Rozdział. 13
NOTATKA POD ROZDZIAŁEM
- Co się dzisiaj stało? Zazwyczaj dobrze radziłaś sobie ze zwierzętami.
Moja mama siedziała przy stole wraz z moim tatą, kiedy ja stałam w drzwiach. Wzruszyłam ramionami, a ona westchnęła.
- Po prosty wyślizgnął mi się z rąk.
Nie znoszę okłamywać moich rodziców, ale nie chce, żeby zakazali Harry'emu tam przychodzić.
Moja mama odwróciła głowę w moją stronę - Nie wierze Ci! Może to Harry zrobił?
- Nie! Mówiłam Ci. Króliki po prostu nie lubią kąpieli.
- Wierzę ci. - Powiedział mój tata. Uśmiechnął się i wskazał gestem, że mogę iść na górę. Przytuliłam ich obu, zanim poszłam do swojego pokoju.
Zmieniłam ubranie na piżamę i zanim zgasiłam światło, ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam je, a do środka wszedł mój ojciec.
- Cześć dzieciaku.
- Uh, hej.
- Wiem, że to Harry obsługiwał tego królika, ale dla twojego dobra, nie powiem matce. Harry to bardzo dobry chłopak i naprawdę go lubię.
- Oh.
Wstał i pocałował mnie w czoło, zanim wyszedł.
Jak on się domyślił?
Wsunęłam się do mojego łóżka i już miałam zapadać w sen, ale usłyszałam pukanie w okno.
Czy ktoś chce mnie zabić?
Jęknęłam, wstałam i podeszłam do okna odsłaniając zasłony. Harry siedział tam z głupim uśmiechem na twarzy.
Otworzyłam okno i zwęziłam na niego oczy.
- Co ty tutaj robisz?
- Nie chcesz mnie tutaj? - Harry zmarszczył brwi.
- To nie tak. Ty po prostu stoisz na moim parapecie, jak gdyby nigdy nic. Jak się tutaj w ogóle dostałeś?
- Jestem małpką.
Zaśmiałam się - Tak, jasne.
- Przyszedłem zobaczyć, czy wszystko w porządku. Oraz czy masz przeze mnie jakieś problemy - Harry przesunął się trochę dalej.
- Nic mi nie jest. Miałam tylko małe kłopoty.
- Przepraszam - Harry zmarszczył brwi.
- Hej, nie marszcz tych brwi, bo dostaniesz prawdziwych zmarszczek.
Harry się uśmiechnął i podniósł. - Daj spokój. Chodźmy na dach.
- Możemy to zrobić? Nie spadniemy?
- Nie wiem. Jeszcze się nie przekonałem.
- Super.
- No chodź! - Ożywił się, chwycił coś, unosząc się w górę.
Ostrożnie weszłam na parapet, zaskoczona, że moje stopy tam się zmieściły. Spojrzałam do góry i ujrzałam Harry'ego, który wyciągnął do mnie rękę.
- Złap moja rękę, wciągnę cię.
Spojrzałam na niego przez sekundę i chwyciłam ją.
- Przysięgam Harry, jeśli mnie puścisz i umrę, będę na ciebie bardzo zła.
- Ale przecież będziesz martwa. - Harry zauważył trzymając moją rękę i podnosząc do własnego poziomu.
- Rzeczywiście umiesz sprawić, by człowiek czuł się lepiej. - Mówię, kiedy jestem już na dachu.
-Staram się.
Usiadłam na krawędzi i spojrzałam w dół - Czekaj, jak mi stąd zejdziemy?
- Umm.
- Harry... - Ostrzegłam go.
- Nie zorientowałem się, że... - Powiedział nieśmiało.
Potrząsnęłam jego ramionami - Harry!
- Przepraszam, nie pomyślałem o tym. Pomyślimy o tym później, teraz pogadajmy.
Położyłam się i spojrzałam w niebo. - O czym porozmawiamy?
- O czymkolwiek chcesz.
- Dobrze, powiedz mi coś o sobie.
- Przecież wszystko o mnie wiesz.
- Nie wszystko.
- Cóż, mam siostrę.
- Serio?
- Tak, ma na imię Gemma. Jest w collegu, daleko stąd.
- Tęsknisz za nią?
- Przez cały czas.
Przysunęłam się bliżej do Harry'ego - Mogę sobie wyobrazić.
Harry zaczął bawić się moimi włosami, a ja zamknęłam oczy.
- A co z tobą? Żadnego rodzeństwa czy o czymś nie wiem?
- Nie, chyba że moi rodzice czegoś mi nie powiedzieli.
Leżeliśmy jeszcze tam przez parę minut, zanim Harry powiedział.
- Myślę, że powinnyśmy pomyśleć jak się stąd wydostać.
- Też tak myślę.
- Cóż mogę zadzwonić do Robina.
- Żeby nas tutaj zobaczył? Nie sądzę, by to był dobry pomysł.
- To jedyna opcja, jaką mamy. Chyba że chcesz zadzwonić do swoich rodziców. Albo skoczyć.
- Możemy skoczyć... Przypuszczam, że nie jest tutaj wysoko.
Harry spojrzał w dół i potrząsnął głową - Musiałem wspiąć się na drzewo, by wylądować w twoim oknie. Nie sądzę, byśmy mogli skakać.
- Jesteś idiotą, jeśli zdecydowałeś się to zrobić.
- Przykro mi, że jestem opiekuńczy.
Jęknęłam. - Przepraszam, jestem tylko zła, że nie mamy sposobu, by zejść na dół.
- Dzwonię do Robina. - Wyciągnął telefon z kieszeni spodni.
- Uh cześć. - Powiedział, kiedy Robin odebrał.
- Mam mały problem.... Nie, nie jestem w więzieniu... Możesz wyjść na zewnątrz? - Odłożył słuchawkę i spojrzał na mnie.
- Idzie na zewnątrz.
- Naprawdę?
Robin wyszedł na zewnątrz parę minut później i natychmiast nas zauważył.
- Co tam robicie? Twoi rodzice wiedzą, że tam jesteś? - Zapytał się mnie.
- Nie całkiem.
- Możesz nam po prostu pomóc?
Robin zniknął i wrócił z drabiną. Oparł ją o dom, wskazując gdzie mamy zejść.
Wzięłam rękę Harry'ego, kiedy tam weszliśmy.
- Idź pierwsza, Ella.
Pomógł mi się ustawić na drabinie i udałam się w dół, przepraszając Robina, kiedy już stałam na ziemi. Harry zszedł zaraz po mnie.
- Synu, następnym razem, jeśli będziesz chciał być romantyczny, zaplanuj to. Miałbyś wielki problem, gdyby mnie nie było.
Przybrałam różowy kolor na twarzy, kiedy powiedział „romantyczny", Harry też tak zareagował. Czy on chciał być romantyczny?
- Jasne, dziękuję. Muszę teraz odprowadzić Elle do domu.
Harry chwycił mnie za ramię i pociągnął.
- Dziękuję za pomoc. - Powiedziałam, kiedy wracaliśmy.
Przytaknął i wszedł do środka.
- Dobra, teraz musimy cię odnieść z powrotem do środka. Wskocz na moje plecy, a ja Ciebie podrzucę.
Po niezwykle trudnym zadaniu, powiedziałam Harry'emu dobranoc. Kiedy wracał do domu, krzyknęłam do niego.
- Hej Harry!
Odwrócił się - Tak?
- Następnym razem, jak będziesz starał się być romantyczny, nie zabieraj mnie na dach.
Zamknęłam szybko okno, zostawiając go zszokowanego i może lekko speszonego.
Bo nie ma to, jak chodzić po dachach w środku nocy, prawda?
Zauważyłam, że jest Was tutaj coraz mniej... Czy ja robię coś źle? Nie podoba Wam się to tłumaczenie? Proszę Was o zostawienie komentarza, to wiele znaczy nie tylko dla mnie, ale i dla autorki.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top