06

Kolejnym punktem halloweenowej wycieczki, miała być Scary Farm* jednej z sąsiadów. Zaraz po zwiedzeniu farmy, planowałam wraz z siostrą wrócić do domu, gdzie chciałam obejrzeć, chociaż końcówkę meczu piłki nożnej. Nancy wraz z koleżanką pobiegły naprzód, pozostawiając po raz kolejny naszą dwójkę w niezręcznej sytuacji. Brunet milczał, patrząc przed siebie, a ja trzymając się na uboczu, spoglądałam na wyświetlacz swojego telefonu. Chciałam się czymś zająć, uciekając przed rozmową z niechcianym towarzyszem. Mimo otaczających nas tłumów czułam, jakbym była tutaj tylko ja wraz z nim. Oświetlenie farmy raziło nas w oczy przez ledowe żarówki. Przymrużyłam powieki, powoli podążając przed siebie. Ludzie kręcili się po placówce w poszukiwaniu rozrywki. Słońce na dobre zniknęło z horyzontu, a na jego miejsce zaczynał wstępować półksiężyc. Granatowe niebo budowało mroczny klimat, który wzmacniał napięcie dzisiejszego wieczoru. Liście drzew spokojnie bujały się w rytm wiatru oraz muzyki lecącej z głośników. Pomarańczowo-czerwone listki pojedynczo upadały na ziemie, dołączając do poprzednich. Wieczór nie należał do najcieplejszych, po raz kolejny przypominając o jesiennej porze roku. Mogłabym godzinami siedzieć na świeżym powietrzu i obserwować piękno, które mnie otaczało. Zaczęłam skrycie przyglądać się chłopakowi. Lewą dłonią zmierzwił swoje włosy, a w prawej trzymał telefon. Idealnej wielkości usta miał lekko rozchylone, a oczy w pełni skupione na wyświetlaczu komórki. Skórzana kurtka leżała na nim idealnie, sprawiając, że wyglądał odrobinę groźnie. Na środowym palcu prawej dłoni dostrzegłam pierścień. Cokolwiek on dla niego znaczył, spodobał mi się. Odwróciłam wzrok w przeciwnym kierunku, słysząc doping młodzieży do zawodów, które właśnie się odbywały. Charakterystyczne łowienie jabłek z miski, zwane bobbing for apples. Osoby biorące udział w konkursie musiały samymi ustami i zębami, bez użycia rąk wyłowić jabłka z miski pełnej wody, gdzie owoce pływały po wierzchu. Te zawody były naprawdę fajną atrakcją. Zatrzymałam się na chwilę, patrząc na rywalizację młodzieży z Harpswell. Byłam tak zapatrzona i zafascynowana rywalizacją, że nie zamierzałam nigdzie się ruszać.

— Prawdopodobnie młode nam zniknęły — powiedział brunet, marszcząc zabawnie czoło.

Uniosłam głowę, patrząc na niego. W blasku ogrodowych lamp wyglądał jak model pozujący przed fotoreporterami. Lekki uśmiech na jego twarzy sprawiał, że po raz kolejny czułam się zakłopotana.

— Spostrzegawczość jest twoją mocną stroną. — Mrugnęłam okiem w jego kierunku.

Nie czekałam na jego komentarz, podążając dalej wyznaczonym pasem, gdzie co kilka metrów znajdowały się atrakcje. Na końcu szlaku mieścił się "nawiedzony dom", do którego być może pobiegły nasze młodsze siostry. Shawn, uśmiechając się pod nosem, podążał za mną. Pewnie coraz bardziej podobało mu się w Harpswell.

~~Shawn~~

Byłem ciekawy, co do nowej szkoły w Portland. Interesowałem się nie tylko sportem, ale i muzyką. W wolnych chwilach relaksowałem się, brzdękając na gitarze czy fortepianie. Lubiłem to robić tylko i wyłącznie dla swojej osoby. Czasami śpiewałem, gdy leciały znane piosenki. Publicznie nigdy nie odważyłem się zaśpiewać przed nikim, bojąc się upokorzenia.

~~Gabby~~

Dostaliśmy się do środka nawiedzonego domu, rozpoczynając poszukiwanie dziewczynek. Planowałam zrobić to bardzo szybko, śpiesząc się na mecz. Za to mój towarzysz w ogóle nieprzejęty zagubieniem siostry, podziwiał wystrój i potwory, które rzekomo miały nas przerażać. Gdy wszystkie światła zostały wyłączone, oboje stanęliśmy w bez ruchu. Starałam się odnaleźć w kieszeni spodni telefon, aby móc oświetlić drogę latarką. Kiedy w końcu udało się, oświetliłam przestrzeń przed sobą, dodatkowo rażąc chłopaka prosto w oczy. Skąd mogłam wiedzieć, że stał akurat przede mną?

— Auć — burknął, zasłaniając twarz dłonią.

Nic nie odpowiedziałam i przeszłam obok niego niewzruszona. W tym momencie liczył się dla mnie czas. Klimat był tak przerażający, że gdyby nie fakt, że Shawn był w pobliżu, to już dawno bym stąd uciekła. Pisnęłam, kiedy przede mną upadła kukła klauna. Nienawidziłam ich, więc przerażenie wzięło nade mną górę. Dodatkowo w okolicach kolana zaczynał nasilać się ból.

— Mój Boże! — Położyłam rękę na klatce piersiowej, starając się unormować przyspieszony oddech.

Usłyszałam za sobą przyjemny śmiech chłopaka, więc odwróciłam się, aby ostrzegająco prześwidrować go wzrokiem. Prawdopodobnie skomentowałabym jego rozbawienie, lecz idące za nami w oddali przebrane zombie, sprawiły, że natychmiastowo przyspieszyłam kroku. Byłam tak bardzo zmotywowana do odnalezienia młodej, że nie wiedziałam, kiedy zgubiłam idącego za mną chłopaka.

— Nancy! Wracamy do domu — oznajmiłam nieprzyjemnym głosem.

— Nie — oburzyła się dziewczynka.

— Idziemy, bez dyskusji — Pociągnęłam ją lekko za ramię. Naprawdę chciałam już wrócić do domu.

— Naskarżę na ciebie rodzicom — powtarzała, gdy wędrowałyśmy już w stronę wyjścia.

Odwróciłam się ostatni raz w stronę siostry Shawna, a widząc, iż chłopak stał już przy niej, zrobiłam się spokojniejsza. Nasze spojrzenia ponownie się zetknęły, gdy klękając przed siostrą, spojrzał w moim kierunku. Teraz miałam za zadanie ominąć paradę potworów, która właśnie zmierzała w stronę naszej ulicy. Wykorzystałam ją też jako szansę ukrycia się przed brunetem, który podejrzanie zaczął kierować się w moją stronę. Wtapiając się w tłum szczęśliwej parady, nie miał szans na odnalezienie nas.

***

— Chciałam jeszcze zostać — powiedziała oburzona, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

— Ubierz się w piżamę, zaraz do ciebie przyjdę — zignorowałam jej zły humor, pędząc do salonu.

Odnalazłam pilota, włączając od razu odpowiedni kanał z meczem piłki nożnej. Siedząc, słyszałam tylko głośne stukanie siostry wchodzącej po schodach. W ten sposób chciała pokazać, jaka jest zła. Uśmiechnięta spojrzałam na aktualny wynik meczu. Moja ulubiona drużyna prowadziła dwa do jednego. Byłam dumna. Po piętnastu minutach oglądania postanowiłam iść w końcu do siostry.

— Idę, Nan — krzyknęłam, wchodząc na schody.

Robiąc każdy kolejny krok, ból stawał się coraz silniejszy. Złapałam się balustrady schodów, próbując wyprostować kolano. Przez wysiłek, który zrobiłam, zablokowało się. Zacisnęłam zęby, ściskając z bólu balustradę.

— Dzwoń po rodziców! — krzyknęłam do siostry, czując spływające łzy po policzku.

__________________________________________________________________________________

*Scary Farm – tzw. straszne farmy, czyli zaadaptowane na ten cel duże przestrzenie, gdzie tworzone są specjalne scenerie, wyglądające niczym wystrój planu filmów grozy, takich jak np. Drakula, czy Mumia.

Będzie mi niezmiernie miło, jeśli zostawisz coś po sobie. ⭐️🌿

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top