part sixteen

Zacząłem pakować książki i inne potrzebne do jutrzejszego dnia rzeczy. Wcale nie było takiej konieczności, bo dopiero wybijała dziewiętnasta, jak dla mnie jeszcze wczesna godzina, jednak od dłuższego czasu nie mogłem znaleść sobie zajęcia.

  Chowając poszczególne podręczniki i zeszyty zdałem sobie sprawę, że pewnie  większość z nich wcale nie będzie potrzebna, z racji tego, że nauczycielom najzwyczajniej nie będzie się chciało zaczynać z nami nowych tematów. Ale jak mówią, przezorny zawsze ubezpieczony, dlatego nie zawahałem się włożyć żadnej z książek.

W pewnym momencie poczułem, że w pokoju jest zdecydowanie za cicho. Może i wcześniej taki nastrój mi odpowiadał, teraz jednak głucha cisza zaczęła mnie już irytować. Sięgnąłem po telefon i już miałem włączyć jakąś muzykę, gdy zobaczyłem powiadomienie, którego widocznie wcześniej nie usłyszałem.

Była to wiadomość od Torda, bo kto inny niż Tord mógłby pisać do mnie w niedzielę wieczór, gdy nawet w realnym życiu rzadko z kimś rozmawiałem.

Tord
Ta, wstałem, ale niechętnie

  Spojrzałem ukradkiem na godzinę wyświetlaną u góry ekranu komórki. Dokładnie dziewiętnasta dwanaście. Przespał cały dzień? Albo odsypiał właśnie pierwszą imprezę w swoim życiu, albo naprawdę niechętnie mu się wstawało.

  Ja
Wyspałeś się chyba, co?

  Odpisałem żartobliwie, stukając szybko kciukami. Usiadłem na łóżku, zapominając całkowicie o wykonywanym przed chwilą zajęciu.

  Ja
Jak się czujesz?

  Dodałem po chwili, domyślając się, że nie była to z pewnością najprzyjemniejsza pobudka w jego życiu. Nie minął moment, a Tord znów wysłał wiadomość.

  Tord
Myślałem, że będzie gorzej

Dobrze, że chociaż jeszcze żyje. Wczoraj mógłbym mieć co do tego wątpliwości.





  Obudziłem się dość wcześnie, jak na mój gust. Z odruchowego już sprawdzenia zegarka wynikło, że wstałem nawet pół godziny przed czasem mojej zwykłej pobudki.

Nie miałem już ochoty zasypiać ponownie, a raczej próbować ponownie zasnąć, więc powoli przekręciłem się na bok i usiadłem. Przetarłem zaspane powieki, podnosząc się z łóżka.

Zabierając ze sobą telefon zszedłem po schodach na parter. Nie kierując się najpierw, jak zwykle rano, do toalety, wszedłem leniwym krokiem do kuchni. Zerknąłem na jeszcze o tej porze ciemny świat za oknem i uśmiechnąłem się do siebie. Przejrzysty, biały śnieg okrywał teraz grubą warstwą wszystkie chodniki i drogi. Od razu jednak uśmiech mi nieco zbladł, uświadamiając sobie, jakim ten śnieg musi być problemem dla kierowców i niezbyt sprawnych fizycznie przechodniów.

Podszedłem do ekspresu, mając zamiar zacząć kolejny dzień od porządnego kubka kawy. Włączyłem go i od razu zmartwiłem się, że jest taki głośny i mógłby niezamierzenie obudzić tatę. Poszedłem więc zamknąć wszystkie drzwi w pobliżu jego sypialni, mając nadzieję, że chociaż to pomoże lekko stłumić dźwięk.

Już po chwili siedziałem przy wysepce z gorącym naczyniem czarnej kawy, oplatając go szczelnie dłońmi. Kolejny raz spojrzałem na zegarek, tym razem ten w telefonie. Godzina zmieniła się jedynie o krótkie dziesięć minut.

Zastanawiałem się, czy tak właściwie jest sens iść dzisiaj do szkoły. Właściwie, zastanawiałem się tak każdego poranka, jak większość rówieśników podchodzących do sprawy edukacji tak jak ja. Tego dnia jednak nie musiałbym mieć z tego powodu wyrzutów sumienia, bo ani nauczycielom zwyczajnie nie chce się już do nas przychodzić, ani nam jakoś specjalnie nie widzi się oglądanie na każdej lekcji filmu, skoro moglibyśmy równie dobrze obejrzeć je sobie w ciepłym domu.

Uświadomiłem sobie jednak, że nie mogę zostać z jednego, prostego powodu. Z tego co zauważyłem, Tord praktycznie nigdy nie opuścił zajęć, chyba, że z powodu choroby. Jeżeli będzie w szkole i dzisiaj, mógłbym osobiście sprawdzić, jak sobie radzi po sobotniej zabawie. Od razu nabrałem chęci na wyjście z domu, choćby w taki ziąb jak teraz.

nie wiem, kto to jeszcze czyta, ale dla tych co czytają
ogarnęłam, że ta książka
„książka"
ma coraz mniej sensu i właściwie same opisy, a nie ciekawą fabułę
dajcie znać, czy wolicie, żeby coś się tu działo, bo w sumie mogłabym coś poradzić

w ogóle tam u nich jest środek zimy, a ja się topie w polskim upale
taka byłam regularna w pisaniu

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top