1 bramka


Licealna rozgrywa trwała od półgodziny w pełnym słońcu. Na trybunach znajdowała się garstka widzów, głównie po stronię drużyny gospodarzy. Nie wykazywali oni większego zaangażowania, skupieni na rozmowach między sobą. Były to głównie dziewczyny bądź znajomi zawodników, którzy przyszli stworzyć sztuczny tłum.
W przeciwieństwie do widowni na samym boisku, zawodnicy w żadnym wypadku nie traktowali tej gry jako zwyczajnej. Mimo że mecz był towarzyski to od półgodziny starali się udowodnić sobie nawzajem kto jest lepszy. Nie liczył się fakt braku faktycznej nagrody. Sunwoo musiał po prostu pokonać Park Boguma.

Jako napastnik nadawał tempa swojej drużynie, która powinna za nim nadążyć i go wspomagać w wykorzystywaniu sytuacji. Jednakże napięta atmosfera pełna frustracji nie sprzyjała współpracy. Sprzeczki zaczęły się nasilać i gdy nadeszła w końcu przerwa Juyeon miał ochotę poprosić trenera o zmianę, aby pozwolić Hyunjae jako wice kapitanowi przejąć ster dowodzenia i męczyć się z tym cały chaosem. Jednakże znał swoje obowiązki i choć były one bardzo nieprzyjemne to musiał je teraz wypełnić. Przetarł zmęczony czoło, kiedy kolejny raz dało się usłyszeć krzyk wraz z obelgami pomiędzy zawodnikami.

Sunwoo pogroził swojemu pomocnikowi, na co ten kpiąco wzruszył ramionami. Piłkarz złapał drugiego za koszulę i warknął parę niecenzuralnych słów. Juyeon tylko zastanawiał się, czy postanowią w dzisiejszym meczu choć raz współpracować bez kłótni. Podszedł do nich i ich rozdzielił.

- Dość. – popchnął napastnika w stronę obrońców, a pomocnika do bramkarz.

Położył ręce na biodrach i westchnął głęboko odchylając głowę do tyłu. Słońcu coraz mocniej grzało, powodując, że pot lał się mocniej niż zazwyczaj po wysiłku fizycznym.

Yeonjun z Hyunjae tłumaczyli coś Sunwoo, który nie mógł pozostać w bezruchu, więc truchtał w miejscu. Kiwał głową na ich słowa, ale kapitan dałby sobie rękę uciąć, że nie słuchał, a jedynie w głowie odtwarzał możliwe strategie jakie przewidzieli na to spotkanie. Changmin natomiast żartował do Mingyu, tak jakby prawie nie wdał się przed chwilą w bójkę z kolegą z drużyny.

Czasem Juyeon miał wrażenie, że wylądował w cyrku.

Sędzia przywołał wszystkich na boisko, wznawiając grę. Wszelkie myśli opuściły kapitana tak szybko, jak piłka ruszyła w ruch.

Rozpoczęli przeciwnicy, ale piłka szybko została odebrana zawodnikowi przez ich napastnika który kierował się na bramkę przeciwnika.

Planowali wypróbować ich najbardziej ofensywną strategię.

Główna akcja przeniosła się na połowę gości. Oprócz dwójki obrońców, którzy zostali bliżej swojej bramki, pozostali pobiegli za napastnikiem.

Sunwoo był wręcz nie do zatrzymania. Sprawnie omijał przeciwników, podawał szybko piłkę koledze z drużyny, aby zaraz ponownie kontrolować przebieg sytuacji. Aż w końcu trafił na swojego rywala. Piłkarz wybiegł na przeciw niemu i w walce o piłkę, chłopak przeturlał się po boisku. Machnął rękami do góry, gdy wylądował na plecach i od razu spojrzał na sędziego, oczekując, że ten odgwizda faul.

Jednakże sędzia tego zrobił. Sunwoo zaczął się wykłócać, ale mężczyzna szybko uciął dyskusje i kazał kontynuować bez nadania żadnej kartki, czy zadecydowania o rzucie karnym. Chłopak tak zaciskał zęby, leżąc na ziemi, że kapitan martwił się czy nie będzie potrzebować wizyty u dentysty.

Razem z innymi zawodnikami podbiegł do niego, aby pomóc mu wstać. Changmin oczywiście nie mógł zostawić tego bez komentarza.

— Jakbyś podał piłkę Soobinowi zamiast oczywiście samemu zdobyć bramkę to byś tego uniknął.

Sunwoo podszedł bliżej do niego i cicho kazał mu się zamknąć. Nawet na niego nie spojrzał, ale gdy go mijał specjalnie zderzył się z nim barkami, wyładowując w tym samym złość.

Juyeon nawet nie miał sił reagować kolejnej sprzeczki, skoro nie doprowadziła ona do rękoczynów. Reszta drużyny z reszta także nic nie mówiła na temat ponownego zdarzenia między ta dwójką.

Jedynie Yeonjun podbiegł do Sunwoo i starał się go uspokoić.

Changmin spojrzał za nimi z nieodgadnioną mina i wrócił na swoje miejsce. Rozmasował miejsce w które uderzył zawodnik, mrucząc coś pod nosem.

Na boisku piłkarskim panowała napięta atmosfera aż do końca. Nastolatkowie z pełną zaciętością biegali za piłką usiłując strzelić gola przeciwnej drużynie. Rozgrywki międzyszkolne mogłyby się wydawać mało istotne, ale dla większości tam obecnych nie było niczego ważniejszego aniżeli uzyskanie wygranej, nawet jeśli nie gwarantowała przejścia do następnej rundy.

Sunwoo otrzymał piłkę od Juyeona i ruszył wprost na bramkę. Był skupiony tylko na tym, aby w końcu zapunktować. Czas ich rozgrywki zbliżał się do końca. Przeciwnicy starali mu się przeszkodzić, ale z łatwością ich ominął.

Spojrzał w bok i gdy zobaczył Changmina, wiedział co powinien zrobić. Podał mu piłkę, a sam wybiegł do przodu. Ćwiczyli ten ruch milion razy na boisku. Zawodnik miał razem z nią pobiec dalej, aby Sunwoo mógł ustawić się w dobrym miejscu do strzału. Z każda chwilą byli coraz bliżej kończącego gwizdka. Kapitan zadowolony zaczął wykrzykiwać ich imiona. To jak obydwoje współpracowali potrafiło być wręcz niesamowite. Bez żadnych słów, dodatkowych gestów - proste podanie pełne zaufania, że dotrze do odpowiedniej osoby, która dokończy to co zostało rozpoczęte. Soobin w tym czasie wysunął się przed drugiego napastnika, tak aby móc dobić piłkę w przypadku jej wybicia.

Typowy schemat, coś co powinni umieć zrobić z zamkniętymi oczami. Jednakże wyższy chłopak zmienił decyzję co do tego komu poda piłkę i kopnął w stronę Soobina, który nie spodziewał się tego. Źle przyjął i już nie miał możliwości poprawienia jej jako że znajdowali się przy bramce przeciwnika, a obrońcy nie pozwalali na łatwy strzał.

Soobin nie wykorzystał dobrej okazji. Strzelił, ale obrońca wybił piłkę, wspomagając bramkarza. Sunwoo w tym czasie przystopował, patrząc z niedowierzaniem na tę sytuację. Bogum przebiegł obok niego i uśmiechnął się kpiąco. Zawodnik czuł jak złość ściskała go w piersi i tylko próbowała się wydostać.

Rozbrzmiał gwizdek i mecz skończył się bez bramki dla żadnej z drużyny.

— Do jasnej cholery! Changmin, co to miało być?!- wrzasnął chłopak, poprawiając opaskę na włosach.

Wymieniony tylko wzruszył ramionami. Stali na połowie przeciwnika, nie zwracając uwagi na spojrzenia piłkarzy.

— Soobin wydawał się mieć większą szansę. Nie dramatyzuj.

— Dramatyzuj? Że ja dramatyzuje bo gościu, co gra ze mną od tylu lat nie jest w stanie podać mi piłki, choć mam okazje do gola? Kto by pomyślał? - zapytał ironicznie.

Wściekłość to byłoby za delikatne słowo. Sunwoo był rozjuszony. Nie po to tyle ćwiczył, aby nie skopać tyłków przeciwnikom.

Zawodnik uśmiechnął się do niego złośliwie.

— Nie podaje bo nie umiesz tworzyć dobrej okazji do strzelenia gola. Po za tym znowu by cię sfaulowali.

—Faul jest wart tylko na dobrym zawodniku Changmin, nie łechtaj ega waszej gwiazdki - rzucił Bogum ze śmiechem, przechodząc obok nich.

Odszedł do swoich kolegów, którzy choć nie wyglądali na wielce zadowolonych z remisu, to nie mieli tak grobowych min jak drużyna Juyeona.

Sunwoo zacisnął ręce w pieści, wziął głęboki oddech i zrobił krok do przodu.

Gdyby nie interwencja kapitana, pokazałby dosadnie co sądził o jego oglądzie na sytuację.

— Uspokójcie się. Idziemy do szatni. - popchnął Sunwoo w plecy i spojrzał ostrzegawczo na Changmina.

Przeprosił przeciwników za zachowanie swoich zawodników i dołączył do drużyny razem ze sprawcami zamieszania.

Trzymał ich za barki tak jakby miało to im przypominać, że mają się zachowywać.

Ci dwaj kiedyś doprowadzą go do nerwicy. Albo wrzodów żołądka. Wszystko możliwe.

— Jak nie zamierzasz mi podawać to nie ma sensu abyś grał w tej drużynie - warknął Sunwoo, ignorując obecność kapitana za sobą.

— To graj tak, abym ci chciał podać, słoneczko.

— Ja ci dam...

— Wystarczy - przerwał im.

Hyunjae natomiast udawał, że nie pełni funkcji wicekapitana i jako pierwszy znalazł się w szatni. Juyeon miał wrażenie, że sam musi prowadzić ten cyrk.

⚽️⚽️⚽️

W szatni wcale nie było lepiej. Dwójka chłopaków wciąż się do siebie nie odzywała i choć nie był to pierwszy raz to każdy chodził wokół nich na paluszkach, obawiając się oberwania rykoszetem. Yeonjun tracił łokciem Soobina.

— Jak mamy z nimi tak żyć przez następne tygodnie, to chyba zrezygnuje z drużyny. - szepnął i spojrzał w stronę Sunwoo po drugiej stronie szatni.

— Nie no, to nie był istotny mecz. Zaraz im przejdzie. - odpowiedział.

— Sunwoo mówił wczoraj, że nienawidzi napastnika z przeciwnej drużyny, tego co na niego wpadł.

Soobin cicho i krótko gwizdnął.

— To idź do trenera powiedzieć o swojej rezygnacji.

Piłkarz westchnął i pokręcił głową.

— Świat byłby piękniejszy gdyby się przyjaźnili. Albo bardziej tolerowali na boisku i po za nim.

Kolega miał mu odpowiedzieć, ale dźwięk gwałtownie zamykanej szafki skupił jego uwagę na sprawców napiętej atmosfery.

Sunwoo wciąż zirytowany wziął swoje rzeczy i już przebrany poszedł ku wyjścia z szatni. Changmin tylko skiwtował to parsknięciem, ale zaraz sam zebrał rzeczy do torby i dołączył do kolegi.

Drużyna spojrzała po sobie, a potem większość skupiła się na kapitanie. Juyeon spojrzał za to w stronę Hyunjae, aby ten mu pomógł, ale jego kolega był zbyt zajęty pisaniem smsów do swojej dziewczyny, aby poświecić choć chwile uwagi temu co się dzieje wokoło.

— No co? Nie zabiją się. - Powiedział w końcu, porzucając nadzieje na wsparcie od swojego wicekapitana.

W odpowiedzi otrzymał parsknięcie śmiechem oraz słowa niedowierzania.

— Pewnie zaraz wszystko sobie wyjaśnią - zapewnił wszystkich i zapiął torbę.

— No nie byłbym tego taki pewny - odparł Yeonjun.

Juyeon zmarszczył brwi.

— Mówisz jakbyś się z Soobinem nie kłócił.

— Ale ja się z nim przyjaznie

— Tak jak oni.

Drużyna spojrzała na niego z powatpieniem. Juyeon westchnął ciężko.

— Oni to się raczej nienawidzą - Stwierdził Soobin, nie wierząc ani trochę w tę bajkę. - albo przynajmniej niemiłosiernie irytują nawzajem.

Kapitan machnął ręką na nich pewny swego.

— Jakby się nie lubili to by nie spędzali ze sobą tyle czasu.

— Są na siebie skazani więc to nic nie dowodzi - Zauważył Chan.

— No...Zgadzam się z Dino. - Powiedział Mingyu, patrząc na kapitana - Ostatnio gdy nauczyciel przesiadł ich do jednej ławki to myślałem, że Sunwoo uderzy Changmina podręcznikiem za każdym razem, gdy ten miał łokieć za blisko niego.

— Nawet jak idziemy zjeść na stołówce i oni usiądą obok siebie to mam wrażenie tykania bomby - dodał Jeonghan, kręcąc głową z politowaniem.

Reszta zaczęła się z nim zgadzać.

— Raz widziałem jak Changmin wsadził mleko do plecaka Sunwoo, które później wylało się, niszcząc prace domową. - rzucił mimochodem Hyunjae, wciąż stukając w klawiaturę.

- Nie dziwie się, że Sun go nienawidzi.

Kapitan nie mógł uwierzyć, że kiedy w końcu się odezwał to musiał powiedzieć akurat to.

— Dobra przekupy. Najważniejsze, że potrafią ze sobą współpracować na boisku. W przyszłym tygodniu dam sobie rękę uciąć, że przyjdą z nową strategią.

Kiedy nikt nie podał kontrargumentu, pożegnał się z nimi i wyszedł przed boisko. Na parkingu miała czekać jego starsza siostra, ale nigdzie jej nie widział, dlatego sięgnął po telefon, aby zadzwonić. Akurat kiedy unosił spojrzenie z urządzenia mógł zaobserwować jak Sunwoo popycha Changmina i odchodzi, pokazując mu środkowy palec.

Licealista przetarł dłonią twarz i westchnął głęboko.

— Niczym małe dzieci.

Jak na potwierdzenie tych słów Changmin pobiegł za kolegą i objął go ramieniem, nie puszczając nawet gdy ten drugi chciał go zepchnąć ze swoich pleców.

⚽️⚽️⚽️

Kim Sunwoo nienawidził wielu rzeczy, ale tego czego nie mógł zdzierżyć była przegrana w czymkolwiek. Miał zamiar na dzisiejszym treningu dać z siebie wszystko, aby w zbliżających się turnieju zmazać głupi uśmieszek Park Boguma na zawsze.
Jiwoo kręciła głową z dezaprobatą na zachowanie swojego brata.

— Odpuść sobie. - powiedziała, gdy ten wtajemniczył ją nieproszony w swoje plany.

— Tak jak ty odpuściłaś sobie egzamin? - skontrował.

— Słuchaj Sunwoo, jedna ocena nie jest moją wróżbą na całe życie – powtórzyła dziewczyna siedząc przy stole jadalnym w ich domu. – Daehwi dostał jeszcze niższą, więc jak chcesz się martwić proponuję zacząć od niego.

Zmarszczyła brwi w zirytowaniu i wzięła duży kęs obiadu jaki przygotowała dla nich ich gosposia. Jej duże oczy jakby mogły to by w tym momencie strzelały piorunami i laserami na raz.

Jej brat siedział naprzeciwko niej i zamęczał ją swoimi wywodami. Sam nic nie jadł przed treningiem.
Stanowczo dalej tłumaczył dlaczego zła ocena z biologii będzie rzutować na całe jej życie. Dla ciemnowłosego dobre oceny były nagrodą, za cały wysiłek jaki poświęcił, aby się przygotować na dany test. Nie rozumiał dlaczego jego siostra nie była taka jak on, przecież obydwoje nic innego nie słyszeli od swoich rodziców jak to, że powinni być najlepsi. Może takie wychowanie skutkowałoby w toksycznych nawykach, ale los był na tyle wyrozumiały, że przy osobowości rodzeństwa, słowa rodziców nie wyrządziły krzywd. Sunwoo był zdolnym dzieckiem i uważał, za w pełni naturalne oczekiwania odnośnie swoich ocen. Jiwoo natomiast interesowała się wszystkim innym tylko nie nauką – rodzice już dawno poddali się i nawet nie sprawdzali jej wyników w nauce. Woleli pokładać nadzieję na świetlaną karierę w siatkówce, którą jako dziecko ukochała. Nie oznaczało to, że była osobą głupią, gdyż przeciwnie tak jak brat miała predyspozycje, aby wchłaniać wiedze, lecz niestety przy zerowych chęciach. Zapamiętywała to co uważała za przydatne, a inne rzeczy zbywała, albo zapominała.

— Nie to ty posłuchaj Jiwoo, jak chcesz się dostać na studia, jeśli kompletnie się nie uczysz? Jako siatkarka szybko przejdziesz na emeryturę, a co potem? – postukał ręką w stół.

— Będę trenować jakąś drużynę – odpowiedziała, jakby to było oczywiste.

— Jakby to było takie proste to każdy zawodnik by zostawał trenerem! Jiwoo ja cię proszę...

— Ja proszę los od dziesięciu minut, abyś się zamknął, ale nie uwierzysz! To nie jest koncert życzeń, więc dziękuję za obiad. Wychodzę z Daehwi, miłego dnia – powiedziała, stając od stołu i nie mogła sobie odmówić uderzenia go w głowę, gdy przechodziła obok.

Sunwoo warknął i pomasował tył głowy. Dziewczyna parsknęła śmiechem i weszła do salonu po swoje rzeczy.

Czasem niedowierzał, że są spokrewnieni.

— A właśnie – zawołała Jiwoo, wracając do pomieszczenia – Changmin prosił, abyś wziął jego bluzę jak będziesz szedł na boisko – powiedziała i przystanęła czekając na jego reakcję.

— Dlaczego niby ciebie prosił? Mógł do mnie napisać – odparł nadal delikatnie zirytowany przez ich rozmowę.

— Pewnie bał się, że nie odczytasz, w końcu od jakiegoś czasu skontaktować się z tobą, to jak dostać odpowiedź od Królowej Angielskiej. Jest szansa, że to się wydarzy, ale nie warto czekać – uśmiechnęła się złośliwie do chłopaka, który z oburzeniem, odwrócił się na krześle w jej stronę.

Chciał zaprzeczyć, ale faktem było, że ostatnimi czasy wyjątkowo dużo czasu spędzał nad projektem z jednego przedmiotu, więc rzadko sprawdzał wiadomości na Kakaotalk. W odpowiedzi prychnął i wrócił do posiłku, gdyż jego spotkanie z chłopakiem miało odbyć się dopiero za godzinę. Dziewczyna pokręciła głową rozbawiona i wyszła z domu, aby spotkać się ze swoim przyjacielem.

Odszedł od stołu, mijając się z ich gosposią w drzwiach. Uśmiechnął się do niej i pozwolił poczochrać po włosach.

— Długo wam dzisiaj zejdzie trening? – zapytała go.

— Przed dwudziestą pierwszą powinienem być w domu – powiedział, zerkając na zegarek, który otrzymał w prezencie na swoje siedemnaste urodziny od rodziców.

Kobieta pokiwała głową i raz jeszcze przejechała dłonią po jego włosach. Jej uśmiech był kojący, niczym babci, która zawsze przywita swojego wnuka i będzie dla niego opoką.
Podziękował za przygotowanie dla niego porcji, którą zapewnił zjeść jak wróci. Poszedł do pokoju, aby przebrać się w strój na trening, a do swojej torby wrzucił potrzebne rzeczy.
Niemal zapomniał o bluzie, o której wspominała Jiwoo. Pożyczył ją parę dni temu w szkolę, kiedy jego ucierpiała od wylanego mleka w plecaku.

Mocniej zacisnął dłonie na bluzie, aby zaraz ją wrzucić do torby i skierować się ku wyjściu z pokoju. Zbiegł po schodach rzucając słowa pożegnania do kobiety, na co ona kazała mu nie zbiegać, bo złamie nogę. Chłopak zaśmiał się w odpowiedzi i wyszedł z domu. Złamana noga to było ostatnie czego chciał, tego był pewien.

Aby dostać się na boisko swojej szkoły musiał przebyć kawałek drogi autobusem dlatego wsadził słuchawki do uszu, odcinając się całkowicie od otaczającego go zgiełku ludzi. Obserwował przejeżdżające samochody przeskakując wzrokiem z jednego na drugi.
Kiedy był młodszy i zdarzało się, że wychodzili na spacer z rodzicami, wtedy grali w grę, polegającą na liczeniu danego typu samochodów – pięć czerwonych, dziesięć czarnych i tak dalej. Kiedy był starszy dodali do tej zabawy marki pojazdów, ale ich mała rozrywka nie trwała długo, gdyż jak dorastał tak też rodzice stali się coraz bardziej zajęci i większą uwagę poświęcali temu co się działo w miejscu ich zatrudnienia.

To była głupia zabawa, ale teraz czekając na autobus mimowolnie zaczął w nią grać. Wybrał sobie dwie marki samochodów i dopasował do nich kolory, a następnie wypatrywał pośród dużej ilości pojazdów. Nie przestał w to grać nawet jak wsiadł do autobusu. Kiedy się na czymś skupiał to nic go od tego nie odrywało. Spojrzenie skakało od auta do auta, poszukując właściwych wedle przyjętego przez siebie kryterium.

Nawet nie zauważył, kiedy obok niego usiadł wysoki chłopak o brązowych włosach, które opadały na okulary w czarnych oprawkach. Miał na sobie taki sam strój treningowy co Sunwoo, składający się z białej bluzki sportowej, która miała nazwę ich szkoły po prawej stronie piersi. Spodenki sięgały przed kolano i były w tym samym kolorze co góra, ale dodatkowo zawierała dwa paski równolegle do końca nogawki.
Jiwoo śmiała się nie raz, że powinni domalować trzeci pasek, aby mieć jakiekolwiek powodzenie u płci przeciwnej. Nowy towarzysz podróży nie wybijał Sunwoo z zamyślenia, tylko uśmiechnął się, rozsiadając się wygodnie. Przez paręnaście minut tak jechali, a otoczenie wokół nich się zmieniało. Dwie gimnazjalistki usiadły za nimi, starsze małżeństwo wysiadło z pojazdu, a do środka weszła grupa dzieci. Jakiś mężczyzna kłócił się z kimś przez telefon, kierowca ze skupieniem kierował wśród gąszczu mniejszych aut.

Changmin z delikatnym uśmiechem sięgnął do prawej słuchawki w uchu swojego przyjaciela i ją wyciągnął, wkładając do swojego. Sunwoo tylko delikatnie się odwrócił i spojrzał na niego niezbyt przytomnym spojrzeniem. Dopiero po paru sekundach skupił uwagę na tym co widział a jego wzrok zaraz się wyostrzył.

— Myślałem, że dzisiaj będziesz jechał ze swoją matką – powiedział Sunwoo, sięgając po telefon, aby zmienić muzykę.

Zazwyczaj słuchał składanki przygotowanej mu przez spotify, ale wiedział, że przyjaciel gustował w innym rodzaju, dlatego kliknął na playlistę, którą razem utworzyli. Wyższy uśmiechnął się delikatnie na ten gest i wzruszył ramionami.

— Wolałem zostać u ojca, u niej są teraz dzieci jej partnera, a wiesz, że ja i dzieci to piękna relacja na odległość i wysyłanie im prezentów z podpisem „wasz kochany brat" – zrobił w powietrzu znak cudzysłowu, zginając wskazujący i środkowy palec w obu rękach.

Sunwoo pokiwał głową, choć wciąż dziwił się na jego awersję do młodszych, ponieważ one go uwielbiały. Wystarczyły, że pojawiał się w pomieszczeniu, aby zaraz zaczynały do niego gaworzyć, czy rozmawiać w przypadku już starszych dzieci. Jego postawa wobec nich też nie wskazywała na jakąkolwiek niechęć, dlatego chłopak pomyślał, że tutaj może nie chodzić o fakt, że są dziećmi, a raczej czyimi one są. Rodzina nie musiała być z połączenia krwi, ale też nie stawała się z zwykłego faktu związania związku dwójki dorosłych.

Na następnym przystanku do autobusu próbowała wsiąść kobieta ze spacerówką, w której znajdowało się roczne dziecko, a Changmin od razu wstał, aby jej pomóc. Sunwoo już chciał ustąpić miejsca aby mogła usiąść z dzieckiem, ale odmówiła mówiąc, że i tak zaraz będzie wysiadać. Chłopcy więc usiedli na swoim miejscu, a mały chłopiec w spacerówce ich obserwował swoim dużymi oczami. W pewnym momencie zaczął coś mówić po swojemu i wyciągać ręce do Changmina. Chłopak uśmiechnął się ukazując dołeczek w policzku i pomachał mu, Sunwoo za to tylko się przyglądał, aż spojrzenie dziecka nie przeniosło się na niego. Uśmieszek na twarzy chłopczyka znikł, a cały autobus mógł usłyszeć płacz. Tak. Jeśli bąbelki kochały Changmina, tak nienawidziły drugiego chłopaka. Sunwoo westchnął ciężko i niemrawo uśmiechnął się do kobiety, która zaczęła go przepraszać za nagły wybuch jej dziecka.

Przyjaciel obok z całych sił powstrzymywał się, aby nie wybuchnąć śmiechem. Całe jego ciało się trzęsło z tego powodu, aż oberwał uderzeniem z łokcia, ale nie mógł powstrzymać dalszej chęci śmiechu.

— Zemszczę się na treningu – powiedział Sunwoo popychając go udem, kiedy autobus zatrzymał się na ich przystanku.

Changmin wykrztusił słowa zachęty na ten pomysł i łapiąc się poręczy wstał z miejsca, aby razem z przyjacielem wyjść z pojazdu.

Poprawili duże torby i szli miarowym krokiem ku boisku, które już było w zasięgu ich wzroku. Autobus zatrzymywał się praktycznie tuż przed ich szkołą, dzięki czemu nie musieli się śpieszyć. Na miejscu znajdowało się kilku zawodników rozgrzewających się nim przyjdzie ich trener.

— Jiwoo miała ci powiedzieć o mojej bluzie – rzucił Changmin odkładając torbę w szatni.

— Tak mówiła, masz – odparł Sunwoo wyciągając wspomnianą rzecz i podając mu ją.

Changmin podziękował i zanim schował do swojej torby, powąchał ją.

— Stary, ale ty masz silne perfumy, normalnie jakbyś tę bluzę w nich wykąpał – zauważył rozkładając materiał przed sobą i oglądając go z każdej strony.

Sunwoo przewrócił oczami. Dla niego nadal było tam czuć perfumy drugiego chłopaka, ale już nie chciał komentować węchu przyjaciela.

— Dobra dawaj bo zaczną bez nas – odpowiedział chłopak i poszedł ku wejściu na murawę.

Changmin spojrzał na plecy przyjaciela i schował bluzę do torby.

Trening trwał bez żadnych nowości. Rozgrzewali się, ćwiczyli podania oraz strzały na bramkę. Słońce wyglądało na nich za chmur, a wiatr owiewał ich skórę przynosząc lekkie ukojenie zmęczonym mięśniom. Przez ten cały czas przyjaciele nie zamienili ze sobą słowa, skupiając się na ćwiczeniach. Kiedy zajmowali się piłką nożną to różnicę w ich charakterach wychodziły na wierzch powodując zatarcia. W takich momentach mimo że przed treningiem rozmawiali, śmiali się to później krzyczeli na siebie i ciskali gromy. Tak też, gdy Changmin popełnił błąd przy podaniu, parę słów od Sunwoo zaraz doprowadziły do kłótni. Juyeon razem z Hyunjae rozdzielił ich i kazał trenować z dala od siebie.

Ich drużyna nie do końca rozumiała w jaki sposób ta dwójka funkcjonowała.

Pewnego dnia Juyeon, kiedy po szkole wybrali się do sklepu, zapytał Sunwoo, jak to z nimi jest. Nienawidzą się, czy może tylko tolerują ze względu na nostalgię.

— Po prostu chcę, aby wszystko działało jak powinno, a Changmin uważa, że się niepotrzebnie spinam – odpowiedział wtedy,
wybierając napój dla Changmina, który stał przed wejściem z Arin. 

Kapitan spojrzał na niego i parsknął śmiechem kręcąc głową. Teraz już nie było mu do śmiechu.

Pod koniec zazwyczaj rozgrywali mecz między sobą, dzieląc się na dwie grupy, jednej przewodził kapitan, a wice kapitan drugiej, ale tym razem obydwaj zadecydowali, że zmiana czasem jest potrzebna dlatego zawołali Changmina i Sunwoo.

— Sunwoo będziesz na czele mojej grupy, a Changmin zajmiesz się grupą Hyunjae, my zastąpimy trenera – odparł Juyeon i machnął do mężczyzny, że wszystko zostało ustalone.

Trener kiwnął głową i poszedł do swojego biura, aby dokończyć wypełnianie papierów. Sparing na koniec treningu, był raczej sposobem na ostatnią rozgrzewkę, pewnego rodzaju grę.
Inaczej było w przypadku sparingów organizowanych stricte na przygotowanie do danego meczu, wtedy to stał niczym jastrząb i wypatrywał wszelakich błędów popełnianych przez swoich wychowanków.

Sunwoo zdziwił się, ale nie oponował zaraz przystępując do dyskusji ze swoją częścią drużyny. Changmin tylko spojrzał za nim i parsknął śmiechem, powodując widoczne napięcie w całej postawie drugiego chłopaka.

Juyeon kręcił głową, nie mogąc pojąć tego wszystkiego.

— Oni się kiedyś pozabijają w najbardziej nieoczekiwanym momencie – stwierdził wzdychając.

— Albo skończą razem – szepnął do niego Hyunjae i spojrzał na obu zawodników już stojących przy swoich drużynach.

Juyeon zmarszczył brwi przy czym zmarszczył rysy twarzy tworząc szczerze niedowierzającą minę.

— Że oni? Chyba naczytałeś się za dużo tego swojego Haikyuu czy Kuroko.

Kolega tylko się zaśmiał.

— Jeszcze wspomnisz moje słowa.

W międzyczasie odbywała się szybka rozmowa w grupach. Sunwoo stał twardo z rękami splecionymi za plecami, a na jego twarz wstąpiło zacięcie, jakby miał zaraz wyjść i zagrać przeciwko ich największemu rywalowi, a nie kolegom z tej samej drużyny. Stanowczo powiedział jak powinni grać, a reszta słuchała go uważnie, bo co jak co, ale Kim Sunwoo, był naprawdę dobrym zawodnikiem, który nie raz pomagał przy tworzeniu ich strategii. Changmin w przeciwieństwie do niego rzucił żartem do swojej grupy, drapiąc się po tyle głowy. Także był utalentowany, ale lepiej czuł się wykonując polecenia trenera. Machnął ręką na resztę chłopaków, mówiąc, że doskonale wiedzą co powinni robić, na co reszta żarliwie zapewniała o tym fakcie.

— Zniszczmy ich! – Krzyknął Sunwoo z resztą.

—Bawmy się! – Zawołała część Changmina.

Juyeon spojrzał na Hyunjae bezsilnie, a drugi odpowiedział mu tylko wzruszenie ramionami, choć na twarzy widniał mu rozbawiony uśmiech.

— Zobaczysz jeszcze, że mam rację – powiedział wicekapitan, zaplatając ręce na piersi – Niech te igrzyska się rozpoczną!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top