16
Impreza się rozkręcała, a chłopcy z Sanfordu świetnie bawili w towarzystwie dziewczyn ze szkoły, czego nie dało się nie zauważyć. Jutro czekał mnie ważny wykład, a później praca, dlatego martwiłam się na zapas, czy aby na pewno uda mi się wyspać. Niechętnie (z mojej strony) wróciliśmy do znajomych, którzy wciąż przebywali w tym samym miejscu.
— Gdzie wy poszliście na tak długo? — spytał Xavier, marszcząc brwi. Na jego kolanach siedziała jedna z cheerleaderek, żując gumę.
— Chyba nie zamierzacie tak siedzieć dłużej, co? Ruchy na parkiet! — Nicolas, będąc już pod wpływem, postanowił rozruszać towarzystwo. Cieszyłam się, że postanowił zmienić temat i uwolnić nas od odpowiedzi. Zresztą, co Xaviera to interesowało?
Niechętnie, obserwując zabawne ruchy chłopaka do znanej piosenki "Despacito", zaczęłam tańczyć, chcąc się wyluzować. Świetnie się bawiłam, czego na początku wcale się nie spodziewałam.
***
Poranek był ciężki. Wykład zaczynał się o dziesiątej, a mi ledwo udało się wstać. Spałam łącznie może pięć godzin, co nie równało się z normą dla potrzeb człowieka. Włosy spięłam w luźnego warkocza, a delikatny makijaż wykonałam w niespełna dziesięć minut. Octavia wciąż spała, a ja nie zamierzałam jej budzić, bo wiedziałam, że i tak nie planuje pójść na zajęcia. Wybiegłam z pokoju, kierując się do odpowiedniego budynku. Będąc na dziedzińcu, wystraszyłam się, gdy Shawn znikąd pojawił się przede mną.
— Cześć ranny ptaszku. — Uśmiechnął się, kpiąc ze mnie.
— Spieszę się na zajęcia — przyznałam, próbując go ominąć, na co mi nie pozwolił.
— Gwarantuje ci, że dzisiaj się nie odbędą, za dużo osób odsypia — oznajmił dumnie. — Chodź. — Chwycił mnie za nadgarstek, ciągnąc w przeciwnym kierunku niż mój zamierzony.
— Shawn, naprawdę muszę iść. — Próbowałam się wyrwać, jednak brunet nie ustępował.
— To prawda, ale ze mną — powiedział, ciągnąc mnie do wyjścia z terenu szkoły.
— Mogę chociaż wiedzieć, dokąd?
— Jeśli nawigacja dobrze zaprowadzi, to do pijalni czekolady — oznajmił dumny, grzebiąc w telefonie. — Zapraszam koleżankę do samochodu.
Spojrzałam na niego, marszcząc brwi. Zdziwiłam się bardziej, kiedy otworzył mi drzwi od swojego czarnego Jeepa Wranglera.
— To twój? — spytałam niepewnie, zapinając ostrożnie pas bezpieczeństwa.
— Oczywiście. Wole podróżować samochodem niż pociągiem.
Przytaknęłam, wsłuchując się w piosenkę lecącą w jego radiu. Nawigacja zaczęła tłumaczyć chłopakowi drogę, a on posłusznie wykonywał jej polecenia, co jakiś czas mrucząc coś pod nosem.
***
— Smakuje ci? — zapytał, mieszając swój napój.
— Jest pyszna — mruknęłam, siorbiąc gorącą czekoladę.
— Jakie masz plany na dzisiaj?
— Muszę iść do pracy.
— Oh, myślałem, że może my coś... znaczy...
Postanowiłam przerwać jego jąkanie, żeby nie musiał się męczyć.
— Pracuje w księgarni, więc niestety mam już zarezerwowany czas.
— Rozumiem — westchnął.
— Jak tam Niall? — zagadnęłam, kończąc picie przepysznego napoju.
— Narzekał od rana, że się nie wyspał.
Zaśmiałam się, patrząc gdzieś na boki. Krępowałam się spojrzeć w stronę chłopaka, więc starałam się unikać jego wzroku. Mimo tego ja wciąż na sobie czułam jego spojrzenie, którym niesamowicie mnie rozpraszał.
— Miałaś kiedyś chłopaka? — wypalił, zbijając mnie z tropu tym pytaniem.
— Um... nie.
— Naprawdę?
— Tak. Wiem, że to dziwne, bo mam już osiemnaście lat, ale po prostu uważam, że posiadanie chłopaka nie jest czymś wyjątkowym.
— Może sam fakt nie, ale miłość jest stanem wyjątkowym, nie sądzisz?
— Nie wiem, czym jest miłość, dlatego staram się nie wypowiadać na ten temat.
Spojrzałam w jego oczy, które wpatrywały się we mnie z przebłyskiem zdziwienia.
~~Shawn~~
Jej słowa sprawiły, że stała się dla mnie bardziej tajemnicza, niż wydawała się na początku. Pragnąłem spędzać z nią czas, poznawać, bo zauważyłem, że każda sekunda spędzona w jej towarzystwie uczy mnie czegoś nowego.
— Nigdy nie byłaś zakochana? — kolejne pytanie opuściło moje usta. Chciałem dowiedzieć się tyle, ile byłem w stanie, nie przekraczając oczywiście granic.
— Nie, a ty byłeś? — tym razem ona mnie zaskoczyła, zadając pytanie.
— Byłem bardziej zauroczony niż zakochany — przyznałem, przypominając sobie dziewczynę z dawnej szkoły.
— Dlaczego więc uważasz, że miłość jest wyjątkowa?
Tym pytaniem sprawiła, że poczułem się zakłopotanym głupkiem, nie wiedząc, co powinienem odpowiedzieć.
— Jesteś do tego źle nastawiona — stwierdziłem.
— Bo nie wierzę miłość? — zmrużyła brwi. — Może i jestem, nie chce po prostu dyskutować na ten temat.
Nie wierzy w miłość? Naprawdę? Zaskoczyła mnie po raz kolejny, sprawiając, że stałem się kompletnie rozkojarzony.
— Gabrielle, nie chciałem cię urazić.
— W porządku, po prostu nie rozmawiajmy na tematy, o których żadne z nas nie ma pojęcia, dobrze?
Przytaknąłem, chcąc zerknąć w jej niebieskozielone oczy, ale zdążyła odwrócić wzrok, patrząc na coś w oddali. Dlaczego zadałem to głupie, banalne pytanie? Chciałem się dowiedzieć czegoś na jej temat albo bardziej upewnić w tym, co podejrzewałem. W moim towarzystwie, czy innego chłopaka, co udało mi się zauważyć, była bardzo nieśmiała i zazwyczaj odwracała wzrok. W swoim życiu miałem jedną dziewczynę, którą lubiłem i byłem z nią tylko dlatego, że mi się podobała. Gabby miała rację, tak jak ona nie wiedziałem do końca, czym jest miłość, ale to nie znaczy od razu, że w nią nie wierzę. Chciałbym, żeby i ona w nią uwierzyła, ale czy to było możliwe?
— Shawn? Pytałam się, czy wracamy?
— Tak, tak, jasne — chrząknąłem nerwowo, drapiąc swój tatuaż na dłoni.
— Zamyśliłeś się na długo, mam nadzieję, że to nie z mojego powodu?
— Poniekąd. — Uśmiechnąłem się. — Jesteś bardzo tajemnicza, wiesz?
— Wiem — przyznała z lekkim uśmiechem, wstając z krzesła.
— To mnie wcale nie zniechęca do ciebie, a wręcz przeciwnie.
__________________________________________________________________________________
Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie głos, albo komentarz. ♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top