Rozdział. 2

- Harry będzie z nami przez resztę roku, tak Harry?

Harry przytaknął i w końcu na nią spojrzał.

- Niesamowicie! Wybierz sobie miejsce i weź udział w dalszej części lekcji.

Harry nawet nie spojrzał dookoła klasy,po prostu obrał sobie za cel krzesło obok mnie. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że mój plecak tam się znajduje. Wybrał to miejsce i krzesło przy moim biurku.

Przez ten cały czas miałam na niego dobry widok. Był atrakcyjny, nie było co do tego wątpliwości. Kiedy spojrzał na mnie, dostrzegłam, że jego oczy były w kolorze intensywnej zieleni. Zauważyłam także, że jego ręce były ogromne, kiedy przeczesał swoje włosy, żeby trochę ujarzmić bałagan na jego głowie.

- Cześć - wymamrotał nawet na mnie nie patrząc.

Natychmiast odwróciłam się do nauczycielki.

Przyrzekłam sobie, żeby nie myśleć o tym, jak głęboki jest jego głos albo jak jego usta wyglądają podczas mówienia.

Zawiodłam siebie.
--
Dzwonek zadzwonił więc, spacerkiem skierowałam się w stronę wyjścia z klasy. Każdy inny pchał się, sprawiając, że byłam wkurzona.

Poczułam, że ktoś złapał moje ramię, spojrzałam ponad siebie i ujrzałam Harry'ego stojącego koło mnie. Opuściłam rękawy mojego swetra, żeby mnie okryły, kiedy przechodziłam przez drzwi. Moja druga lekcja była w innej części szkoły.

- Jest zimno, prawda? - Harry zapytał mnie, wkładając ręce w kieszenie swojej kurtki.

- Jest zima.

Miało to zabrzmieć sarkastycznie, ale nie mogłam tego zrobić. Harry wydawał się fajny, a ja nie chciałam wyciągać pochopnych wniosków.

- Racja - Harry szepnął, widać było ból na jego twarzy.

- Przepraszam - wyrwało mi się - Nie chciałam zabrzmieć podle.

Harry się uśmiechnął - Jest okej.

Podbiegł szybciej do drzwi, żeby je przede mną otworzyć. Z jakiegoś nieznanego mi powodu zarumieniłam się. Czułam jak moje policzki stawały się ciepłe. Miałam nadzieję, że tego nie zauważył, ponieważ moje policzki były już rozpalone z powodu wiatru.

-Masz teraz historię? - Zapytałam się, mój głos był cichy.

Harry przytaknął, a ja spojrzałam w dół na podłogę. W tym budynku było bardzo zimno. Powinnam kupić sobie cieplejszą kurtkę.

Ja i Harry byliśmy cicho w czasie drogi do klasy. To był pierwszy raz, kiedy rozmawiałam z innym uczniem z tej szkoły. Zazwyczaj była to pani Lynn, ale Harry sprawił, że także mówiłam. Nawet jeśli to kilka zdań.

- Dlaczego one są w spódniczkach? - Harry szepnął, siadając obok mnie.

- To ich sprawa. Oraz z byciem wysokim. Cóż, wyższym ode mnie.

- Każdy jest wyższy od ciebie - Harry mi dokuczył.

Zmarszczyłam brwi i otworzyłam zeszyt, rysując na nowej kartce papieru.

Ja tylko żartowałem. - Harry wymamrotał, pochylając się bliżej mnie.

Przytaknęłam i kontynuowałam rysowanie.

- Nie zamierzasz teraz ze mną rozmawiać?

- Nie rozmawiam z nikim.

-Czemu? - zapytał.

- Po prostu tego nie chcę. Nie chcę się do nich przyłączać.

- Oh.

I wraz z tym nasza rozmowa się skończyła.

--

- Hej słońce! Jak było w szkole? - moja mama przytuliła mnie, kiedy przeszłam przez drzwi.

- Tak samo jak zawsze, nudno.

- Rozchmurz się, cukiereczku. Będzie lepiej.

Moja mama zawsze nazywała mnie "cukiereczkiem". To było moje przezwisko odkąd skończyłam dziewięć lat.

Westchnęłam, założyłam rękawiczki i szpitalny fartuch. Moją pracą było kąpanie zwierzaków i bycie rzetelnym, to była moja ulubiona rzecz jaką tutaj robiłam. Uwielbiałam pieścić małe zwierzęta, które wychodziły cało z opresji.

Kochałam miejsce, gdzie moi rodzice pracowali. Był to tylko szpital dla zwierząt, gdzie przychodzili ludzie. Nawet osoby z mojego miasta tutaj przybywały. Cóż, nie było to daleko od mojego miasta, więc przypuszczam, że dlatego.

Moja mama podała mi kota - Rodzinna potrzebuje ją wykąpaną i wypielęgnowaną, potem damy jej zastrzyk.

Przytaknęłam i zaczęłam przy niej pracę, szeptając jej od czasu do czasu.

--

Kiedy wróciłam wieczorem do domu, zastałam niespodziankę. W sąsiednim domu paliły się światła. Nikt tam wcześniej nie mieszkał.

Zobaczyłam ręce wyłaniające się zza zasłony i moje oczy się rozszerzyły.

Nie ma kurwa mowy.

Harry zamieszkał w domu obok mnie. Czyż to nie jest wspaniałe?

Kiedy zobaczył mnie spoglądającą na niego, pomachał mi i szeroko się uśmiechnął. Jak on to robi, że jest zawsze taki radosny?

Wyglądał jakby myślał, a potem pstryknął palcami. Zobaczyłam, że zaczął coś pisać, jak skończył, przeczytałam to.

Cześć :)

Nie odpisałam, ale mu pomachałam. Posłałam mu mały uśmiech, kiedy opuściłam zasłonę.

Zaczęłam odrabiać zadanie domowe. To jest to, co zawsze robiłam.

Po szkole pomagałam rodzicom, wracałam do domu, jadłam, potem robiłam lekcje. Jeśli miałam czas wolny, lubiłam czytać albo siedzieć na komputerze.

Moje życie nie było niczym przypominającym "zabawę" jak niektórych. Chociaż wątpiłam, że ich życie było naprawdę niesamowite. Nie każda dziewczyna w tym mieście, chodziła na zakupy co weekend, byłam tego pewna.

Kiedy skończyłam lekcje, usiadłam i zaczęłam myśleć o Harrym.

Nie wydawał się taki zły, był aktualnie jedyną wesołą osobą w otoczeniu. Ale ja naprawdę nie potrzebowałam się z nim przyjaźnić. Pragnęłam tylko zobaczyć, kiedy się zmieni jak cała reszta.

Coś wewnątrz mnie mówiło mi, że on się nie zmieni. Mam nadzieję, że tego nie zrobi. Był w porządku takim, jaki był. Lepszy od nastolatków z tego miejsca.

Nawet jak bardzo nie chciałam tego przyznać.

Okey, drugi rozdział. Sądząc po komentarzach z pierwszego rozdziału to ff Wam się spodobało. Jeżeli pod tym rozdziałem będzie dużo komentarzy, być może 3 rozdział pojawi się jeszcze dzisiaj. Chciałabym teraz zaprosić Was na moje nowe ff - A Cinderella Story: Randka z gwiazdą :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top