Rozdział 8
Amy
"Hej,
Ostatnio widziałam się z Gusem i powiedział mi, że wyjechałeś. Wielka Brytania? Dobrze pamiętam? Piszę, bo muszę ci o czymś powiedzieć. To na pewno nie najlepszy sposób, ale to bardzo ważne i zbyt długo to odwlekałam. Nie wiem może powinnam poczekać, aż wrócisz, ale nie mogę. Wiem, że jeśli teraz tego nie napiszę i nie wyślę to już ci tego nie powiem.
Zawsze chciałeś mieć żonę i dzieci. Wspaniałą żonę już masz, ale nie dziecko. Znaczy w pewnym sensie jeszcze nie masz dziecka, ale masz. Nick to nie ma sensu, prawda? Raz się żyje. Jestem w ciąży. To dwudziesty tydzień. To chłopiec. Pewnie zastanawiasz się dlaczego ci o tym mówię. Ano dlatego, że jesteś jego tatą. Masz prawo wiedzieć."
***
Mój brzuch zaczął być widoczny, przestałam zakładać luźne rzeczy. Znów włożyłam coś opiętego i nie wstydziłam się tego. Jeśli komuś to nie odpowiadało mógł się nie patrzeć. Jeśli ktoś twierdził, że to nie profesjonalne miałam go w głębokim poważaniu. To było moje dziecko. A właściwie mój synek, dowiedziałam się tego na ostatnim badaniu. Mój mały chłopiec. Mój i tylko mój. Zatrzymałam się, gdy zapaliło się czerwone. Spojrzałam w lewą stronę gdzie zobaczyłam starszą panią idącą prawdopodobnie z wnukiem. Wydawała się być szczęśliwa... Wydawała się. Jak było naprawdę tylko ona wiedziała. Po drugiej stronie szedł młody mężczyzna z małą dziewczynką i chłopcem. Zmieniło się na zielone.
Słuchałam radia leciała właśnie piosenka Came here for love, nuciłam sobie pod nosem.
Skręciłam w prawo, a potem już na podjazd mojej przyjaciółki. Gdy mnie zobaczyła przyspieszyła, lecz chód utrudniał jej dość duży brzuch. Rozłożyła dłonie w geście przywitania.
- Cześć grubasku. - zaśmiałam się.
- Hej, grubasku.
- Jak tam dzidziuś?
- Wszystko okay, a jak twoje maleństwo?
- W porządku.
- A jak ty? Rozmawiałaś z nim?
- Wysłałam mu list, bo dowiedziałam się od Gusa, że wyjechał.
- Kiedy?
- Tydzień temu.
- Odpisał?
- Nie.
- Jakiś SMS, mail?
- Nic.
- Zobaczysz odezwie się.
- Na pewno. - powiedziałam uśmiechając się. - To dla ciebie. - oznajmiłam podając jej czekoladę.
- Oj, jak ciocia nasz rozpieszcza. Wiesz już czy to chłopiec czy dziewczynka?
- Chłopiec.
- Hej. - odparł Jason i pocałował mnie w policzek. - Czyli chłopak?
- Yhym.
- Herbaty? - kiwnęłam głową. - Jak na styczeń to i tak ciepło, nie?
- Tak.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top