Rozdział 32

Ten rozdział dedykuję _Maddy01k_

Spóźniony prezent urodzinowy, mimo wszystko się starałam 😂 Skończyłam go pisać o 00:30 więc stwierdziłam, że od razu go opublikuję... Jeszcze raz wszystkiego najlepszego _Maddy01k_ 😘😘😘❤❤❤

Amy

- Nie. - powiedziałam, a Nick pobladł. Zamknął wieczko czerwonego pudełeczka.

- Dlaczego?

- Żartowałam, głupku. - zaśmiałam się. - Kocham cię i zamierzam zatruwać ci życie przez całą wieczność. Tak, wyjdę za ciebie.

- Czekaj, zacznijmy jeszcze raz. - usiadł na krześle i upił łyk szampana. Ponownie klęknął na kolano i zapytał: - Amy Rose czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?

- No, ewentualnie mogę się zgodzić. Tak! Tak! I jeszcze raz tak!!! - rzuciłam. Włożył mi pierścionek na serdeczny palec i pocałował namiętnie. Podniósł mnie do góry i zaczął kręcić.

Wróciliśmy do hotelu dość późno, ale szczęśliwi. Od razu przybiegła do nas Ellie zapytać o przebieg. Gdy pokazałam jej dłoń, a na niej mały pierścionek, myślałam, że oszaleje.

- O ja pierniczę! Nie wierzę! Gratulacje!!! - przytuliła nas.

***

Gdy wylądowaliśmy na lotnisku czekał na nas Gus. Czułam jakby historia się powtarzała. Tylko ostatnim razem nie wracaliśmy szczęśliwi, ale przygnębieni. Ostatnim razem przespałam się z Nickiem i miałam z tego ogromne wyrzuty sumienia. Teraz, nie było Jennifer i Nicolas oświadczył mi się. Kochałam go i nie wyobrażałam sobie bez niego życia.

Wysiedliśmy z auta, chłopaki uparli się, że zabiorą bagaże. Wpadłam do domu zabrałam kluczyki i pojechałam do firmy. Na miejscu była Katie.

- Co ty tu robisz? - zapytała zaskoczona. - Dopiero co wylądowaliście, gadałam z Gusem i...

- Mogłabym zapytać cię o to samo. Jedź do domu, masz małe dziecko. Ogarnę ten bajzel.

- Nie. Jason jest z Judy, korona m z głowy nie spadnie jak zostanie z nią kilka godzin.

- Dobra, więc co się dzieje?

- Cześć, Amy. Dobrze, ze wróciłaś. - powiedziała Maggie.

- Hej.

- Mamy cholerne opóźnienia. Przysłali złe materiały. Był tu jeszcze facet, ten z tej firmy niedaleko.

- Czego chciał?

- Nie wiem, nie chciał powiedzieć. Mamy skargi od klientów. - dodała Mag.

- Co?! Co się stało?

- Dokładnie nie wiem. Podobno chodzi o jakieś pomyłki.

- Kurwa! - krzyknęłam. - Przepraszam.

- Maggie, załatw mi na jutro kontakt do tych klientów. Katie, spakowane są te materiały?

- Tak.

- Okay. Na dziś koniec. - powiedziałam, zwracając się do Maggie . - Wszyscy mogą wyjść wcześniej, ale jutro zaczynamy wcześnie. Ogarnę to.

- Amy, a co jeśli odejdą klienci, albo nie wyrobimy się ze strojami,a co gorsza ten facet. Czego chciał?

- Mag, wszystko będzie dobrze. Nikt nie będzie wpieprzał się w naszą firmę. Jutro zaczynamy od siódmej. Pa!

Gdy wróciłam Gus i Nick pili piwo rozłożeni na kanapie w salonie. Usiadłam w fotelu nawet na nich nie patrząc.

- Gdzie Ellie?

- U Kevina. Jak w pracy?

- Właśnie.

- Dajcie spokój. Jutro to chyba rozpieprzę wszystkich, którzy staną mi na drodze albo będą stawiali upór.

- Czyli jest źle.

- Bardzo.

- Mam jutro wolne, więc może w czymś się przydam.

- Nie musisz tego robić.

- Kochanie...

- A właśnie Amy gratuluję. - Gus wstał i pocałował mnie w policzek. - Wreszcie to zrobił. - szepnął. - Kocha cię, więc nie złam mu serca. - dodał tak by Nick nie słyszał.

***

Zadzwonił budzik. Owinęłam nagie ciało w kołdrę. Chciałam wstać, lecz Nick złapał mnie w talii i zaczął całować moją szyję. Ellie zapukała do drzwi, więc szybko założyłam koszulkę mojego NARZECZONEGO. Dziewczyna wyszła do szkoły, a my tymczasem wzięliśmy razem prysznic. Ubrałam czarną sukienkę z dość dużym dekoltem na grubych ramiączkach. Sięgała mi za kolana. Włosy spięłam w eleganckiego koka. Lekki makijaż. Szpilki, torebka i okulary przeciwsłoneczne na nosie. Razem z Nickiem wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do firmy.

Wokół panował chaos. Pracownicy nie wiedzieli co mają robić. Czy obawiać się o stratę pracy czy może wziąć się w garść? Wszyscy zebrali się na holu. Stanęłam na szczycie schodów u boku Nicka i powiedziałam:

- Rozumiem, ze każdy z was jest oszołomiony tym co tu się dzieje, ale wierzcie mi zrobię wszystko, by to ogarnąć. Jeśli weźmiemy się mocno do roboty to naprawdę damy radę. Jesteśmy jak rodzina. Musimy sobie wzajemnie pomagać. Obiecuję, że żadne z was bez przyczyny nie straci pracy. Obiecuję, a ja słowa dotrzymuję. Zachowajmy spokój i bierzmy się do pracy.

Weszliśmy do mojego gabinetu, na biurku czekały na mnie namiary na klientów.Było ich czterech.

- Nick, najpierw zadzwonimy do klientów i umówimy ich na spotkanie. Jedno, dziś o trzynastej. Gódź się na wszystko. Państwo Edismens i Porter, ja Kellis i Hovalds.

Wszyscy byli zgodni i udało nam się ich przekonać. Następnym krokiem było zwrócenie materiałów. Pojechaliśmy do firmy, od której je kupowałam.

- Dzień dobry, chcielibyśmy rozmawiać z przełożonym. - powiedziałam stanowczo. Wysoka blondynka zaprowadziła mnie do niego. - Dzień dobry.

- Och, dzień dobry. Panna Rose, tak?

- Tak, to ja. Znów pomyliliście zamówienie.

- To nie możliwe. Zawarliśmy umowę, że więcej się to nie powtórzy.

- A jednak! - rzuciłam zdenerwowana. - Rusz swój tyłek do cholery i wypakuj to z mojego samochodu! Teraz mam gdzieś obietnice z waszej strony. Mam to gdzieś! Chcę zwrot pieniędzy za te materiały! Zmieniam firmę , nie żyć w ciągłej niepewności czy dostanę je dobre czy złe. Zrywam umowę. Żegnam.

Zadzwoniłam do innej firmy i postanowili podpisać ze mną umowę. Umówiłam się z nimi na określona godzinę wraz z materiałami, za które miałam zapłacić przy spotkaniu.

Całą drogę do firmy Nick śmiał się z mojej stanowczości.

Wszystko zostało naprawione, został tylko facet, który był tu kilka dni temu.

- Amy Rose, Nicolas Clarke. O co dokładnie chodzi?

- Bernard Opaters, jestem dyrektorem firmy wedding plannerskiej i chciałbym zaproponować państwu niezłą cenę.

- Cenę za co? - zapytał Nick.

- Za tą firmę. Jestem gotów ją od państwa odkupić.

***

Kolejne problemy.Jak sądzicie, Nick i Amy dadzą się przekonać i sprzedadzą Bernardowi firmę?
Czy ktoś jeszcze oprócz mnie nie może spać??? W moim przypadku chyba zapowiada się bezsenna noc... 😕

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top