17

~~Shawn~~

Wróciłem do pokoju akademickiego, chcąc przejrzeć materiały, które mnie ominęły.

— Wyspałeś się chociaż? — zapytałem Hogana, który właśnie się ubierał.

— Powiedzmy, że tak, a ty gdzie byłeś? Nie mów mi, że poszedłeś na zajęcia.

— Nie, byłem z Gabrielle — przyznałem, siadając na swoje łóżko.

— Woah, serio?

— To aż takie dziwne? — Uśmiechnąłem się pod nosem, przypominając sobie dziewczynę, nucącą pod nosem piosenkę Imagine Dragons w drodze powrotnej.

— Trochę tak. Znaczy, ja naprawdę lubię Gabby, ale ona jest trochę zamknięta na relacje międzyludzkie.

— To prawda, ale myślę, że powoli się przełamuje.

— Świetna wiadomość. Wiesz, rozmawiałem z nią na paru imprezach, gdzie zaciągnął ją Nicolas i jest bardzo przyjazną i inteligentną dziewczyną, ale ciężko dowiedzieć się czegokolwiek na jej temat. Wiem tylko tyle, że jest z Harpswell.

— Wiem trochę więcej — przyznałem, nie chcąc jednak zdradzać jej tajemnic.

Blondyn uśmiechnął się szeroko, patrząc na mnie.

— Jesteś tu kilka dni i już rozkochujesz w sobie dziewczyny, jak ty to robisz?

— Gabby raczej nie jest mną zainteresowana, więc nie odpowiem ci na to pytanie.

~~Gabrielle~~

Weszłam do księgarni, witając uśmiechem Nicolasa, który zajadał się drożdżówką.

— Dobra?

— Pyszna — wybełkotał z pełną buzią.

Udałam się na zaplecze, gdzie odłożyłam swoje rzeczy, a następnie wróciłam do chłopaka w koszulce z logo księgarni.

— Wyglądam, jakbym wczoraj ostro zabalował? — spytał, patrząc na mnie poważnie. Przytaknęłam, śmiejąc się z jego miny.

— Opowiadaj, gdzie wczoraj zniknęłaś z Shawnem — zmrużył oczy podejrzliwie, opierając swoją głowę na dłoni.

— Poszliśmy się przejść nad jezioro — przyznałam.

— Tylko?

— Tylko. — Zaśmiałam się, obserwując, jak próbował zrobić minę smutnego szczeniaczka.

— Ogólnie jest z niego spoko gość, więc masz moje błogosławieństwo.

Zachichotałam na jego słowa, chcąc zająć się pracą.

~~Shawn~~

Niall opuścił nasz wspólny pokój, więc postanowiłem zająć się czymś pożytecznym i nie tracić czasu. Wpisałem w google „chondropatia kolana", o której wspominała dziewczyna, chcąc zgłębić wiedzę na ten temat. Przeczytałem parę artykułów ze skupieniem, starając się zrozumieć. Zrobiło mi się przykro, że to właśnie ją musiała dopaść ta choroba, jednak wiedziałem, że zrobię wszystko, aby jej pomóc. Czytanie i planowanie wspólnych zajęć na siłowni zajęło mi dobre półtorej godziny, a blondyn zdążył już wrócić.

— Boże, jak zimno — oznajmił, kichając. — W dodatku zaczął padać śnieg i nie jestem z tego powodu zbytnio zadowolony.

— Rano jeszcze było ładnie, więc w życiu bym nie powiedział, że pogoda tak się zmieni. — Zacząłem się zastanawiać, jak daleko stąd pracuje Gabby. Może powinienem po nią podjechać, żeby nie musiała wracać w taką pogodę. — Wiesz może, gdzie pracuje Gabrielle? — odważyłem się zapytać.

— Tak, bo pracuje z Nicolasem.

Gdyby nie fakt, że chłopak jest gejem, naprawdę byłbym zazdrosny. Zapytałem o dokładny adres i godzinę, o której prawdopodobnie kończyła, planując ją odebrać. Byłem ciekawy, jak zareaguje i nie mogłem się doczekać, aż wybije odpowiednia godzina.

~~Gabrielle~~

Przyjaciel dzisiaj w pracy towarzyszył mi krócej niż zwykle, chcąc wrócić wcześniej do akademika, aby móc się zregenerować przed jutrzejszymi zajęciami. Pogoda na zewnątrz zmieniła się diametralnie, przypominając o zimowej porze roku. Uwielbiałam zimę bardziej niż lato, co zawsze wszystkich dziwiło. Zima, choć mroźna stwarzała wokół siebie tak magiczny klimat i krajobraz, na który kochałam patrzeć. Moja zmiana się zakończyła, więc posprzątałam wszystko, ubierając na siebie jesienną kurteczkę, która na tę porę nie była wystarczająca. Wychodząc na zewnątrz, uderzyło we mnie mroźne powietrze, na co od razu kichnęłam. Zamknęłam księgarnie, bardziej osłaniając się kurtką. Przede mną jeszcze pokonanie drogi do akademika, który mieścił się dziesięć minut piechotą. Zatrzymałam się gwałtownie, gdy dojrzałam bruneta opartego o bok swojego Jeepa.

— Hej — przywitał się z uśmiechem, czego nie mogłam nie odwzajemnić.

— Co ty tutaj robisz? — zapytałam z lekkim rozbawieniem.

— Nie mogłem pozwolić ci wracać w taką pogodę na piechotę.

— To bardzo miłe z twojej strony.

— Wiem — powiedział radośnie, otwierając drzwi od strony pasażera.

Wsiadłam do środka, czując przyjemne ciepło, które dało ogrzewanie. Brunet zajął miejsce kierowcy chwile później.

— Masz może ochotę coś zjeść?

Nie lubiłam jeść tak późno, ale prawdę mówiąc, zaczynałam odczuwać głód, którego nie miałam czasu zaspokoić w pracy.

— W sumie, czemu nie. Tylko czy znajdziemy jakieś dobre miejsce.

— Dla chcącego nic trudnego — oznajmił, skręcając w jedną z uliczek, która zwana jest dzielnicą studentów. Mieściło się tutaj sporo klubów, całodobowych restauracji i innych atrakcji. Czyżby Shawn wcześniej sprawdził tę ulicę, że wiedział, dokąd jedzie?

Zatrzymał auto przy jednej ze wciąż otwartych restauracji, która okazała się kuchnią meksykańską.

— Co sądzisz o tej?

— Wydaje się interesująca.

Postanowiliśmy iść właśnie tam i spróbować tej kuchni. Po długich namysłach ciekawy dań, oboje wybraliśmy Quesadille z kurczakiem i serem, a do tego zwykłą wodę. Kelner co prawda proponował nam popularną Sangrię, ale odmówiliśmy. Podczas posiłku rozmawialiśmy na błahe tematy uczelni i jej studentów. Trochę po dwudziestej trzeciej postanowiliśmy wracać, kłócąc się o płatność za posiłek, ale na moje nieszczęście przegrałam walkę i brunet zapłacił za mnie, stawiając na swoim.

— Następnym razem ja płacę — powiedziałam, zapinając pasy.

— Jeśli dzięki temu ma być następne spotkanie, to się zgadzam — przytaknął z szerokim uśmiechem, onieśmielając mnie.

Dzięki temu, że było ciemno, mogłam bezpiecznie go obserwować. Lewą rękę trzymał na kierownicy, a prawą starał się poszukać odpowiedniej piosenki w radiu. Nie musiał zmieniać biegów, dzięki automatycznej skrzyni, co na pewno było dla niego wygodne. Usta miał zamknięte, co jakiś czas zwilżając je językiem, a oczy miał wpatrzone w drogę przed nami. W radiu cichutko rozbrzmiewała piosenka Imagine Dragons „Walking The Wire", którą bardzo lubiłam. Piosenka w miłym towarzystwie minęła tak szybko, że gdy chłopak parkował auto na jednym z wolnych parkingów pod uczelnią, zrobiło mi się przykro, że nasze spotkanie już dobiegło końca.

Śnieg prószył na nas, gdy podążaliśmy chodnikiem do budynku. Cisza nocna obowiązywała, więc bez zbędnych hałasów, musieliśmy dotrzeć do swoich pokoi. Melves zatrzymał mnie przed wejściem, patrząc na mnie przeszywająco.

— Dziękuję za miło spędzony czas — powiedział, a mi zrobiło się bardzo miło na serduszku.

— Ja również i za odwózkę — dodałam z uśmiechem.

— Dobrej nocy — mruknął, przytulając mnie niespodziewanie na pożegnanie, a ja odpowiedziałam mu tym samym, nieśmiało odwzajemniając gest.

Zaszczycił mnie jeszcze swoim uśmiechem, po czym zniknął, kierując się do swojego skrzydła.

Starałam się po cichu podążać korytarzem, aby nikogo nie obudzić. W pewnym momencie poczułam mocne szarpnięcie za ramię, a następnie zostałam gwałtownie popchnięta na ścianę, przez co syknęłam z bólu. Jak się później okazało, była to Nadine wraz ze swoją przyjaciółką.

— Odwal się od niego, dobrze? Shawn będzie mój — zagroziła szeptem, patrząc na mnie ze złością w oczach.

— Shawn nie jest rzeczą, którą można posiadać — powiedziałam szczerze. Jest człowiekiem jak my, ma uczucia i własny rozum, to, że ona coś chce, nie znaczy, że on na to przystanie.

— Jeszcze zobaczymy — odwarknęła, popychając mnie z impetem na ziemię.

Słyszałam, jak odchodzą, więc podniosłam się z podłogi, patrząc na moją zakrwawioną dłoń, którą przejechałam o wystający z ziemi ostry róg. Wypuściłam nerwowo powietrze, kierując się do swojego pokoju. To, że dziewczyna mi groziła, nie oznaczało, że zerwę kontakt z Shawnem. Nie chciałam tego zrobić i byłam pewna, że jej agresywna postawa wobec mnie tego nie zmieni.

__________________________________________________________________________________

Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie głos, albo komentarz.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top