Rozdział. 4

Następnego ranka, kiedy wstałam, był śnieg. Widziałam przez okno, małe płatki śniegu wolno spadające na ziemię.

Założyłam koszulkę z długimi rękawami i moje jeansy, potem ubrałam na moje nogi buty, sznurując je. Zostawiłam swoje włosy rozpuszczone i zdecydowałam użyć znowu mojej mascary. Tym razem użyłam go bardzo mało, ponieważ nawet on nie pomoże utrzymać moich rzęs razem.

Kiedy zeszłam na dół, mojej mamy już nie było. Zostawiła kartkę na ladzie, informując mnie, że wyszła do pracy razem z tatą i chciałaby mnie tam widzieć po południu.

Usiadłam przy ladzie i zjadłam płatki z mlekiem, czas mijał. Kiedy skończyłam, wzięłam mój plecak wraz z książkami i skierowałam się w stronę szkoły.

Nie byłam pewna czy jestem szczęśliwa, czy zaniepokojona, że Harry nie idzie ze mną do szkoły. Byłam bardzo arogancka, jeśli sądziłam, że musiał, pomimo to, że trzymał moją dłoń podczas lunchu i nie opuszczał mojego boku do końca szkolnego dnia.

Ulżyło mi, kiedy nie dostałam tych piorunujących spojrzeń od dziewczyn, kiedy weszłam do szkoły. To były ciekawe spojrzenia.

Kiedy wyszłam zza rogu poczułam, że uderzyłam w kogoś. Moje książki były wszędzie. Schyliłam się, żeby je podnieść.

Wiedziałam, że osobą, która szła naprzeciwko mnie był Harry. Poznałam go, kiedy zobaczyłam jego wielkie dłonie podnoszące moje książki. Nikt inny w tej szkole nie ma takich dużych dłoni jak on.

Kiedy spojrzałam w dół zobaczyłam Harry'ego, patrzącego na mnie z uśmiechem.

- Co? - Zapytałam, kiedy uśmiech zaczął się dobrowolnie rozprzestrzeniać na mojej twarzy.

- Nic, nic - Potrząsnął swoją głową, chwytając moją rękę, by pomóc mi wstać.

Włożyłam moje książki do szafki i poszłam do klasy z Harrym u boku.

- Mogę ci coś pokazać na lunchu? - Zapytał się, kiedy dorównałam mu kroku w drodze do klasy.

- Zależy co to będzie.

- Tylko pozwól mi sobie to pokazać, proszę - Błagał.

- Dobrze - Westchnęłam i zobaczyłam jak wszyscy szli do klasy.

Pani Lynn musiała dzisiaj wyjść, co znaczyło, że nie będziemy nic robić. Jej namiastka nauczyciela nigdy nie wie co zrobić i my widocznie jej w tym nie pomagaliśmy.

Wkrótce po tym był czas lunchu, więc poszłam na dziedziniec z Harrym. Usiedliśmy przed drzewem. Harry powiedział mi, żebym zamknęła oczy. Zamknęłam je, potem Harry kazał mi je znowu otworzyć. Kiedy to zrobiłam ujrzałam go z gitarą.

- Po co Ci to? - Zapytałam.

Wzruszył ramionami i lekko się uśmiechnął - Chciałem ci coś zagrać.

- Grasz na gitarze? Nie wiedziałam o tym...

-Jestem tutaj dopiero 3 dni - Harry się zaśmiał i położył gitarę na swoich kolanach, zanim zaczął grał.

Widziałam jak się koncentruje na ruchu swoich palców albo jak przygryzał wargę. Dostrzegłam jak spokojnie wyglądał.

To jest definitywnie moja ulubiona strona Harry’ego.

Skończył parę minut później i nieśmiało się na mnie spojrzał.

- Podobało Ci się?

Przytaknęłam szybko głową, sprawiając, że się uśmiechnął. Mogłam przysiąc, że widziałam jak jego policzki przybrały czerwony kolor.

- Nauczysz mnie tak grać? -Zapytałam nieśmiało. Harry szybko spojrzał na mnie i przytaknął, na jego ustach widniał uśmiech.

- Chodź tutaj - Złapał mnie za boki i umieścił naprzeciwko siebie, kładąc gitarę na moich kolanach.

Złapał moje dłonie i umieścił je na szyjce gitary.

- To jest akord F, a to G - Zaczął grać, kiedy trzymałam dłonie na szyjce.

-Umiesz grać jeszcze na innych instrumentach? - Zapytałam się, kiedy odłożył gitarę na bok. Ciągle siedziałam naprzeciw niego, z dwóch powodów. Po pierwsze, nie chciało mi się ruszyć. Po drugie, dużej części mnie podobała się ta bliskość.

- Umiem grać na pianinie i trochę na bębnach. - Powiedział nieśmiało.

- Nauczysz mnie tego wszystkiego?

Czułam jak wzruszył ramionami. - Jeśli tylko chcesz.

Przytaknęłam powoli i oparł się o drzewo, przyciągając mnie do siebie tak, że moja głowa wylądowała na jego klatce piersiowej.

Tylko przyjaciele, Ariella. Tylko przyjaciele.
---

- Hej Ariella, chciałabyś ze mną wyskoczyć coś zjeść wieczorem?

- Nie mogę. Mam pracę.

- Pracujesz?

-Nie jest to prawdziwa praca. Pomagam rodzicom przy pracy.

- Oh. - Praktycznie mogłam poczuć rozczarowanie promieniujące od niego, kiedy podał mi moje książki.

- Ale jestem wolna po pracy. Pasuje?

- Tak, Jasne - Harry uśmiechnął się i szybko pocałował mnie w policzek przed wyjściem.

---

Byłam w środku mycia szczeniaka, kiedy moja mama położyła dłoń na moim ramieniu.

- Tam jest twój chłopak patrzący na Ciebie z holu. Mówi, że nazywa się Harry.

Spojrzałam za siebie i przytaknęłam, kończąc myć szczeniaka i zaczynając go wycierać.

- Jest ładny.

- Dobra mamo, przestań - Wymamrotałam, jednak się uśmiechnęłam.

- Baw się dobrze, tylko wróć tak, by skończyć zadanie domowe. - Poklepała mnie po plecach, zanim wzięła szczeniaka.

Wytarłam ręce, zdjęłam fartuch, po czym pomachałam na pożegnanie rodzicom. Spotkałam Harry'ego w holu i wysłał mi mylące spojrzenie.

- Pracujesz w szpitalu dla zwierząt?

- Tak.

- To fajnie. Jest śmiesznie?

- Czasami. Jak tylko kąpie zwierzaki.

- Aww - Zabawnie mi dociął.

Delikatnie popchnęłam go, zanim wziął moją rękę i splótł nasze palce razem.

- Chodź, chcę Cię gdzieś zabrać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top