Rozdział 2

-Victoria Marissa Barnes-

-Ktoś idzie. - rudowłosa agentka zbliżyła się do szyby.

Do mojego pokoju wtargnęli żołnierze Hydry i nie zważając na pełne niepokoju spojrzenia od osób za celą, wyprowadzili mnie do pomieszczenia na przeciwko.

Szarpnęłam się, widząc takie samo metalowe krzesło, jak u siebie w celi.

Zostałam szybko i boleśnie przypięta klamrami na biodrach, nadgarstkach, kostkach i przedramionach.

Spojrzałam na metalową rękę.

Nadal miałam tam zwinięty łańcuszek.

Zerknęłam w bok i poruszyłam się niespokojnie na widok strzykawek, ze znaną mi już, niebieską cieczą.

~Cześć Mari. - w głowie usłyszałam głos kobiety.

~Hej, kim jesteś?

~Wanda. Wanda Maximoff. Twoja przyjaciółka.

~Gdzie jesteś? - szepnęłam, rozglądając się. 

~Ty mi powiedz, jestem z drużyny Avengers.

~Syberia... - połączenie urwało się.

Zanim zdążyłam zrozumieć do końca, o co chodzi, szalony doktorek, który zawsze na mnie eksperymentował, wziął strzykawkę i podszedł do metalowego krzesła.

Na nic nie zdały się moje próby wyrywania z zaciśniętych pasów, agent podszedł i wbił boleśnie igłę w kark, wpuszczając płyn.

Żołnierze rozkuli mnie i wywlekli do pokoju obok Mścicieli.

Wrzucili jeszcze bruneta i zamknęli celę.

Cofnęłam się, patrząc na niego, jak podnosi się i zaczyna migać do mnie.

-Mari, pamiętasz kogokolwiek stąd? - zamigał mężczyzna.

-Tak... - pokiwałam głową. - Ty jesteś Clint, z młotem Thor, rudowłosa agentka to Natasha, blondyn to Steve, a mój tata miał metalową rękę, tak jak ja teraz.

DODATEK:

Mam nadzieję, że się podobało, no to co?
5 komentarzy lub gwiazdek i następny.

A.A.J.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top