Rozdział 6
-narrator-
-Cholera jasna! - Bucky wybiegł na korytarz.
Stephen pokręcił głową, teleportował wszystkich do czarno-czerwono-złotej sali tronowej.
-Trochę tu duszno. Jak w piekle. Żenada. - Sam popatrzył dookoła.
Wszyscy zostali oddzieleni przeźroczystymi barierami.
-Co się dzieje?
-Cap nie panikuj! Może to jakaś inna forma przywitania? - Stark uśmiechnął się drwiąco, po chwili sycząc z bólu. - Albo i nie.
-To połączenie! Nikt ma się nie ruszać! Może mniej boleć! - Strange dotknął bariery.
Avengers popatrzyli po sobie. Tony stęknął niesłyszalnie. Wanda zaczęła się krztusić.
Wszystko spowiła czerń, dało się słychać jęki drużyny.
'po kilku godzinach'
-Strange do cholery! Masz się obudzić! - po ciemnym pokoju rozniósł się odgłos uderzenia.
Strażnik Czasu podniósł głowę, patrząc na niego z mordem w oczach.
-Poćwiartuję cię Anthony.
-Mam skrzydełka, jestem bogiem! Nie możesz mnie poćwiartować! - mężczyzna uśmiechając się szeroko, wstał z łóżka.
-Gdzie reszta?
-Z tym może być większy problem... Nie ma reszty. Ale rozmawiałem z kimś i powiedział, że wrócili na górę. Oprócz ciebie, Wandy, Clinta i szybkiego sreberka. Trochę zabawne, akurat mnie zostawili. Jestem aż takim geniuszem, że nie mogą sobie beze mnie poradzić.
Stephen pokręcił głową z niedowierzaniem, teleportował ich do sali tronowej.
Pokłonił się, patrząc karcąco na Iron Mana.
-Kogo moje oczy widzą... Słynny Stark oraz doktor Strange... Miło mi poznać. - z ciemności wyłoniła się postać, wlokąc za sobą ogromne skrzydła. - Marissa Stark. Znana również jako Vickie Strange.
-Mam córkę. Ty masz córkę. Jesteśmy ojcami. - ciemnooki mężczyzna podszedł z zawadiackim uśmiechem do postaci. - Pokaż swoją twarz młoda.
Dziewczyna zdjęła maskę zakrywającą oczy oraz usta i popatrzyła na niego z takim samym wyrazem twarzy.
-Witaj w domu tatku. - wysyczała, chowając skrzydła.
-Aj daj spokój młoda. - przytulił ją mocno, parskając śmiechem.
Strange podszedł do nich z rozbawieniem.
-Życie jako diabeł będzie cudownie się komponować w twojej CV! - filantrop uśmiechnął się złośliwie.
DODATEK:
Obiecałam.
Mam nadzieję, że się podoba.
10 gwiazdek/20 komentarzy i ciąg dalszy nastąpi...
A.A.J.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top