Rozdział. 25

Droga powrotna do mojego domu minęła szybko, jedyny hałas robiło radio. Harry trzymał moją rękę na konsoli. Puścił mnie, dopiero gdy byliśmy pod moim domem. Kiedy miałam już iść, przyciągnął mnie do siebie i zamknął w szczelnym uścisku.


-Jestem naprawdę szczęśliwy, że jesteś teraz ze mną - Mruknął.


Uśmiechnęłam się odwzajemniając uścisk - Ja też.


-Więc widzimy się w szkole? - zapytałam odrywając się od niego.


Zmarszczył brwi - Szkoła? Nie. Będę w progu twoich drzwi o siódmej dwadzieścia.


-Ty zawsze jesteś tak wcześnie - Powiedziałam - Nie chcesz się spóźnić chociaż raz?


Potrząsnął głową, uśmiech pojawił się na jego twarzy - Nie, do jutra.


Pocałowałam go, zanim zniknęłam za drzwiami. Moi rodzice siedzieli tak samo, zanim wyszłam.


-Hej, wróciłam.


-Widzę, dobrze się bawiłaś? - Zapytała moja mama, wstając.


-Tak, było zabawnie.


-Gdzie byliście?


Mój tata dotknął jej ramię - Myślę, że powinniśmy pozwolić iść jej już spać. Ma jutro szkołę.


Moja mama przytaknęła, uśmiechając się do mnie - Dobranoc kochanie.


-Dobranoc - Ucałowałam obojga w policzki za nim nie weszłam na schody.


-Słońce?


Odwróciłam głowę, by zobaczyć mojego tatę stojącego na dole schodów - Myślisz, że mogłabyś wziąć jutro zmianę w pracy? Nie było Cię tam dawno.


Przytaknęłam - Jasne, będę tam po szkole. Dobranoc.


---


Następnego ranka, Harry był dokładnie w progu moich drzwi o godzinne, którą mi wcześniej podał. On po prostu wszedł i usiadł.


-Gotowa?


-Prawie, jeszcze tylko muszę umyć zęby i zrobić... inne rzeczy.


-Czy w innych rzeczach znajduje się dezodorant? Ponieważ cuchniesz - Dogryzł mi.


Uderzyłam go lekko w ramię, a on wybuchł głośnym śmiechem.


-Żartuję, pachniesz wspaniale. Lubie lilie i wanilie - Skrzywiłam się.


-To nie brzmi jak dobre połączenie.


Wzruszył ramionami i delikatnie poklepał mnie w tyłek - Pospiesz się, nie chcesz się spóźnić.


Przewróciłam na niego oczami i udałam się na schody. Po umyciu moich zębów, wróciłam na dół do Harry'ego. Oglądał album ze zdjęciami.


-Co robisz? - Szybko zamknął album i usiadł - Nic, gotowa?


Przytaknęłam, obserwowałam go, aż do jego samochodu. Nie było tak dużo śniegu, jak wcześnie, ale było prawie tak zimno, jak było. Zapięłam swoją kurtkę i wsiadłam do auta.


-Wiesz, mogłeś to obejrzeć. Nie miałam tego na myśli. Byłam pyzatym dzieckiem, rozumiesz.


-Ciężko w to uwierzyć.


-To uwierz. Byłam najgrubsza w klasie.


Harry spojrzał na mnie, śląc mi swój głupi uśmiech - Cóż, jeśli tak było, to coś poszło Ci dobrze.


Czułam gorąco na policzkach, oberwał, gdyby nie prowadził. To był pierwszy raz, kiedy powiedział coś takiego. Nie byłam do tego przyzwyczajona.


-Zamknij się, Harry - Zaśmiał się i ścisnął moją rękę.


Kiedy dotarliśmy pod szkołę założyłam mój plecak na ramię, a Harry zarzucił swoją rękę. Był dzisiaj naprawdę dokuczliwy.


Minęliśmy dziewczynę, która dała mi wczoraj liścik, uśmiechnęła się do mnie szybko, zanim wróciła do przyjaciół. Nie wydawała się taka zła jak inni, ale prawdopodobnie ja nadal nie chciałam z nią rozmawiać.


-Hej, hej wszystko w porządku? Odpłynęłaś - Harry potrząsnął moim ramieniem.


-Tak, w porządku - Uśmiechnął się do mnie i skierował nas do pierwszej klasy.


---


-Moi rodzice potrzebują mnie dzisiaj w pracy, idziesz ze mną? - Było po szkole, a ja zdecydowałam się spytać Harry'ego o pomoc.


-Tak, przyjdę, ale nie będę pomagać, ostatnio nie skończyło się to dobrze - Powiedział wspominając, jak uciekł mu królik, gdy chciał go umyć.


-Taa, myślę, że powinieneś tylko patrzeć - Odpowiedziałam.


W jakiś sposób Harry pamiętał, gdzie znajdował się budynek. Zanim się obejrzałam byliśmy na miejscu. Harry pomagał mi wysiąść, gdy spotkaliśmy mojego tatę.


Odezwał się do niego pierwszy - Dzień dobry.


Mój tata się rozpromienił na jego widok - Harry, cieszę się, że wróciłeś. Pomagasz dzisiaj?


-Nie, tylko patrzał.


Mężczyzna przytaknął - A więc, Ariella tam jest kilka zwierząt, które potrzebują kąpieli.


Chwyciłam mój płaszcz i rękawiczki - Okay, chodź Harry.


Harry spojrzał na mnie przez sekundę, nie ruszając się z miejsca - Czy to papuga?


-Tak, jestem zdziwiona, że ludzie je tutaj przynoszą. Ten ptak powtarza wszystko, co powiemy przez tydzień. Teraz, chodź.


Harry obserwował mnie aż do pokoju, kiedy chwyciłam jednego szczeniaka.


Szeptałam do niego kilka rzeczy, by się nie wiercił Harry patrzał na mnie z drugiego końca pokoju uśmiechając się.


-Co? - Zapytałam.


Wzruszył ramionami - Nie wiem, po prostu wyglądacie naprawdę słodko.



Próbowałam się uśmiechnąć patrząc z powrotem na szczeniaka. Dokładnie go umyłam przed wysuszeniem, a następnie odstawiłam go do jego klatki. Następnie usiadłam na biurku w recepcji.


-Okay, Marissa, on jest gotowy - Uśmiechnęła się do mnie, zanim wybrała numer do właściciela.



Kiedy wróciłam do pokoju, Harry stał.


-Wychodzisz? - Pokręcił głową - Nie, idę coś zrobić.


Posłałam mu niepewny uśmiech - Oh, okay.


Pocałował mnie w policzek - Zaraz wrócę.


Wyszedł, a ja zabrałam się za pozostałe zwierzęta. Po skończeniu czterech następnych zwierzaków, zaczęłam się zastanawiać gdzie jest Harry. Powiedział, że zaraz wróci, ale go nie było już przez dłuższą chwile. Skończyłam suszyć kota i ściągnęłam moje rękawiczki.


Chciałam już wychodzić, gdy nagle wrócił Harry, niosąc klatkę ptaka. Obróciłam się za siebie i ujrzałam papugę.


-Dlaczego...


Harry mi przerwał - On chce Ci coś powiedzieć.


Podniosłam brwi i spojrzałam się na ptaka. Zaskrzeczał, zanim zaczął mówić.


-Od Harry: Pójdziesz ze mną na bal?


On jest takim małym gównem.


Dodaje dzisiaj, ponieważ jutro wyjeżdżam i nie będzie mnie kilka dni. Mam nadzieję, że się Wam spodobał ten rozdział. Spędzam dużo czasu na tłumaczeniu tego ff, dlatego chciałabym, abyście poświęcili chwilkę i zostawili komentarz. Ostatnio nikt nie komentuje. Kocham Was

+ Zapraszam Was na moją nową historie (Tak znowu coś nowego XD) "My love will never die" x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top