, ale nie podaję jej dłoni. Nie mam najmniejszego zamiaru.

-Jest Adam?- wzdycha ciężko, najprawdopodobniej, zniesmaczona moim zachowaniem.

Nie odpowiadam. Zamiast tego, lustruję ją wzrokiem. Znowu. Teraz dostrzegam jej pierścionek. Na palcu serdecznym, prawej ręki. Srebrny, z diamentem.

No tak, myślę. To było do przewidzenia.

-Mam do niego pilną sprawę- dziewczyna przerywa ciszę.

-Adam nie wspominał, że ma narzeczoną- zakładam ręce na piersiach, próbując pokazać jej, że nie będę łatwą przeciwniczką.

-Może nie jesteście, ze sobą, tak blisko, jak myślałaś?- wymierza mi mentalny policzek.-Albo uznał, że wasza przyjaźń, nie jest warta takiej informacji.

Akcentuje słowo„przyjaźń", jakby miało mnie to zaboleć.

-Nie wiem, czy można nazwać przyjacielem, kogoś z kim uprawiałaś seks- warczę.

-Marta?- Adam wychodzi z pokoju.

Spoglądam na niego, ale on udaje, że mnie nie słyszał. Albo naprawdę nie słyszał... Boże,kogo ja oszukuję? Jasne, że słyszał.

-Cześć- Marta cmoka Adama w policzek i posyła mu czarujący uśmiech. Gdy z powrotem na mnie patrzy, jej uśmiech znika.

-Co tu robisz?- pyta zaskoczony.- Miałaś być w Warszawie.

-Mój menago odwołał nagranie- mówi z udawanym smutkiem.- Nie miałam co robić i pomyślałam, że razem zjemy lunch. Niestety, nie wiedziałam, że jesteś zajęty i masz... gościa.

Ostatnie słowo wypluwa jak przekleństwo.

Przybieram zacięty wyraz twarzy i modlę się, żeby powściągnąć emocje i nie sprzedać jej, jednego siarczystego policzka.

-W zasadzie, to mam dwóch gości- prostuje Adam i bezradnie, zaczyna pocierać ręką kark.

Marta marszy brwi i rozgląda się po lofcie. Gdy nikogo nie dostrzega, rzuca„narzeczonemu" pytające spojrzenie.

-Myślę, że na mnie już pora- odzywam się i ruszam do pokoju Alexa. Bez słowa, zaczynam zbierać rzeczy syna.

-Mamo, idziemy już?- dziwi się.- Mówiłaś, że zostaniemy. Adam już nas nie chce?

Nie wiem, co mnie bardziej dziwi. To, że Alex polubił Adama w tak krótkim czasie i mówi do niego po imieniu, czy to, że Alex nie chce już wracać do domu.

-Muszę... uhm...- jąkam się.- Musimy pojechać do... Musimy... Pojedziemy do domu, dobrze?Może odwiedzimy też dziadka.

Słysząc to, od razu,zaczyna pakować swoje zabawki, piżamę i nawet idzie po szczoteczkę do zębów.

W tym samym czasie, do sypialni wchodzi Adam.

Wiem co zaraz nastąpi.Błaganie, przepraszanie, obiecywanie, oferta kompromisu.

-Nawet nie próbuj- mówię,gdy próbuje mnie dotknąć.- Nie dotykaj mnie i się nie tłumacz.Nie masz z czego.

Patrzy na mnie tak intensywnie, że przez moment myślę, że chce mnie pocałować. On jedynie, na mnie, patrz. Błądzi spojrzeniem po mojej twarzy, jakby na niej widniały odpowiedzi, na wszystkie pytania świata.

-Jak miałem ci o tym powiedzieć?- pyta zrezygnowany.- Kiedy miałem Ci powiedzieć?

-Może zanim, wylądowaliśmy razem w łóżku?- odpowiadam pytaniem.- Albo, zanim mnie wczoraj pocałowałeś?

Chce coś powiedzieć, ale nie daję mu takiej szansy.

-Jej też pozwalasz używać swojej szczoteczki do zębów?- pytam wściekła.

-A ty znowu o szczoteczce!-wzdycha.- Nie masz...

-Czy Marta używa twojej szczoteczki?- nie ustępuję.

-Nie- w jego zaprzeczeniu,jest tyle złości, że przez chwilę myślę, iż Adam się na mnie rzuci.- Dałem ją tylko tobie.

Kiwam głową, nie pewna,co to może znaczyć.

Znowu próbuje się tłumaczyć, a ja, po raz kolejny, nie daję mu dojść do słowa.

-Adam, ona na Ciebie czeka-mówię, starając się, żeby mój głos nie drżał.- Idź do niej.

Do pokoju wchodzi Alex,więc chwytam go za rękę, a w drugą biorę jego plecak. Zabieram też swoją torbę i telefon. Nie zwracając uwagi na protesty Adama,biorę syna na ręce i idę w stronę windy.

-Zadzwoń!- woła Adam, gdy drzwi windy, zamykają się za nami.

Całą drogę do samochodu,pokonujemy w ciszy. Dopiero, kiedy przypinam Alexa pasami, on się odzywa.

-Pójdziemy na lody? Wujek,mówi, że pomagają na babskie sprawy.

Parskam śmiechem i kiwam głową.

-Pójdziemy, ale jutro,dobrze?- sprawdzam czy jest dobrze przypięty, a on przytakuje.

-Mamo? Pójdziemy dziś zbierać cukierki?- pyta nagle.

-Zbierać cukierki?- dziwię się.

-Dzisiaj Halloween-wzdycha.

Halloween. No tak, zapomniałam o tym.

Tłumaczę mu, że w Polsce nie obchodzi się Halloween, a Wszystkich Świętych, które będzie jutro. Wyjaśniam, że tutaj, odwiedza się groby zmarłych bliskich.Mówię, że też jutro pójdziemy na cmentarz, ale tylko na chwilę.

-Czy Adam pójdzie z nami?-dopytuje.

-Nie- ucinam.- Nie pójdzie.

Bez zbędnych wyjaśnień,siadam za kierownicą, włączam radio i obieram kierunek, na drugi koniec miasta. Jadę, jak najdalej stąd, licząc na to, że odległość pomoże zmniejszyć ból.

Zaczynam wytykać sobie mój błąd. Powinnam była go lepiej sprawdzić. Dowiedzieć się, czy kogoś ma.

W radio, gra ta cholerna piosenka z Herkulesa, którą Alison wgrała na CD, bo podobała się Alexowi.

Z tego co pamiętam, śpiewają Natalia Kukulska. Sama kiedyś ją lubiłam, ale w młodości,tak często jej słuchałam, że zdążyła mi się znudzić. Utwór w bajce, wykonywała Meg. Piosenka mówi o tym, że dziewczyna nie chce przyznać się do miłości, którą darzy Herkulesa. Meg uważa,że to głupie, bo już raz, popełniła błąd z miłości.Mianowicie, oddała swoją duszę Hadesowi, za uratowanie życia mężczyzny, którego wówczas kochała. On, niestety, zostawił ją potem dla innej.

Z początku, chcę zmienić na inny utwór, ale potem coś sprawia, że nie mogę tego zrobić.

Kojarzysz to uczucie, kiedy wydaje ci się, że piosenka opisuje twoje aktualne samopoczucie i emocje? Ten moment, gdy myślisz, że piosenka jest stworzona dla Ciebie, bo jest o twoim życiu?

Chyba właśnie, mam ten moment. Tylko, że nie mam tyle odwagi, co Meg. Nie umiem tego przyznać. Nie potrafię przyznać się do tego, że kocham Adama.

Parkuję, na osiedlowym parkingu, z trudem powstrzymując łzy.

Nie wiem, czy jest w domu.Nie mam pewności, tylko nadzieję. Dzwonię, więc domofonem.Sekundę później, odbiera i odkodowuje wejście.

Zanim wysiądziemy z windy,słyszę dźwięk przekręcanego zamka. Następnie otwiera szeroki i zapraszająco drzwi od mieszkania.

Ubrana jest w krótkie dżinsowe spodenki i bluzkę, której jeden rękaw, opada jej z ramienia.

Jej uśmiech blednie, w chwili gdy mnie dostrzega (czytaj: natychmiast).

-Przepraszam- mówię połykając łzy.- Lena, tak strasznie Cię przepraszam.

Jej oczy błądzą po mojej załzawionej twarzy i ni z tego, ni z owego, mówi:


 -Zrobiłaś to? Powiedz, żetego nie zrobiłaś. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top