3
Szedłem ciemną uliczką. Światło lamp było liche i żółte. Co moment zaciągałem się papierosem i wydychałem siwy dym dla zabawy formując go w koła. Już od tygodnia dziewczyna która odnalazłem mieszkała w moim domu. W sumie nie wiedziałem czego oczekiwałem od niej. Bardzo mnie intrygowała. Owszem, nie mógłem powiedzieć ze mi się nie podobała. Ciemna karnacja, ciemnobrązowe włosy, idealna figura. Jednak mimo tak cudnego wyglądu jej wnętrze było poszarpane na drobne kawałki i aby je skleić potrzeba by było dużo pracy, miłości i zaufania.
Rzuciłem skończonego papierosa na ziemie i przydepnął nogą. Poszedłem dalej ulicą z kapturem na głowie. Wieczór był zimny a nie wziąłem kurtki więc ogrzewałem ręce w kieszeniach szarej bluzy. Przeszedłem dwie przecznice po czym skręciłem na cmentarz. Krążyłem między grobami w półmroku a gałązki drzew skrzypiały z każdym postawionym przeze mnie krokiem. Nagle zatrzymałem się wpatrując się w nagrobek z napisem: Amelie Parker 1946-2014.
-Cześć babciu- szepnąłem wpatrując się tępo w czarny marmur. Upadłem na kolana i położyłem ręce na płycie. Spojrzałem na czarnobiale zdjęcie staruszki i przejechałem po nim palcami.
- Przyszedłem na małą spowiedź do ciebie- uśmiechnąłem się lecz moje usta drgały przy tym a oczy zaszły łzami. Kiedy już opanowałem swoje emocje usiadłem po turecku i zacząłem bawić się patykiem.
- Znalazłem nową dziewczynę, wiesz?- rzekłem lekko zachrypniętym głosem- Ma na imię Louise i jest bardzo miła i ładna. Ale mam wrażenie... -urwałem- w sensie... ja, ja nie wiem jak do niej dotrzeć,wiesz? I przyszedłem z nadzieja że mi pomożesz babciu...- spojrzałem zaczerwienionymi oczami na fotografię uśmiechniętej babci i przyłożyłem głowę do płyty grobu. Cały drżałem a ręce automatycznie zacisnąłem w pięści. Zacząłem szlochać i coraz bardziej drżeć. Uderzyłem pięścią w marmur i odchyliłem głowę krzycząc z rozpaczy. Mój lament był głośny i nie hamowany. Tak bardzo pragnąłem aby jego krewna teraz żyła. Tak bardzo chciałem się do niej przytulić. Tak bardzo chciałem aby znowu ugotowała mu obiad. Tak bardzo chciałem żeby poszła ze mną na płac zabaw. Żeby kupiła mi lody. Żeby zrobiła ciepła zielona herbatę. Żeby znowu narzekała na brak pogody i beznadziejnych sąsiadów. Żeby poczytała mi bajkę na dobranoc. Żeby krzyczała na mnie z powodu nie pościelonego łóżka. Chciałem żeby po prostu żyła. Nie musiałaby nic mówić w tej chwili. Chciałem tylko poczuć jej ciepło. Zapach jej słodkich perfum i lakieru do włosów. Chciałem tylko spowrotem swoją ukochaną babcię. Lecz to marzenie niestety było niewykonalne.
Kiedy już przestałem płakać usiadł jeszcze chwile przed grobem i podpaliłem znicza zgaszonego przez wiatr. Uśmiechnąłem się blado do zdjęcia i pogładziłem palcem twarz kobiety.
- Brakuje mi ciebie- pociągnąłem nosem- Tak cholernie mi ciebie brak.
Wstałem powoli i postawiłem krok do tyłu. Wyjąłem następnego papierosa i podpaliłem.
- Kocham cię babciu- szepnąłem ostatni raz spoglądając na miejsce spoczynku staruszki i udałem się w drogę powrotna do domu. Przypominałem sobie różne wspomnienia związane ze zmarłą. Uśmiechnąłem się do siebie kiedy tylko oczami wyobraźni widziałem babcię na bujanym fotela z nową gazetą w ręce jedzącą ciastka czekoladowe. To była osoba która pokazała mi co oznacza miłość. Ona zawsze dawała mi jej wiele. Zawsze mogłem przyjść wyżalić się, przytulić.
Nawet nie zauważyłem kiedy znalazłem się przed drzwiami domu. Kiedy je otworzyłem od razu usłyszałem głośną muzykę i śmiech. Zdjąłem buty i udałem się do salonu skąd napływały krzyki. Moi przyjaciele i Louise siedzieli grając w karty i popijając piwo. Dziewczyna włożyła kartę na stój i uśmiechnęła się triumfalnie zgarniając wszystkie inne karty.
-Oszukujesz!- krzyknął wzburzony Haruki.
- Nieprawda- powiedziała brunetka przegryzając wargę- po prostu jestem lepsza od ciebie.
-Cześć- powiedziałem i od razu wszyscy spojrzeli na mnie.
-Start gdzie byłeś tyle czasu?- rzucił Mike.
-Wszędzie i nigdzie- urwałem podłączając telefon do ładowania- Potrzebowałem samotności.
- Ostatnio dosyć często jej potrzebujesz- zauważył Kevin ze spuszczona głowa.
- Idę się myć- zbyłem komentarz i udałem się na górę.
Po zimnym prysznicu ubrałem czarne bokserki i zszedłem na dół po butelkę wody i kawałek pizzy od wczoraj. Włączyłem mikrofalówkę i wstawiłem do niej pizzę. Nagle w drzwiach stanęła Louise i od razu spaliła cegłę widząc mnie pół nagiego. Szybko skierowała się do szafki i wyjęła z niej mleko a z barku orzechówkę.
- Po co ci to mleko?- spytałem ze zdziwieniem.
Ona popatrzyła się na mnie jak na kosmitę po czym uniosła do góry obie butelki.
- Nigdy nie piłeś monte?!
- Czego nie piłem?- zaśmiałem się.
Dziewczyna zamiast mówić cokolwiek wzięła z blatu czysty kubek jednorazowy i nalała do połowy orzechówki a potem zalała ją mlekiem. Podała mi drinka i czekała na reakcje. Wziąłem napój do ust i uniosłem brwi ze zdziwienia. To naprawdę smakowało jak monte.
- Wiesz co?- dopiłem do końca- aż zrobiłaś mi ochotę na karty.
I tak cała noc przegrałem w karty z moja paczką popijając monte. Szkoda ze takie chwile beztroski i szczęścia są takie rzadkie i mijają tak szybko.
Szkoda również że nie pomyślałem ze przez głupiego drinka zbliżę się do brunetki.
I że nie wiedziałem ze powoli zmieni mnie.
A ja ją.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top