Rozdział 24

Amy

- A oto sala do naszego pokazu. - rozejrzałam się dookoła, podziwiając ogromną scenę i kilka innych zapierających dech w piersiach rzeczy. Może niektórzy twierdzą, że nie ma się czym zachwycać, ale ja twierdziłam inaczej. - Podoba ci się?

- No oczywiście, że tak!

- Ufff... - westchnęła. - Potem pokażę ci dekoracje. 

Mój wyjazd nieoczekiwanie się przedłużył. Akurat wtedy, gdy przyleciałam do Nowego Jorku zaczęły się komplikacje! Zmęczona wylądowałam na lotnisku. Nikt na mnie nie czekał. Posmutniałam trochę, lecz w końcu skąd mogli wiedzieć kiedy wrócę, skoro nawet do nich nie zadzwoniłam. Poniedziałek i wtorek był istnym koszmarem, nie miałam kiedy zadzwonić do nich, że wracam w środę. Wyszłam przed budynek. Tam czekał Nick, uśmiechnięty. Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję.

- Myśleliśmy, że zostaniesz w Nowym Jorku. – zaśmiał się, gdy nadal go tuliłam.

- Jestem, już jestem.

Ellie spała na tylnym siedzeniu sportowego BMW.

- Skąd wiedziałeś, ze dziś przylatuję?

- Cara zadzwoniła do mnie dwie godziny temu. Telefon obudził El, więc postanowiła jechać ze mną. Jak było? Opowiadaj.

Opowiedziałam mu wszystko co zaistniało w Nowym Jorku. Po wejściu do domu od razu zniknęłam w łazience, wzięłam gorącą kąpiel i położyłam się spać.

***

Przez natłok obowiązków zapomniałam o osobie, która kładła kwiaty na wycieraczce przed drzwiami. Stało się tak jak zawsze, po dwudziestej pierwszej wychodząc na taras zauważyłam pięć czerwonych róż obwiązanych błękitną wstążką.

Kolejny tydzień i kolejne cztery róże w tym samym kolorze.

Co najdziwniejsze w kolejnym tygodniu dostałam nie czerwone, lecz różowe. Mój lęk wciąż narastał. Nick też chodził poddenerwowany. Było mi przykro, że tak się czuł. Musiał jeszcze trochę wytrzymać. Czułam, że tajemnicza osoba w końcu się ujawni. Jeszcze tylko trzy tygodnie i... No właśnie i co dalej?

- Dlaczego nam nie powiedzieliście? - zawołał James.

- Moglibyśmy zadać ci to samo pytanie, James. -dodał Nick.

- Oj, nie chcieliśmy zapeszać.

- My też.

- Dajcie mi piwo. Muszę się napić. -powiedział Augustus i otworzył piwo podane przez Nicka. Spojrzałam na niego z troską, bo wiedziałam, że coś jest nie tak. Przyjaciele zatopili się w dyskusji, a ja podeszłam do Gusa.

- Wszystko okay? Nie wyglądasz na zadowolonego z wieczoru.

- Nie, cieszę się. Fajnie, że ty i Nick... Jesteście razem i James znalazł sobie kogoś. Miła z niej dziewczyna.

- Maggie o ciebie pytała. - napomniałam. - Byłam z nią wczoraj na lunchu i szczerze sobie pogadałyśmy. To naprawdę fajna dziewczyna.

- Tak, też tak sądzę. Rozmawiałem z nią chwilę i wydała się fajna.

- I tak jest. Ale tu nie chodzi o to, że nikogo nie masz, nie? - zauważyłam jak reszta naszych przyjaciół przysłuchiwała się tej rozmowie. - Gus, powiesz nam?

- Straciłem robotę. Miałem małe spięcie z szefem i... wyrzucił mnie. Potrzebuję kasy. Płacił mi tyle co nic.

- Kiedy?

- Pięć dni temu. Zaczął się czepiać, odgryzłem się i...

- Szukałeś już czegoś? - zapytał Nicolas.

- Tak, ale nic.

- Jesteś świetny. - dodał James.

- Taaa...

- Gus... - zaczęłam. - Jesteś genialny w tym vo robisz i... Niedługo odbędzie się pokaz mody ślubnej w Nowym Jorku i potrzebuję fotografa, ale nie byle jakiego. Takiego, który mnie zachwyci. Więc może chciałbyś przyjąć propozycję pracy w mojej firmie?

- Żartujesz? Twoja firma, pokaz?

- Nie, nie żartuję. Szukałam jakiegoś fotografa, ale... Potrzebujesz pracy, a ja potrzebuję fotografa. - Amy, ja nie wiem jak ci się odwdzięczę. - przytulił mnie. - Jesteś kochana.

- Widzimy się w poniedziałek o dwunastej na rozmowie.

- Tak jest szefowo! - zasalutował.

Poczułam się o wiele lepiej z tym, że pomogłam Augustusowi, ale i dzięki niemu przygotowania do pokazu staną się jeszcze bardziej spektakularne. 

***

No i powoli zbliżamy się do wyjaśnienia kim jest tajemnicza osoba... Miłego dnia 😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top