Dwadzieścia

POV Adam

Syczę z bólu, gdy pielęgniarka przemywa mi ranę skroni.

-Jasna cholera!- drę się.- Można delikatniej?

Wyglądana, nie więcej niż, 25 lat. Możliwe, że dopiero niedawno, skończyła szkołę. Wysoka, zgrabna, brązowe włosy. Gdybym mógł przestać myśleć o Idze, to moje myśli, zajmowałaby, właśnie ta pielęgniarka.

Do sali wchodzi lekarz. Dobrze mi już znany lekarz, Bartek.

-No witam, witam- uśmiecha się, zakładając lateksowe rękawiczki.- Co tu mamy?

-Rozcięty łuk brwiowy- informuje dziewczyna.- A także lekki uraz barku.

-Lekarz ogląda rozcięcie i mówi, że obędzie się bez szycia. Przykleja,tylko, opatrunek i zerka na mój bark.

-Nie jest źle. Zostanie siniak- mówi.- Weź tylko coś przeciwbólowego i...

Przerywa mu dźwięk otwieranych drzwi. Do sali, wchodzi Marta. Od razu,podchodzi do mnie, nawet nie zwracając uwagi na Bartka.

-Matko Jezusowa!- ogląda, opatrzony już, łuk brwiowy.- Złamałeś coś?Boli Cię głowa? Zemdlałeś? Kręgosłup cały? Rdzeń też?

-Wszystko okay- zapewniam ją, ale ona jeszcze nie skończyła.

-Wiesz,jak się wystraszyłam? Rzuciłam wszystko, żeby po Ciebie przyjechać. Dobrze, że nie zadzwonili do Judyty. Ona, ma już wystarczająco zmartwień, na głowie.

-Hej!-pstrykam jej palcami, przed nosem.- Czuję się świetnie. Niczym nowonarodzony.

Marta unosi, idealnie wypielęgnowaną, brew do góry i zakłada ręce na swoim idealnie krągłym biuście.

-Taak,jaasnee- przeciąga samogłoski. Jej ton, brzmi tak, jakby lepiej ode mnie, wiedziała jak się czuję.

Odwraca się do lekarza i pyta go o mój stan zdrowia. Bartek streszcza jej,że oczyścili mi ranę, odkazili ją i założyli mi opatrunek.Opowiada o stłuczonym barku, które nie wymaga ani nastawienia, ani usztywnienia. W końcu, obwieszcza, że mogę jechać do domu i muszę wziąć leki przeciwbólowe.

Marta dziękuje i wyprowadza mnie, z izby przyjęć.

Drogę do samochodu, pokonujemy w całkowitym milczeniu. W przypadku Marty,oznacza to, że jest zła. Inaczej, już dawno, zanudziłaby mnie opowieściami o niczym.

Marta jest, tak samo, upierdliwa jak Amelia. Potrafi, cały dzień, nawijać o tym jakie 'piękne szpileczki' widziała, trzy miesiące temu, w centrum handlowym. Regularnie odwiedza sklepy, tłumacząc to, chęcią bycia na topie. Ale, ona jest już, na topie.

Dziewczyna,od dziecka, uczyła się śpiewać. Swoją pierwszą piosenkę,napisała, mając lat 9. Rodzice zabierali ją, do wszystkich możliwych, programów telewizyjnych, dla dzieci. Następnie,znaleźli jej, najlepszego menadżera w okolicy, a on odwalił resztę roboty.

Kilka lat później, Marta stawiała pierwsze kroki, w dużo poważniejszym przemyśle muzycznym. Podpisała kilkuletni kontrakt w wytwórnią.Nagra trzy płyty, a jedna z nich, pokryła się platyną. Jej utwory, znane nawet za granicą, szybko zyskiwały popularność.Odbyła dwie trasy koncertowe w Polsce i cztery zagraniczne. I zrobiła to, nim osiągnęła 18-sty rok życia.

Poznałem ją, gdy sam miałem 18-ście lat. Szybko się zaprzyjaźniliśmy.Mieliśmy sobie wiele do opowiadania. Ona mi o muzyce, ja jej o żużlu.

Z początku było fajnie. Żadnych romantycznych gestów, kwiatów,serduszek. Po prostu, partnerstwo i od czasu do czasu, seks bez zobowiązań.

Pasowało mi to. Ona była w rozjazdach, ja także. Ale, gdy wróciła z kolejnej trasy, była już inną osobą. Chciała tego wszystkiego,czego wcześniej unikaliśmy. Czułości, kwiatów, wspólnych wypadów na miasto albo kolacji w restauracjach. No i, długiego,romantycznego seksu z zobowiązaniami. Jak w filmach.

To,mi już, nie pasowało, ale postanowiłem, że dla niej zrobię wyjątek. Że się postaram. W końcu, ją kochałem, prawda?

Przez ostatnie pół roku, naszego związku, relacje między nami, nieco się rozluźniły. Więcej czasu, poświęcałem pracy, niż Marcie.Po wielu kłótniach i wyrzutach, że nic dla niej nie robię, że dbam tylko o siebie- rozstaliśmy się.

Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że Marta zaprzyjaźniła się z moją siostrą i moja mamą.

Mogę sobie, tylko, wyobrażać co czuła, gdy mnie widywała. Zdarzało się to, czasami codziennie.

Sam także, nie czułem się z tym dobrze. Nie mogłem przyprowadzić do domu, żadnej dziewczyny. Nie mogłem z żadną, swobodnie porozmawiać przez telefon, nie narażając Marty, na podsłuchania jej. Dlatego, to właśnie wtedy 'się wyprowadziłem'.

Kupiłem loft, żebym mógł spokojnie, spotykać się tam z dziewczynami.Żebym miał, czas dla siebie. Żebym mógł, odpocząć od pełnego wyrzutów spojrzenia mamy, Amelii, a także babci.

-Słyszałam,że poznałeś nową dziewczynę- niby mówi spokojnie, niby warczy.

-Zazdrosna?-pytam, odwracając się w jej stronę. I to mój błąd, bo bark zaczyna znów boleć. Krzywię się, ale moja towarzyszka nie zwracana to uwagi.

-Chciałbyś-rzuca nonszalancko.- To jaka, ona, jest?

Nawet nie pytam, czy żartuje. Marta chce wiedzieć wszystko o Idze. Jeśli sam jej niczego nie powiem, zrobi to co ja. Pociągnie za swoje sznurki, żeby naleźć o niej wszystko. Począwszy od jej numeru konta bankowego, poprzez wiadomości o Alexie i kończąc na rozmiarze bielizny.

Zastanawiam się chwilę, bo co mogę powiedzieć o Idze? Że nic o niej nie wiem, a i tak, pociąga mnie bardziej niż powinna? Że mimo tego, że ma syna i miała męża, to chciałbym, by była moja? Że Alexander,wydaje się być spoko dzieciakiem i mógłbym pomóc jej, go wychować?

Tylko,pojawia się pytanie. Czy jestem na to gotowy? Czy umiałbym,pogodzić moją pracę z byciem ojcem? Czy jestem gotów poświęcić się dla Igi i jej syna?

-To jak, ma na imię?- Marta próbuje inaczej wydusić ze mnie informacje, o Idze.- Bo to możesz mi powiedzieć? Czy nie?

Marszczę brwi. Nie wiem czy z bólu, czy dlatego, że nie wiem, do czego jej to wszystko potrzebne.

-Jadwiga-mówię cicho.- Ma na imię Jadwiga.

Marta kiwa z uznaniem głową, ale szybko zmienia nastawienie.

-Jadwiga Podgórna?- pyta, patrząc na mnie, kątem oka.- Córka twojego sponsora? Adam, powiedz, że to żart.

Zatrzymuje samochód na parkingu, przed moim mieszkaniem. Od razu, rozpina pas bezpieczeństwa i odwraca się tak, żeby siedzieć na wprost mnie.Na jej twarzy, maluje się furia, zmieszana z odrobiną niedowierzania.

-Umawiasz się z córką sponsora?- ponawia pytanie.

-Nie-warczę.

-Na pewno?- docieka.

-Tak.

-To dobrze- wzdycha.- Jeszcze, do szczęścia, brakuje nam skandalu, z Podgórną w tle.

Rzucam jej pytające spojrzenie.

-Michał Podgórny, był jedyną osobą, która chciała podpisać z Tobą,umowę sponsorską, pamiętasz? Gdyby nie on, pożegnałbyś się z klubem i z reprezentacją. Zawdzięczasz mu to, że możesz jeździć.Nie zaprzepaść tego, Adam.

-Nie umawiam się z Igą- mówię stanowczo i wysiadam.

Marta robi to samo i idzie za mną, do loftu.

To będzie niezła noc. 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top